Aktualności
LISTA OBECNOŚCI ZAKOŃCZONA!
Wydarzenia

niedziela, 5 maja 2013

"Feel Their Pain..."



 Vergilius Luciano Gonzagio

***


  Trzydziestodwuletni, wysoki, umięśniony. Jego twarz na co dzień przybiera wyraz znudzony, obojętny. Ma średniej długości czarne włosy, a szczękę zdobi kilkutygodniowy zarost. Ma charakterystyczny dołeczek w brodzie. Patrzy na świat niebieskimi oczami. Jest w pełni człowiekiem.

Zwykle ubiera się w bawełniane białe koszule, kamizelki i płaszcze obszyte futrem bądź zwykłe, z materiału. Prócz tego zakłada skórzane spodnie, których nogawki wkłada w cholewki butów zaciskane za pomocą trzech pionowo umiejscowionych pasków ze srebrnymi klamrami. Buty też z racji posiadania ostrogów nadają się do jazdy konnej. Na małym palcu lewej ręki nosi srebrny sygnet. Nie przepada za zbrojami płytowymi, woli bardziej luźniejsze i mniej krępujące ruchy modele. Jeżeli zajdzie potrzeba zakłada stalowy napierśnik wzorowany na zbroi żołnierza Cesarstwa Rzymskiego, parę nagolenników i naramienników oraz hełm gladiatora.



Jako, że nigdy nie zaznał biedy i nie ubrudził sobie rąk w prawdziwej pracy jest człowiekiem, który uważa że życie to sama przyjemność. Bez obowiązków, stresu można realizować swoje pasje nie martwiąc się o pieniądz. Przez to nie zrozumie podejścia większości ludzi. Nie przywiązuje wagi do ilości wydawanego złota, jest rozrzutny, a rozrzutność i dużo wolnego czasu nie dają pozytywnego wyniku. Tak, lubi zabawę, egzotyczne towary, nowe doznania, a przede wszystkim kobiety. Nie uważa tego za złe, nikogo nie zmusza do niczego, jest szczery i uczciwy więc tego samego oczekuje od innych. Lubi towarzystwo, zwykle ma wyrobione zdanie na każdy temat więc skory jest do dyskusji. Ma w sobie duszę podróżnika, wszędzie go gdzieś nosi, lecz lubi dość często zrelaksować się w swym domu, pójść na polowanie czy przejść się po ogrodzie. Dobrze wychowany i  nonszalancki. Często ma tendencje do zamyślania się.W branży przedsiębiorcy i handlowca trzeba wykazać się kreatywnością oraz konsekwentnym dążeniem do zaplanowanego celu, a takim człowiekiem jest Vergilius. Może się nieraz wydać arogancki, uważać się za romantyczną "jednostkę wybitną".

***


Urodzony w południowej części kraju w majętnej rodzinie szlacheckiej. Bogactwa dorobili się głównie dzięki kupiectwu. Tak naprawdę korzenie mają w bardzo ubogim chłopstwie włoskim. Vergiliusz jest najstarszym synem, któremu przypada największa część i tak dużego majątku. Miał już nawet zaplanowane małżeństwo z córką barona, lecz nie wszystko ułożyło się jak w bajce.

