Heshtje. Pod tym mieniem kryje się pewna Wiktoria rodu Gromu herbu Błyskawicy. Za wszelką cenę chce zachować w tajemnicy swą prawdziwą tożsamość, jednak pierścień z niebieskim kamieniem skutecznie nie daje jej zapomnieć. Dziewczyna nie zna swych krewnych. Matki wcale nie pamięta, a szalonego ojca zabiła wraz z przyjacielem, którego uparcie przezywa Marchewką. Heshtje domyśla się, że dalsza część rodziny zginęła z ręki Mitasa. Potężny mag elektryczności wciąż łaknął jak największej mocy, której sednem jest właśnie krew rodziny.
Hesh, to niepozorna dziewczyna o rudych włosach. Spod miedzianej czupryny na świat spogląda miodowymi oczyma. Pogodna twarz na której prawie zawsze widnieje delikatny uśmiech. Ma smukłe, zwinne dłonie. Między palcami pojawiają się figlarne iskierki, gdy jest pod działaniem silnych emocji. Ubiera się przeważnie w ciemne, proste suknie, a gdy jest chłodniej przybiera jeszcze czarny płaszcz z kapturem. Nosi lekkie ubrania, które nie krępują w żaden sposób ruchów. Wygoda przede wszystkim. Nie afiszuje się żadnymi błyskotkami, jedynie pierścień z niebieskim oczkiem zdobi jej palec.
" Weź uczucia swoje, niech poprowadzą Cię
I logiki prawa wszystkie spal, niech nie kuszą Cię!" Plateau
Dziewczyna jest zmienna jak pogoda. Przed chwilą się smuciła, a teraz śmieje się do rozpuku. Cała Hesh, która również jest miła, sympatyczna i chętna do pomocy. Swym najbliższym z całego serca pragnie przybliżyć nieba, choć często czuje się niedoceniona. Uwielbia, wręcz kocha wszelakie zwierzęta. Cierpi, kiedy ktoś czyni im krzywdę, bądź przyjaciołom. Jest sentymentalna i nienawidzi czuć się bezradna.
Cud miód, co nie? Ale, ale...
Te oto niepozorne dziewczyna potrafi być obojętna oraz zabić bez wyrzutów sumienia. Kocha zapach krwi, chłód ostrza i ból ofiary. Śmiało można powiedzieć, że jest szalona. Potrafi być nieobliczalna.
Od kiedy pamięta, podróżowała po świecie ze względu na pracę. Na samym początku występowała na licznych jarmarkach, jako połykaczka ostrzy. Potrafiła schować w przełyku jak najdłuższy miecz, uchodząc z tego bez szwanku na zdrowiu. Później zamiast połykać, zaczęła nimi rzucać i bronić się.
Kto jak, kto , ale panna Heshtje ma bardzo dobry refleks oraz wzrok. Zabijała na zlecenie, aż do przyjazdu do Norrheim , gdzie odkryła swój talent, dzięki Aileen. Zaczęła malować obrazy i sprzedawać je na targu. Tylko czasem zgadzała się wykonać zlecenie, które porawiło by jej sytuację w mieście. Po kilku miesiącach zniknęła nie pozostawiając żadnego śladu. Mieszkańcy zaczęli nawet rozpowiadać o jej rzekomej śmierci. Prawdą jednak jest, że udała się w daleką podróż. Poszukiwała miejsca, gdzie mogła znaleźć spokój, gdzie mało kto potrafił dotrzeć.
Poprzez wyciszenie się chciała opanować moc tkwiącą w jej ciele, a gdy tego dokonała, przekroczyła granice człowieczeństwa. Przez pewien czas była jedynie zlepkiem emocji i siły nadprzyrodzonej. Bez ciała.
Teraz wróciła do Norrheim pewniejsza siebie z opanowaną, drzemiącą w niej siłą, chociaż czasami gdy emocje przejmują kontrolę...
"Po pierwsze to ja lubię być sam
Raz na jakiś czas - zupełnie sam." Plateau
Dziewczyna uwielbia przebywać na łonie natury. Nie potrafi skryć w głębi duszy, że jest romantyczką, która kocha piękno przyrody. Często można ją znaleźć w sercu lasu siedzącą na grubym konarze, bądź beztrosko leżącą na zielonej trawie. Wspinała się nieraz na same szczyty napotkanych gór.
Niebieski kamień otoczony srebrnymi gałązkami tworzy pierścień, który rudowłosa wkłada na palec. Prawdę mówiąc, to on już nie ma tak wielkiego znaczenia. Wcześniej był ogniskiem mocy,a teraz jedynie przypomina jej prawdziwą tożsamość i oczywiście zdobi dłoń.
To cacko było tak jakby małym wampirem, ponieważ kamień wysysał krew rodu Błyskawicy, by przybrał na mocy. Nikt jednak nie wiedział, że aby uzyskać szczyt siły, należało całą moc klejnotu przyjąć do ciała, organizmu. Tak też uczyniła Heshtje, by ratować siebie i odebrać rodową pamiątkę. Pierścień, kiedy spełniał swą prawdziwą rolę, wyglądał prawie tak samo. Gdy kamień przepełniała magia krwi, stawał się błękitny, prawie całkiem biały.
Hesh posługuje się srebrnymi nożami do celnego rzucania i jednym nożem myśliwskim. Nie poskromi się jednak od władania również innym ostrzem, chociaż swoje rzutki uważa za najwygodniejsze oraz praktyczne. Broń chowa w rękawach, a także przywiązuje je do łydek.
Od pewnego czasu rudowłosa dość często podróżuje po zmroku na złotym smoku o imieniu Amon. Jest jej przyjacielem, który tak naprawdę zwie się Drawen, gdyż jego właściwa postać jest ludzka.Czarny płaszcz skrywa postać młodego mężczyzny. Swe oblicze zasłania kapturem.
Wprawdzie, to nawet Heshtje nie miała się dowiedzieć o jego przemianie. Pewnego razu Drawen zjawił się w gadziej formie, kiedy rudowłosa została zaatakowana przez mężczyzn, którzy pragnęli potęgi jej pierścienia. Amon ocalił dziewczynę, a ona w zamian miała chronić go przed łowcami. Uroczy smok ma jednak kilka spalonych wiosek na sumieniu, dlatego zapewne znajduje się na niejednej czarnej liście. Mężczyzna swe prawadziwe oblicze ujawnił pod koniec jednej z podróży.
Jako gad jest olbrzymem pokrytym złotymi, mieniącymi się łuskami. Z jego grzbietu wyrastają wielkie skrzydła. Gdy nimi trzepoce, nieumyślnie powoduje silny wiatr.
Ważne jest jeszcze wspomnieć, że to właśnie on załatwił Heshtje pracę jako morderca.
~~~~~~~~~~~~
Witam! Hesh powraca. Co Wy na to? Na wątki chętna jak zawsze.
[Heszka reszka!! *O* (Tu Im jak coś xD) ]
OdpowiedzUsuń[HEEESZKA ;D ]
OdpowiedzUsuń[Cześć Sis :D Jasne, jak masz pomysł to wal bo ja w tej chwili kompletne zero, jak zawsze XD ~ Verdżi]
OdpowiedzUsuń[Jak o wąteczek pytasz, to żyję w cichej nadziei, że zarzucisz pomysłem ;d]
OdpowiedzUsuń[no pewnie, zaczynasz? ;D]
OdpowiedzUsuń[Jasne, jak najbardziej. Wtedy wspólne opowiadanie straciłyśmy, a nieźle się zapowiadało... Mam małe pytanie, Heshtje czasami przebywa w tych lasach z Amonem-Drawenem. Bo smok nasuwa mi pewien pomysł...]
OdpowiedzUsuń[Łazić też mogą, czemu nie, nawet przed czymś uciekać, jakby się ewentualnie pojawiło ;-) Ale myślę, że zabawnie by było, jakby Eluari zobaczyła Drawena, uznałaby go za smoka czystej krwi, czyli w pewnym sensie krewnego salamander.]
OdpowiedzUsuńTrzaskały łamane gałęzie.
OdpowiedzUsuńEluari znieruchomiała i powoli uniosła głowę, ręce, wygrzebujące małe, twarde cebulki spod mokrej ściółki i mchu zawisły nad podłożem. Salamandra zaczęła nasłuchiwać. Powoli wciągnęła do płuc powietrze, łowiąc dziwny, ale nie całkiem obcy zapach. Woń podobną do tej, którą znała z rodzinnych stron.
Nasi? przeszło jej przez myśl, nieśmiało i z niejakim zdumieniem. Nie spodziewała się, że spotka inną salamandrę w tych stronach.
Eluari schowała szybko wydłubane z gleby cebulki do sakwy, którą miała przewieszoną przez ramię i wstała. Powęszyła przez chwilę, ale to już nie było konieczne. Pomiędzy drzewami dostrzegała ruch.
To było zdecydowanie zbyt duże jak na salamandrę, stworzenie było co najmniej dwukrotnie wyższe od konia, a z ogonem kilkukrotnie dłuższe.
Smok, uświadomiła sobie Eluari, jeszcze bardziej zdziwiona. W końcu nigdy w życiu nie widziała żadnego z bliska, nie spotykało się już ich tak często. Zwłaszcza tutaj, w państwie tak przesiąkniętym wpływami cesarza i Kościoła.
Pobiegła za zjawą, bo co też to mogło być jeśli nie wyjątkowo realistyczne złudzenie...
Eluari mimowolnie się wzdrygnęła. To było już zdecydowanie zbyt realistyczne, jak na złudzenie.
OdpowiedzUsuńNie bała się, przynajmniej nie chciała od razu tego okazywać. Zatrzymała się tylko, nie chcąc pobudzić bestii do gniewu. Smok był w końcu od niej wielokrotnie większy.
Skłoniła lekko głowę i przyjrzała się stworzeniu ciekawie. Byli spokrewnieni? Tysiące pokoleń wstecz pewnie tak...
-Witaj, bracie- wyszeptała. Ciało Eluari zalało dziwne ciepło, poczuła tęsknotę za rodzinnym domem, za bliskimi... Przeszłość tradycja, wszystko to, czego nie oddałaby za żadną cenę.
Gdzieś słyszała kroki innej osoby, nerwowo uderzyła ogonem w pień najbliższej sosny, ale nie odrywała zachwyconego wzroku od gadziego pyska smoka.
-Co sprowadziło cię w tak niegościnny dla nas kraj?- spytała. Miała wrażenie, że śni.
