Aktualności
LISTA OBECNOŚCI ZAKOŃCZONA!
Wydarzenia

piątek, 7 czerwca 2013

Nowy poczatek

„Gdy coś się kończy rodzi się coś nowego”

Ciemny, wilgotny loch. Jęki skazańców oraz okrzyki ludzi odbijające się echem w tym upiornym miejscu. Co on tu robi? Dlaczego się tu znalazł? Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranego zamka. Do celi wpadło dwóch strażników po czym złapało go i powlekli korytarzem. Widząc to więźniowie zaczęli stukać metalowymi kubkami o ziemię dodając mu otuchy w ostatnich chwilach jego życia. Gdy wyszli na plac w jego stronę poleciały kamienie a tłum zaczął wyzywać od „zdrajców” i „niewiernych”. Popychając go doprowadzili go pod wysoki słup obłożony drzewem. A zatem taki będzie jego koniec. Bez szans na sprawiedliwy proces, bez szansy na to by im to wszystko wyjaśnić. Przywiązano go do słupa.
- Oby te płomienie dały ci oczyszczenie. - wykrztusił z siebie jakiś kapłan po czym stojący obok niego inkwizytor podpalił stos. Trzask palonego drzewa oraz żar który powoli sięgał po niego. Blondyn spojrzał przed siebie zauważył stojącego na balkonie jednego wyżej postawionych egzekutorów a obok niego... Ruda dziewczyna ze związanymi do tyłu rękoma. Znał ją niemalże od dziecka. Obecnie była jego narzeczoną. Płomienie były coraz większe. Widział jak mężczyzna uderza ją z całej siły.
- Odwal się od niej! - krzyknął a tłum ucichł. Egzekutor spojrzał na niego i uśmiechnął się szeroko. Złapał dziewczynę za rude włosy i podniósł do góry. Złość ogarnęła jego ciało. Zaczął się szarpać aż tłum się cofnął.
- Zapłacisz mi za to! - spojrzał na kobietę. Jej twarz była posiniaczona ale mimo to uśmiechała się.
- Przynajmniej ty żyj! - odkrzyknęła – Żyj! Żyj, by to się już nigdy nie powtórzyło!
Płomienie pochłonęły już wszystko a przerażający ból przeszył jego ciało a mimo to nie krzyczał tylko złośliwy grymas wykrzywił mu twarz.


„To co było to tylko sen”

Gdy się obudził leżał na spalonej łące a jego ciało było pokryte płomieniami. Właściwie to on cały był jakby jednym płomieniem. Wokół niego stało kilka podobnych jak on. Tak o to trafił pod skrzydła innych żywiołaków ucząc się ich kultury oraz jak panować nad swoimi zdolnościami. Opanowanie tego oraz jak powrócić do swojej ludzkiej postaci zajęło mu ponad 230 lat. Gdy mu się to udało zaczął szukać pracy. Przez pewien okres swojego życia pracował jako łowca nagród. W wolnych chwilach czytał książki pogłębiając swoją wiedzę na temat istot magicznych oraz jak walczyć z nim. Jako łowca na swoim koncie ma niejedno spotkanie z wilkołakiem, wampirem czy nawet z dewami. Podczas swoich podróży, został zarażony magią książek. To z ich powodu uczył się języków by móc je czytać czy też tłumaczyć. Podczas swojej ostatniej przygody jako Łowcy Nagród poznał małą dziewczynkę, która jest z nim do tej pory. Czasami towarzyszy mu w bibliotece. Dziewczynka wygląda na pięciolatkę o czarnych włosach spiętych w koński ogon oraz różowej sukience. Jest bardzo nieśmiała i najbezpieczniej czuje się w towarzystwie Johna. Niektórzy mówią, że jest ona jego córką. Dziewczynka lubi pojawiać się dosłownie jakby spod ziemi. Zawsze ma przy sobie flet na którym lubi grać. 
Gdy przybył do Norrheim zastąpił niedawni zmarłego bibliotekarza. Wtedy przypomniał sobie co się stało, jak zginął z ręki inkwizycji. Dzięki obszernemu archiwum ma dostęp do najbardziej strzeżonych informacji w mieście. A gdy żyje się wiecznie jedyne co trzyma cię przy zdrowych zmysłach jest chęć poznania prawdy. Chęć zdobycia wiedzy. Nie rozstaje się z oprawioną w czarną skórę książką.

Jego ciało jest cieplejsze od reszty ludzi z racji jego "ognistego nastawienia". Ale pomimo tego jest spokojnym żywiołakiem. Posiada niesamowity refleks oraz wyostrzone zmysły. może nie tak jak wilkołaki czy psy gończe ale jest w stanie uniknąć strzały czy noża lecącego w jego kierunku.Czy też ponieść temperaturę wokół siebie do takiego stopnia że może stopić dowolny przedmiot lecący w jego kierunku .

"To kim byłem, nie zmienia faktu że jestem kimś innym."

Urodził się w niewielkim mieście gdzieś na północy. Matka zmarła przy porodzie, ojciec był jubilerem. Wychowywał się w różnym środowisku. Miał styczność ze szlachtą gdzie nauczył się dobrych manier oraz wśród żebraków i złodziei którzy pokazali jak poruszać się po mieście by nie zwracać na siebie uwagi. W wieku 18 lat został zmuszony by poślubić pewną szlachcianką. Jednak niecały rok po ich zaręczynach został oskarżony i razem z dziewczyną skazany na śmierć. Podczas trzyletniego pobytu w więzieniu dowiedział się o śmierci ojca. Spalony w wieku 23 lat. Do tej pory nie dowiedział się co stało się z jego narzeczoną. 




(Jako człowiek)


















(jako żywiołak)






Imię i nazwisko: John Wolfcaver
Wiek fizyczny: 540
Rasa: żywiołak ognia
Charakter: Stara się być spokojny, cierpliwy, lubi słuchać tego co inni maja do powiedzenia na dany temat. Doprowadzony do ostateczności potrafi pokazać swó "ognisty" temperament.
Wygląd zewnętrzny: blondyn, zazwyczaj ubiera się w czerwony płaszcz oraz czarną koszulę, czarne spodnie oraz ciężkie buty. Ma ok 175cm wzrostu. Na rekach niemal zawsze ma białe rękawiczki, złote oczy.
Zawód: bibliotekarz.




 

64 komentarze:

  1. (FMA :D Witam i zapraszam na wątek >D Może być ciekawie.)

    OdpowiedzUsuń
  2. (Pomysły- coś na pewno wymyślę.Ale gdzie mogą się spotkać?Mój jest wszędzie więc się dopasuję :D )

    OdpowiedzUsuń
  3. (Mam nadzieję iż trochę to potrwa >D A może być taki pomysł- co wyjdzie- to się zobaczy :D)

    Było już dosyć późno, a on jak zwykle nie znalazł miejsca do spania. W postaci kota, przeszedł spory kawał drogi, aby dojść do biblioteki. Często w niej śpi. Albo próbuje spać o ile czegoś nie szuka, tak jak dzisiaj. Był jednak mały problem. Ktoś siedział jeszcze w bibliotece. Usiadł na ulicy i zaczął obserwować poczynania blondyna. Machał przy tym trochę nerwowo ogonem. Już dwudziesta a On dalej tam siedzi. Wpatrywał się w niego intensywnie, nawet wtedy gdy mężczyzna także zaczął mu się przyglądać. Przekrzywił trochę łepek. Blondyn miał całkiem ciekawą aurę... niby stonowane kolory, ale przeplatają się długie i falujące linie które wyglądały jak żywy płomień.Zatrzepotał lewym uchem. Jak do tej pory nie spotkał takiej aury u żadnej magicznej istoty. Wpatrując się w jego oczy miauknął głośno i podbiegł pod okno, po czym wskoczył na parapet. Usiadł i zatrzepotał lewym uchem. Zaczął z uwagą przyglądać się oczom chłopaka. Ponownie miauknął głośno. Nie wiedział czy może przemienić się w postać ludzką, więc na razie wolał zanalizować jego zachowanie. Ponownie miauknął głośniej opierając się łepkiem o szybę.