...Czuł na swoich dłoniach mocno trzymających rękojeść miecza spływającą ciecz z ciała, które przebiła klinga tejże broni. Ciało młode, czyste, niewinne. Ciało kobiety, nie. Młodej niewiasty. W swoim krótkim życiu doczekała się miłości, lecz nieodwzajemnionej, a zakończonej właśnie w tej chwili, poprzez zabójstwo, którego dopuścił się jej wybranek. Konała wtulona w jego ciało, choć nie w takich okolicznościach jakie wypraszała Boga w modlitwach. A z serca mężczyzny ulatywała furia, poprzez którą popełnił tą zbrodnię. Dopiero do niego docierało co zrobił. Gdy niewiasta wydała ostatnie tchnienie, a ucisk jednej jej ręki na jego szyi zelżał ułożył swoją ukochaną delikatnie na kamiennej posadce usuwając po tym ostrze z jej nieruchomego ciała. Szkarłatna ciecz pokryła całą klingę. Spojrzawszy na ten krwawy ślad odrzucił od razu broń na bok, która z metalicznym odgłosem upadła na ziemię. Vergilius przeniósł otumaniony wzrok na kolejne ciało w pomieszczeniu. Ciało barona, jego niedoszłego teścia, kanalii, człowieka który przez swoją chciwość i nienasycenie złotem chciał odebrać jemu, Vergilusowi cały majątek. Obmyślił on spisek polegający na porwaniu młodego szlachcica tuż po wydaniu swojej córki za mąż z nim, uwięzieniu go z dala od domu i pod pretekstem rozpowiedzenia nowiny o jego śmierci wyperswadowanie bogactw używając do tego podrobionej zgody szlachcica na pośmiertne oddanie własności swojej żonie czyli córce barona. Vergilius dowiedział się o tym o dziwo od swojej przyszłej żony, która tyranizowana przez ojca była zamkniętą w sobie, cichą osobą. Ale młody szlachcic przez swoją arogancję nie widział, że pod względem pieniędzy jest taki sam jak baron.
Chciał się zemścić na baronie. Zebrał część wojska z prywatnej armii ojca po czym najechał posiadłość teścia, z zimną krwią wybił garstkę straży po czym wtargnął pochłonięty szałem do budynku. Dopadł do pokoju dziennego w którym baron spędzał czas tego dnia. Nie spodziewał się, że Vergilius będzie zdeterminowany by zaatakować jego dom, a jego samego zabić pewnym pchnięciem mieczem w brzuch. Córka pojawiła się chwilę później, przerażona chciała w jakiś sposób uspokoić swojego ukochanego, ale ten gdy tylko się zbliżyła zadał jej takie samo pchnięcie jak jej ojcu.
Naprawdę nie wiedział dlaczego zafundował cierpienie tej niewinnej dziewczynie. Jednak nie miał dużo czasu by zastanawiać się nad tym bo do pomieszczenia wpadli jego żołnierze. Dowódca zaszokowany masakrą jaka tu się wydarzyła wyrwał szeregowcowi włócznię z ręki i przebił nią lewą pierś Vergiliusa na wylot ze słowami "Niech mnie powieszą, ale nie będę służył demonowi". Szlachcicowi pojawiła się gęstniejąca mgła przed oczami, a potem ciemność zasłaniająca oczy niczym puszczona z góry zasłona. Poczuł jak uderza plecami o ziemię, słyszał niezrozumiałe głosy przeradzające się w wysoki pisk, aż w końcu każdy jego narząd zmysłu wyłączył się.