-Jak wielu spośród was jeszcze do dziś przetrwało?
[Nie ma sprawy. Tylko ja nie mam pomysłu na początek.]
OdpowiedzUsuń(Była byś chętna na wątek?~ Jeśli chcesz mogę zacząć :D)
OdpowiedzUsuń(A więc zaczynam~ Skoro Heshtje lubi łono natury to niech się tam spotkają >D)
OdpowiedzUsuńSłońce powoli zachodziło, owijając bursztynowym kolorem drzewa i pylistą drogę. Jednak nie była ona pusta. Maszerowało nią dziarsko pięciu Inkwizytorów, żartując między sobą i od czasu do czasu śmiejąc się donośnie: od taki zwykły patrol. Mieli iść sprawdzić młyn; oczywiście nie biorąc jeńców.
Gdy doszli do młynu, okazało się iż nikogo w nim nie ma: a sprawdzili nawet dwa razy aby być stuprocentowo pewnym- Na prawdę nikogo nie ma?- grubszy mężczyzna westchnął głośno. Odpowiedział mu chudzielec piskliwym głosem- Nie ma. Tylko ten czarny kot- wtedy cała piątka spojrzała na zwierzaka który siedział przed drzwiami młyna. Mruczał donośnie i machał przy tym gwałtownie ogonem przyglądając się Inkwizytorom.
Gdy nareszcie mężczyźni zniknęli z zasięgu wzroku kot zamienił się w chłopaka który oparł się o drewniane ramy drzwi z ciepłym uśmiechem. Potrząsnął głową i usiadł na schodach. Cieszył się iż w porę zdążył ostrzec młynarza i jego rodzinę, w tym dwie magiczne córki. Westchnął głośno i wstał niespiesznie rozglądając się w koło. Rozszerzyły się jego źrenice gdy dostrzegł jakąś postać idącą w tą samą stronę co Inkwizytorzy. Nie była zwyczajnym człowiekiem. Szybko zamienił się w kota i pognał za płomiennowłosą kobietą. Gdy dobiegł do niej, na szczęście jeszcze nie widział oddziału ale wiedział iż wkrótce wrócą, ponownie sprawdzić młyn. Zaplątał się wokół nóg kobiety głośno miaucząc. Lecz ona uparcie szła dalej. Kot jednak nie zrezygnował. Ponowił próbę tym razem obalenia kobiety, a gdy mu to się udało, zabrał w pysk pierwszą lepszą rzecz i pognał w przeciwną stronę, w głęboki las. Od czasu do czasu zatrzymywał się sprawdzając czy kobieta aby na pewno za nim biegnie.
[Spotkanie może odbyć się w teatrze, magazynie Gondry lub w porcie. Przeważnie tam przesiaduję.]
OdpowiedzUsuńZamachał ogonem.Byli już chyba w odpowiedniej odległości.Przyspieszył i wspiął się niezwykle szybko po drzewie,siadając na większej gałęzi.Zamienił się w chłopaka z ciepłym uśmiechem.W lewej dłoni podrzucał saszetką czekając aż dziewczyna wyłoni się z krzaków.Gdy ją dojrzał zrobiło mu się trochę przykro iż teraz na pewno będzie miała problemy z doprowadzeniem swoich włosów do porządku.Powiedział głośniej melodyjnie-Szybko jesteś-uśmiechnął się ciepło nadal podrzucając saszetką.Trochę spoważniał-Lepiej nie wracaj na drogę.Grozi Ci tam niebezpieczeństwo-przechylił się do tyłu i po chwili wylądował zgrabnie na ziemi.Podszedł do niej uważnie się jej przyglądając.Przekrzywił lekko głowę i wyjął z jej włosów kilka liści i małą gałązkę-Przepraszam Cię za to-zatrzepotał uchem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie myślał o sobie jako o kimś, któremu sprzyja szczęście. Wręcz przeciwnie. Najpierw został zdradzony przez kobietę, którą, jak sądził, kochał, przez co wpadł w łapska Artemidy. Później pokochał naprawdę i w niedługim czasie został uwięziony przez wredną boginię. Kiedy w końcu udało mu się uwolnić, okazało się, że nie ma już miasta w którym mógłby wieść spokojne życie, ani też kobiety przy której mógłby poczuć się szczęśliwy. Wszystko runęło w gruzach. Jednak wciąż nie opuszczała go nadzieja, że uda mu się odnaleźć rudowłosą wiedźmę, a tym samym spokój i szczęście.
OdpowiedzUsuńPo drodze spotkało go wiele przygód, wiele nowych blizn pojawiło się na jego ciele. Nigdy nie zaprzestał wędrówki i poszukiwań, aż w końcu znalazł.
I w końcu, po dziesiątkach setek lat mógł odpocząć. Znalazł kobietę, którą kochał, całą i zdrową, miecz ukrył głęboko na dnie skrzyni i zajął się czymś, czego nauczył go ojciec nim jeszcze wstąpił do wojska: tworzenia prawdziwych cudów z drewnem.
Otworzenie warsztatu okazało się wcale nie takie trudne jak na początku mu się wydawało, wręcz przeciwnie. Miał pieniądze, by wykupić opuszczony budynek w pobliżu domu Raishy i urządzić go na warsztat. W zasadzie nie musiał tego robić. Pieniędzy wciąż miał tyle, aby dożyć spokojnie naprawdę sędziwych lat, jednak chciał chociaż trochę udawać, że jest normalnym człowiekiem z normalną rodziną i normalną pracą. Że nie musi już zabijać demonów i przeprowadzać dusz, chociaż wciąż czasem wybierał się na tamtą stronę z poczuciem obowiązku.
W pierwszej chwili nie usłyszał pukania, ponieważ zagłuszyło je uderzenie młotkiem. Uniósł w końcu wzrok a jego dłoń zamarła w ruchu, kiedy dostrzegł kto się pojawił w progu jego warsztatu. Uśmiechnął się lekko. No proszę. Więc nawet starych przyjaciół przyszło mu spotkać. Czy mogło być lepiej?
- Witam. W czym mogę pomóc? - Zapytał. Ciekaw był, czy go rozpozna. Raishy nie udało się to od razu, chociaż od samego początku coś podejrzewała. W końcu jego głos był dokładnie taki sam jak wcześniej.
Marcus Veturius
Salamandra odwróciła się w stronę nieznajomej. Już miała coś odpowiedzieć, jakoś wytłumaczyć swoją tutaj obecność, ale wtedy smok wykonał gwałtowny ruch. Eluari nie wiedziała, co właściwie się dzieje, naprawdę nie miała ze smokami zbyt wiele do czynienia, to, co widziała mogło być równie dobrze próbą ataku jak i nawiązania porozumienia. Cofnęła się o krok, kiedy smok przychylił się do ziemi, podeszła znów bliżej, kiedy wielki gad upadł. W naturalnym odruchu pochyliła się, próbując dojrzeć, czy stworzeniu nic się nie stało.
OdpowiedzUsuń-Ja nic nie zrobiłam! -powiedziała pod adresem nieznajomej -Nawet go nie dotknęłam, a on... Upadł, zwinął się...
Moran właśnie szedł na inspekcję swojego teatru. Przed dwoma dniami jeden ze smoków doznał małego uszczerbku na "zdrowiu" i zamiast pięknie zionąć ogniem, tylko kasłał niewielkimi płomykami. Dzisiejszy stórj nie odbiegał zbytnio od zwyczajowego ubioru kupca. Porządne, czarne spodnie, biała koszula, czarna kamizelka ze skóry i mechaniczny okular na prawej stronie twarzy zdradzały pochodzenie z industrialnej części imperium, czyli stolicy.
OdpowiedzUsuńPrzed teatrem zauważył dziewczynę, która przyglądała się ze sporym zainteresowaniem jego budynkowi. Ocenił jej wygląd jako nie najgorszy, a że i tak musiał jeszcze poczekać na mechanika, zanim omówi z nim szczegóły naprawy, postanowił zająć sobie czas drobną pogawędką.
- Widzę, że interesuje panienkę mój teatr. Czy też może to plakat sztuki przyciągnął tak bardzo panienki uwagę?
Gondra stanął obok dziewczyny i lekko skłonił głowę na przywitanie. Na ścianie naprzeciwko nich widniał wspomniany plakat o dzisiejszej sztuce. Była to sztuka o bohaterze, który walczył z groźnym człowiekiem-smokiem, by uratować swoją ukochaną, ale na koniec wychodzi, że on jest synem tego smoka, a ukochana była wiedźmą, która chciała pozyskać smoczą krew. Aktorzy grali strasznie, ale wiele kobiet z miasta lubiła to oglądać, więc na razie scenarzysta nie wymyśla nic nowego. Chyba Moran obetnie mu trochę płacę.
Uśmiechnął się kącikiem ust- Naprawdę wysłuchała byś mnie i poszła ze mną w las?- zamachał nieco nerwowo ogonem nadal wyciągając liście i gałązki z rudych włosów. Gdy się odsunęła od niego, on zastygł z dłonią i gałązką w niej. Także jej się przyjrzał po czym zaśmiał się ciepło- Iskierka!- wyrzucił gałązkę i skłonił się delikatnie- Wybacz, nie rozpoznałem Cię- wyprostował się i zastrzygł uszami. Spojrzał za kobietę, jakby wypatrując zagrożenia po czym odetchnął głęboko- Mały garnizon Inkwizytorów. Ich celem co prawda jest młyn i jego mieszkańcy- zatrzymał ją gestem dłoni- Spokojnie. Młynarza i jego rodziny już tam nie ma; ostrzegłem ich i kazałem już nie wracać- zatrzepotał lewym uchem- Oni wrócą i to nie raz. Taka procedura.- spojrzał w oczy Heshtje- A będą chcieli zapewne przesłuchać i złapać każdą osobę która będzie tutaj się pałętać. -uśmiechnął się ciepło i wyciągnął do niej dłoń- Więc pozwól iż pójdziemy drogą okrężną.- Nadal Ciepło się uśmiechał. Wpatrywał się z troską w oczy rudowłosej dziewczyny.
OdpowiedzUsuń[Cześć, Hesh. Jeśli tylko masz jakiś konstruktywny pomysł.]
OdpowiedzUsuńEluari cofnęła się gwałtownie. On... zmienił się?! Jak to się stało, czyż jeszcze przez chwilą nie miała przed sobą ogromnego gada? Uległa iluzji?
