Aktualności
LISTA OBECNOŚCI ZAKOŃCZONA!
Wydarzenia

piątek, 5 lipca 2013

"Lubię patrzeć w ludzkie wnętrza... Są takie czerwone."


Imię: Marry 
Nazwisko: Blitzfang
Wiek: 21 lat
Dzień i miesiąc urodzenia: 6 czerwca
Zawód: Alchemik, w wolnych chwilach kultystka Szatana. 
Rasa: Człowiek z niewielkim procentem krwi Diabła, rozcieńczanej przez pokolenia.
Specjalizacja: Magia Cieni

Charakter

Chłodna i oziębła persona ze skłonnościami sadystycznymi. Równie fałszywa co piękna, w jednej chwili potrafi jeść komuś z ręki by zaraz potem wbić mu nóż w plecy, dosłownie jak i w przenośni. Ponuro nastawiona do życia, znacznie bardziej ceni szare deszczowe dni aniżeli wiosenne popołudnia. Nie ma absolutnie żadnego autorytetu, z jednym wyjątkiem jakim jest sam mistrz mrocznych sztuk, Szatan. Sama jednak nie ma ochoty o nim mówić, choć jako jedna z niewielu zna prawdę na jego temat. 
W momencie, gdy ma okazję zabić jakąś miernotę w imię Szatana, zrobi to bez mrugnięcia. Oczywiście pod warunkiem, że bilans zysków będzie wyższy niż strat. W końcu jest rozsądną kobietą, a nie fanatyczką jak osoby z Kościoła, którymi szczerze gardzi. Jej największym marzeniem jest zniszczyć stolicę wraz z tymi wszystkimi duchownymi. Dokładnie spalić kapitol, tych wszystkich ludzi, zwierzęta, budowle, architekturę i historię tylko po to by zniszczyć ośrodek Kościoła. Co nie zmienia faktu, że gdy trzeba pójść do kościoła, by utwierdzić głupich ludzi w przekonaniu, że jest wierzącą, robi to bez problemów, a wysłuchanie kazania to dla niej żaden problem. 
Jej ulubionym jedzeniem jest orientalne, szczególnie bardzo ostre. Choć nie pogardzi gorzkimi rzeczami jak na przykład czekoladę. Najbardziej ze wszystkich potraw nienawidzi słodyczy, które paradoksalnie psują jej nastrój.  
Najlepsza recepta jeśli ją zobaczysz i akurat nie chcesz niczego od niej kupić: trzymać się w bezpiecznym promieniu trzydziestu metrów od niej, bo inaczej możesz być kolejnym, który "zniknie". 
Nie należy jednak uważać, że jest cały czas oschła, czasem ma ludzkie odruchy, a czasem po prostu udaje. To nie problem dla niej być słodką i miłą, problemem jest fakt tego, że czasem sama nie rozpoznaje czy mówi to naprawdę czy jedynie udaje. 

Wygląd

Na co dzień odziana w czarną suknię w stylu barokowego, wypełnionej białymi i czerwonymi. Strój wypełniony detalami jak na przykład masa kokard czy niewielki czerwony krzyż na klatce piersiowej. Nosi czarne kozaki z metalowymi podeszwami i obcasami. Zaś na jej dłoniach spoczywają białe rękawiczki.
Nosi srebrny krzyż z wybitym odwrocie emblematem inkwizycji, który symbolizuje jej spokrewnienie z członkami tejże organizacji. Podobną funkcję pełni sygnet na środkowym palcu prawej ręki. 
Blada, nawet odrobinę nietknięta opalenizną karnacja idealnie się komponuje z jej czerwonymi oczami i blond włosami. Do tego stopnia, że w przeszłości padały przypuszczenia, że jest wampirem. Wszystkie testy przechodziła jednak jak nóż przez masło, co pozyskało całkiem spory kredyt zaufania u inkwizycji. Jak i gigantyczne pole do manewrów na czarną godzinę. 
Jeśli chodzi o samą fryzurę to na ogół jest ona ułożona w dwa kucyki, które zaczynają się nad uszami, zawiązane czarnymi wstążkami w kokardy.
Jest szczupła i wysoka na 178 centymetrów, poza tym... Określmy, że "szczodrze" obdarzona przez naturę.