    OdpowiedzUsuń
  4. (Będzie długie- już to wiem >D)

    Gdy usłyszał pukanie w szybę spojrzał na mężczyznę. Wskazywał palcem do góry, więc kot zadarł łepek do góry. Co on pokazywał? Źrenice rozszerzyły mu się nieznacznie, gdy dojrzał uchylone okno. Zeskoczył z parapetu i przebiegł przez drogę, po to aby wspiąć się na wysokie drzewo. Po gałęzi dostał się możliwie najbliżej uchylonego okna. Przygotował się do skoku, rozszerzając maksymalnie swoje źrenice i napinając wszystkie mięśnie. Odbił się od gałęzi i wskoczył idealnie wręcz na parapet. Blond właściciela jeszcze nie widział więc zaczął rozglądać się uważnie. Dzięki doskonałemu wzrokowi widział praktycznie wszystko. Zamachał ogonem gdy po raz kolejny żołądek zagrał marsza. Gdy mężczyzna otworzył drzwi i spojrzał na kota, dopiero wtedy on przeszedł w swoją ludzką formę. Nadal siedział na parapecie przyglądając mu się uważnie. Zatrzepotał lewym uchem po czym odezwał się- Nie widziałem Ciebie tutaj prędzej. Co się stało z poprzednim bibliotekarzem?- nie wspomniał iż od tego starszego mężczyzny zawsze dostał coś do jedzenia. Uśmiechnął się delikatnie- Wybacz me maniery. Jestem Kot- uśmiechnął się ciepło, nie spuszczając wzroku z blondyna. Ta jego aura nie dawała spokoju. Czuł ją; chociażby na policzkach czy na dłoniach. A to oznaczało zapewne kłopoty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaśmiał się cicho i przechylił delikatnie do przodu- Miło mi Cię poznać John- westchnął cicho i zeskoczył zwinnie z parapetu. Opuścił uszy delikatnie na dół- Zmarł?- przeczesał włosy i palcami patrząc na regał z książkami. Postawił uszy i spojrzał ponownie na blondyna. Uśmiechnął się kącikiem ust i wskazał na swoje uszy po czym nimi zatrzepotał- Kota z takimi uszami?- chwycił swój ogon- I z takim ogonem?- zaśmiał się dźwięcznie i puścił swój ogon. Powrócił na miejsce na parapecie- To ja jestem tym kotem- przez cały czas jak mówił czy chodził, co jakiś czas spoglądał w kierunku mleka i ryb. W momencie gdy zamilkł żołądek głośno upomniał się o jedzenie. Kot przewrócił oczyma i skłonił się delikatnie- Zazwyczaj śpię tutaj pod schodami, jeśli oczywiście nie będzie to dla Ciebie problemem- wyprostował się, uśmiechając się przez cały czas ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyglądał się zachowaniu mężczyzny z istnym zaciekawieniem. Uważał iż On także zapewne jest magiczną istotą, więc raczej na pewno nie ma po co się skrywać. Gdy dostał mleko i ryby, podziękował ciepło się uśmiechając po czym zaczął pałaszować nadal siedząc na parapecie. Oprócz tego iż dosyć głośno mruczał, jedząc, to nie można mu było zarzucić nic więcej. Jadł wręcz nie nagannie; praktycznie jak arystokrata. Został tak nauczony, więc tak postępował. Gdy skończył zeskoczył zwinnie z parapetu i odłożył talerz na biurko, nadal jeszcze pomrukując. Skłonił się- Dziękuję za przepyszną strawę- powiedział melodyjnie po czym spojrzał na ogromną księgę z zaciekawieniem. Ale, prywatność przede wszystkim. Wrócił na parapet, zamykając prędzej okno. Mrucząc cicho przyglądał się Johnowi. Nie chciał mu przeszkadzać, w zapewne ważnej pracy. Siedział także tak prędzej, gdy jeszcze żył poprzedni bibliotekarz. Nie wiedział co z tym noclegiem więc przestał mruczeć i spytał lekko się kłaniając- Wybacz iż przerywam lekturę, ale ponowię pytanie. Czy moje nocowanie pod schodami nie będzie dla Ciebie problemem?- wpatrywał się uważnie w blondyna, uśmiechając się przez cały czas ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Słysząc nareszcie jakąkolwiek odpowiedź uśmiechnął się kącikiem ust. Już go rozgryzł. Już wiedział co posiada taką aurę. Skłonił się ponownie i spokojnym głosem odpowiedział- A ty jak na żywiołaka jesteś aż nad wymiar opanowany- wyprostował się uśmiechając kącikiem ust i ponownie siadając na wygodnym parapecie. Skinął głową- Może i jestem kotołakiem ale to nie znaczy iż byłem Nim od zawsze- zatrzepotał lewym uchem uśmiechając się przy tym ciepło. Uradowało go iż może zostać na swoim starym wysłużonym miejscu noclegowym, oczywiście od czasu do czasu, lub do momentu gdy zdenerwowany John go w końcu nie wyczuci. Przygląda mu się cały czas uważnie. Co ten blondyn tu robi? Żywiołaki według nauk Świętego Kościoła palą wioski lub je topią lub obracają w gruz i tak dalej; w zależności od żywiołu. Ten zapewne był żywiołem ognia... na pewno. Wskazywała na to jego aura. Jego kocie źrenice rozszerzyły się gwałtownie. Więc co On tutaj robi? Zamachał gwałtownie ogonem i odparł nadal się w niego uważnie wpatrując- To iż jestem kotołakiem, nie znaczy iż jestem jak kot. Prawie- uśmiechnął się ciepło, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Jeśli był rzeczywiście żywiołakiem, to może chociaż trochę go wybadać. Ale najwyraźniej On za bardzo nie przepada za kotami; chociaż gdyby tak było to nie przyniósł by ryby i mleka. Uśmiechnął się z wielkimi źrenicami, praktycznie na całe oko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cały czas uważnie przyglądał się mężczyźnie. Mimo iż uśmiechał się lekko, to tak naprawdę był gotów do ucieczki w każdym momencie. Gdy blondyn spojrzał na niego, przekrzywił delikatnie głowę słuchając uważnie. I wtedy zobaczył jego uśmiech, przez co poczuł się nieco swobodniej i bezpieczniej. Pokiwał powoli przecząco głową- Nie zawsze byłem taki z wyglądu zewnętrznego. Zmieniono go. Lecz wychowanie i nauka nie poszła w las- uśmiechnął się kącikiem ust- U każdego żywego stworzenia, jest normalne mieć tajemnicę. Taką którą dzieli się z przyjaciółmi i taką o której nikt nigdy się nie dowie- zamachał ogonem niczym batem. Zmienił się. Ale czy tylko zewnętrznie? Nie wszystkie nauki Kościoła pozostały dla niego słuszne, a już tym bardziej to czego nauczył się jako Inkwizytor. Zmienił swe postrzegania świata przez rok. Ba! Rok temu nie rozmawiał by sobie spokojnie z Johnem, nawet nie poznał by jego imienia. Zabił by i spalił bibliotekę. Na sam taki pomysł skrzywił się delikatnie. Po chwili jednak uśmiechał się ciepło, wpatrując się w blondyna. Przekręcił głowę gdy mężczyzna wstał i wyciągnął coś z szafki. Kolejna książka? Poczuł się jeszcze bezpieczniej. Na początku uważał iż zapewne to człowiek który zabił poprzedniego bibliotekarza i kompletnie nie zna się na księgach, czy też nawet oczywistym czytaniu. Ale widząc nawet z takiej odległości te niedokładne pismo, był pewny iż On musiał być bibliotekarzem. Słysząc jego wywód o przeszłości zatrzepotał lewym uchem i powoli pokiwał przecząco głową, nie spuszczając wzroku z żywiołaka- Przeszłość jest tym co było. Może być bolesna, szczęśliwa, smutna, normalna. Jaka by nie była, należy o niej zapomnieć- zamachał gwałtownie ogonem- Należy odciąć się od przeszłości, aby skupić się na teraźniejszości i przyszłości. Co jest dla Ciebie lepsze? Myślenie o tym co zjadłeś wczoraj czy myślenie co zjesz jutro?- skinął głową wskazując księgi na stole, ponownie miotając ogonem- Księgi są zapisane. Życie każdej istoty jest stroną nie do końca zapisaną. Jeśli atrament wsiąknie w papier, nie damy rady już tego cofnąć. Ale możemy uważniej prowadzić pióro, myśląc do przodu co napiszemy- potaknął głową jakby jeszcze bardziej potwierdzając dosadność swej metafory. Czyż nie tego uczyli w Zakonie? Zatrzepotał lewym uchem wpatrując się w mężczyznę. Może i wpajano im to dzień w dzień, i teoretycznie mógł teraz to odrzucić. Lecz on wierzył w te słowa całym swoim sercem i dzięki temu mógł się tak zmienić. Chociaż aktualnie dla Świętego Kościoła, było by to zniewagą, gdyby usłyszeli takie słowa od istoty magicznej. Westchnął cicho i przekrzywił głowę. Uśmiechnął się kącikiem ust- Niektórzy ludzie nie są tajemniczy. Lecz są tą tajemnicą. Na przykład jak ja. Nie znajdziesz nigdzie zapisków o Kocie; gdyż ja sam nadałem sobie te imię- uśmiechnął się ciepło podciągając nogi i siadając na parapecie po turecku. Oparł głowę o rękę- Niektóre tajemnice, niechaj lepiej zostaną tajemnicami. Gdyż wtedy zapewne nie rozmawialiśmyby tak spokojnie- uśmiechnął się kącikiem ust. Nie raz się przekonał iż samo stwierdzenie iż "był" Inkwizytorem, wzbudza istny wybuch gniewu. Nie wini nikogo i nikomu się nie dziwi. Zabijał, i to iż nagle się zmienił nie oznacza iż jego grzechy przeszłości zostały wymazane i zapomniane. "Bierz odpowiedzialność za swe haniebne czyny". Kolejna zasada Zakonu. Tylko cienka granica wyznaczała co jest dobre, a co złe. Jego prawe uchu zatrzepotało.