OdpowiedzUsuń-Jestem Eluari -wymamrotała. Przyglądała się człowiekowi, okrywającemu się płaszczem. Wciąż nie mogła uwierzyć, że tylko uległa złudzeniu.
-On nie jest smokiem? -spytała w końcu. Myśl ta wydała jej się nieznośna, w jakiś sposób dekoncentrowała. Jednocześnie poczuła ulgę, widząc, że osobnik, kimkolwiek był, jest cały i zdrowy.
-Myślałam, że to smok, dlatego nazwałam go bratem- westchnęła -Podobno smoki i salamandry są spokrewnione.
Teraz nawet i tego nie była pewna.
Kupiec roześmiał się ciepło i delikatnie się ukłonił prześmiewczo.
OdpowiedzUsuń- Widzę, iż rezolutna z ciebie dziewczynka. Muszę też przyznać, że sam na te występy nie chodzę z przyjemnością, gdyż lubuję się bardziej w dramatach i komediach, niż ckliwych historyjkach o losie i miłości.
Moran poprawił okular i przestawił kilka szkieł i pokręteł, zmieniając trochę sposób widzenia świata. Przy okazji rozpiął też marynarkę, gdyż wychodzące słońce grzało już całkiem mocno o tej godzinie. Przy okazji, nieumyślnie, pokazał swój pistolet.
- Ach no tak. Gdzie moje maniery. Jestem Moran Gondra, Hesh, albo Wiktorio z rodu Błyskawicy. Jestem też ciekaw co u Mitasa, jeśli możesz mi zdradzić, bo od jakiegoś czasu ten stały klient zaprzestał zakupów w Iliadzie. Znudziły mu się wyroby naszych rzemieślników i sztukmistrzów?
Kupiec wskazał ręką pierścień na ręku dziewczyny, uśmiechając się dalej jakby nigdy nic się nie stało.
Skłonił się- Jeszcze raz wybacz za tą złodziejską akcję- wyprostował się i uśmiechnął ciepło. Ucho zadrgało lekko- Rozumiem iż Twoje spotkanie z Inkwizytorami nie było miłe...- opuścił delikatnie uszy i skinął głową- Przejdziemy się okrężną drogą na szlak, abyś mogła wrócić do miasta- spojrzał na jej wyciągniętą dłoń po czym pacnął się w czoło. Podał jej saszetkę- Wybacz, zapomniałem o niej- uśmiechnął się delikatnie i obrócił się tyłem do niej po czym ruszył do przodu. Zatrzymał się parę kroków dalej i obejrzał się za dziewczyną- Idziemy?- uśmiechnął się ciepło i kontynuował podróż- W drodze, możemy porozmawiać. Skąd idziesz?
OdpowiedzUsuń[Ha, nawet nie pamiętam tamtego wątku. O co w nim chodziło?]
OdpowiedzUsuń- Ach, wielka szkoda. Jego zamówienia były zazwyczaj duże i opłacalne, więc z przyjemnością dostarczałem mu towar.
OdpowiedzUsuńReakcja Hesh, jej szybkie mówienie i niespokojny wygląd sprawiły, że Moran miał ochotę jeszcze trochę jej podokuczać, zabawić się niewinnie jej kosztem i wyciągnąć więcej tego słodkiego zakłopotania.
- Szkoda też, ale Mitas nie wspominał nigdy nic o rodzinie. Naprawdę wielka szkoda, bo nie sądziłem, że ma taką śliczną córeczkę, ten stary diabeł. Poza tym słodko wyglądasz, tak przestępując z nogi na nogę.
Kupiec uśmiechnął się kokieteryjnie i z roześmianymi iskierkami w oczach spojrzał na Hesh.
[Chyba lekko przegiąłem XD]
Roześmiał się serdecznie.
OdpowiedzUsuń- Ha ha ha... Patrzysz na mnie jak na szpicla. Czy naprawdę jestem aż tak podejrzany, bo dostarczałem Mitasowi duże ilości szkła i stali oraz ogrywałem go w karty?
Moran skrzyżował ręce na piersi, po prostu się uśmiechając serdecznie. Ciekawa była z niej dziewczyna i był wdzięczny teraz wdzięczny, że potrafił zapamiętać imiona większości regularnych klientów.
- Poza tym odpowiadając na twoje pytanie. Mitas nic nie wspominał o tobie, ale nosił przy sobie portret swojej żony. Muszę przyznać, że jesteś równie piękna jak ona. Nie wierzę, by dziewczyna tak podobna do kobiety z płótna i nosząca ten emblemat nie była z rodu Błyskawicy.
Salamandra podniosła nieco przymocowaną do pasa sakwę i lekko ją otworzyła, pokazując część zawartości.
OdpowiedzUsuń-Zbierałam zioła -wyjaśniła -Sprzedaję je potem aptekom i uzdrowicielom.
Jeżeli Drawen, czy też Amon nie chciał opowiadać jej o sobie, przynajmniej teraz, Eluari mogła to uszanować. Szybki ruch mężczyzny, chowającego coś pod płaszczem, widziała tylko przez chwilę, kątem oka. Równie dobrze to mogło być złudzeniem.
Przyjrzała się tym dwojgu uważnie, tknięta nagłą myślą. Czyżby przeszkodziła im w romantycznej schadzce? Nie wyglądało na to, żeby miała przed sobą zakochaną parę. A inne tajemnice? Ukrywali się, może coś innego, może czegoś szukali? W tych okolicach, jakoś dziwnym trafem wymykających się bacznej straży Inkwizytorów, było to możliwe.
-Szukacie czegoś?
W ostateczności mogłaby im pomóc, gdyby zaszła potrzeba.
- Chciałem tylko zobaczyć, czy w rumieńcu jest ci ładniej niż bez. I szczerze powiedziawszy nie zawiodłem się.
OdpowiedzUsuńMoran swobodnie, naturalnie i delikatnie przejechał dłonią po włosach dziewczyny, ukazując ponownie jej twarz. Można powiedzieć, iż był to ruch kochanka głaszczącego ukochaną. Kupiec może i był trochę niepoprawnym podrywaczem, ale cóż zrobić? Lubił piękne dziewczyny, a Hesh należała z całą pewnością do tej grupy.
- Zresztą co mam o sobie mówić. Jestem kupcem z Iliadu, który zarabia na mierzeniu płótna i warzeniu pieprzu. Teatr wybudowałem trochę z nudów i dla podniesienia wartości rozrywkowej Norrheim i by zachęcić ludzi do częstszego kupowania u mnie. To wszystko.
Oczywiście to nie było wszystko, ale nie odczuwał potrzeby chwalenia się wszystkimi sprawami. Zwłaszcza tym jakiej jest rasy i że jest aktualnie jednym z najbardziej wpływowych ludzi w imperium. Tylko Kościół miał od niego chyba więcej wpływów.
Szedł przed siebie, nie patrząc na dziewczynę- Wypełniali zapewne tylko swój obowiązek..- szedł już tą trasą wiele razy. Powoli nawet zaczął wydeptywać tutaj ścieżkę. Uśmiechnął się kącikiem ust i schylił się unikając większej gałęzi. Obejrzał się przez chwilę na Hesh- I dla zabicia czasu nosisz ze sobą tyle saszetek?- zaśmiał się ciepło i odwrócił przodem do kierunku w którym szedł. Nadal uśmiechając się ciepło odparł- Chociaż też lubię pospacerować dla zabicia czasu..- "i pomodlić się" dokończył w myślach. Weszli na oświetloną polankę. Chłopak przeciągnął się i odrzekł- Tutaj możesz mnie często znaleźć, jakbyś oczywiście potrzebowała pomocy- spojrzał na nią i uśmiechnął się ciepło, jednocześnie trzepiąc swoim prawym uchem. Ruszył dalej. Powiedział melodyjnie- To jest praktycznie mój drugi dom- teraz szli przez bardziej zarośniętą część lasu, więc od czasu do czasu uprzedzał Iskierkę przed gałęziami lub krzakami jeżyn tudzież malin.
OdpowiedzUsuń- Ha ha... Naprawdę bym się tego nie spodziewał. Z chęcią poszedłbym z tobą na przechadzkę, jednak jak widzisz, jeden z moich smoków niedomaga i lekarz dopiero ma nadejść. - Moran zrobił trochę posmutniałą minę, lecz po chwili jego oblicze się rozjaśniło. - Za to z przyjemnością pokazałbym sam teatr. Za kulisami jest bardziej niezwykły, niż można by przypuszczać.
OdpowiedzUsuńKupiec delikatnie się ukłonił i podał rękę, oczekując czy jego propozycja zostanie przyjęta.
Skinął głową- To prawda... ale cały czas nas dotyczy- zatrzepotał lewym uchem i okręcił głowę w prawo, jakby czegoś nasłuchując. Po chwili spojrzał przed siebie i kontynuował wędrówkę. Uśmiechnął się ciepło- Wyciszyć, nabrać sił i oczywiście to dobry czas na modlitwę, która wycisza i dodaje sił- zaśmiał się cicho- Ale wciąż dużo o mnie nie wiesz. Chociaż czasami, może to i lepiej- Zatrzymał się słysząc iż kobieta przystanęła. Obrócił się do niej przodem i zaczął przyglądać się zawiniątku. Wysłuchał jej z uśmiechem i wzruszył ramionami- Każdy coś zbiera- odwrócił się plecami- Guziki, zioła, szmatki, wspomnienia, modlitwy także!- zaśmiał się dźwięcznie i ruszył dalej- Ale skoro zbiera to Twój przyjaciel, to gdzie on teraz jest?- z uśmiechem szedł dalej, przedzierając się przez chaszcze.
OdpowiedzUsuń(A jednak! >D Nic się nie stało~)
Gdy usłyszał komentarz o jej przyjacielu, zadarł głowę do góry i spróbował spojrzeć w niebo. Uśmiechnął się wyobrażając sobie jak człowieczek spokojnie lata niczym ptak. Pokiwał głową rozbawiony idąc dalej i już opuszczając głowę. Zaśmiał się ciepło- Nie musisz bawić się w krawcową. Twój los leży w Twoich rękach- wzruszył delikatnie ramionami- Ot, podałem tylko taki przykład- odpowiedział melodyjnie, odtrącając kolejną gałąź z drogi. Zaśmiał się ciepło- W moim towarzystwie możesz filozofować do woli!- pokiwał przecząco głową- Na prawdę Iskierko. Czasami lepiej niektórych rzeczy nie wiedzieć- dodał już ciszej- Bo wtedy raczej tak przyjemnie byśmy sobie nie rozmawiali- uśmiechnął się kącikiem ust łamiąc kolejną gałąź na ich drodze.