- Zbudź się Vergiliusie. Nie czas na takie błahostki - w jego głowie rozległ się męski, niski głos. Bardzo przyjemny. Kiedy otworzył oczy zdziwił się bo leżał tam gdzie upadł, a nad nim stał mężczyzna około pięćdziesiątki z czarnymi, schludnie uczesanymi włosami poznaczonymi po bokach siwizną. Odziany był bardzo bogato bowiem bawełnianą białą koszulę, jedwabny bordowy płaszcz sięgający kolan, a na to luźno narzucone brązowe długowłose futro. Na szyi miał dość duży naszyjnik ze złota, a na palcach dłoni które ułożone były jedna na drugiej na metalowej główce zdobionej drewnianej laski kilka sygnetów - Lubię rozmawiać kiedy mój rozmówca znajduje się w takiej samej pozycji co ja, nie dla mnie jest wywyższanie się - podał szlachcicowi dłoń by pomóc mu wstać. Vergilius skorzystał z tego gestu i podźwignął się na nogi. Zauważył, że w miejscu gdzie powinna być włócznia nie ma nic, nawet dziury w ubraniu. Spojrzał z niedowierzaniem na nieznajomego, który uśmiechał się lekko. Po chwili młody szlachcic zapytał - Żyję? - zauważył też że pomieszczenie w którym doszło do podwójnego morderstwa nie ma ciał ani plam krwi. Poza tym ustawienie mebli było takie samo - Jesteś zarówno żywy, jak i martwy - odpowiedział spokojnie mężczyzna -  Twoja decyzja będzie kluczowa w określeniu twojego bytu bądź niebytu - zrobił przerwę wpatrując się wtedy w Vergiliusa jakby świdrując go wzrokiem - Zabiłeś swoją ukochaną, zabiłeś jej ojca, a twoi słudzy sprzeciwili się tobie. Warto jest wracać do życia? - zapytał szlachcica - Jesteś skazany na nienawiść na świecie. Morderca, może i opętany... Powiedz mi... Chciałbyś to naprawić? Chciałbyś sprawić by to wszystko się nie zdarzyło? - uniósł głowę nieco do góry czekając na odpowiedź Vergiliusa. Ten odpowiedział od razu - Tak, ale chciałbym żebyś zwrócił życie tylko tej dziewczynie. On nie zasługuje na litość. Szkoda tylko że to niemożliwe -  kiedy starszy mężczyzna usłyszał te słowa na jego twarzy wyrósł uśmiech. Uśmiech szarlatana - Rozumiem Cię doskonale. I jestem w stanie to zrobić - spod płaszcza wyjął zwinięty w rulon kawałek zażółconego pergaminu, którego rozwinął na stole - Wystarczy, że podpiszesz ten pakt - stuknął w niego główką laski -  To umowa, w której zobowiązuję się oddać życie tobie i twojej ukochanej oraz wymazaniu  tego morderstwa z umysłów wszystkich świadków, ofiar i oczywiście twojego w zamian za pomoc mi w pewnej sprawie. Ale skontaktuję się z tobą za jakiś czas. Wymagam tylko dotrzymania swojej części umowy - wyszarpał główkę laski z trzonu, okazało się, że jest ona rękojeścią noża, którego ostrze ukryte było w drewnie. Mężczyzna położył broń obok pergaminu i spojrzał na Vergiliusa - Twoja decyzja. Złóż podpis w postaci kropli krwi na tym pakcie. Będzie to zawarcie umowy nie do rozwiązania.
Szlachcic po chwili zawahania wziął nóż po czym przytknął ostrze do kciuka i przejechał po skórze by uwolnić szkarłatną ciecz by jej krople pokryły pergamin. Nieznajomy szybko zwinął pakt i schował go z powrotem pod płaszcz - Więc do szybkiego zobaczenia, Vergiliusie, powodzenia - ostatnią rzeczą jaką Vergilius zapamiętał była twarz tego mężczyzny, była dziwnie zdeformowana, wychudzona, która ma na sobie szarawą pomarszczoną skórę, a w oczodołach ziała czerń. Wtedy jego oczy znów ogarnęła ciemność.