    OdpowiedzUsuń
  9. Podniósł głowę z dłoni i wyprostował się słysząc odpowiedź. Uśmiechnął się kącikiem ust- Ale skoro przeszłość Cię nauczyła, to czy jest sens ciągnąć to dalej i cały czas o niej wspominać?- właśnie. Czy przypadkiem on sam tego nie robił? Nie. Przecież robił to, czego go nauczono. Postępował słusznie według wąskiego skrojenia myślowego Inkwizytora- Będzie mi ciężko funkcjonować? Nawet wtedy gdy ta ręka lub noga została zaatakowana przez gangrenę? Uważasz iż lepiej jest umrzeć niż stracić część ciała która nie pozwoli Ci żyć?- pytał spokojnie. Nie przyspieszał, ani nie zwalniał; cały czas mówiąc jednostajnym i zrównanym tempem. Zawsze wierzył i wierzyć będzie w to co mówi. Dopiero jeśli ktokolwiek da radę zasiać ziarno zwątpienia w jego poukładanej logice, dopiero wtedy sam przyzna iż źle myślał lub błądził. Zatrzepotał prawym uchem- Masz rację. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Sami odpowiadamy za swoje własne czyny, sami zbieramy swe żniwo co dzień. A inni od czasu do czasu albo nam pomagają, albo też uprzykrzają życie- jego źrenice rozciągnęły się do granic możliwości. Ileż można było na ten temat rozmawiać! W nieskończoność! Uwielbiał takie rozmowy. Zazwyczaj w nich, przytaczał jakąś część jednej z modlitw Inkwizytorów, lecz nie był pewny czy będzie to mądrym posunięciem w stosunku do Johna. Tym bardziej iż blondyn trochę dziwnie przyglądał się niemu samemu. Czyżby wiedział? Zatrzepotał lewym uchem. Niby skąd? Był żywiołakiem i do tego bibliotekarzem. Może "tylko" lub "aż". "Dobrze mnie wyuczyli?" pomyślał podnosząc jedną brew do góry. Zamachał nerwowo ogonem. Przechylił się nieco do przodu nie spuszczając wzroku z mężczyzny. "Zwłaszcza kto?!" myśli gnały mu niebezpiecznie. Nie wiedział czy ma uciekać czy pozostać na swym miejscu, więc napiął wszystkie mięśnie w każdej chwili bądź fałszywym ruchu blondyna gotów ostatecznie do przemiany w kota. Już się nie uśmiechając spytał- Zwłaszcza kogo?- wiedział jaka padnie odpowiedź. Ale ta zabawa w kotka i myszkę była zbyt ciekawa i interesująca. Przynajmniej jak dla niego; ten skok adrenaliny, który wręcz uwielbiał. Gdy mruknął coś o zniewadze drgnął niezauważalnie, gdyż w tym momencie o mało nie pognał przed siebie do wyjścia; lecz zrobił to tylko w swojej wyobraźni. Gdy wstał i usiadł na biurku, delikatnie położył uszy po sobie, machając ogonem teraz praktycznie bez przerwy. Zaczęło padać; wprost przecudownie. Nienawidził deszczu i starał się go unikać jak to tylko możliwe. Więc jednak musi tutaj zostać, bez względu na obrót sprawy. Cały czas przypatrując mu się z uwagą odpowiedział- Pisarzem? Jesteśmy my, nasz charakter i nasze postanowienia które wpływają na podjęte decyzje- zamyślił się przez chwilę- Biblioteką? Każdy z nas ma bibliotekę. W niektórych jest tłoczno a niektóre są prawie puste. Niektóre są chętnie odwiedzane, natomiast pozostałe są pokryte tumanami kurzu- zamachał wręcz wściekle ogonem- Biblioteką można nazwać czas i miejsce- źrenice wyraźnie mu pociemniały. Przybrały kolor mrocznej i ciemnej puszczy, w której niejeden podróżnik zaginął bez wieści. Nadal był w każdej chwili gotowy do ucieczki bądź obrony, lecz na pewno nie do ataku. Od momentu przemiany, nikogo nie zaatakował i ma zamiar dotrzymać tej niemej obietnicy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiechnął się kącikiem ust i delikatnie wzruszył ramionami- A czy nie jest tak iż każdy rozumie pewne pojęcia na własny sposób?Dla niektórych,fakt iż ktoś jest niebezpieczny,oznacza iż nie można do takowej podchodzić.Dla innych oznacza iż świetnie dogada się z tą osobą- zaznaczył w powietrzu mały krąg nadgarstkiem- I tak dalej...- nie spuszczał wzroku z Johna.Podniósł jedną brew do góry słysząc wywód na temat picia alkoholu- Nie jest to kwestią kodeksu,lecz mego sumienia i rozwiązłości języka- skłonił się minimalnie- Dziękuję lecz nie piję...- przyglądał się czerwonemu płynowi w szklance blondyna.Widział wielu ludzi i istot magicznych,których zgubił alkohol.Ba!Dzięki niemu wiele razy jego krucjaty okazywały się aż za bardzo skuteczne;każda żywa istota magiczna czy nie,z pomocą dobrego trunku wyśpiewywała wszystko co chciał wiedzieć.A on?Wystarczyło iż udawał że pije;nic łatwiejszego.Przerzucił wzrok na mężczyznę.Zamachał wściekle ogonem i położył uszy po sobie jeszcze niżej,gdy usłyszał jego krzyk.Powinien się przyzwyczaić?Być może.Ale za każdym razem o dziwo bolało tak samo;nie z powodu wypowiedzianych słów przez drugą osobę,lecz z faktu iż była to prawda.Mimo iż zrobiło się duszno i słyszał bulgotanie wina,nadal wpatrywał się w jego oczy.Czekał tylko na tą gwałtowną zmianę w aurze,która poprzedza przemianę w żywiołaka.Chociaż nawet nie za bardzo chciało mu się odczytywać jego aurę;wiedział iż nic mu nie grozi,gdyż w innym wypadku już dawno leżał by martwy.Podniósł prawe ucho.Odpowiedział spokojnie,jak gdyby nigdy nic- Nie musisz prosić o wybaczenie,gdyż masz prawo się gniewać- delikatnie się uśmiechnął gdy wino przestało wrzeć.Mimo iż nadal było niezwykle duszno,jakby nagle przenieśli się w zupełnie inne miejsce.Podwinął rękawy na tyle ile się dało i ściągnął obszerny szal,pokazując zabandażowaną po części szyję i ramiona pełne blizn.Westchnął cicho.Nie ściągnie bluzy,gdyż pod nią na specjalnej uprzęży chowa swój największy skarb.Za chwilę zapewne o nim wspomni...Zamachał gwałtownie ogonem powracając do obserwowania Johna.Rzucił jeszcze okiem na księgę którą wyciągnął.Wiedźmy?Przez wiedźmę jest tym kim jest.Jest jej za to wdzięczny,lecz jednocześnie te kobiety go przerażają.Jego wzrok szybko powędrował na blondyna.Pokiwał głową rozbawiony i odparł bez uśmiechu- Co siedzi im w głowach?To proste.Wszystko to o czym naucza ich Zakon ze Świętym Kościołem na czele- zastrzygł prawym uchem i kontynuował spokojnym głosem- Masz przed sobą byłego Inkwizytora.Pytaj o co chcesz gdyż widzę iż coś niezmiernie Cię trapi..- zamachał wściekle wręcz ogonem.A więc cienka granica została przekroczona.Przyznał się do bycia Inkwizytorem i nie było do tego ucieczki.Wolał oszczędzić mu historii,o tym jak został kotołakiem.Kontynuował nadal opanowanym głosem- Boją się was,gdyż widzą was jako krwiożercze potwory- podniósł delikatnie dłonie do góry- Ja także na początku wszystkie istoty magiczne wyobrażałem sobie jako potwory bez serca- jego źrenice powiększyły się do granic możliwości.Opuścił dłonie- Minął rok od mej przemiany- zamachał ogonem- Nie jesteście tacy jak naucza tego Święty Kościół- pokiwał przecząco głową i opuścił nogi z parapetu- Przekonałem się jak bardzo Kościół i Zakon się mylą.Spotkałem na swej drodze już nie jedną magiczną istotę.Żadna z nich nie jest taka jak mnie uczono- opuścił lekko uszy na boki i dodał ciszej- Wiesz teraz czego się boją?Niewiedzy- mówił naprawdę spokojnym i opanowanym głosem. Zawsze tak było i rzadko kiedy dawał ponieść się emocjom- Wiem iż nie zmażę swych grzechów jako Inkwizytora.Chcę chociaż w małym stopniu wam pomóc...- ściągnął bluzę ukazując bladą skórę z wieloma bliznami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecz co najważniejsze,odpiął małe skórzane opakowanie ze specjalnie zrobionej uprzęży.Odpiął je i wyciągnął z niego już trochę podniszczony notes- Wszystkie spotkane istoty,wszystkiego czego ja się dowiedziałem i było sprzeczne z nauką Kościoła,zapisałem- spojrzał na ten czarny notes z lekkim uśmiechem- Co mi po tym,spytasz?- westchnął cicho już przestając się uśmiechać- "Głoś i nauczaj tylko prawdy"- prychnął kiwając przecząco głową i podnosząc wzrok ponownie na Johna- Prawo Zakonu które jest sprzeczne jak On cały- zamachał notesem- Chcę przekazać ten notes Świętemu Ojcu i porozmawiać z Nim na ten temat.Wiem że z moim aktualnym wyglądem będzie to niemożliwe,ale znajdę jakiś sposób- uśmiechnął się kącikiem ust,jakby do swoich wspomnień- Znam go.Wiem że mi uwierzy.Reszta także,gdy powołam się na swe imię i gloryfikacje- westchnął cicho i przeczesał palcami włosy po czym zacisnął mocniej dłonie na notesie- Wiesz jak to jest bać się zasnąć?Gdyż we śnie może do Ciebie zakraść się z co najmniej 10 różnych istot magicznych i zabić w bardzo okrutny sposób.Tego wszystkiego są uczeni młodzi Inkwizytorzy- zamachał wściekle ogonem- Chcę to zatrzymać,dopóki nie jest za późno.Dopóki jest jeszcze co zatrzymywać- podniósł notes na wysokość oczu- Już nawet nie jest ważne czy ja przeżyję.Ten mały czarny notes jest najważniejszy.Musi dostać się do samych rąk Ojca Świętego.On pozna moje pismo,mój podpis,mój notes...- opuścił dłoń z notesem i przejechał po nim delikatnie kciukiem.Wpatrywał się uważnie w Johna- Więc jeśli pozwolisz,to chciałbym także sprostować wiedzę co do żywiołaka ognia- czekał wręcz z niecierpliwością na odpowiedź bądź reakcję blondyna na to wszystko.Był gotów do ucieczki lub do schowania szybko notesy gdyby chciał go spalić.Za dużo już poświęcił aby uzbierać w nim naprawdę pokaźny plik informacji.Teraz się nie podda,tym bardziej iż ma szansę opisać żywiołaka.Istotę która jest obwiniana za wszystkie katastrofy naturalne.Powodzie,trzęsienia ziemi czy nagłe wybuchy pożaru.Zamachał ogonem.Wszystkie jego mięśnie były w gotowości wystrzelić go stąd jak z procy na bezpieczną ulicę gdzie pada.Dodał jeszcze spokojnie i nieco uniżenie- Pamiętaj,iż postaram się odpowiedzieć na wszystkie Twe pytania; jeśli będę posiadał takową wiedzę- widział iż coś go trapi.Coś związanego z Inkwizycją i Inkwizytorami.Chętnie by mu pomógł,wskazał jakiś trop czy też może nawet odpowiedź.Miał tylko nadzieję iż do tego momentu będzie mógł odpowiedzieć normalnie,a nie próbując zgasić płonące spodnie lub ogon.Miał strasznie sucho w ustach.Naprawdę było tutaj strasznie duszno.Wręcz niemiłosiernie.Teraz cieszył się z faktu iż pada na dworze.Ha!Cieszyć się z deszczu!I to w dodatku On sam!Chyba postradał zmysły do końca.