OdpowiedzUsuń( o3o Ale..nic...się..nie..stało >.>)
- A czyż nie jesteś taka sama, jak wszyscy? Nie ubierasz maski, by omamić mężczyzn lub sprawić, by kobiety ci zazdrościły, tak jak ja zakładam odpowiednie ubrania na spotkanie handlowe?
OdpowiedzUsuńMoran zabawiał rozmową swoją towarzyszkę, gdy wprowadził ją za kulisy. Aktualnie w budynku nie było nikogo poza nimi, gdyż aktorzy mieli przyjść na pierwszą próbę dopiero za kilka godzin, a opiekun budynku został na zewnątrz, by wypatrywać mechanika od smoków. Teraz przed nimi rozciągała się przestrzeń wypełniona wszelakimi kostiumami, a na ścianach można było zobaczyć rury z wodą lub parą i kołowrotki oraz zębatki spoczywające aktualnie w bezruchu. Cały teatr wydawał się śpiącą bestią, czekającą tylko na rozpoczęcie przedstawienia, by puścić w ruch wszystkie swoje trybiki i zachwycić nienagannym działaniem mechanizmów.
- Nie sądzę by była potrzeba na przeprosiny. Teatr jest moją własnością i nie widzę niczego złego, gdy piękne kobiety przymierzają wiszące tu stroje, nabierając kolejnych pokładów uroczej aury.
OdpowiedzUsuńGondra uśmiechnął się ciepło i przekazał strój z powrotem do rąk Hesh. Suknia była bliską kopią ubioru damy z wyższej sfery Iliadzkiej śmietanki, pokryta różnymi kwiatowymi wzorami. W jego zdaniu całkiem pasowała do figury jego gościa.
Gdy wyrzuciła z siebie serię pytań i się zatrzymała, On zrobił to samo i obrócił się do niej przodem z cichym westchnięciem. Spojrzał na nią, jakby z bólem. Nie to miał na myśli... nie to chciał jej przekazać. Wyraźnie posmutniał. Pokiwał przecząco głową i odparł spokojnie- Tak. Skrywam pewną część mojej przeszłości..- zawahał się przez chwilę. Czy można naprawdę ich znajomość podpiąć już pod nić przyjaźni? Uśmiechnął się nikle i raczej blado. Potrząsnął głową, jakby chciał się z czegoś otrzepać. Spojrzał na dziewczynę i kontynuował spokojnym głosem- Nie jesteś łatwowierna. Jeśli byłbym twym wrogiem, to czy wspominał bym Tobie o tym?- zatrzepotał prawym uchem. Przyglądał się jej trochę smutnym wzrokiem by po chwili westchnąć głośno- Jeśli chcesz, abym powiedział Ci o tej mrocznej przeszłości..- rękom za gestykulował większy okrąg- Ale z drugiej strony przyjaciele wiedzą o wszystkim, prawda?- spojrzał na nią pytająco. Pokiwał przecząco głową i spuścił wzrok. Odrzekł bardziej do siebie niż do dziewczyny- "Dodaj mi sił mój Panie, aby przezwyciężyć siebie samego, Twego pokornego sługę"- podniósł wzrok patrząc na kobietę już trochę odważniej, ale nadal smutnym wzrokiem. Kontynuował trochę cicho- Jestem kotołakiem od roku. Prędzej byłem Inkwizytorem. Byłem Kapitanem Pierwszej Szturmowej Jednostki Kościoła Świętego. Lecz zmieniło się to gdy na mej drodze stanęła wiedźma..- zamilkł na chwilę opuszczając wzrok i uszy- Jestem teraz jednym z was. Notuję wszystko, czego błędnie naucza Zakon. O każdej istocie magicznej stworzyli tyle kłamstw z których nawet ja nie zdawałem sobie sprawy, dopóki nie zacząłem poznawać ten inny świat- mówił teoretycznie coraz ciszej- Chcę ten notes, z całą prawdą, przekazać Ojcu Świętemu, aby powstrzymać tą rzeź- nie potrafił spojrzeć jej w oczy? Dlaczego? Powiedział prawdę, ot co. Nie miał się czego bać z jej strony. Jego źrenice rozszerzyły się do granic możliwości. Ale on się boi. Nie jej samej, nie tego iż może coś mu zrobić; lecz tego iż ujrzy w jej oczach strach. Mimo to stał wyprostowany, nie ruszając się z miejsca. Podniósł powoli wzrok na twarz kobiety i jej oczy. Czy mógł się tłumaczyć czy też prosić o przebaczenie? Nie było z czego. Nie chciał by aby teraz Ona odeszła wyzywając go do demonów. Nie pobiegł by za nią. Nie powiedział by jej nic. Tylko od tak, zniknął. Nie musi mu ona ani ufać, czy też próbować zrozumieć. Lecz może mu pomóc. Stał. Czekał na jej reakcję, nie ruszając się z miejsca. Nie podchodząc do niej i nie cofając się. Nawet nie myślał o ucieczce. Jeśli dostanie razy, to przyjmie je; gdyż dobrze wie iż na nie zasłużył. Zamachał nerwowo ogonem. Może nie był przekonany o tym do końca. Ale w końcu, przecież każdy zasługuje na prawdę, choćby nie wiadomo jak trudna do przełknięcia była.
OdpowiedzUsuń- Praca zawsze jest. Poza sytuacjami, gdy trzeba czekać na koniec innych prac. - Kupiec lekko zażartował. - W tym teatrze trzeba dbać o wszystko. Od właściwego naoliwienia mechanizmów, poprzez stroje i rekwizyty, aż po treningi z aktorami. Choć z tym ostatnim mam spore problemy, bo nie mam jak ściągnąć jakiegoś dobrego trenera do hołoty, która chce się nazywać aktorami.
OdpowiedzUsuńWestchnął cicho i podniósł wzrok w geście rezygnacji. W rzeczywistości kątem oka obserwował Hesh, ciekawy jej odpowiedzi.
Chwycił ręce dziewczyny i głosem przesiąkniętym ulgą powiedział.
OdpowiedzUsuń- Ratujesz ten teatr i imię aktorstwa, moja droga. Nie możnością było nauczenie tych aktorzyn, że odgrywanie roli to nie tylko stanie, recytowanie formułek scenariusza i przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Tutejszy lud nawet nie wie co traci, oglądając taką grę.
Moran lekko przesadzał, ale nie wiele. Jako jedyny budynek tego typu w odległości równej co najmniej dziesięciu dniom jazdy pełnym galopem, teatr Gondry miał całkiem spory i wierny tłumek widzów. Jednak kupiec doskonale wiedział, że to tylko dzięki braku innych rozrywek ktokolwiek w ogóle przychodzi, więc nawet ktoś, kto zna podstawy aktorstwa jest niczym żyła złota dla biednego górnika. Zmienia całą postać rzeczy.
- Oczywiście. I tak miałem to przecież zrobić.
OdpowiedzUsuńKupiec w końcu puścił ręce Hesh. I trochę się zawstydził swojej reakcji. Był cholernie starą istotą, a zachował się teraz jak szczeniak, któremu ledwo mleko od nosa odstawiono.
- Co do scenariusza, to mam kilku ludzi, którzy piszą je i przesyłają do mnie. Głównie to śmieci, ale niektóre sztuki miałyby szansę na spory sukces, gdyby nie niskie aktorstwo moich pracowników. Na koniec mogę ci dać do wglądu te teksty.
Podniósł delikatnie jedno ucho do góry. Nie rozumiał do końca jej przeprosin, ale skinął na nie głową. Przyglądał się jej z uwagą, jej zachowaniu; szukając jakiegokolwiek zachwiania? Szukając jakichkolwiek gestów które mogły by odebrać mu już nadzieję na to iż kobieta zostanie jego przyjaciółką. Zamachał wściekle ogonem. Gdy podniosła głowę, nadal się w nią wpatrywał, uważnie słuchając i analizując. Gdy zaczęła do niego podchodzić na początku myślał iż jednak zostanie w piękny sposób przepędzony. Lecz dalej jej słuchał z dosyć poważną miną. Gdy położyła dłoń na jego ramieniu, to tak jakby spadł kamień z jego serca. Nieświadomie przez cały czas utrzymywał swą aurę nieskazitelną, jak każdy szanujący się templariusz. W tej chwili cała aura rozszalała się niczym tajfun, rażąc barwami i wielkością. Uśmiechnął się również delikatnie kącikiem ust. Delikatnie skinął głową i zaczął.
OdpowiedzUsuń- Każdy ma prawo do tajemnic, tych większych czy tych mniejszych. Nie ocenia się innych po tym co kryją w swym sercu.
Przez krótki moment zawahał się, myśląc nad odpowiedzią w sprawie Świętego Kościoła. Po chwili spojrzał w jej oczy i spokojnym głosem kontynuował.
- Wyolbrzymiają i podkoloryzują gdyż nic niewiedzą. Ich niewiedza w połączeniu ze strachem jest niebezpieczna...
Spuścił delikatnie wzrok, zaciskając lewą dłoń w pięść i trzepocząc lewym uchem.
- Ojciec Święty. Papież. Głowa Kościoła... on mnie wysłucha. Musi.
Powoli pokiwał przecząco głową i podniósł na Nią wzrok.
- Skoro Święty Kościół naucza iż istoty magiczne pochodzą z dna piekieł, to jak mogę być dobry? Jednocześnie, skoro zabijałem niewinne istoty, to jak mogę zwać się dobrym?
Ciągle mówił opanowanym głosem. Jego aura na nowo się uspokajała. Czy naprawdę ma to sobie odpuścić? Tak ważną misję? Pokiwał powoli przecząco głową.
- Bóg nikogo nie wspiera. Widziałem okrucieństwo po obu stronach. I ludzi i istoty magiczne, są naprawdę okrutne wobec siebie. I nimi wszystkimi kieruje niewiedza i strach. Nie ma tu miejsca na Boga.
Uśmiechnął się kącikiem ust.
- „Oto Panie wróg nieopisany, pomóż mi go zgładzić ku Twej chwale”
Wzruszył delikatnie ramionami.
- Wszystko zależy od naszej interpretacji, nawet zwykłej modlitwy. Chcę żyć w zgodzie, szkoda by było stracić taką przyjaciółkę.