Historia

Nigdy nie znała swojej matki. Została ona bowiem spalona na stosie będąc podejrzaną o magię, nie wiadomo czy słusznie czy też nie. Zrozpaczony ojciec szukał odpowiedzi i znalazł ją chyba w najmniej spodziewanym miejscu... W kościele. Jakby sytuacja była mało ironiczna, to ojciec dziewczyny na skutek rzekomego "objawienia" miałby dostać znak od Boga co do jego losu.
Tu się zaczął pierwszy drobny rozłam między córką i jej ojcem. Ten bowiem szybko, nawet zbyt szybko pogodził się z jej śmiercią i jakby tego było mało wstąpił go Inkwizycji. Wzięli go bez większych oporów z racji na to, że jego opinia na temat nieludzi, "zabić wszystkie odmieńce, bo paskudzą świat Pana", była dość powszechnie znana, jak i fakt, że swojego czasu był cenionym łowcą wampirów i miał spore doświadczenie. 
Nie trzeba mówić, iż Marry nie była zachwycona tym faktem. Tym bardziej, że ojciec chciał ją oddać do zakonu, ta jednak się nie dało i zamiast tego zajęła czymś czym zawsze chciała: alchemią, która w większości kręgów Kościoła nie jest uważana bezpośrednio za magię. Jak się okazało miała do tego talent, a jej wyroby były dobrze cenione, choć cudów nie czyniły. Leczyły tylko najbardziej rozpowszechnione choroby jak grypa czy gruźlica. Pomagały także w leczeniu ran czy złamań, ale do środków, które miałyby służyć na przykład by odnawiać utracone kończyny, jeszcze daleko. 

Czas mijał, Marry robiła postępy w alchemii, a jej ojciec w szeregach inkwizycji. Ostatecznie Baltimar, bo tak miał na imię, został jednym z najbardziej cenionych łowców wampirów i wilkołaków znanych w stolicy. Wtedy także zdarzył się wypadek. Bowiem Marry za bardzo lubiła eksperymentować. Pewien jej środek przez pomyłkę jednego składnika spowodował tak wielki wybuch, że cały jej sklep poszedł z dymem. O dziwo ranna została tylko ona sama.
Kiedy jej ciało było spalone i całe obandażowane usłyszała diagnozę, że już nigdy nie będzie chodzić i... nigdy już nie będzie widzieć. Wtedy zamknęła się w sobie, przez niemal tydzień nic nie jadła, ani nie piła. Chciała po prostu umrzeć, modliła się przy tym do Boga o pomoc, ale on... milczał. Milczał jak ostatnia kanalia niezdolna do współczucia. Okazał je za to kto inny. 
I o ironio, tą osobą był demon, Szatan, jeśli mamy być dokładniejsi. Zaproponował on umowę Marry. W zamian za JEDNO życie zgodził się uleczyć jej rany i przywrócić wzrok. Dziewczyna musiała po prostu powiedzieć inkantację i wymienić na końcu imię. Padło na tego kto był najbliżej: lekarza, który ją leczył.
Wszystko wyglądało jak nieszczęśliwy wypadek, ot potknięcie i niefortunny upadek na schodach ze skręceniem karku. 
Zaś sama Marry? Wróciła do zdrowia pozostając wdzięczną wobec Szatana. Z kolei ta śmierć... Spodobała jej się, nawet bardzo. Tutaj Szatan dał kolejną pokusę: za każdą zabitą osobę będzie rozbudzał w niej magiczne zdolności. Konkretniej magię cieni, czy też mroku, która pochodzi prosto od demonów i mogą używać jej tylko oni i czarnoksiężnicy z demoniczną krwią.