      Usuń
    2. (Musiałem walnąć na dwa komentarze- wiem za dużo piszę. Wybacz pousuwane spacje- inaczej trzeba by wstawić to w trzech komentarzach :I Więc enjoy! >D)

      Usuń
  11. Przypatrywał mu się przez dłuższy moment, nawet gdy sam stwierdził oczywistą oczywistość, iż przyznał się do bycia inkwizytorem. Westchnął głośno gdy blondyn pociągnął spory łyk wina. Powiedział spokojnie- Alkohol tylko plącze język i klarowne myślenie..- ale nic więcej nie powiedział. Dla niego samego też musi być to trudne. Zatrzepotał lewym uchem- Mam tą pewność. Wysłucha mnie, zawsze mnie wysłuchiwał. On mnie wychował, gdy był jeszcze wikariuszem- potaknął powoli głową i delikatnie uśmiechnął się- Uwierz iż Oni tak szybko nie spiszą mnie na straty. Często wychodziłem z gorszej opresji i pojawiałem się po roku nieobecności- zatrzepotał prawym uchem. Zawsze tak było. Znikał na tygodnie i pojawiał się znikąd. Może i cały poobijany, czasami ledwo szedł, ale Ojciec Święty zawsze wierzył iż powróci. Zacisnął dłonie. Ale jak teraz się wytłumaczy? Na pewno coś wymyśli, jak za każdym razem. Spojrzał zaciekawiony na mężczyznę. Odpowiedział bez uśmiechu- Możesz mnie okłamać, to prawda. Niektóre me pytania już tylko z przebywaniem z Tobą zostały zaspokojone- westchnął cicho delikatnie opuszczając uszy- Chcę znać na nie odpowiedzi. Chcę znać prawdę- zatrzepotał ogonem. Poruszało go to? Na pewno nie. Jako Inkwizytor nauczył się panować nad swymi emocjami. Opanowanym głosem odrzekł- Powiedź mi coś o sobie. Jak żyjesz, ile żyjesz, jak stałeś się żywiołakiem, i skąd wiedziałeś iż jestem byłym inkwizytorem?- wpatrywał się intensywnie w mężczyznę. Miał wiele pytań, ale wolał ich za dużo nie zadawać. Delikatnie się skłonił- Spokojnie. Nie utrzymuję kontaktów z Inkwizycją i pomagam wam. Trzymam się tylko modlitw, których mnie nauczano w Świętym Kościele, a one nie są złe. Lecz prawdziwe, nie obrażające nikogo z nas- zamachał szybko ogonem. Miał czyste intencje. Wolał słuchać i dowiedzieć się teraz o Johnie niż opowiadać o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Ponieważ ja szanowna adminka nareszcie wracam do gry to moim obowiązkiem jest zaproszenie do wątku z szalonym grabarzem! Muszę się trochę rozkręcić!]

    OdpowiedzUsuń
  13. [John. Proszę prześlicznie- przeczytaj ostatnią Twój ostatni komentarz pod moim KP, po czym przeczytaj komentarz ostatni ode mnie >D]

    OdpowiedzUsuń
  14. (Może jakiś wątek naskrobiemy razem, hm? ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ( Mogę cię prosić o zaczęcie, albo wskazówkę jakąś? Ciapa ze mnie ;p)

    OdpowiedzUsuń
  16. (Nic się nie stało, każdemu mogło się zdarzyć >D)

    Przypatrywał się z uwagą jego reakcji. Boi się? Otworzył czarny notes i zatrzepotał prawym uchem. Kiwnął potakująco głową i zapisał coś w notesie, słuchając go uważnie. Zapisywał te informacje, które wedle jego mniemania, mogły by przekonać Ojca Świętego do zmiany swych postanowień. Gdy blondyn powiedział iż go nie wysłucha, Kot podniósł głowę i spojrzał na niego marszcząc nieco czoło. Przerzucił wzrok na księgę i potaknął głową. Jakiś delikatny dreszcz przeszedł po jego plecach. Przypatrywał się z uwagą księdze. Tak przepastna księga, tysiące kartek i jeszcze więcej imion... To go lekko rozregulowało. Ale idąc swoim tokiem czy też nauczeniem, opanował emocje i odłożył niepotrzebne w tej chwili pytania na później. Podniósł wzrok na mężczyznę i zamachał nerwowo ogonem. Odezwał się spokojnym głosem.
    - Jeśli mnie nie wysłucha, to choćbym miał zginąć, przekażę mu notes.
    Spojrzał na notes zapisując ponownie coś w nim i kontynuował.
    - On musi się dowiedzieć jak jest...
    Czy sam zaczynał powoli w to wątpić? Wiele magicznych istot odciąga go od tego pomysłu. Ścisnął mocniej ołówek którym pisał. W takim wypadku dlaczego go ostrzegają? Nie lepiej dla Nich jeśli On zginie? Mimo swego zamyślenia uszy działały niczym dwa radary, które wychwytywały najmniejsze poruszenie się Johna. Nie groziło mu nic z jego strony. Zamachał mocniej ogonem w obie strony. Znał Ojca Świętego. I chyba to pozwalało mu wątpić. Tym bardziej przez inne istoty magiczne. Jak ten żywiołak. Wpatrywał się teraz trochę tępo w podłogę. Po chwili jednak zatrzepotał prawym uchem i jakby wrócił do rzeczywistości. Nie ma teraz czasu nad tym się zastanawiać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Podniósł na niego wzrok z powagą malującą się na twarzy. Wie kim jest? Zatrzepotał lewym uchem i przypatrywał się wręcz ze zbyt dużym zaciekawieniem księdze. Zaczął wściekle machać ogonem. Przecież.. on nie mógł być martwy. Nie mogli tego stwierdzić. Jak? Jak zahipnotyzowany schował notes. Wstał i podszedł do księgi. Sam mógł przeczytać. Jego nazwisko, imię.. wszystko. Zginął z ręki czarownicy. Jego źrenice niebezpiecznie się rozszerzyły. Wpatrywał się w księgę nic nie rozumiejąc. Pokiwał powoli przecząco głową. Gdy usłyszał szept "witaj w naszym świecie", podziałało to na niego jak gwóźdź do trumny. Podniósł szybko głowę patrząc na Johna. Mówił trochę jakby przestraszony.
    - Nie.. On mnie wysłucha... Ja żyję..
    Już nie patrzył na Johna, cofając się coraz bardziej w kierunku okna. Oddech mu przyspieszył. Jeśli jest wpisany do rejestru martwych, to znaczy iż nawet jeśli jego notes dostanie się w ręce Ojca Świętego..będzie niczym. Nie uwierzy. Zatrzymał się już przy samym parapecie o mało na nim nie siadając. Pokiwał powoli przecząco głową.
    -Ja..
    Podniósł wzrok na blondyna. Przestraszony wzrok. Nie wiedział co robić. Błąd. Chaos. Żadna modlitwa nie przychodziła mu do głowy. Wszystko jakby nagle straciło swój sens. Wyszeptał wręcz wraz z wydychanym powietrzem.
    - Wybacz..
    Po czym zwinie, jednym susem wyskoczył przez okno. Za nim dotknął gałęzi był już zamieniony w kota. Zbiegł trochę chaotycznie po drzewie i ruszył przed siebie. Kłamstwo. Jeśli nie robił nic, to co robił? To było bezużyteczne. Wszystko o co walczył do czego dążył... było bezcelowe. Pędził do jedynego miejsca gdzie teraz będzie mógł wszystko przemyśleć. Port.
    [za kilka dni się objawi >D]