Potaknął głową i westchnął cicho ponosząc uszy już wyżej. Uśmiechnął się ciepło Czuł się z tym lepiej, iż o wszystkim wiadomo. Zatrzepotał lewym uchem i spytał.
- Mówiłaś coś o szaleństwie. Jeśli oczywiście mogę spytać, o co chodzi? Także chciałbym Cię przeprosić; wypowiadam głośno Święte Sentencje a nie wiem jak ty się na nie zapatrujesz.
Źrenice już się trochę zwężyły.
- Też możesz pytać. Lecz niestety, o dokładniejszych wiadomościach o Zakonie, nie mogę Ci nic powiedzieć.
Przyłożył rękę do policzka, zaskoczonym jej zachowaniem, po czym się uśmiechnął i chwycił ją ponownie za rękę, przykładając jej dłoń do swoich ust.
OdpowiedzUsuń- W takim razie nie zwlekajmy. Chodźmy.
Nie puszczając już jej ręki, zaczął oprowadzać ją po całym budynku, w skrócie opisując działania niektórych mechanizmów poukrywanych w teatrze. Na sam koniec wycieczki jednak nie mogli cieszyć się tylko swoim towarzystwem, bo w końcu przyszedł mechanik do smoków i Moran musiał nadzorować jego pracę.
- Wybacz, Hesh, że muszę przerwać już tę wycieczkę, ale jeśli chcesz dalej kontynuować, to co powiesz o przyjściu na jutrzejszą sztukę? Przy okazji od razu zapoznasz się z grą aktorską moich ludzi.
Kupiec przybrał najlepszy ze swoich uśmiechów, gdy wręczał dziewczynie bilet i na sam koniec ostatni raz przejechał dłonią po jej policzku, napawając się dotykiem jej skóry.
[Jej. Podryw udany XD]
Uśmiechnął się i chwycił jej twarz swoje dłonie po czym zbliżył swoją do jej. jednak nie złożył pocałunku na jej ustach, a na jej czole. Czule.
OdpowiedzUsuń- Wiem, ale to dopiero pierwszy dzień. Nie mam zamiaru wykorzystywać okazji, byś nie żałowała, dopóki nie będziesz pewna.
Puścił ją i się delikatnie odsunął. Uśmiechał się przy tym ciepło i spokojnie. Potem pożegnał się ukłonem i zniknął razem z mechanikiem. Pamiętał o jej pytaniu, ale nie chciał zniszczyć nastroju tak trywialną odpowiedzią. Poza tym wszystko na bilecie.
(Jestem za :D Tylko co by tu skrobnąć?)
OdpowiedzUsuńFaktem było iż Ojciec Święty wszystkim kierował. Ale robił to ku chwale Pana. Niewiedza była straszną trucizną, która powoli aczkolwiek skutecznie trawi oba Światy. Tyle pytań... lecz mimo tego nie odrywał swych oczu od jej oczu. Gdy skończyła naprawdę długą tyradę, postanowił chociaż w małej części odpowiedzieć. Nie tylko jej, ale chyba również samemu sobie.
OdpowiedzUsuń- Dobroć Boga to pojęcie ogólne. Tak jak słowa "dobre" używa się do różnych określeń. Wina, rzeczy, człowieka, pogody...
Pokiwał powoli przecząco głową.
- Nie idzie do końca zrozumieć Stwórcę. Właśnie z niewiedzy ludzie często popełniali błędne kroki jak składanie daniny najwyższemu.
Jego źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, zakrywając prawie całą ciemno zieloną źrenicę.
- Bóg jest na swym miejscu. Nie miesza się w sprawy śmiertelników, czy też swych dzieci. Przez Adama i Ewę; pierwszych którzy zgrzeszyli. I przez mówiącego węża; pierwszą magiczną istotę.
Zamachał ogonem. Coś tu nie pasowało. Nawet mu samemu. Wątpliwości. Nienawidził ich i rzadko ich doświadczał. Nie potrafił odpowiedzieć czym jest Bóg. Gdyż Hesh, miała rację. Zatrzepotał lewym uchem nie uśmiechając się już wcale.Opuścił delikatnie wzrok. Nie potrafił odpowiedzieć samemu sobie a co dopiero tej dziewczynie. Podniósł wzrok i odezwał się.
- Wierzę w prawdę i wiedzę. Jedyne oręże które może zostać użyte po obu stronach. Nie potrafię zrozumieć większości rzeczy, od kiedy zostałem kotołakiem. Nie zauważałem sprzeczności będąc Inkwizytorem. Tak samo jest z resztą Zakonu. Walczą bo nie wiedzą.
Odwrócił głowę machając cały czas ogonem i myśląc. Musi to wszystko sobie poukładać. Nie może sobie pozwolić na wątpienie w swoją misję. Nie teraz gdy jest tak blisko. Przełknął głośniej ślinę i westchnął cicho.
- Iskierko... ja.. chyba muszę to przemyśleć.
Ruszył w kierunku lasu, opuszczając uszy. Odezwał się ponownie.
- Gdy znajdę odpowiedzi na Twe i Me pytania; wrócę.
Odwrócił się i spojrzał na nią lekko się uśmiechając. Skłonił się delikatnie.
- Dziękuję. Wypatruj czarnego kota.
Wpatrywał się w nią długo, po czym zamienił się właśnie w czarnego kota. Zniknął paroma szybkimi susami w gęstych krzakach.
[Za parę dni zapewne wróci =w=]
Wypatrzył ją w tłumie ludzi. nie było to jakoś specjalnie trudne, bo wyróżniała się pośród podekscytowanych gospodyń domowych i małżonek kupieckich żywszym krokiem i usposobieniem. Dzisiejsza sztuka była, o tytule "Dzień marnego kochanka" miała być komedią romantyczną, ale w odczuciu Morana ukazywała się jako tragedia.
OdpowiedzUsuń- Witam, Hesh. Gotowa na przedstawienie?
Pojawił się przed nią i szarmancko się skłonił, po czym podał jej rękę. Miał na sobie trochę lepsze szaty niż dzień wcześniej, bo czarna kamizelka była podszyta srebrną nicią, a okular miał nakładkę z rubinowym pyłkiem ułożonym w sokoli motyw.
- Jak nie jest, to mechanika czeka kolejna noc w rurze nagrzaną parą. - Zaśmiał się cicho kupiec. - Zresztą zaraz się przekonamy. Za chwilę jest oficjalne otwarcie, a właśnie wtedy moje smoki zieją.
OdpowiedzUsuńObrócił ich w stronę wczoraj zepsutego gada i przez chwilę nic nie mówił, oczekując, czy żart przemieni się w rzeczywistość. Jednak wraz z gongiem obwieszczającym początek spektaklu i proszącym gości o zajęcie miejsc, obydwa smoki wydusiły z siebie równej długości jęzory ognia i pary. Jak zawsze odezwały się kilka głosów zachwytu, przerażenia i podziwu. Znacznie mniej niż pierwszego dnia, jak sobie Moran przypomniał.
Latający osioł? Eluari zmarszczyła czoło. Może to była jakąś metafora, w końcu nie znała jeszcze tak dobrze miejscowych zwyczajów.
OdpowiedzUsuń-Wyczuwam kłopoty- mruknęła, patrząc wymownie na Drawena. Wyczuwała, że Heshtje jest w tym duecie tą rozsądniejszą i w miarę możliwości sprawuje nad człowiekiem-smokiem kontrolę i opiekę.
-Mapa? Myślicie, że znajdziecie ją w lesie?
To może zdziwiło ją mniej. Zdążyła już się przekonać, że w lasach i na bagnach poukrywane były rozmaite rzeczy, z jakiegoś powodu zapomniane przez troskliwych właścicieli, którzy kiedyś pieczołowicie je tam umieszczali.
- Ha ha ha... Jestem człowiekiem interesu i sztuki, nie przygody. Poza tym nie wierzę, by jakiś smok, wyższy, niższy, czy pośredni zainteresował się moją osobą na tyle, by przyjść i pogadać o, powiedzmy na przykład, o wartości kamieni szlachetnych w różnych częściach imperium. Po prostu uznałem, że siła i władza jaką reprezentują smoki doskonale pasuje do tego typu budynku. Przy okazji zresztą, są jego strażnikami, tak jak te prawdziwe są tych swoich wielkich bogactw.
OdpowiedzUsuńZaciekawiło go, skąd ona wzięła pomysł na to, że nie jest człowiekiem. Nie zdradził przecież, że jest magiczny wczorajszego dnia, prawda? Nie, nie możliwe. Bardzo ostro przestrzegał swoich zasad kamuflażu i jeśli ktoś bardzo drobiazgowo prześledzić aury innych istot nie powinien móc zgadnąć, że Moran posiada jakąś wyjątkową. Był dumny z tego, że nawet wielu jego magicznych klientów, z którymi handluje na czarnym rynku, sądzi, że jest tylko chciwym człowiekiem.
- Powinniśmy zająć już nasze miejsca, ten gong i dym nie są tylko na pokaz. Zwołują też ludzi do środka.
Kupiec poprowadził Hesh przez drzwi do środka, cały czas się ciepło uśmiechając, i skierował się na drugi taras, jego osobisty, skąd doskonale było widać całą scenę i widownię, samemu nie będąc widocznym przez innych.
Zanim przedstawienie się zaczęło, najpierw wyszedł bard, który opisywał pokrótce kontekst wydarzeń, czyli w jakim momencie życia widzimy grane postacie. Moran użył jeszcze tej sposobności, by odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Czyli masz bliski kontakt z magicznymi? No no, niebezpiecznie trochę o tym mówić, nawet jeśli to druga randka. Dobrze, że to Norrheim, a nie Iliad, bo już by nam na głowie siedział jakiś Inkwizytor. Swoją drogą... A, zaczyna się. Proszę, masz okazję ocenić z pierwszej ręki prawdziwość moich słów.
Kupiec chciał jeszcze coś dopowiedzieć, ale zmienił zdanie. Uznał, że nie warto psuć atmosfery jeszcze. Na razie wolał się skupić na swej towarzyszce i koszmarnej grze aktorskiej. Jedno z drugim dawało mu solidny zamęt emocjonalny, bo nie wiedział, czy być bardziej zadowolony z towarzystwa, czy wściekły na aktorów.
Cóż... Rozczarował się i jednocześnie nie. Z jednej strony występ tych nieudaczników był wręcz podręcznikowym przykładem jak NIE grać, ale z drugiej widział zainteresowanie Hesh i pewien błysk charakterystyczny dla ludzi, którzy wiedzą, że czegoś chcą. A ona ewidentnie chciała ich czegoś nauczyć.