Dziewczynę trapiło skąd ma właściwie ma taki potencjał. Pewnego razu spytała o to Szatana żądając odpowiedzi. Usłyszała, że jest dokładnie z szóstego pokolenia potomków dawno wygnanego syna Diabła, który związał się z ludzką kobietą nic jej nie mówiąc o swoim pochodzeniu. Na pytanie czy jej matka też praktykowała magię cieni usłyszała "tak". Od tamtego momentu zarówno Szatan jak i Marry okazują sobie znacznie więcej szacunku, bowiem obie strony zdają sobie sprawę z poniekąd bliskiego spokrewnienia i tego jakie to możliwości rodzi.
Wracając do samego uzdrowienia to zostało ono oficjalnie uznane jako cud. Co z kolei otworzyło przed dziewczyną liczne drogi. W poszukiwaniu ciszy i spokoju, oraz łatwych ofiar, przybyła do jednej z najbardziej zapomnianych dziur świata: Norrheim. Tutaj także bez przeszkód ze strony inkwizycji otworzyła na nowo swój interes z lekami oraz środkami alchemicznymi. Nie trzeba mówić, że to był jak grom z jasnego nieba, jak i manna z nieba dla ludzi, którzy tu mieszkają. Stara się sprzedawać rzeczy po przystępnych cenach by mieć pewność, że ludzie przeżyją i potencjalnych ofiar będzie więcej. Obecnie stara się składać mało znane, najlepiej całkiem zapomniane osoby. Jej ulubiony typ to włóczędzy i domokrążcy. Zapraszasz takiego na obiad, podajesz co trzeba i łup. Nic tylko przygotować rytuał w Sferze Cieni (więcej niżej). 

Podstawowe rzeczy jakie powinieneś o niej wiedzieć:

Preferowane forma zwracania się do niej: Panna Blitzfang
Preferowana broń: sztylety, szybkie, poręczne, łatwe do ukrycia i wzmocnienia magią. Jeśli chodzi o "większy kaliber" to lub korzystać z kosy.
Największy lęk: Zostanie porzuconą przez jej prapraprapradziada i zdaną wyłącznie na siebie.
Kluczowa rzecz jaką powinieneś wiedzieć, jeśli chcesz ją podrywać: jest homoseksualna i do dziś pozostaje dziewicą z tą samą upartością.
Nie lubi: romantycznych bzdetów. Słodkości, różowego w nadmiernych ilościach.
Lubi: Długie spacery nocą. Ponurą atmosferę jak na przykład ta panująca na cmentarzu.
Sfera Cieni: jest to niewidoczny dla normalnych ludzi świat, w którym można przechowywać wszystko i mieć do tego dowolny dostęp. Po ofiarach tam złożonych nie trzeba sprzątać... Same znikną jeśli właściciel takowej sfery o tym pomyśli.
Gdzie się znajduje Sfera? Wszędzie tam gdzie Marry, ten wymiar nie ma konkretnego miejsca w naszym świecie, jedyna droga wejścia to właściciel konkretnej sfery. Co nie znaczy, że właścicielka może się tam ukrywać ile chce. Sferę z posiadaczem wewnątrz potrafi wykryć ktoś bardzo dobrze obeznany z magią śmierci czy mroku. 
Jak właściwie działa magia cieni? Sama nazwa wskazuje, że opiera się ona na cieniach. Jest to jednak uproszczone, bowiem magia ta sięga także mroku. Pozwala niemal natychmiast przedostać się przez ciemny kilkukilometrowy las pozostając niezauważonym. Dodatkowo daje możliwość przybrania dowolnej postaci, bycia czyjąś niedoskonałą kopią, "cieniem". Poza tym to co w każdej magii żywiołów, tyle że z wykorzystaniem ciemności. Jeden z kluczowych sposób by unieszkodliwić maga cieni to (poza różnego rodzaju zakłucaczami magii) magia światła. Działa to jednak w obie strony. Magie te są do siebie nastawione przeciwstawnie i superefektywne przeciwko sobie nawzajem. Wszystko zależy od faktycznych umiejętności maga. Na odpowiednim poziomie umiejętności (którego Marry jeszcze nie osiągnęła i z pewnością dłuuugo nie osiągnie) magia ta pozwala łamać prawa świata, przenikać przez obiekty, być niewrażliwym na ciosy, które po prostu przechodzą przez takowego maga cieni. Przebijać się przez zbroję jak nóż przez masło i wiele innych możliwości.
Hobby: Marry jest skończoną kociarą. W domy ma ponad dwadzieścia różnych kotów, które ceni ponad ludzi. Jeśli cokolwiek kocha to właśnie koty, nie należy jednak dać się zmylić. W rzeczywistości każdy z tych kotów jest opętany przez pomniejsze Ifrity wysłane od samego Szatana by pilnować jego uczennicy i ewentualnie pomóc w ucieczce.
Poza tym ma skłonność do zbierania, tudzież "pożyczania od trupów bez gwarancji zwrotu" biżuterii, którą przechowuje w sferze cieni.