    OdpowiedzUsuń
  18. Srzyżowała ręce na piersiach mierząc go morderczym wzrokiem. Oczy miała podkrążone z niewyspania ( skutek czytania książek po nocach), w dodatku cała ubrana była na czarno, więc nie dziwne, że wywołała takie wrażenie, a nie inne. W sumie gdyby teraz miałaby spojrzeć w lusterko, zapewne sama by siebie nie poznała.
    - Panie! co pan tak łazi jak gapa? Ładnie to tak niszczyć czyjąś pracę?! - wyrzuciła z siebie poprawiając ułożone na stragnie obrazy.
    (Spoko, tylko nie wiedziałam co opisać, skoro już opisałeś reakcję rudej xD)

    OdpowiedzUsuń
  19. - E ... dziękuję. Prawdę mówiąc prawie wcale nie jestem zadowolona. ciągle bym coś poprawiała... - odpowiedziała, gdy się odrobinę uspokoiła.
    - Chyba wrócę do malowania krajobrazów. Może bardziej się przydają, spodobają. Nie będę musiała tutaj stać. Poza tym.. niebezpiecznie jest czytać w czasie spaceru, jak się już zapewne pan o tym przekonał.. panie...? Jak panu na imię?

    OdpowiedzUsuń
  20. - Właśnie ... muszę się zapewne ponownie zapisać jako czytelnik, prawda? Ja jestem Heshtje. - Skinęła głową. Spojrzała krytycznym wzrokiem na obraz.
    - Nic nie chcę za niego. Weź sobie, jeśli ci się podoba.- wzruszyła ramionami, a na jej twarzy zawitał delikatny uśmiech. - I tak się zaraz zbieram. Będę miała mniej do niesienia.

    OdpowiedzUsuń
  21. (Już Hesia cosik wymyśli ...)
    - Ale ... skoro już tak sterczysz, to zrobisz mi przysługę .. no za obrazek, niech będzie. Weźmiesz to .. i to ... - podsunęła mężczyźnie dwa duże obrazy - ... a ja torbę i te malowidło.- wskazała dłonią na skórzaną przepakowaną torbę po lewej stronie, gdzie obok niej leżał obraz przedstawiający górski krajobraz.
    - Wiem! Poczekaj chwilkę - pstryknęła palcami i pobiegła parę straganów dalej, gdzie czarnowłosa kobieta sprzedawała truskawki. Dała jej sakiewkę, gdy wręczyła dziewczynie koszyk pełen owoców.
    - Zapraszam pana na coś słodkiego - zasmiała się przewieszając torbę przez ramię. - Prosto, aż do drugiego zakrętu i w lewo. Prawdę mówiąc prawie na rynku. Wiem, niebezpiecznie jest mówić obcej osobie gdzie się mieszka, ale w takiej sytuacji... zresztą i tak chcę dom sprzedać. Za duży na jedną osobę, która i tak większość czasu przebywa poza nim. Zapewne wygasła, bo nie przychodziłam do biblioteki przez hm... z siedem miesięcy? Tak wyszło. Musiałam wybyć z Norr na ten czas.
    Wzięła pod pachę malowidło, a do ręki koszyk, po czym ruszyła powoli.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Edward z FMA. Ha haha... Tego narwanego alchemika na bibliotekarza wstawić. Się uśmiałem XD]

    Biblioteka. Biblioteka w Norrheim. Gdy pierwszy raz usłyszał o tym budynku na końcu świata, to z początku nie chciał uwierzyć, ale skoro już jest, to chciał zobaczyć jak wielkimi zbiorami dysponują i czy dysponują ciekawymi księgami z legendami. Co jak co, ale jako jedna z istot zapomnianych nawet w legendach trochę się tym interesował.
    Na miejscu podszedł do bibliotekarza, wyglądającego jak niziołek mający metr trzydzieści w kapeluszu, z zamiarem wypytania się o książki.

    OdpowiedzUsuń
  23. [ No wiesz co! Może i Necro to grabarz (Specyficzny w dodatku) Ale nie zajmuje się tylko trumnami i grzebaniem ciał! On lubi sobie od czasu do czasu poczytać (A nawet częściej). Proszę nie spłycaj mojej postaci tylko roli grabarza, przyjacielu!]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Witam, witam, może jakiś wątek? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  25. - A pan? Długo już gości w Norr? - spytała miejąc już dość gadania ciągle osobie. Nie chciała zostać odebrana jako narcyz samolubny, więc postanowiła zamienić się chociaż na chwile w słuch.
    Położyła koszyk wraz z obrazem na ziemi, potem zaczęła gorączkowo przeszukiwać kieszenie i wykładać rzeczy z torby mamrocząc coś pod nosem. Po dłuższej chwili klęczenia przed drzwiami wyłowiła pęk kluczy z torby , po czym wstała uradowana dzwoniac nimi. Wyrózniła jeden z nich i wetknęła w zamek.
    Drzwi otworzyły się powoli.
    - No to zapraszam. Bargroły możesz położyć tutaj zaraz, pod ścianą. Potem je zaniosę na górę - rzekła zanim zniknęła w kuchni z koszykiem.

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdy podszedł, zmienił trochę swoje zdanie. Duże księgi przy których siedział bibliotekarz mocno go pomniejszały z daleka. Nie zwracając jednak uwagi na swoje błędne pierwsze wrażenie, odpowiedział.
    - Szukam działu z legendami. Interesują mnie stare mity i podania sprzed założenia Imperium.

    OdpowiedzUsuń
  27. (Dziękuję za powitanie. Wybacz, lecz Edward jako bibliotekarz- chciałabym to widzieć :] )

    OdpowiedzUsuń
  28. - No proszę. Czyli wszystkie zakamarki Norr zostały już odkryte? - rzekła polewając dzbankiem wody truskawki, które wsypała do misy.
    - Na pytanie czy drogie panu nie odpowiem, bo ja go tylko ... dostałam. Teraz go utrzymuję, ale już nie długo. Chcę tak jakby ... zacząć życie od nowa.
    Uśmiechnęła się krzepko, gdy ocedziła z wody owoce i postawiła na kuchennym stole.
    - Częstuj się.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Bibliotekarz... bibliotekarz z wiedźmą. Można by jakoś powiązać pracę w bibliotece z, załóżmy, materiałami Rai, które kiedyś straciła? Na przykład z jej bestiariuszem, albo coś w tym kierunku po prostu na początek. ;> Jeśli masz pomysł, to zacznij. Jeśli nie, ja chętnie zrobię to jutro. :>]

    OdpowiedzUsuń
  30. - Interesują mnie wojny z tamtego okresu. Zwłaszcza te pomiędzy Bogiem, a pogańskimi stworami - odpowiedział tonem lekko znudzonym.
    Moran poszedł za bibliotekarzem do działu wspomnianego wcześniej i rozglądał się po pomieszczeniu. Troche dużo książek, jak na taką mieścinę, przemknęło mu przez myśl.