OdpowiedzUsuńWystęp przebiegł w ciszy, choć Moran nie był pewny, czy przez chwilę nie odsunął się myślami gdzieś bardzo daleko lub nie przysnął. Raczej w to wątpił, jednak miał pewne puste pola w pamięci, których nie potrafił inaczej wyjaśnić. No cóż. Po fakcie mówi się trudno. Teraz musiał się przygotować na, prawdopodobnie, pytania jego towarzyszki.
Zaczął po kolei.
OdpowiedzUsuń- Zaczynasz za dwa dni. Wtedy mają ustaloną próbę i będziesz mogła ich wszystkich poznać. Tak, już wiedzą, że będziesz ich trenerką. Scenariusze dostaniesz od suflera na spotkaniu, bo on ma wszystkie i nie, nie sądzę, bym pominął coś o czym nie wiesz.
Nad odpowiedzią na ostatnie pytanie zastanowił się chwilę dłużej przed otwarciem ust, ale tylko nieznacznie dłużej.
- Nic ważnego. Po prostu przypomniała mi się sprawa z czasów, gdy jeszcze mieszkałem w stolicy i oskarżono aktorkę o uprawianie czarów. Po prostu jedna z tych trochę mniej typowych spraw Inkwizycji. Mało ciekawe.
(Cóż. Najpierw przepraszam że tak późno ale całkowicie zapomniałem o tym blogu xD A teraz coś co tygryski lubią najbardziej)
OdpowiedzUsuńByło wcześnie rano gdy John wyszedł ze starego domu w którym mieszkał. Co prawda wyglądał jakby mogła zawalić go pierwsza lepsza wichura ale jak dotąd nadal się trzyma. Czytając jedną z książek z biblioteki ruszył w kierunku targu. Nie musiał patrzyć przed siebie bo znał to miasto prawie jak własną kieszeń. Właśnie, prawie. Wszystko było dobrze do chwili gdy wparował na targ i o mało nie zabił się o ... obraz? Schował książkę do skórzanej torby i podniósł malowidło przedstawiające ucieleśnienie żywiołów. Rozejrzał się dookoła zastanawiając się do kto mógł zostawić tu coś takiego. Dopiero gdy usłyszał chrząknięcie za swoimi plecami odwrócił się. Stała przed nim rudowłosa dziewczyna w czarnej sukni. Wyglądała na mocno wkurzoną. - E... -zaczął niepewnie i zrobił krok do tyłu gdy dłoń kobiety świsnęła mu przed nosem - Przepraszam. Nie wiedziałem że jest twój. - ostrożnie odłożył obraz na stragan.
(Może być? Jeśli słabo to przepraszam, ale jestem tylko bibliotekarzem :P)
(za bardzo wybiegłem do przodu, wybacz xD)
OdpowiedzUsuńPrzyjrzał się kobiecie. Rzadko miał z nimi do czynienia w tak bezpośrednim stopniu jak teraz a zwłaszcza z tak wybuchowymi. Czyli to jej stragan. Pomyślał i skupił się na obrazach. - W dzisiejszych czasach ciężko o coś tak ładnego. - cały czas przyglądał się obrazowi przedstawiający żywiołaki. Trochę go to bawiło bo kobieta dość mocno machnął się jeśli chodzi o uchwycenie ich pierwotnej natury. Ale to ni jej wina, przecież dla zwykłych ludzi wciąż są zagadką - Masz talent. I proszę o wybaczenie, ale zaczytałem się w małej lekturze. - wyjął z kieszenie czarną książkę.
Spojrzał na dziewczynę. No tak. Zapomniał się przedstawić co było w jego stylu. Od chrząknął - Jestem John i pracuję w tutejszej bibliotece. - przedstawił się całując ją w dłoń - A obrazy naprawdę są ładne. - wziął jeden przedstawiający samotne drzewo - Ile chcesz za te żywiołaki? - wskazał obraz odkładając drzewo na miejsce.
OdpowiedzUsuń-Dzięki.- wyszczerzył się - Dorwałem obraz za darmo. - A co do księgarni to musiałbym sprawdzić twoją katrę. Jeśli wygasała to tak, musisz. - wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń(ale skąpe te dialogi xD)
Uśmiechnął się gorzko. Walki w dzielnicy biedoty były mu znane, bo jako sumienny kupiec, robił małe wywiady środowiskowe, by poznać nastroje i upodobania ludzi. Czasami się dziwił jak bardzo praca handlowca przypomina tą polityczną.
OdpowiedzUsuń- Zostawmy te nie miłe wspomnienia na ten moment. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Dobre motto poza handlem.
Otoczył dziewczynę ramieniem i wyszeptał jej do ucha.
- Jestem pewien, że mnie nie zawiedziesz, Hesh. Wierzę, że dasz z siebie wszystko. Ale nie chciałbym byś się przepracowała i wylądowała pod opieką lekarza, dobrze?
[I co tu odpisać? No co, ja się pytam? Ustawiam Morana na kobieciarza, a tu taka jedna niemalże wchodzi mu do łóżka, więc po co kreować kupca-uwodziciela, gdy wszystko tak łatwo idzie? Normalnie weny brakuje poza tą jedną, narzucającą się i oczywistą ścieżką... No to lecim.]
OdpowiedzUsuńPodniósł rękę do podbródka, namyślając się chwilę nad właściwą odpowiedzią, po czym powiedział bez mrugnięcia okiem.
- Możemy zajść do mojego biura. Cóż, praktycznie mieszkam w biurze, więc równie dobrze mogę powiedzieć, że zabiorę cię do mieszkania. Mam tam wystarczająco sporo rzeczy, by zapomnieć o wszystkim i miło spędzić czas z taką kobietą, jak ty, Hesh.
Otulił ją mocniej ramieniem i złożył pierwszy pocałunek na jej ustach. Nie musiał się teraz powstrzymywać, po prostu pozwolił swojemu ciału pójść z prądem.
Zdumiało go to, że dziewczyna wręczyła mu kolejne dwa obrazy. A gdy pobiegła i wróciła z truskawkami całkiem stracił wątek. Kim była? Kiwnął głową na zaproszenie i powoli ruszył za rudowłosą. Ale to nie chęć deseru go ciągnęła za nią ale chęć poznania jej bliżej. Coś błysnęło. Na jej palcu zauważył pierścień. Pierwsze co przyszło mu do głowy to to że dziewczyna jest mężatką, ale gdy się mu bliżej przyjrzał wydał mu się dziwnie znajomy. Dziewczyna miała rację, mieszkała dość blisko rynku jak nie tuż nad nim.
OdpowiedzUsuńMożna rzec i pogrążył się w wirze pracy. Nie zaspecjalnie dlatego gdyż chciał coś zarobić, czy też wzbogacić się; chociaż pieniądze jak powszechnie wiadomo przydają się do prozaicznych wręcz czynności. Pracował aby zająć czymś dłonie i umysł. Później nocami przesiadywał nad portem i myśląc nad wszystkim. Głównie nad „bycie” i nad „celem”. Skoro nie może być w najmniejszym wypadku Inkwizytorem a jego misja się nie powiedzie… Zdobył parę informacji mu potrzebnych. Ot, głównie ze śledzenia małych grup Inkwizytorów lub podkradania dokumentów; był w tym mistrzem. Cicha kradzież; coś wprost banalnie łatwego dla kota. Można rzec iż przez te parę tygodni urósł niejako w siłę. Nareszcie posiadł przemianę całkowitą; nie widać mu uszu ani ogona; lecz jest to dla niego trochę długotrwały proces więc wykonuje go tylko w ostateczności. Teraz aury są dla niego przejrzyste jak nigdy.
OdpowiedzUsuńW końcu nastał ten leniwy dzień; zawsze się jakiś trafił w całej pracy. Statki wypłynęły i nie miał co robić, więc przesiadywał w tawernie. W końcu jednak nawet i sam barman się zaniepokoił. Pogadał z Nim trochę, po czym ciemnowłosy z ciepłym uśmiechem wyszedł. Chyba wszyscy barmani w pobliskich tawernach uważali go za „dzieciaka”; a przynajmniej tak wszyscy mu ojcowali iż można było to tak odczytać. Szedł przed siebie, bez jakiegokolwiek celu. Od tak. Doszedł na targ i westchnął głośno. Uwielbiał przeglądać różne towary; a mogło się tutaj trafić wszystko. Jego wzrok pobiegł ku wspaniałym obrazom. Może i nie miał gdzie ich do końca powiesić; chociaż na upartego i jakiś gwóźdź by się znalazł. Oczywiście chodził ubrany w swój płaszcz; lecz tym razem nie miał zarzuconego kapturu na głowę. W postaci człowieka nie musiał przejmować się uszami których nie było. Uśmiechnął się ciepło podchodząc do obrazów i przyglądając się im z zaciekawieniem. Gdy podniósł głowę zauważył rudą czuprynę. Zapewne usłyszał by charakterystyczny głosik, gdyby tylko miał kocie uszy. Uśmiechnął się szerzej i zawołał.
- Iskierko!
Dawno nie widział swojej przyjaciółki a chciał z nią porozmawiać. Niewiele osób mógł chyba obdarzyć równie przyjacielskim tonem czy też myślami. Ciekawił się co u niej słychać? Co robiła? No i dlaczego tutaj jest! Miał przynajmniej taką nadzieję iż kobieta nadal uważa go za przyjaciela; pomimo ich ostatniej niestety niezbyt dobrze cz też miło zakończonej rozmowy.
Wewnątrz niego obudził się pierwotny instynkt. Nie był na razie zbyt silny, ale jego pojawienie nie zwiastowało dobrego rozwinięcia sytuacji. Tylko Moran nie był pewien, czy jeśli nie opanuje swojej bestii, to czy bardziej ucierpi on, czy Hesh. Wiedział, że jeśli pozwoli się jej rozhasać, to całość może się skończyć nie tylko na gwałcie, ale raczej na gwałcie z zabójstwem. Z tego powodu przekierował na chwilę całą swoją siłę mentalną na poskromienie instynktu do bezpiecznego poziomu.
OdpowiedzUsuń- Więc chodź moja księżniczko - wymruczał, jakby nic się nie zmieniło i wziął Hesh bliżej siebie. W prywatnej loży może i nikt ich by nie zobaczył, ale prawie na pewno by usłyszał, więc razem z dziewczyną poszedł do jego biura. Dopiero tutaj pozwoli sobie na większe igraszki.