11 komentarzy:

  1. [Witamy w Norrheim. Kupiec starszy niż Szatan i Bóg razem wzięci wita posłanniczkę demonicznych mocy w tym zapomnianym przez wszystkich miejscu. Z chęcią nawiązałbym wątek na podstawie tej Sfery Cieni. I nie ma się też co martwić o dziewczynę. Wprawdzie Moran to bestia w różnym znaczeniu tego słowa, ale szanuje dziewictwo i preferencje innych XD ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Chłopak grający dziewczyną... No, no, no... Rzadkość przeogromna wśród grupowiczów. Częściej się spotykałem z sytuacją odwrotną (patrz adminka tego bloga). Tak, jakiś pomysł tam mam na nawiązanie sytuacji i już go spisuję.]

    Kupiec obudził się zlany potem w środku nocy. Przejmujący strach zawiązał mu supeł na krtani powstrzymując krzyk w gardle. Jednak Moran nie pamiętał co go tak przeraziło. Sen nie zostawił po sobie nic poza ogromnym uczuciem strachu. Takiego, którego jeszcze nigdy nie czuł. Ani w trakcie walk z aniołami, ani gdy targował się z samym Szatanem, ani przy nieskończonych walkach ze Starymi Bogami w odległej przeszłości. Nawet Inkwizytorzy i ich metody nie zostawiały na nim choćby cienia strachu.
    Przez kolejnych kilka minut leżał jeszcze na łóżku, próbując ponownie zasnąć, jednak oszalałe serce i roztrzęsione ciało nie dawały mu takiej możliwości.
    - Cholera, nie zasnę tak - mamrotał trochę ze złości. W końcu postanowił wstać i przejść się na spacer, choć środek nocy w Norrheim nie należał do najbezpieczniejszych. Zresztą środek dnia też nie był bezpieczny, ale w nocy było jednak gorzej. Wyekwipowawszy się w swój okular, pistolet i rewolwery wyszedł ze swojego tymczasowego biura/mieszkania w dzielnicy bogaczy i udał się w stronę portu. Miał nadzieję, że chłodne, nocne powietrze i blask gwiazd na niebie go uspokoją na tyle, że znów będzie mógł zasnąć. Nigdy nie pomyślał, że tuż za rogiem zobaczy zjawisko tak dalece odbiegające od szarej rzeczywistości, w jakiej chciał się skryć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spojrzał na nią z ukosa, a potem na syczącego kota. Do dziewczyny też się nie zwrócił bezpośrednio w następnej chwili.
    - Ty, płomyczku, pamiętam cię. Znów jego wielka ciemność wysłała cię na przeszpiegi, czy tym razem kogoś pilnujesz? Bo ostatniego twojego podopiecznego rozerwałem na strzępy, prawda?
    Kupiec zebrał się w sobie i umocnił swoją wewnętrzną pieczęć jak na byłego wojownika i obecnego człowieka interesu przystało. Skoro znajomy demon był na obroży dziewczyny, to pewnie jego znajomy Szatan znów go wysłał na jakieś przeszpiegi i powinien trzymać się na baczność. Ten typ chyba nigdy się nie zmieni.
    - Dziewczynko, skoro masz tego płomyka na smyczy, to chyba nie muszę mówić, jaki efekt ma na mnie magia? Powinnaś to zobaczyć, choć wciąż nie potrafię rozgryźć po tylu stuleciach, jak wy to robicie, że widzicie moją aurę. Powiedz mi, z którego pokolenia jesteś? Czwartego? Piątego? Czy dalej?
    Spokój ducha już do niego wrócił i okazywał swoje zwykłe, lekceważące nastawienie do aniołów i upadłych aniołów. Wszystkich ich obrażał i znieważał po równo. Poza tym wciąż miał umowę z Szatanem. I to niezbyt korzystną dla "Pana Piekieł".
    - Tak, tak. Widzę te twoje ogniki, malutka. Już się przedstawiam. Aktualnie jestem Moran Gondra. I noc rzeczywiście jest piękna, zwłaszcza Luna na niebie cudownie świeci. I nie martw się. Ty nie jesteś w stanie mnie zabić. A przy najmniej na pewno nie pożyjesz za długo po mojej śmierci.
    Nie żartował. Ponad dwadzieścia lat tłumił swoją moc magiczną, która nawiasem mała nie była i praktycznie nikt poza kilkoma równie starymi odmieńcami, jak on nie potrafi się posługiwać, (może Luna lub któryś z innych Starych Bogów na tym świecie...) i przez to w chwili jego śmierci przestanie istnieć całkiem ładny kawałek lądu.
    Skierował głowę w stronę nieba. Szafirowe, rubinowe i topazowe szkło w okularze dawało unikalne wejrzenie w aury żywych istot. Dzięki temu mógł jeszcze lepiej docenić piękno księżyca i jego pani.