Obudziły go jakieś wrzaski kobiety i donośny groźny głos mężczyzny. Uchylił powieki. Teraz zamiast bogato umeblowanego i ozdobionego pokoju był w śmierdzących, zimnych i ciemnych lochach. Tak, to musiałby być lochy bo czuł na nadgarstkach metalowe kajdany, które przykute były łańcuchem do kamiennej ściany. Klęczał na również kamiennej i zimnej posadzce co szybko poskutkowało bólem kolan. Nie mógł zrozumieć co miał znaczyć ten sen. I dlaczego nie jest w posiadłości barona? Już nie wiedział co było prawdą a co dowcipem jego umysłu. Te krzyki zapewne dochodzące z pomieszczenia obok były coraz głośniejsze co miało znaczyć ze ktoś tu idzie. I w końcu trzask zamka i brzdęki kluczy oznaczały, że miał rację. Drzwi ze skrzypieniem się otworzył gwałtownie uderzając o ścianę bowiem wejście umiejscowione było w rogu pomieszczenia. Do celi Vergiliusa weszło dwóch mężczyzn, sądząc po zbrojach strażnicy. Jeden z nich trzymał pochodnię, wyglądał na nieco wystraszonego, a drugi agresywniejszy ciągnął brutalnie za włosy młodą kobietę. Nie mogła się przeciwstawić. - Siadaj tu, Ty brudna krowo - zakrzyknął ten drugi - Przestań jęczeć bo naprawdę mnie zirytujesz! - pchnął dziewczynę na posadzkę, lecz niewiasta zaczęła płakać - Cholera jasna! Pożałujesz tego, że się nie posłuchałaś. Wyjdź i zamknij drzwi - ostatnie słowa skierował do swojego towarzysza po czym zaczął odpinać pas na brzuchu, a kobieta przerażona poczęła na klęczkach podsuwać się pod ścianę. Trzymający pochodnię strażnik zaproponował nieśmiało i z nutą strachu - Oszczędź jej może chociaż to... - widać że nie podobało mu się zachowanie kolegi, który odpowiedział tylko - Lepiej idź stąd, chłopczyku bo będziesz miał koszmary - na koniec zaśmiał się głośno. Tak więc wystraszony chłopak zamknął drzwi. Vergiliusz wlepił wzrok w tego psa, który znęcał się nad dziewczyną i nagle głowę szlachcica przeszył ostry ból. Jakby ktoś uderzył go młotkiem bardzo mocno w czubek głowy, a potem równie mocno w czoło. Jęknął na tyle głośno by strażnik to usłyszał. Lecz Vergiliusz nie był w stanie dosłyszeć co odpowiedział mężczyzna bo ból ciągle się nasilał. Zaczął krzyczeć, w oczodołach poczuł charakterystyczny żar jak przy dużej gorączce. Chwilę później gorąc objęło też czoło i całą twarz by potem spłynąć już w postaci pieczenia w dół po reszcie ciała. Nie wiedział nawet, że strażnik przebywający w celi podszedł do niego i uniósł jego głowę za włosy i groził przywiązaniem do koła bo był zajęty opanowywaniem bólu. W końcu kiedy otworzył oczy i nieprzyjemne uczucie zelżało uświadomił sobie, że nie widzi czubka swojego nosa. Jego ręce po chwili uwolniły się z kajdan po prostu je przetapiając. A przypominały teraz dłonie trupa, same kości, żadnych mięśni, skóry. No i płonęły, a on nie czuł nic w związku z tym. Strażnik przywarł do ściany plecami skowycząc ze strachu. Kiedy Vergilius spojrzał mu w oczy ten nagle krzyknął równie głośno jak on sam wcześniej. Rzucał się na boki jakby ktoś przypiekał go gorącym metalem, a Vergiliusz odczuł przyjemność z tego powodu. Położył dłonie na mocowaniach kajdan do ściany po czym stopił je. Zespolił dwa łańcuchy w jeden na obu końcach pozostawiając stopione kajdany. Zwinął broń w pętlę po czym podszedł do przerażonego strażnika. W jego oczach zobaczył całe zło jakiego się dopuścił ten człowiek Wtedy mężczyzna cierpiał najbardziej, a uśmiech płonącej czaszki szkieletu powiększał się. W końcu przejechał dłonią po łańcuchu który momentalnie zapłonął żywym ogniem po czym oplótł go wokół szyi strażnika i zacisnął się na niej. Wtedy też Vergiliusz odezwał się głosem przywodzącym na myśl głos żądnego śmierci demona - Jesteś winny... - strażnik natomiast płonął żywcem. Błagał, przepraszał, ale to nie wzruszyło Vergiliusa. Nie ma litości dla złych ludzi. Po chwili ofiara zamieniła się w kruchy węgiel. Jednak nie przez łańcuch, a spojrzenie potwora. Oczy strażnika wtedy zapłonęły i od oczodołów począł spływać po całym ciele czarny osad spalając całkowicie żywe ciało. Vergilius wyszarpał łańcuch z tego posągu, a ten rozsypał się niczym zamek z piasku. Kiedy zapadła całkowita cisza drzwi do celi otworzyły się i wszedł ten sam młody strażnik. Zamarł gdy zobaczył tą płonącą kreaturę, a ta z kolei spojrzała na niego oczekując kolejnej złej, przegnitej do cna duszy. Jednak ten człowiek nie skalał się złem jak jego towarzysz - Ty jesteś niewinny... - mruknął swym demonicznym głosem Vergiliusz i odwrócił się na chwilę w stronę kobiety, która zdaje się była w głębokim szoku, może nawet postradała zmysły. Nie pisnęła słówkiem tylko przerażonym wzrokiem badała to dziwne stworzenie. Vergiliusz nie oczekiwał podziękowań. Zdecydowanym krokiem ruszył w stronę wyjścia, a młodzieniec tylko odskoczył ze strachem na bok odsłaniając drzwi potworowi.

