Aktualności
LISTA OBECNOŚCI ZAKOŃCZONA!
Wydarzenia

wtorek, 25 czerwca 2013

Lost In A City Of Angels


Narine
A tak dokładnie Narineromenowea
Anielica z krwi i kości
Wiek ciała to lat szesnaście, zaś duszy to lat około dwa tysiące
Nazywana Dzieckiem Piekła

Narineromenowea to jedna z tych anielic co milutkie i słodziutkie nie są. Jej rodzicami są Alberthomeaws i Egryppa, para Archaniołów, wytyczających zasady reszcie aniołów. Narine, bo tak siebie nazywa dziewczyna, szczerze nienawidzi wszelkich praw i zasad, czyli także swoich rodziców. Gdyby miała się szczerze o nich wypowiedzieć, stwierdziłaby, że to para głupków, którzy nazwali swoją córkę najgorszym imieniem na świecie, czyli Narineromenowea.
Nari nigdy nie była lubiana czy choćby tolerowana przez społeczeństwo. Okazała się bowiem dotkliwie wrednym aniołem, jakich naprawdę mało. Dziewczyna ta wręcz ociekała ironią, ale nikt nie potrafił zauważyć, że to przez zachowanie otoczenia charakter Narine rozwinął się w taki sposób, a złośliwość i ironia stały się naturalną tarczą ochronną. Z zewnątrz anielica wygląda na dumną i pewną siebie dziewczynę, za to wewnątrz jest tylko małą dziewczynką, zagubioną w tym wielkim świecie. Niestety, przez okazywaną przez Nari złośliwość zaczęto ją nazywać Dzieckiem Piekła. Samo to przezwisko gryzło się z prawdziwą naturą Narine, która jak nikt inny pragnęła bycia akceptowanym i lubianym. To właśnie był jeden z powodów przenosin Narineromenowey na Ziemię.

____________________________________


Oki, karta już jest. Mam nadzieję, że wyszła przyzwoicie. Twarzyczki urzyczyła piękna Rosie Huntington Whiteley.
Cytat w tytule z piosenki 30 Seconds to Mars "City of Angels"
Zaprzaszam wszystkich do wątków i powiązań!

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Święte Officjum już u bram, już trzęsie się grzeszny chłam.


- I odpuść nam nasze winy…- kobieta wpatrzona w płonący stos zmawiała cicho modlitwę. Podziękowała Stwórcy, dzięki któremu kolejna grzeszna dusza została oczyszczona; wszak Ona była tylko uniżonym sługą Pana. To było dodatkowe zadanie, które zastało ją w drodze do największej zarazy. Była wysłannikiem Świętego Kościoła, który miała godnie reprezentować w tych niegościnnych stronach i okazać łaskę swego zwierzchnika.

Po paru godzinach jazdy, jej oczom ukazało się potężne portowe miasto. Norrheim które tyle razy spędzało jej sen z powiek, miasto o którym czytała wiele odwołanych raportów prze samego Świętego Ojca. Przeszła wiele lat ostrego treningu, wiele razy potwierdzając swe oddanie Świętemu Officjum, sprawdzała się jako dowódca i jako podrzędny Inkwizytor. Czerwony warkocz zakołysał się gwałtownie gdy popędziła rumaka. Ponoć zaginęło tutaj wielu Inkwizytorów. Wysłano ją tutaj ze względu na jej doświadczenie. Wiedziała iż coś tutaj się dzieje. Coś nieczystego. Uśmiechnęła się kącikiem ust. Zapowiadało się na to iż niedługo niebo nad Norr zabłyśnie łuna, tysiąca stosów. Jeśli będzie trzeba, z rozkazu Świętego Kościoła i najwyższej władzy, spali to miasto; nie pozostawiając kamienia na kamieniu i żadnej żywej istoty magicznej czy też człowieka. Nie pozwoli aby te miasto szatana i sił nieczystych tonęło dłużej w błocie niewiedzy i nierządu. Wpatrując się w Norrheim powoli kładące się spać, wyszeptała wręcz- Oto mnie posyłasz Panie, ku trwodze wszelkiego robactwa. Dodaj mi sił. Dodaj mi szybkości. Dodaj mi jasności widzenia. Abym zniszczyła Twych wrogów i oczyściła ich dusze. Prowadź mą dłoń i me myśli. Aż w końcu wszyscy ujrzą Twe wspaniałe Święte Światło. Amen.