    OdpowiedzUsuń
  31. - No, no tak ... - wzruszyła ramionami uśmiechając się nikle. - Kolejny raz. Od pewnego czasu co ile kroć przybywam do miasta, chcę zacząć wszystko od nowa. Może powinnam poowrócić do stanu, kiedy nie miałam stałego zamieszkania i podróżowałam sypiając gdzie popadnie zdając się na łaskę losu? Ech...
    Otworzyła jedną z wiszących szafek.
    - Odkryłam w sobie taką e ... potrzebę osiedlenia się gdzies na stałe, ale zaspokojenie jej .. jakoś mi nie wychodzi. Chcesz do nich cukier? Według mnie są wystarczająco słodkie. Nie chcesz usiąść na krześle przy stole? Odpocznij sobie.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Wygląda obiecująco. Jest tu gdzieś miejsce do spokojnego poczytania?
    Moran nie chciał zanosić książki do siebie. Poza tym interesowało go ledwo kilka rozdziałów, jeśli już, więc też nie miał w planach długiego pobytu w bibliotece. Logicznym więc było zapytanie się bibliotekarza, czy mają tu gdzieś kąt, czytelnię, dla ludzi chcących coś przeczytać, nie wynosząc dzieł z budynku.

    OdpowiedzUsuń
  33. Cholerne zlecenia. Że też klientom, którzy ją odwiedzali, tak rzadko potrzebne były normalne, łatwo dostępne składniki, czy to roślinne, czy wydobywane z ciał istot żywych. Jakże miłe były jej prośby o przyrządzenie naparu z ziół, które przy odrobinie wiedzy można było znaleźć w najbliższej okolicy, czy o dostarczenie wężowych łusek. Ale nie, oni woleli takie mieszanki, do których przyrządzenia konieczne są składniki z roślin rosnących w odległych krainach albo z rzadkich istot, których wytropienie i upolowanie graniczy z cudem.
    Dlatego wiedźma wracała z kilkudniowej wyprawy zmordowana i zła, czując w każdej części ciała złośliwe echa codziennego, wielogodzinnego siedzenia w siodle. Dlatego kiedy zostawiła Tułacza w stajni pod miastem i zagłębiła się w jego uliczki, bezwiednie starała się iść jak najszybciej. W końcu niemal biegła, jednak perspektywa należnego odpoczynku była napędem nie do powstrzymania.
    I gdyby nie zderzenie z czymś, czego na jej drodze nie powinno być, pewnie szybko dotarłaby do swojego domostwa, znajdującego się kilka ulic dalej. Przy jej znajomości skrótów, pewnie byłaby tam po kilku minutach...
    -Kurrrwa... - syknęłą, cofając się o krok. Coś ciężkiego uderzyło ją w głowę na tyle mocno, że przed oczyma zamigotały jej czarne plamki. Dopiero kiedy jej wzrok padł na rozsypane po ziemi księgi, podniosła wzrok na klnącego pod nosem faceta, który upuścił ładunek, prawdopodobnie w dużej mierze przez nią. - Najmocniej przepraszam. Nie zauważyłam pana - rzuciła, mrużąc oczy.

    OdpowiedzUsuń
  34. W końcu sama też skusiła się i zjadła kilka truskawek delektując się ich samkiem.
    - Kilka lat temu nie byłam tego zadnia. Wciąż tęsknię do podróży. Twierdzę, że jestem strasznie sentymentalna. gdybym taka nie była, zostawiłabym wszystko jak jest. Też się przyznam, że często szybko rezygnuję.
    Kolejny owoc zniknął w jej ustach. W tem spojrzała na swe czerwone palce oraz na zdobiący jeden z nich pierścień z niebieskim okiem.
    - Dziękuję. Jest raczej przechodni. Moja rodzina też go nosiła. Prawdę mówiąc stracił swoje hm ... znaczenie, ale nie urok.

    OdpowiedzUsuń
  35. - Wygląd może mylić. Interesują mnie legendy, zwłaszcza te stare, zanim Kościół zaczął ingerować w historię. Są niezwykle ciekawe.
    Moran skinął głową na znak, że zauważył kanapy i podszedł tam, by zająć wolne miejsce. Bez czekania otworzył książkę i zaczął czytać spokojnie, przysłuchując się także piosence dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
  36. Green zawsze wstawał wcześnie. W końcu tyle ludzi i nieludzi umierało w tym mieście pełnym wszelakich dziwactw i nienormalności, że niemal codziennie miał masę roboty. Kopanie grobów, przygotowywanie marmurowych nagrobków, przygotowywanie zwłok do pochowania… To wszystko wymagało dużo czasu i energii. Z resztą wczesna pora, kiedy ptaki ledwo budzą się do życia, a poranne słońce dopiero wychyla się znad horyzontu najbardziej nadaje się do wszelkich przemyśleń moralnych i egzystencjonalnych, których nasz młody Grabarz wbrew pozorom miał naprawdę wiele.
    Dzisiaj na początek chciał udać się na grób swego zmarłego brata, ostatnio miał bardzo mało czasu ażeby sprawdzić co u niego, poopowiadać mu trochę co dzieje się w świecie żywych… Tak bardzo chciałby przywołać jego duszę z zaświatów i móc z nim porozmawiać… Wiedział jednak, że jest to bardzo niebezpieczne w Norrheim, gdzie wszędzie byli szpiedzy, a stosy tak naprawdę nigdy nie gasły.
    Gdy był już w połowie drogi do wyznaczonego sobie celu coś dostrzegł pośród oparów porannej mgły, jakiś nieznany mu kształt, a także nieznany sobie za bardzo głos. Zaintrygowało go to, w końcu rzadko kogoś tu widywał, szczególnie tak wcześnie rano. Podszedł do nieznajomego szybko i bezszelestnie by po chwili stanąć obok niego z szerokim uśmiechem.
    - Dzień Dobry!- powiedział radośnie, lekko przekrzywiając głowę niczym małe dziecko. Jego błękitne oczy błyszczały lekko, a w nich tańczyły wesoło dziwne iskierki.

    [ Wybacz tak długi okres nieodpisywania. Bezwenie mnie dopadło ostatnio :).]

    OdpowiedzUsuń
  37. Kupiec skinął głową na znak, że rozumie i zagłębił się w lekturę. Szukał wzmianek o istotach strasznych i niezwykle trudnych do zabicia. Szukał długo, ale nie znalazł wiele. Jedyna wzmianka o jego gatunku określała ich jako piekielny pomiot stworzony przez Starych Bogów do walki a prawymi aniołami. Uśmiechnął się, gdy to przeczytał. Nigdy nie był sługą Bogów, nie zostali przez nich stworzeni i co ważniejsze, anioły nie są bardziej prawe niż sam kupiec. Mają tylko siłę niepojętą dla zwykłych śmiertelników.
    Czas leciał tak nieubłaganie podczas czytania i zanim się Moran obejrzał nadszedł już wieczór.

    OdpowiedzUsuń
  38. - To własnie one mi przeszkadzają - westchnęła pocierając dłonie, by pozbyć się czerwieni. Zaśmiała się cicho widząc jego minę, ale zaraz spoważniała.
    - Powiadasz? Może ... znałeś kogoś z mojej rodziny. Albo po prostu ma ktoś podobny? Nie wiem, czy jest unikatowy, czy jeden z wielu. Ten akurat ma herb, choć na pierwszy rzut oka niewidoczny.

    OdpowiedzUsuń
  39. [hmm w sumie czemu nie... jako pierwsze spotkanie czy ktores juz z kolei ale bez mozliwoscie dluzszej rozmowy?]

    Eriseth

    OdpowiedzUsuń
  40. Parsknął śmiechem, delikatnie odgarniając z młodej, delikatnej twarzy białe kosmyki, które uwolniły się z mocno związanych czarnych wstążką włosów.
    - Ja mogę powiedzieć to samo.- zachichotał lekko w szaleńczy sposób, po czym oblizał spokojnie swe bladoróżowe wargi w naturalnym odruchu.- Szczególnie, iż istoty żywe raczej omijają to miejsce szerokim łukiem... A następny pogrzeb jest dopiero o dziesiątej.- dodał wskazując na doskonale stąd widoczny zegar na wieży kościoła.

    OdpowiedzUsuń
  41. Odłożył książkę na stół i spojrzał na bibliotekarza.
    - Szukam opisów istot, które walczyły z aniołami u zarajów Imperium pod przewodnictwem Starych Bogów. W jakiejkolwiek książkę bym nie szukał, nie ma o nich praktycznie żadnej wzmianki poza tym, że coś było. Nawet księgi elfickie wspominają tylko tyle, że byli jacyś Zapomniani. A tak nic, zero, kompletna pustka.
    Kupiec oczywiście nie wspomniał, że należał do tej konkretnej, wypartej przez historię i społeczeństwo, rasy. Poza tym w duchu się cieszył, że nic o nich nie było. Nawet jeśli większość swoich umiejętności rozwinął dopiero, łącznie ze zmianą postaci, w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat i tylko on nich wiedział.

    OdpowiedzUsuń
  42. - Zajrzę do biblioteki i to nie raz - zapewniła. Odepchnęła się od blatu stołu i ruszyła w stronę drzwi.
    - do siebie też zapraszam.