Obudziwszy się o świcie za miastem Vergiliusz znów był śmiertelnikiem. W dodatku nie miał na sobie nic oprócz więziennej przepaski i łańcucha, w tej chwili lodowatego w dotyku. Uświadomił sobie, że był niedaleko swojej posiadłości. Ruszył tam niezwłocznie.
Rodzina nie dowierzała, że ich potomek wrócił pewnego ranka co prawda ubrany jak niewolnik lecz żywy i o własnych siłach. Mówili, że baron, którego zamordował usłyszał pogłoskę, że porwano Vergiliusa dla okupu. Następnego dnia on sam zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, nawet jego własna córka nie wiedziała gdzie się podział. Tu młody szlachcic poczuł jakby ktoś usunął mu wnętrzności z ciała. Więc jednak ten starzec dotrzymał słowa. Cały dzień przesiedział w sypialni. Jakimś cudem znalazł tam swój miecz, którym dokonał podwójnego mordu. Nie potrafił sobie tego wszystkiego ułożyć w głowie. Najpierw widzi martwe ciała swojej ukochanej i jej ojca, a potem okazuje się, że jednak dziewczyna żyje i w dodatku nic nie pamięta. Czuł się jakby miał jedną wielką dziurę w umyśle. Ze swoich problemów zwierzył się swojemu opiekunowi Godrykowi, jedynemu człowiekowi któremu ufał bezgranicznie. Był to podstarzały mężczyzna o miłym usposobieniu. Był przy Vergiliuszu od kiedy ten drugi pamięta więc żywią do siebie pozytywne uczucia. Doradził młodzieńcowi by wyprowadził się z rodzinnej posiadłości. Uważał, że przede wszystkim przypadłość szlachcica należy utrzymać w tajemnicy w obawie przed inkwizycją. Tak więc wmówiono rodzinie że Vergiliusz potrzebuje czasu na zregenerowanie się po traumatycznych przeżyciach.
W czasie przygotowań do wyjazdu szlachcic spostrzegł na swej lewej piersi ciemną szramę, dokładnie tam, gdzie wbiła się włócznia. Wyglądało to jakby martwica ogarnęła ten fragment skóry. Nie bolało przy dotyku, po prostu był to zwykły defekt na ciele.


Wraz z Godrykiem podróżowali po całym państwie zatrzymując się w jednej mieścinie dłużej, w innej zaś na parę nocy. Vergiliusz będąc świadkiem różnych złych uczynków co noc zmieniał się w demona zemsty by ukarać nieczyste dusze. Wiedział, że przybiera postać właśnie demona zemsty dzięki kilku księgom zakazanym przez inkwizycje, zdobytych na czarnym rynku. Jego zainteresowania poszerzyły się o wszystko co zakazane zostało przez Inkwizycję, zwłaszcza odnośnie Szatana, demonów, śmierci. Kiedy był świadkiem popełniania ciężkich przestępstw złość zbierała się w nim do czasu, aż nie osiągnęła maksimum. Wtedy czuł jak gorąc rozpala jego ciało, tego uczucia nie można porównać ze zwykłą gorączką bowiem było ono kilka razy silniejsze. Wiedział wtedy że kiedy słońce schowa się za horyzontem zamieni się w anioła, który oszalał z niesprawiedliwości panującej na dziele samego Boga i zaprzedał się diabłu. Nawiedzał wtedy zapamiętanych przestępców i ukazywał im jakiego bólu przysporzyli swym ofiarom. Nikt nigdy nie uszedł z życiem ponieważ przed demonem zemsty nie ma ucieczki, dusi on swoje ofiary na śmierć łańcuchem bądź spopiela je żywym ogniem, czasem też odcina głowę mieczem. Niestety jako Vergilius nie jest istotą idealną, skutek jego grzechów czuje na własnej skórze podczas przemiany w postaci bólu rozsadzającego głowę, palącego w kościach , stawach i mięśniach, duszącego. Nie może uwolnić się od tej klątwy dopóki Szatan nie wezwie go do służby co do dziś nie miało miejsca. 