[lekki niedowen znów mnie dopada. Taka dziwna ta przypadłość.]
- Od ... - szczerze to nie pamiętał - Od dość dawna. - wykrztusił w końcu z siebie. Gdy zobaczył pęk kluczy zaczął się zastanawiać do czego mogą służyć pozostałe. To było jego zboczenie zawodowe. Gdy go ktoś lub coś zainteresowało chciał a niekiedy musiał poznać to lepiej. Położył obraz i resztę rzeczy które mu dała pod ścianą i ruszył za dziewczyną do kuchni. - Musiało być drogie. - powiedział rozglądając się po kuchni - Zważając na położenie kamienicy. - podszedł i oparł się o ścianę koło okna, tak żeby móc przez ne wyjrzeć.
OdpowiedzUsuńChwycił ją w talii i złożył kilka pocałunków na jej szyi, od obojczyka, aż do ucha. Pozwolił swoim żądzom trochę się rozhulać i trochę agresywnie przyciągnął dziewczynę do siebie, podwijając wolną rękę suknię powyżej bioder.
OdpowiedzUsuńJego umysł się delikatnie zmieniał. Z chłodniejszego, wyrachowanego kupca i kobieciarza przeistaczał się w żądną seksu bestię. Zmiana była wolna i na razie pod kontrolą, ale kupiec obawiał się, że pod koniec może stracić panowanie i dość brutalnie kochać się z Hesh. Brutalniej niż tylko w zabawie.
Jednak nawet jeśli, to nie miał ochoty odmówić sobie przyjemności. Miał wystarczająco dużo przekonania w swoją mentalną siłę, że na razie problem odsuwał na bok, zajmując się ciałem swojej kochanki, z której zaczął właśnie zdejmować suknię i masować piersi wraz z namiętnymi pocałunkami.
[hmm... erotyki wychodzą mi jeszcze słabiej niż romanse, więc nie spodziewaj się cudów. Zresztą możliwe, że adminki wygonią nas z notek za to XD]
- Nowe życie, co? - sam takie zaczął już wiele lat temu. Gdy jakimś cudem obudził się na tamtej przeklętej łące. Odbił się od ściany i podszedł do misy z truskawkami po czym wziął jedną. Dawno ich nie jadł. Zapomniał już jak smakują, czy są słodki. Cały czas był zajęty pracą w bibliotece oraz starał się przywrócić życie do tego starego domu w który mieszkał. CO prawda nie mieszkał tam sam, ale jego "lokatorzy" nie sprawiali mu problemów, czy raczej on im.
OdpowiedzUsuńPrzeczesał prawą dłonią swoje włosy z uśmiechem. Machnął zaraz lekceważąco dłonią i odparł trochę konspiracyjnym szeptem.
OdpowiedzUsuń- Nauczyłem się jak sprawić, aby zniknęły.
Wypiął dumnie pierś do przodu. Co prawda trochę mu to zajęło i zrobił to bardziej przypadkiem; ale ważne iż może chodzić bez kaptura i to bez najmniejszego problemu. Zauważył iskry które się pojawiły.. nadal tak mało o niej wiedział. Przyglądał się jej z uwagą i z zaciekawieniem; jednocześnie uśmiechając się przyjaźnie. Skinął głową.
- Wybacz za mą ucieczkę. Musiałem odpowiedzieć sobie na pytania i postanowić co dalej mam zamiar robić.
Wzruszył ramionami nadal delikatnie się uśmiechając.
- Teraz zajmuję się pracą w porcie. Przesyłki i przeszpiegi. Zauważyłem po prostu jak bardzo moja misja była bez sensu..
Ponownie przeczesał swoje włosy; ale nadal wpatrując się w Hesh.
- Dzięki Tobie i paru innym osobom, spojrzałem na wszystko z innej perspektywy. Dziękuję.
Skłonił się trochę teatralnym gestem. Wyprostował się z uśmiechem i dodał już luźniej.
- A ty co porabiasz? Mam na razie trochę czasu więc z chęcią Cię wysłucham!
Wbił się mocniej w pocałunek i rozchylił jej nogi, umożliwiając sobie łatwiejszy dostęp do jej intymnego miejsca. Lewą ręką ciągle masował jej piersi, podczas gdy prawą zaczął masować ją pomiędzy udami. Po chwili słyszał już ciche, mokre odgłosy, które wydawały jego palce znikające i pojawiające się poniżej.
OdpowiedzUsuńNie chcąc dalej przedłużać, pomógł Hesh, zdjąć jego ubranie i wszedł w nią mocno, gwałtownie, pełny pasji i pożądania. Miał ochotę na dziki seks, a oddech dziewczyny go podjudzał jeszcze tylko mocniej.
[Trochę mają... Ale takie akcje to raczej u nich rzadkość.]
Eluari już miała zaśmiać się z miny Drawena, ale następne słowa Heshtje podziałały na nią jak kubeł zimnej wody. Momentalnie spoważniała. Czystka? Znowu? Tutaj?
OdpowiedzUsuń-Masz pewność, że tego człowieka jeszcze znajdziesz? -spytała niepewnie. Mimowolnie zniżyła głos do szeptu. Były w lesie. Jedynie w towarzystwie Drawena. Ale mimo tego salamandra poczuła się jakby ktoś czaił się za drzewami i przysłuchiwał ich rozmowie.
-Wiesz, od kilku dni nie wychodzę z lasu. Poszukiwania związane z moją pracą mnie tu trzymają. Z samego miasta nie mam wieści.
Przez chwilę przenosiła wzrok z jednej twarzy na drugą.
-Co zrobicie potem? Da się wrócić do Norrheim? Czy może będziecie się ukrywać?
Poczuła się nieprzyjemnie. I ją samą, mimo znacznej wytrzymałości, Inkwizytorzy mogli posłać na lepszy świat. Wystarczyło uciąć głowę... Eluari raczej nie miała ochoty na to, żeby jej gadzia czaszka potoczyła sie po bruku pod szafotem w jakimś poddanym papieżowi mieście.
Skłonił się zamaszyście z ciepłym uśmiechem. Wyprostował się i odpowiedział melodyjnie.
OdpowiedzUsuń- Rozwijam się. Spojrzenie na świat zmieniłem całkowicie, lecz nie odsunę się od Boga. Po prostu na swój sposób interpretuję słowa modlitwy.
Przeczesał palcem włosy; zamiast zatrzepotać uchem z przyzwyczajenia. Była to dla niego przyjemna i przyjacielska rozmowa; bardziej odprężająca. Skinął głową.
- Praca jest naprawdę znośna, a pryz okazji każdy marynarz i każda tawerna dobrze mnie zna.
Było to dla niego naprawdę dobry zarobek i przy okazji niezła zabawa czy też trening. Zaczął przyglądać się jej z uwagą, gdy wbiła wzrok w ziemię. Uśmiechnął się od ucha do ucha gdy usłyszał jakie ma plany. Klasnął w dłonie energicznie z cichym śmiechem.
- Brzmi ciekawie. Jeśli potrzebowałabyś jakiejkolwiek pomocy, zawsze chętnie pomogę. Pracę w teatrze? „Smoczy Sen” aby nie przypadkiem?
Przyglądał się jej uważnie z ciepłym uśmiechem. Ciekawe co ją łączyło z Moranem Gondrą.
- Nie dziękuję. - odparł jedząc jedną truskawkę za drugą. W końcu usiadł. Truskawki i tak były słodkie więc po jakie licho cukier? Spojrzał na dziewczynę - Lepiej jest mieć takie miejsce gdzie się wraca niż takie co się przewraca. - rzucił krótko - Tak mawiał mój ojciec. A co do życia od nowa... wystarczy trochę chęci i samo zaparcia. - Wiedział co mówi. Sam musiał układać sobie od nowa życie by móc wrócić wśród ludzi. Gdyby zobaczyli go w TEJ postaci uciekli by albo wezwali inkwizycję. Spojrzał na pierścień dziewczyny - Ładny pierścień. Ten kto ci go podarował wiedział co wybiera.
OdpowiedzUsuń- Dokładnie Iskierko - uśmiechnął się przyjacielsko, rad iż dziewczyna zrozumiała jego ideę. Wydawała mu się słuszna a co ważniejsze prawdziwa; a przynajmniej dla niego samego. Skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Port to bardzo ciekawe miejsce. Poznaję multum ludzi a jednocześnie staję się coraz bardziej rozpoznawalny - odpowiedział z nutką dumy w głosie. Dzięki temu także miał więcej pracy a co za tym idzie był bardziej znany i tak dalej. Cieszyło go to na swój własny i niepowtarzalny sposób. Pokiwał przez chwilę w zadumie głową.
- Ciekawie opisujesz teatr… z taką pasją. Nigdy nie byłem chyba właśnie ze względu na to iż oni przecież tylko grają. Nigdy mnie to jakoś za specjalnie nie śmieszyło – delikatnie wzruszył ramionami i obiegł wzrokiem jej obrazy i z przyjacielskim uśmiechem odrzekł.
- Może i ja mogę zakupić jakiś obraz? I oczywiście pomóc przy przeprowadzce! Wspomnienia są tak gdzie nasz dom. Przynajmniej ja tak uważam – uśmiechnął się jakoś tak pokrzepiająco do dziewczyny po czym powrócił do przeglądania obrazów. Były naprawdę ładne; On nie potrafił malować więc wydawały mu się niezwykłe. Z odrobiną magii. Uśmiechnął się do swoich myśli i gry słownej.
[Czas na mój chaos <-:[ ]
OdpowiedzUsuńBlisko szczytowania, Moran sięgnął dłonią pod biurku i wyciągnął swój pistolet, po czym powiedział kilka słów.
- Pozdrowienia z piekła przesyła Lady.
W tym momencie kupiec wystrzelił w bok dziewczyny, bez zawahania. Krew się polała, ale nie tyle ile powinno. Gondra użył specjalnej amunicji nasiąkniętej jadem paraliżującym. To nie on miał być oprawcą.
-Zdradzę ci sekret. Twój ojczulek nie był jedyną osobą, której zależało na twojej krwi. Nie wiem w co niej takiego niezwykłego, ale kilka ugrupowań wysłało za tobą listy gończe w ciemnym półświatku.
Ubierając się, potarł palcem o jej policzek, pewny, że nie może się ruszyć. Żadna istota nie potrafi wyrwać się spod tego jadu, czy go zneutralizować. Z drugiej strony jedna butelka była warta tyle co utrzymanie kompanii ciężkozbrojnych przez pół roku, więc Moran używał jej tylko w naprawdę wyjątkowych sytuacjach.