    ( Ej.. moze wątek w lesie? Porzucają sobie nozami? xD)

    OdpowiedzUsuń
  43. -Nie, nie - odparła, dziękując mu skinieniem głowy, kiedy pomógł jej podnieść się z ziemi. Dobrze, że przynajmniej ona nie miała w rękach niczego, co teraz trzeba by zbierać... Zaczęła zbierać książki razem z nim, czując nie tylko taką powinność - w końcu to raczej z jej winy upuścił karton - ale także dziwne emocje, które rozbudził w niej widok ksiąg leżących w ulicznym piachu. - Jeszcze raz najmocniej... - urwała na moment, gdy jej wzrok padł na tomiszcze oprawione w czarną skórę - Najmocniej przepraszam... - dodała, zerkając w jego stronę i podnosząc księgę. Zdmuchnęła z okładki kurz i potarła opuszką kciuka wyżłobienie w kształcie drzewa. Cholera, skąd ona wzięła się w jego rękach? Panika w jego głosie zlała się z chwilowym napływem paniki w jej umyśle. Przez krótki moment rozważała swoje dalsze działanie- mogła zabrać tomiszcze i najzwyczajniej w świecie zwiać, albo mu je oddać... Kierowana raczej nagłym impulsem niż wewnętrznym poczuciem powinności, spytała: - Oh, najwyraźniej szuka pan tego? To chyba interesująca pozycja - dodała, siląc się na neutralny ton. - Jednak... - zmrużyła oczy, kartkując swój własny bestiariusz. - Zapisana jakimś dziwnym pismem. Rozumie je pan? - Zagadnęła i oddała mu tomiszcze, pokonując wewnętrzny opór. Była pewna, że księga, w której spisywała wszystkie informacje o stworzeniach, które spotykała i w której rysowała ich podobizny, spłonęła wraz z całym miastem, w którym kiedyś mieszkała. Tymczasem, jakimś cudem, ten człowiek miał jej dziedzictwo. Oby tylko nie miał wiedzy, jak to odczytać, pomyślała.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Nic dziwnego. Te pospolite bestie są wszędzie w ludowych bajaniach, więc i ludzie co jakiś czas krzyczą, że jakiś wampir czy inny żywiołak nawiedza ich domostwa, a skrzaty szczają im do mleka. A przecież Inkwizycja już dawno się tym potworami zajęła i teraz pośród prawych, uczciwych ludzi nie przebywają.
    Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni piersiówkę i wziął potężnego łyka. W okolicy rozszedł się mocno ziołowy aromat, ani chybi piołunówki.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Taa... Na każdą wzmiankę poza Norrheim. Myśli pan, że to ma jakąś przyczynę? I czy z tego powodu są tu jacyś magiczni pośród nas?
    Udał lekko zastraszonego mieszczanina, który dopiero teraz uświadomił sobie możliwe niebezpieczeństwo. Przecież sam grał doskonale zwykłego człowieka, więc znał prawdę, ale właśnie. Tylko on wiedział, że gra. Człowiek lub magiczny siedzący na przeciw niego nie musiał wiedzieć, że kupiec jest z wyglądu i zachowania człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  46. Obserwowała, starając się ukryć zdumienie, w jaki sposób mężczyzna reaguje, najpierw na niemożność odnalezienia księgi, później na ponowne napotkanie jej wzrokiem. - To jakieś ważne tomiszcze, z tego co widzę? - Miała świadomość tego, że pytanie mogło zabrzmieć retorycznie, jednak z samą retoryką nie miało nic wspólnego. Była cholernie niemal ciekawa, dlaczego jej bestiariusz tak fascynuje tego mężczyznę. Na wieść o tym, że nie potrafi rozszyfrować jej zapisków, wyprostowała się i westchnęła. Z ulgą. Skoro do tej pory mu się nie udało, prawdopodobieństwo jakiegokolwiek dalszego powodzenia było raczej nikłe. Swego czasu postarała się zabezpieczyć bestiariusz kilkoma mocniejszymi pieczęciami i zaklęciami iluzjonistycznymi. - Raisha Anneroth, zielarka - odpowiedziała, lekko skinąwszy mu głową. - Czyli to o panu ostatnio było tyle słychać. Biblioteka w takiej zapyziałej mieścinie to nieliche dziedzictwo. Zgromadził pan już dużo książek? - Trochę paplała. Fakt. Rzadko kiedy okazywała podobne zainteresowanie, o słodzeniu komukolwiek już nie mówiąc. Jednak teraz w jakiś sposób musiała odzyskać księgę, a przyznanie się, że jest autorką, było nieco ryzykowne. Raczej niewiele "cywili" posiada taką wiedzę, jaką ona spisała.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Nie, nie, nie... - Potrząsnął głową w idealnie udawanym niedowarzaniu. - Magiczni w Norrheim? Jakby byli, to przecież powinno dochodzić do niewyjaśnionych zdarzeń. Bo ja wiem, ciał bez krwi, nagłych pożarów, deszczu ropuch lub czegoś podobnego. Przecież właśnie za tak szkodliwe działania są oni ścigani przez Inkwizycję i armię.
    Moran mimo wcześniej ukazanego cienia strachu, rozluźnił trochę swoje ciało, jakby wypowiedziane teraz argumenty go uspokoi i przekonały, że niemożliwe jest, by nieludzie przebywali niezauważeni w mieście, a Kościół nic z tym nie robił. Nawet wyciągnął z papierośnicy z kamizelki papierosa i go zapalił.
    Gdy bibliotekarz wspomniał o księżycu, kupiec trochę nostalgicznym wzrokiem spojrzał za okno. Z drugiej strony nie stwierdził wcześniej, że jest już tak późno przez dość wąskie okna i wszędobylskie światło z zapalonych świec.

    OdpowiedzUsuń
  48. Popatrzył chwilę na senną dziewczynę i na bibliotekarza. Nie wyglądał na pierwszy rzut oka, żeby miał rodzinę, ale kupiec mógł się mylić, tak jak za pierwszym razem wziął go za liliputa, choć był dość słusznego wzrostu.
    - Jak ma na imię?
    Pochylił się zadając pytanie mężczyźnie i gasząc resztki papierosa. Na razie nie zawiązywał z powrotem tematu. Dziecko najpierw powinno iść spać.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Nieśmiały typ? Co się stało z jej rodziną?
    Moran lekko się zainteresował smarkulą. Nie z życzliwości, a zwykłej, niemal ludzkiej ciekawości. Życzliwości już dawno się wyzbył. Zarówno jako Zapomniany, jak i kupiec.

    OdpowiedzUsuń
  50. ( Pan się nie odzywa co z tym wątkiem, więc sama zacznę .. ot co. To jedziem!)
    Promienie słońca przebijały się między drżącymi od lekkiego wiatru liściami dzrew wielkiego lasu.
    Nagle w gruby pień z cichym hukiem wbił się srebrny nóż, a zaraz obok niego kolejny.
    Rudowłosa dziewczyna podeszła, by wyszarpać broń i przygotowac się do nastepnej serii z wiekszej odległości.
    Stanęła w odpowiedniej pozycji i zamachnęła się z całej siły.
    ( Może być C:?)

    OdpowiedzUsuń
  51. Podobno, pomyślała z ponurą ironią. Podobno jedyny, patrzcie państwo. W odpowiedzi jednak tylko pokiwała głową, otrzepując suknię z ulicznego pyłu. Musiała jak najszybciej znaleźć sposób na odzyskanie swojego bestiariusza, najlepiej w sposób, który nie rzuci na nią podejrzeń. - Bardzo chętnie zobaczę owe zbiory. Zebrane księgi są zaksięgowane? - zagadnęła, zrównawszy się z mężczyzną. To pytanie akurat wynikało z jej czystej ciekawości. Biblioteka w Norrheim... rzeczywiście warto było ją zobaczyć i możliwie jak najbardziej wesprzeć w rozwoju. Obłęd niewiedzy był jednym z najgorszych cholerstw, które panoszyły się po świecie. Na wzmiankę o Inkwizycji rzuciła bibliotekarzowi nieodgadnięte spojrzenie. - Racja - przytaknęła. - Sądząc po rycinach zawiera w sobie dużo zakazanej, jak i niedostępnej wiedzy. A pan? - dodała, jakby od niechcenia, posyłając mu lekki uśmiech. - Co pan zamierza z nią zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  52. - Rzezi? Czy to aby nie przypadkiem będzie ta masakra w Blaviken?
    Kupiec dopytał się o dość głośnej w imperium sprawie z małego górskiego miasteczka, sprzed około pięciu lat. Znaczna część populacji została wtedy wybita w dość spekulacyjny sposób, a ci co przetrwali dawali różne wersje przebiegu zdarzeń i tego kto dokonał ludobójstwa.