W końcu następnym przystankiem podróży stało się miasteczko Norrheim, w którym zakupił sobie małą posiadłość za miastem. Mógłby zamieszkać na Wzgórzu pośród bogaczy lecz co nocne eskapady pod postacią demona byłyby niebezpieczne. Chcę Cię ostrzec: Jeśli zobaczysz w oddali postać z płonącą trupią czaszką zamiast ludzkiej głowy, w czarnej, pokrytej sadzą zbroi z charakterystycznym jednym pokrytym kolcami naramiennikiem dosiadający również czarnego wierzchowca z spopieloną, pożeraną przez żar skórą miejscami tak dotkliwie, że dojrzeć można poczerniały szkielet to musisz wiedzieć, że zemsta za Twe uczynki zbliża się do Ciebie nieuchronnie, a ostatnimi słowami jakie usłyszysz będą to wypowiedziane demonicznym głosem opętanego "Jesteś winny..."

***

Obrazek pierwszy pochodzi ze strony http://drakonis.org/

Jestem otwarty na każdego rodzaju wątki, mam tylko drobne problemy z ich zaczynaniem :)
GG podam każdemu za jego prośbą.

6 komentarzy:

  1. [JAJJAJAAJAJAJAJAJAJ <33333
    Znaczy tego, ee... witamy serdecznie w Norr i zapraszamy do blogowania : ) ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ No,no,no wreszcie premiera! Zacne milordzie, zacne. To walimy wąta z leczeniem czy na chatcie? ] ~Cahan

    OdpowiedzUsuń
  3. Moran Gondra7 maja 2013 09:51

    [Witam nowego kupca. Ale poza tym, że witam, to wskażę Ci małą niedoróbkę w twej postaci, bo zostały tu wypisane cechy ze sobą sprzeczne. :P
    Po pierwsze, kupiectwo to ciężka harówka, a jest napisane, że nigdy nie zaznał pracy. Samo w sobie nic, ale gdy dołączymy pochodzenie z biedoty, która musi naprawdę ciężko pracować, to jest tu mocny zgrzyt.
    Dwa. Człowiek nie może być jednocześnie zaprzysięgłym domownikiem i podróżnikiem. Po prostu się to kłóci.
    Trzy. To on w końcu jest wojownikiem, czy biznesmenem?
    Wiem, że może się za mocno się czepiam, ale tak już mam, gdy widzę tak mocno przepakowane postacie. Zwłaszcza, że to człowiek, a nie wampir czy coś innego długowiecznego, które miałoby czas na naukę tych wszystkich spraw.
    A teraz życzliwej zapraszam do wątkowania. Taki ze mnnie dziwak :P]

    OdpowiedzUsuń
  4. Moran Gondra8 maja 2013 14:55

    [Mój błąd, mój błąd. Nie wychwyciłem tych niuansów. W każdym razie jeszcze raz witam konkurenta. Choć może w całym imperium już chyba nie ma nikogo, kto byłby w stanie konkurować z kupiecką hegemonią Gondra Company w otwarty sposób XD ]

    OdpowiedzUsuń
  5. (Hej bracie ;). Co powiesz na wątek?)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnie promienie słońca zniknęły , kiedy na niebie zaczęły się zbierać ciężkie, ołowiane chmury. Było duszno i bezwietrznie. Odgłosy burzy przypominały pomruk i dało się dojrzeć raz po raz migotanie na niebie. Wiatr zaczął kołysać drzewami, wręcz pozbawiać ich zielonych liści, a pomiędzy ich konarami ptaki szukały swego schronienia. Na początku spadły pojedyncze krople, które po chwili zamieniły się w szumiący deszcz.
    Wtem czarną głębię przecięła z grzmotem jasny piorun. Zatrząsł całą ziemią, gdzie niespodzianie w miejscu uderzenia pojawiła się rudowłosa kobieta. Wspierała się jedynie na drżących łokciach będąc w pozycji na wpół leżącej. Odgarnęła strąki włosów oraz podciągnęła się powoli szeleszcząc wilgotą, brązową suknią. Rozejrzała się dookoła po słaniających się ku ziemi drzewach i krzewach obojętnym wzrokiem miodowych oczu.

    OdpowiedzUsuń