Od najmłodszych lat, szkolona na Inkwizytora głównie przez swego ojca, zapalczywego byłego Inkwizytora, który później z dumą odesłał ją do Świętego Officjum. Mała Sybyll Regnes była bardzo oddana Bogu i Zakonowi, przez co już nie raz wywarła wrażenie nawet na starych wyjadaczach. Należy do elity Inkwizytorów którzy bez mrugnięcia okiem palą wioski w imię Świętego Pana i Świętego Kościoła; na dodatek mogą to zrobić
całkiem prawnie bez specjalnych powikłań; jeśli tylko dobrze to udokumentuje i usprawiedliwi w czym nie miała sobie równych. W Akademii Inkwizytorów wiele ją nauczono i wtłoczono jej do głowy. Skończyła ją oczywiście z najlepszymi słowami i dokumentacją ,ze wszystkich przeszłych i obecnych Inkwizytorów. Nad życie i swoje dobro, przedkłada zasady których trzyma się żelaznym uściskiem. Jej sumienie jest czyste niczym łza, mimo iż wiele osób zginęło z jej ręki bądź z jej rozkazu.

Jest roześmianą kobietą, która nienawidzi herezji i grzesznych dusz.  Wie iż umiejętnie stosowanie kija i marchewki może przynieść wręcz niespodziewane rezultaty. Mogło by się wydawać iż w istocie jest pozbawiona emocji czy też jakichkolwiek odruchów ludzkich. Lecz czyż nie tego właśnie uczą w Zakonie? Potrafi być jak wulkan, ale wśród przyjaciół których ma dokładnie dwóch. Są nimi jej ojciec który wszystkiego co najważniejsze ją nauczył; i jej przyjaciółka Inkwizytorka która także niedługo zawita do tego upodlonego miasta. Ojca już pochowała więc trzyma się swoją przyjaciółkę naprawdę serdecznie traktuje; tylko przed nią okazuje swe wszystkie oblicza. Mistrzyni kłamstwa jeśli tylko zajdzie takowa potrzeba. Ze swoim toporem obosiecznym nie rozstaje się na krok; chyba że idzie w przeszpiegi. Niejeden nawet chłop najpierw naśmiewał się iż jej topór zrobiony z trzciny i dlatego tak lekko go nosi; wystarczy jednak aby śmiałek spróbował się nim zamachnąć. Ba! Tylko małej części udaje się go w ogóle podnieść. Wierzy w sprawiedliwość, dlatego nie boi się całego zła którym nazywa magiczne istoty. Wie iż spadnie na nich słuszny gniew Pana Najwyższego. Nieuczciwych ludzi najchętniej od razu pozbawiła by paru części ciała. Brzydzi się istotami magicznymi ale nie mówi tego głośno; to była jej wyjątkowość: nie bała się istot magicznych. Jej „niezwykłość” którą doceniał i pochwalał Święty Kościół. Dzięki czemu nie musi mieć pozwolenia od Ojca Świętego na jakiekolwiek akcje. Teraz, gdy wykonała poważniejsze zadania, skierowała się do Norr; aby nareszcie znaleźć odpowiedź na pewne pytania i oczywiście zrobić tutaj porządek z nieczystymi duszami grzeszników czyli istot magicznych. Jej silna wola nie raz już uratowała jej życie w walkach z istotami magicznymi. Jej aura przez to bije niezwykłym wręcz blaskiem i ogromem, kolorami przypominając zachodzące słońce. Nie ucieka przed żadnym zadaniem. Kieruje się rozumem a nie sercem. Tępić grzeszników i służyć wiernie Świętemu Officjum; to jest jej całe życie, którego nie zmieniłaby za żadne skarby świata.