    OdpowiedzUsuń
  53. Omiotła budynek wzrokiem, zatrzymując go na moment w kilku strategicznych miejscach. Brakujące cegiełki. Rozbite okna. Szczątki płócien powpychane w dziury w ścianach. Westchnęła cicho. Szkoda, że nawet ambitny pomysł prowadzenia biblioteki nie mógł spotkać się z większą pomocą w jego wykonanie- nawet jeśli chodzi o sam budynek, w którym ona się mieści.
    -Witam bibliotekę Norrheim - wyszeptała, raz jeszcze spoglądając w górę budynku po czym udała się za mężczyzną. - Nie do końca oczywiste - zaoponowała, przygryzając wargę. Zaoponowała, aczkolwiek nie z czystej, wrodzonej przekory. Z przekonania. Bo z tym bestiariuszem można było zrobić wiele... fakt, że Wolfcarver nie zamierzał oddać go Inkwizycji, a wręcz przeciwnie- zamierzał go ukryć - nieco ją pocieszał. Niemniej, miała nadzieję, że uda jej się go odzyskać, tudzież zwinąć, zanim mężczyzna cokolwiek zdąży z nim zrobić. Przymknęła oczy, obserwując, jak krząta się z nowo doniesionymi księgami. Cholera, zdecydowanie bardziej wolałaby załatwić to jak człowiek z człowiekiem. Jak na razie nie wyglądało na to, żeby John miał jakieś powiązania ze Świętym Officium... - Pomóc ci w czymś?

    OdpowiedzUsuń
  54. Moran Gondra8 lipca 2013 20:18

    - Czyli jesteś naocznym świadkiem. Wybacz nietakt, ale jestem ciekaw co się wtedy wydarzyło. Słyszałem kilka pogłosek na temat Blaviken, ale każda różniła się od poprzedniej w każdy możliwy sposób.
    Kupiec lekko się pochylił się nad zamkniętą księgą mitów. Rozmowa przybrała dość ciekawy obrót, choć z początku nie wydawało się, by ten pykający fajkę bibliotekarz miał tak ciekawe przeżycia. Dla kupca ciekawe, ale pewnie tylko dla niego.

    OdpowiedzUsuń
  55. Posłała mu lekki, zachęcający uśmiech, słysząc niepewność w jego głosie. - Oczywiście - odparła, wzruszając ramionami. Poszła w stronę jego biurka, szukając na nim wzrokiem księgi, o której mówił. Zmarszczyła brwi, wyczuwając dziwną, nieuchwytną energię... Rozejrzała się, szukając wzrokiem innego przedmiotu, który mógłby emanować podobną mocą, jednak ta skoncentrowana była tylko na księdze. Być może niepewność w twoim głosie była uzasadniona, pomyślała, przygryzając wargę i przemykając opuszkami palców po wyrytej na okładce dłoni. Nie do końca wiedziała, czego się spodziewać, jednak nie odczuwając wyraźnych zmian, wzięła księgę do ręki i wróciła do Wolfcarvera. - Proszę - rzuciła, podając mu tomiszcze.

    OdpowiedzUsuń
  56. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  57. -Wiem? - zagadnęła, unosząc brwi i jakoś dziwnie się uśmiechając. Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się na pięcie i podeszła do jednego z regałów, by przyjrzeć się wygrawerowanym na grzbietach tytułom. Słysząc jego słowa, obejrzała się przez ramię. Miał rację. W tej bibliotece z pewnością było wiele sekretów. Może nawet żadne z nich nie zdawało sobie sprawy jak wiele... Uniosła kąciki ust w uśmiechu, kiedy wspomniał o jej zielarskiej profesji i pokiwała głową. Kiedy wyszedł, jej wzrok ponownie padł na karton, w którym w chwili obecnej znajdowały się aż dwie interesujące pozycje... Przygryzła wargę, nie mając pojęcia, co robić. Podeszła do stołu, kiedy wrócił i z zainteresowaniem spojrzała na przyniesioną przez niego księgę. W zielonych oczach kobiety pojawiły się maleńkie iskierki zainteresowania, wcześniej nieco stłumione zmartwieniem. - Oh - wykrztusiła, biorąc od niego księgę i pogładziła wyryte na jadowicie zielonej okładce kształty. Nieco wibrowała, jednak mogło to być spowodowane wspomnianym przez niego faktem, iż spisana została przez elfy. Przerzuciła kilka stron, milcząc jeszcze przez chwilę. - Bardzo ci dziękuję - powiedziała, rzucając mu lekki uśmiech. - Z wielką chęcią ją przejrzę, jednak zatrzymanie byłoby nieuczciwe. Praktycznie ci nie pomogłam. - Kobieta lekko potrząsnęła głową, w dalszym ciągu przeglądając księgę.

    OdpowiedzUsuń
  58. - Wiele. Na bankietach w Iliadzie jakiś czas był to główny temat rozmów. Kobiety współczuły ocalałym, mężczyźni rozprawiali, które wersje są możliwe.
    Kupiec rozsiadł się wygodniej na sofie i jego wzrok chwilę wędrował po suficie, zanim odpowiedział.
    - Pamiętam, że niektóre pogłoski mówiły o czarownicach latających na miotłach i rzucających błyskawicami na lewo i prawo, o ognistych demonach, które wylazły spod ziemi, o kamiennych, które pod tą ziemię ludzi wciągały, o elfach szyjących z łuków do uciekających, o smoku ziejącym ogniem, o bandytach, którzy chcieli zaspokoić swoją chuć i żądzę krwi i o żywych drzewach, rozdeptujących nieszczęśników. Jak widać, prawie wszystkie obwiniają w jakiś sposób magicznych, więc temat był dość długo ciągnięty przy okazji możliwości zabezpieczenia się przed takimi potworami.

    OdpowiedzUsuń
  59. - Tak jak sądziłem. No ale skoro do tej pory nie mogłem znaleźć wiarygodnego źródła informacji o rzezi w Blaviken, to pozostawały tylko domysły i plotki. Więc jak było naprawdę?
    Kupiec znowu nabrał chęci na poczucie w płucach dymu, więc kolejny raz sięgnął do wewnętrznej kieszeni kamizelki, tym razem nie po papierośnice, a po cygara. Ucinając końcówkę i zapalając jednego, drugą rękę wyciągnął w stronę bibliotekarza.
    - Jednego?

    OdpowiedzUsuń
  60. Podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się. Szczerze.
    -W takim razie dziękuję jeszcze raz. Z pewnością mi się przyda. Jak każda wiedza. - Zatrzasnęła księgę i odsunęła ją od siebie na brzeg stołu. - Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował pomocy, także bardziej znaczącej, daj mi znać. Temu miastu potrzeba ośrodków kulturowych. - Spojrzała w okno, na moment wpadając w zadumę. - A ten bestiariusz? Będę mogła go wypożyczyć, albo przejrzeć? - Dobra, pomyślała, wystukując o blat stołu jakiś rytm. Przechodzimy do rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  61. Schował cygarniczkę do kieszeni i rozsiadł się.
    - Czemu się tym interesuję? Ze zwykłej ciekawości. Lubię wiedzieć sporo rzeczy. Do daje przewagę w handlu. Skoro już jesteśmy przy Blaviken, to użyję go jako przykładu. Krótko po tym jak się rozniosła wieść o rzezi, wpływ z broni strzeleckiej i przedmiotów, które miały chronić przed najprzeróżniejszymi przejawami magii wzrosły ponad dziesięciokrotnie. Gdyby udało mi się przewidzieć ją jakiś miesiąc wcześniej na podstawie różnych przesłanek, mógłbym się odpowiednio przygotować i nie zostać złapanym na braku tychże towarów. Dlatego chcę wiedzieć jak najwięcej o tak głośnej sprawie, by w przyszłości umieć się przygotować do tego.
    Wiedział, że powody mogą wydawać się trywialne i przyziemne, ale w końcu był kupcem, prawda? Poza tym nie miał zamiaru ukrywać swoich motywów przed bibliotekarzem.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Wybacz. Nie miałam dostępu do internetu.]

    Słysząc odmowę, przeniosła wzrok z okna na bibliotekarza, a po jej twarzy przemknął nieodgadnięty grymas. Niepowołane ręce, pomyślała ironicznie, obserwując go. Gdybyś tylko wiedział, co masz w zasięgu swej ręki... Kiedy jednak wspomniał o wykorzystaniu efektu jej wieloletniej pracy do walki z istotami magicznymi, poczuła rosnącą złość. Z trudem powstrzymała sapnięcie, by nie dać po sobie nic poznać.
    -Nie pracuję - przyznała, z nieco kpiącym uśmiechem i powoli podeszła do drzwi. Przez chwilę przyglądała się mężczyźnie spod półprzymkniętych powiek. - Ale w mieście są osoby, które pracują. Radziłabym więc... - na moment spuściła wzrok na trzymaną w dłoniach księgę. - Radziłabym więc uważać na niektóre pozycje ze swojego zbioru. I taak, nie mówię tylko o interesującym mnie z pobudek osobistych bestiariuszu. - Mrugnęła do niego znacząco, przemknąwszy wzrokiem po przeglądanej przez niego księdze i wyszła z pomieszczenia, rzuciwszy krótkie pożegnanie. Była ciekawa, czy Wolfcarver w jakiś sposób zareaguje.

    OdpowiedzUsuń