    [Hmm... Mogłem lekko namieszać. Jak są jakieś zastrzeżenia, to pisz. Czasem mi się zdarza przeholować w złą stronę.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [A myślałem, że Mary będzie bardziej buńczuczna... Lekko się zawiodłem tą potulnością, przyznam. No cóż, gramy dalej.]

    Skierował swoje spojrzenie z powrotem na dziewczynę i jej kota-demona.
    - To miejsce jest równie dobre, jak każde inne, Szósta. W okolicy podsłuchać nas może jedynie kilka szczurów i ryby w dole.
    Rzeczywiście w tej części portu poza kilkoma zwierzakami nie było zazwyczaj żywej duszy. Z tego też powodu, Moran się tu wybrał dla uspokojenia duszy i umysłu. Z miejsca w którym stali było doskonale widać ocean i brzeg w obydwie strony, więc też nie trzeba było się obawiać zasadzki, podsłuchów, kradzieży czy ataków z zaskoczenia.
    - Jeśli chcesz coś powiedzieć, to mów. Skoro już zaczęliśmy rozmowę, to równie dobrze możemy ją kontynuować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słysząc głos nowego gościa w ciele kota, kupiec zamknął zwój, oczy i przyłożył rękę do nasady nosa.
    - Hej, kurduplu. Jak widzę dalej się bawisz w cyrografy i nie wychodzisz na powierzchnię osobiście, tylko wchodzisz w ciała zwierząt.
    Moran mlasknął z zniesmaczenia i spojrzał w zmienione oczy kota. Stara sztuczka nowych magów. Nic czego by nie widział.
    - Ten zwój jest poprzednią wersją. Może bym się dał na to nabrać trzy dekady temu, ale teraz jestem kupcem i takie tanie sztuczki na mnie nie działają. Dostałeś już swoją zapłatę dawno temu, a to ja nie dostałem swojego wynagrodzenia. Chcesz dalej ciągnąć tę szaradę, czy pojawisz się wreszcie jak na dobrego klienta przystało i uregulujesz to jak należy?
    Moran lekkim ruchem podarł umowę i wyciągnął lewe przedramię. Po chwili pokazał się tam tatuaż układający się w słowa w języku ludu Morana. Był nawet podpis obydwu stron kontraktu.
    Kupiec oczywiście nie był na tyle głupi, by zwyczajnie wyryć sobie w skórze kontrakt z diabłem. To jego zmiennokształtna magia zareagowała na świadomość "Pana Ciemności" i ukazała napis. Takie drobne zabezpieczenie, które postanowił wpleść w swoją wewnętrzną pieczęć po kilku próbach kradzieży cyrografu.
    - Wybacz młoda, ale twój przodek to taki sam kawał zakłamanego szczeniaka jak wtedy, gdy po raz pierwszy go poznałem. Ciągle próbuje mnie zwieść - powiedział już znudzonym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kontrakt na ręce kupca zniknął zanim odpowiedział.