Jest wysoka jak na kobietę gdyż posiada 180cm wzrostu. Ma zaledwie jak na Inkwizytora 24 lata. Zazwyczaj nosi lekki pancerz; ma dwa warianty więc ciężej ubiera się na wojnę i uroczyście; lżejszy strój natomiast przeznacza na codzienne sprawunki. W sukni koloru fuksji rzadko można ją spotkać; chyba że w jej pokoju lub na przechadzce bez podłoża i zlecenia Świętego Kościoła. Długie czerwone włosy wiąże zawsze w warkocz, aby nie przeszkadzały jej podczas walki. Zielone, prawie wręcz limonkowe oczy uważnie wszystkiemu się przyglądają nawet wtedy gdy wydaje się nieobecna. Dla niej nie ma podziału ludzi normalnego. Bogaty, biedny; szlachta, chłopstwo; istnieje tylko podział człowiek i istota magiczna. No i ewentualnie na samym szczycie znajduje się Święte Officjum, które oczywiście nie podlega nikomu ani niczemu.

-A więc ma Pani Inkwizytor 180cm wzrostu? – strażnik zagwizdał przeciągle. Sybyll wpatrywała się przed siebie z kamiennym wyrazem twarzy. Gdy strażnik podszedł do niej, Ona odwróciła nagle głowę i spojrzała mu prosto w oczy- Ile mam jeszcze czekać aż dostanę lokum?- spytała chłodno i wyrachowanie. Mężczyznę przebiegły ciarki po plecach. Skinął głową, wskazując jej konia- Przyjechała Pani na krótko?- kobieta uśmiechnęła się kącikiem ust i pokiwała powoli przecząco głową. Strażnik podrapał się po głowie, więc Inkwizytorka udzieliła mu odpowiedzi- Jestem prekursorem, mam wybadać teren i przygotować go na przyjęcie równych memu fachu i wykształceniu- nachyliła się nieznacznie w dół, w kierunku mężczyzny- Czy Twój wiejski móżdżek chociaż w połowie pojmuje iż jeśli jeszcze dłużej każesz mi tu czekać to w pierwszej kolejności spalę Twoją chatę?- strażnik zadrżał. Do głupich nie należał, więc przełknął swoją godność i podał kobiecie adres gdzie na pewno dostanie bezpieczny nocleg i to za darmo. Sybyll uśmiechnęła się niezwykle ciepło i tak samo ciepłym głosem odpowiedziała odjeżdżając- A widzicie! Jak chcecie to potraficie!- zaśmiała się i pognała konia, ruszając we wskazanym kierunku.

Zamieszkała aktualnie na Wzgórzu nad karczmą „pod Złotym Smokiem”. Pieniądze nie grają roli gdyż jest
tutaj z woli wielkiej opaczności. Wie jednak iż będzie musiała przyjrzeć się slumsom czyli dzielnicy wschodniej. Do swojej dyspozycji ma wszystkie garnizony w okolicy; i okolicznych strażników prawa, chociaż na nich za bardzo nie liczy w pomocy. Twierdzi iż ich iloraz inteligencji odpowiada dorodnemu ziemniakowi.  Na razie chodzi i słucha lub zwyczajnie wraz z jakimś odpowiednim garnizonem, wykonuje piękne stosy na których palą się grzesznicy. Wręcz świetnie wyczuwa aury, więc lepiej nie próbować na niej sztuczek z ukryciem jej. Jej piętą achillesową jest jej kobiecość. Jest tylko kobietą i zakochała się już parę razy; lecz szybko pozbywała się tego uczucia gdy los pchał ją w inną stronę. Paliła na stosie nie tylko grzeszników lecz także swe gorące uczucia. Jest przecież tylko człowiekiem i pokornym sługą swego Najświętszego Pana.

- A więc to jest Norrheim…- kobieta oparła czoło o zimne okno, patrząc w nocne niebo upstrzone jasnymi punkcikami. Westchnęła cicho i jakby głaszcząc kochanka przejechała dłonią po tejże szybie. Uśmiechnęła się delikatnie rozmarzona. Zaczęła cicho nucić- Wielb ponad niebiosa swego Pana, chwal go umiłowana. Gdyż stworzył siebie, tylko nie Ciebie. Ciebie stworzył wiatr północny, stworzyło niebo w nocy. Lecz ty go wychwalaj, o zbawienie się staraj. Może kiedyś się spotkamy, i ponownie zakochamy…- westchnęła cicho wpatrując się w swą dłoń na oknie. To była tylko stara piosenka, ale jakaś jej część wierzyła w te słowa. Odeszła szybkim krokiem i przysiadła przy dokumentach. Zapaliła świecę i poczęła je wypełniać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chętna na wszelkie wątki i powiązania- nie pytać tylko od razu pisać. W razie problemów piszcie śmiało. Chętnie pomogę lub udzielę odpowiedzi. 
Kocie, mam nadzieję iż mogłam śmiało użyć "flagi". Lepiej aby Inkwizycja miała jedną flagę, nieprawdaż? Jeśli Ci nie pasuję, mogę w każdej chwili zmienić.

sobota, 15 czerwca 2013

KOLEJNA LISTA OBECNOŚCI!

Uwaga, uwaga, uwaga (Jeny zabrzmiałam jak nauczyciel informatyki z podstawówki O.o”). Dziś nastąpił ten dzień kiedy pani admin Nerka obudziła się z uczniowskiego letargu kucia i postanowiła zobaczyć jak się sprawy mają. Mają się koszmarnie dlatego zarządzam kolejną
LISTĘ OBECNOŚCI
Czas: Do 29 czerwca. Dwa tygodnie.

Jeśli ktoś się pod nią nie podpisze, a chce wrócić to spokojnie może to zrobić bo autorów nie usuwam. Dziękuję za uwagę.

piątek, 7 czerwca 2013

Nowy poczatek

„Gdy coś się kończy rodzi się coś nowego”

Ciemny, wilgotny loch. Jęki skazańców oraz okrzyki ludzi odbijające się echem w tym upiornym miejscu. Co on tu robi? Dlaczego się tu znalazł? Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranego zamka. Do celi wpadło dwóch strażników po czym złapało go i powlekli korytarzem. Widząc to więźniowie zaczęli stukać metalowymi kubkami o ziemię dodając mu otuchy w ostatnich chwilach jego życia. Gdy wyszli na plac w jego stronę poleciały kamienie a tłum zaczął wyzywać od „zdrajców” i „niewiernych”. Popychając go doprowadzili go pod wysoki słup obłożony drzewem. A zatem taki będzie jego koniec. Bez szans na sprawiedliwy proces, bez szansy na to by im to wszystko wyjaśnić. Przywiązano go do słupa.
- Oby te płomienie dały ci oczyszczenie. - wykrztusił z siebie jakiś kapłan po czym stojący obok niego inkwizytor podpalił stos. Trzask palonego drzewa oraz żar który powoli sięgał po niego. Blondyn spojrzał przed siebie zauważył stojącego na balkonie jednego wyżej postawionych egzekutorów a obok niego... Ruda dziewczyna ze związanymi do tyłu rękoma. Znał ją niemalże od dziecka. Obecnie była jego narzeczoną. Płomienie były coraz większe. Widział jak mężczyzna uderza ją z całej siły.
- Odwal się od niej! - krzyknął a tłum ucichł. Egzekutor spojrzał na niego i uśmiechnął się szeroko. Złapał dziewczynę za rude włosy i podniósł do góry. Złość ogarnęła jego ciało. Zaczął się szarpać aż tłum się cofnął.
- Zapłacisz mi za to! - spojrzał na kobietę. Jej twarz była posiniaczona ale mimo to uśmiechała się.
- Przynajmniej ty żyj! - odkrzyknęła – Żyj! Żyj, by to się już nigdy nie powtórzyło!
Płomienie pochłonęły już wszystko a przerażający ból przeszył jego ciało a mimo to nie krzyczał tylko złośliwy grymas wykrzywił mu twarz.