    - Jak ci dziadek nie powiedział, to ja też tego nie zrobię. Ale powiem Ci tylko, że zarówno wtedy jak i dzisiaj to jest jedna z najmniej ważnych i z najtańszych rzeczy, jakie można znaleźć na rynku.
    Moran uśmiechnął się bezczelnie. Znając Diabła coś jej obiecał za kłamstwo. Nic się nie zmienił. Nawet członka rodziny zwodzi na manowce. W następnej chwili skierował wzrok na kota, który pewnie już powitał poprzedniego rezydenta.
    - Czyli nic się nie zmieniłeś, płomyczku. Dalej robią z tobą co chcą i kiedy chcą. Aż dziwne, że tam za tymi kocimi oczkami kryje się wolna wola, a nie bezrozumne istnienie.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Nic. Dziwię się tylko, że zostawiłaś go żywego. Raczej niepodobne do tych co mają coś wspólnego z twoim dziaduniem.
    Zachichotał przekornie. Ta Mary miała ewentualne zadatki na osobę przy której zapomni o nudzie. W końcu większość niebezpieczeństw w Norrheim na razie się skończyło, a pilnowanie teatru dużo czasu mu nie zajmowało. Nawet handel, który był w Norrheim w powijakach, porównując zabieganie w Iliadzie, potrzebował ledwo kilku chwil.
    - A teraz konkretniej, Szósta. Skoro zgadłaś przedmiot kontraktu, to należy ci się drobna nagroda. Za dwa dni mnie znajdź. Powinno cię to zainteresować.
    Gondra jeszcze nie odchodził, ale raczej ucinał poprzedni temat, póki pamiętał o tym co chciał powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Była piękna. - Wyszczerzył żeby przy tej bezczelnej odpowiedzi. Jak zawsze obrażał siły czyste i nieczyste po równo. - Ale skoro się pojawiłaś, znaczy, że interesuje cię nagroda. Cóż, oczekiwań nie powinnaś mieć wielkich, bo tylko zgadłaś przedmiot kontraktu.
    Kupiec wyciągnął rękę i otworzył dłoń. Na palcu wisiał łańcuszek z obsydianu, ozdobiony złotymi nićmi. Na samym dole wisiał medalion - odwrócony krzyż.
    - To zwykły amulet cienia dostępny tylko na czarnym rynku. W Norrheim i w kilu pobliskich miastach nawet samego obsydianu nie mają, więc daję ci coś mało wartościowego i jednocześnie drogiego.
    Wyciągnął rękę, czekając na jej ruch. Amulet wprawdzie w tej postaci i tylko w tym kształcie niewiele robił, to jednak sam obsydian wzmacniał trochę zaklęcia przeciwstawne do światła. Przynajmniej tak mu tłumaczył pewien wypędzony mag-pustelnik dawno temu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moran Gondra8 lipca 2013 19:56