„To co było to tylko sen”

Gdy się obudził leżał na spalonej łące a jego ciało było pokryte płomieniami. Właściwie to on cały był jakby jednym płomieniem. Wokół niego stało kilka podobnych jak on. Tak o to trafił pod skrzydła innych żywiołaków ucząc się ich kultury oraz jak panować nad swoimi zdolnościami. Opanowanie tego oraz jak powrócić do swojej ludzkiej postaci zajęło mu ponad 230 lat. Gdy mu się to udało zaczął szukać pracy. Przez pewien okres swojego życia pracował jako łowca nagród. W wolnych chwilach czytał książki pogłębiając swoją wiedzę na temat istot magicznych oraz jak walczyć z nim. Jako łowca na swoim koncie ma niejedno spotkanie z wilkołakiem, wampirem czy nawet z dewami. Podczas swoich podróży, został zarażony magią książek. To z ich powodu uczył się języków by móc je czytać czy też tłumaczyć. Podczas swojej ostatniej przygody jako Łowcy Nagród poznał małą dziewczynkę, która jest z nim do tej pory. Czasami towarzyszy mu w bibliotece. Dziewczynka wygląda na pięciolatkę o czarnych włosach spiętych w koński ogon oraz różowej sukience. Jest bardzo nieśmiała i najbezpieczniej czuje się w towarzystwie Johna. Niektórzy mówią, że jest ona jego córką. Dziewczynka lubi pojawiać się dosłownie jakby spod ziemi. Zawsze ma przy sobie flet na którym lubi grać. 
Gdy przybył do Norrheim zastąpił niedawni zmarłego bibliotekarza. Wtedy przypomniał sobie co się stało, jak zginął z ręki inkwizycji. Dzięki obszernemu archiwum ma dostęp do najbardziej strzeżonych informacji w mieście. A gdy żyje się wiecznie jedyne co trzyma cię przy zdrowych zmysłach jest chęć poznania prawdy. Chęć zdobycia wiedzy. Nie rozstaje się z oprawioną w czarną skórę książką.

Jego ciało jest cieplejsze od reszty ludzi z racji jego "ognistego nastawienia". Ale pomimo tego jest spokojnym żywiołakiem. Posiada niesamowity refleks oraz wyostrzone zmysły. może nie tak jak wilkołaki czy psy gończe ale jest w stanie uniknąć strzały czy noża lecącego w jego kierunku.Czy też ponieść temperaturę wokół siebie do takiego stopnia że może stopić dowolny przedmiot lecący w jego kierunku .

"To kim byłem, nie zmienia faktu że jestem kimś innym."

Urodził się w niewielkim mieście gdzieś na północy. Matka zmarła przy porodzie, ojciec był jubilerem. Wychowywał się w różnym środowisku. Miał styczność ze szlachtą gdzie nauczył się dobrych manier oraz wśród żebraków i złodziei którzy pokazali jak poruszać się po mieście by nie zwracać na siebie uwagi. W wieku 18 lat został zmuszony by poślubić pewną szlachcianką. Jednak niecały rok po ich zaręczynach został oskarżony i razem z dziewczyną skazany na śmierć. Podczas trzyletniego pobytu w więzieniu dowiedział się o śmierci ojca. Spalony w wieku 23 lat. Do tej pory nie dowiedział się co stało się z jego narzeczoną. 




(Jako człowiek)


















(jako żywiołak)






Imię i nazwisko: John Wolfcaver
Wiek fizyczny: 540
Rasa: żywiołak ognia
Charakter: Stara się być spokojny, cierpliwy, lubi słuchać tego co inni maja do powiedzenia na dany temat. Doprowadzony do ostateczności potrafi pokazać swó "ognisty" temperament.
Wygląd zewnętrzny: blondyn, zazwyczaj ubiera się w czerwony płaszcz oraz czarną koszulę, czarne spodnie oraz ciężkie buty. Ma ok 175cm wzrostu. Na rekach niemal zawsze ma białe rękawiczki, złote oczy.
Zawód: bibliotekarz.