    Zachichotał na jej uwagę. Drobny błysk w oku na myśl o ewentualnym komplemencie też nie uszedł jego uwagi.
    - Jesteś jak Trzeci, Szósta. Te same spojrzenie, ta sama magia i to samo oglądanie świata. Więc skoro przedstawiacie podobne przekręcanie faktów na swoją korzyść to przejdę od razu do rzeczy. Proponuję ci jednorazowy kontrakt. Coś o czym dziadek nie powinien się dowiedzieć.
    Przybrał swój biznesowy, ciepły ton i nieszczery uśmiech. Wbrew pozorom pokazanie, że jest się fałszywym kupcem znacznie bardziej ułatwiało targowanie się niż udawanie prawego handlowca.
    - Zanim powiem o co chodzi, musisz się zgodzić zachować tajemnicę poprzez krew. Wiem, że ta wasza mroczna magia, czy cienista ma coś w rodzaju cyrografu. Tylko utrzymanie tajemnicy interesuje mnie w tym cyrografie. Reszta będzie na zwykłym papierze.
    Wzruszył ramionami i poprawił okular na prawym oku. Oceniał ją i się z tym nie krył.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moran Gondra9 lipca 2013 22:06

    Uśmiechnął się i podał rękę na znak zawarcia kontraktu.
    - Naprawdę jesteś jak Trzeci.
    Po krótkiej chwili cyrograf był ukończony i Moran mógł przejść do rzeczy.
    - Wiesz jaki punkt kontraktu pomiędzy mną i tym szczeniakiem, więc przejdę od razu do rzeczy. Chcę, byś wykradła dla mnie trochę jego bogactwa. W zależności od ilości ja zobowiązuję się odpowiednio cię wynagrodzić. Włącznie ze starożytnymi wzmacniaczami i sprzętem bogów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gdy zniknęła, zapomniał jej przekazać, że nie ustalili miejsca spotkania. Motyl motylem, ale poza tym, że go zobaczy, to nic więcej nie będzie wiedział. Gorzko się uśmiechając, cicho pod nosem powiedział.
    - Dokładnie jak Trzeci. Co do joty. Tak plusy, jak i minusy.
    Nic nie mogąc poradzić już na to, zawrócił do swojego biura. Jednak nie poszedł prostą drogą, ale najpierw skręcił w jeden z ciemnych zaułków i przez chwilę czekał na ogon, który się do niego przyczepił tuż przed zawarciem umowy z Szóstą.
    - Długo każesz na siebie czekać... Azraelu.
    Przed kupcem uformował się z cienia mężczyzna słusznej postury, przystojny i wyglądający jak profesjonalny podrywacz na którego widok większość kobiet już zaczyna przebierać nogami. Inaczej mówiąc, demon specjalizujący się w pozyskiwaniu dusz.
    - Ha... Jak zawsze nie jestem w stanie cię zaskoczyć. To tym razem nazywasz się Moran Gondra, tak? Ciekawe. Ostatnim razem byłeś...
    - Byłem. Już nie jestem. - Kupiec przerwał mu, zanim demon skończył myśl.
    - Racja. Teraz jesteś inny, prawda? I dlatego przyczepiłeś się do naszej księżniczki, czyż nie?
    - Mów, Azrael, czego chcesz tym razem. Nie mam czasu na te gierki.
    Demon zacmokał z niezadowolenia, po czym kontynuował.
    - Nie chcę niczego. Też mnie gryzie sprawa Johana. Książę nie powinien tak skończyć, nawet jeśli Lucyfer się wplątał w całą sprawę. Dlatego tym razem to ja ci proponuję układ trochę inny od ostatniego. Przypilnuj naszą księżniczkę. Spraw by nic jej się nie stało, a podziemie piekła ci się odwdzięczy.
    Moran szczerze powiedziawszy nie wiedział co na początku odpowiedzieć. Zaskoczyła go prosząca postawa łowcy i tym bardziej jego słowa. Nie odpowiedziawszy nic, wrócił do biura, a następnego dnia udał się o portu. Azrael wywiązał się natychmiastowo ze swoich słów i gdy motyl się pokazał, Moran dostał także kartkę z miejscem spotkania. Już po chwili oglądał bloki siarki z zadowoleniem.
    - Nieźle, Szósta. Ta ilość wystarczy na jeden dobry wzmacniacz klasy książęcej. Do boskiej ci jeszcze trochę wystarczy.

    OdpowiedzUsuń