- Pytasz się, więc czemu ta cała farsa może? Otóż jestem człowiekiem handlu i znudzonym bogaczem w tym mieście. Romans z tobą dostarczył mi sporo rozrywki. Jeśli się kiedyś spotkamy, to z chęcią znów zaproszę cię do łóżka, a może nawet i na randkę.
Uśmiech, który teraz ukazał, był daleki od tych dotychczasowych. Przypominał uśmiech łowcy, drapieżnika, który właśnie dopadł swoją ofiarę.
- Och, spokojnie, ja ci krzywdy dalszej nie zrobię. Moi ludzie też nic więcej nie zrobią,mogę ci za ręczyć głową. Ale nie sądzę, żebyś potrafiła się z tego uwolnić.
Moran znów sięgnął pod biurku, tym razem wyciągając dziwną obrożę najeżoną drutami, kryształami i symbolami. W tym momencie otworzyły się także drzwi do biura kupca i weszło pięciu-sześciu osiłków.
- Ta obroża stłumi wszystkie twoje magiczne umiejętności, a ci tam panowie będą twoimi opiekunami na czas podróży do Iliadu. Wybacz, ale ni będę ci w niej towarzyszył. W stolicy niezbyt ciepło zostałbym przyjęty.
Z tymi ostatnimi słowami, założył dziewczynie obrożę i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając ją na łasce ludzi Lady.
[Nie lubię romansów XD Ale lubię kończyć z hukiem, więc mój kobieciarz wreszcie mógł się wykazać trochę mroczniejszym charakterem. Długo na to czekałem... :P]
- Rozumiem. - wziął kolejną truskawkę - Przynajmniej masz jakieś wspomnienia związane z tym pierścieniem. Mi jedyne co zostało to ... wspomnienia. - podparł głowę ręką cały czas nie spuszczając z oczu dziewczyny - Tylko jedno nie daje mi spokoju. - przygryzł wargę. Ta truskawka była wyjątkowo kwaśna - Gdzieś widziałem coś podobnego, tylko nie bardzo pamiętam gdzie.
OdpowiedzUsuń[powiem tak - większosc czasu spedza w lesie, czasem bywa w miescie/ biblioteka/sklep/ targ / rzadziej jakis bar...]
OdpowiedzUsuńEriseth
-Może i masz rację? - wyprostował się na krześle - W sumie to było dość dawno więc ciężko jest mi sobie przypomnieć. - uśmiechnął się. Spojrzał na zegar - Trochę się zasiedziałem. Dziękuję za poczęstunek, ale na mnie już czas. - ukłonił się - Jeśli będziesz mnie szukać to zapraszam do biblioteki. - Po tych słowach skierował swe kroki w stronę drzwi.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę przyglądał się z okna jak osiłki pakują Hesh do wozu i odjeżdżają. W tajemnicy posłał też za nimi Alazara, by dopilnował więźnia jako dodatkowa para oczu będąca na jego usługach. Nosił lekko zmodyfikowaną wersję tej samej obroży co dziewczyna, więc jego moce mogły się uformować za przyzwoleniem kupca i zmienić go w kruka.
OdpowiedzUsuń- A więc zacznijmy grę, droga Lady. Pionki poszły już w ruch. Ciekaw które z nas wyjdzie zwycięsko w tej partii szachów.
Moran był kupcem. Takim który zaczynał od przestępczego świata, więc znał sporo sztuczek do wyeliminowania swoich konkurentów w interesie, a Lady trochę za mocno zaczęła podnosić główkę w stolicy. Postanowił więc zrobić z niej przykład dla innych i pokazać, że nawet tak daleko od Iliadu, to nadal Gondra jest tam głównym graczem.
Dzisiejszy dzień miała nader pracowity. Jedynie jeden jedyny raz musiała opuścić las, by zakupić kilka niezbędnych rzeczy, których las mimo wielu zalet nie posiadał wszystkiego. W tym tez celu wybrała sie skoro swit, przywiazujac do odzienia sakiewkę z miedziakami. Nałozyła na siebie płaszcz z kapturem, łuk i wsiadła na koń.
OdpowiedzUsuńDroga do miasteczka była dosyć odległa więc nim dojechała było juz wczesne przed południe. Tam w oberży przywiazała konia, by zajrzeć do młynarza i zakupić kilka rzeczy. A potem wstapił do biblioteki, by oddać książki. (..) I tak dzień jej mijał az trzeba było wracać w droge powrotna.
Spokojnie jechała przed siebie gdy usłyszała jakieś krzyki lub nawoływania. Poprawiła kaptur i pojechała by zobaczyc o co chodzi. Ujrzała tłum ludzi a na przodzie jakąś dziewkę. Słyszała szepty w ciżbie a potem okrzyki. Nie chciała sie w to mieszać, ale.... szkoda było jej tej dziewczyny więc okrążyła ludzi i pokłusowała zatrzymujac sie tuz przed uciekajaca.
- wsiadaj! - syknęła na nią.
Eriseth
Pogoń została trochę z tyłu gdy pomagała jej wsiąść, ale w kązdej chwili mogli nadbiec a im mniej ich widziało tym lepiej dla uciekającej.
OdpowiedzUsuń- trzymaj się mnie - przykazała dziewczynie a sama zbierajac lejce popędziła klacz w języku elfów.
- Tam jest !! - usłyszała za sobą krzyki i przeklęła szpetnie. Wjechała w zaułek i skrótem pomknęła w stronę lasu.
Eris.
Nadal nie zdejmowała kaptura i jechała w milczeniu az w końcu uznała, że jest na tyle bezpiecznie by mozna było zwolnić.
OdpowiedzUsuń- to nie miejsce na takie pytania - zwróciła sie do niej - nie zagrazam ci, pani, jesli o to chodzi. - zeskoczyła z klaczy i wzięła za uzdę.
Poprowadziła je ścieżką znana tylko sobie a że wybrała jego najdłuższą wersję, tylko dlatego by zmylic drogę ewentualnej pogoni. Szły dobre pół godziny az doszły do jej... domu.
Eris
[Możesz pisać. Bo wątek warto prowadzić. Alazar i Moran będą działać, ale nie tak jawnie. W końcu to zakulisowe rozgrywki.]
OdpowiedzUsuńZachichotała cicho, słyszac jej narzekania.
OdpowiedzUsuń- wole pozostań anonimowa jak tylko sie da. A nigdy nie wiadomo, na co sie ta umiejętność przyda - odpowiedziała w końcu. Pomogła jej zsiąść z konia, którego po rozkiełznaniu puściła luzem. Sprzęt przełożyła przez gruby płot by wysechł. Potem sie odwróciła w jej stronę świadoma faktu, ze jest obserwowana. Dopiero teraz odchyliła kaptur, który sie zsunął przez włosy na plecy. Patrząc na nia przez chwilę zrobiło sie jaśniej, lecz gdy podeszła było juz normalnie.
- zatem .. witam przymusowo w moim domu - rzekła oficjalnie.
Eris
Uśmiechnęła sie nieznacznie, ale w oczach było widać wyniosły chłód.
OdpowiedzUsuń- zwykle nie mam kogo zapraszać odkąd tu zamieszałam. Można powiedzieć, iż jestes moim pierwszym gościem. Nie licząc wiewórek - zaprosiła gestem do środka, gdy otworzyła drzwi. - tu nawet wilki nie dochodza a co dopiero twoi uroczy znajomi od urządzania wspaniałych ognisk. - nie czekajac, weszła do środka. Zdjęła wierzchnie nakrycie ubioru i składajac ułozyła na obręczy łóżka. Łuk zostawiła przy drzwiach. Wygładziła ciemnofiołkową suknie i podeszła do ogniska by nastawić wode w czajniku. Tuz obok paleniska postawiła torby ze sprawunkami.
- usiądź proszę.
Eris
[Nie zepsułaś. A jeśli ktoś spróbuje ją uwolnić, to Hesh czeka: porażenie, wystąpienie oparzeń na skórze, szybka utrata sił, wymioty, zawroty głowy, nadczułość na nieprzyjemne bodźce i ewentualne zasłabnięcie. W wielu przypadkach może też prowadzić do śmierci. Osoba które tak sobie jej to zdejmie czeka podobny los, ale będą trochę słabsze i krótsze z racji, że nie nosił obroży.]
OdpowiedzUsuńSkinęła jej głowa
OdpowiedzUsuń- miło mi to słyszeć. - mruknęła pod nosem Przygotowane kubki postawiła na tacy. Wsypała do nich herbaty i po odczekaniu, az woda dojdzie do wrzenia nalała.
- to dlaczego sie bronisz - zapytała podchodząc i mierząc ja uważnym spojrzeniem. Gestem zaprosiła do stołu. Nalała wrzątek do naczynia i podała dziewczynie.
Eris
- cóż na twoimmiejscu raczej bym znikła z miasta na jakiś czas - zauważyła krzywo. - ciasteczko? - zapytała podajac ze schowka pod stołem miske z wypiekami.
OdpowiedzUsuń- no ja nie wiem czy to tylko szczęście - popatrzyła na nia z uwagą - dlaczego sie tłumaczysz przede mna? Z tym do klechy, ale znajac mentalność ludzi szybciej, by cie wywleczona z konfesjonału nizbyś zmówiła zdrowaśkę. To żadne trutka - dodała widzac jak ta sie wlepia w zawartość kubka.
Eris
[Gdzie tam. Nie sadysta. Ale jeśli takie przedmioty mają być użyteczne, to muszą wywoływać odpowiednie efekty. Poza nie na skróty. Nie planowałem zabicia Hesh, ale jej "użycie", a to co innego. Oczywiście kupca nie interesuje to czy przeżyje, czy nie, ale i tak odegra swoją rolę XD ]
OdpowiedzUsuń[Jedź, jedź. Ja dostosuję kilka postaci. A raczej tak mało znaczących, albo mocno znaczących, że powinno być ciekawie.]
OdpowiedzUsuń[Na razie jedź :P Najbliższy przystanek będzie w mieście Idlehein, jakieś trzy dni powozem od Norrheim na południe. Tam wkroczę do akcji XD ]
OdpowiedzUsuńAlazar spoglądał z drzewa na wysiłki dziewczyny i to jak zostają one udaremnione w łatwy sposób przez łysego goryla. Już po chwili rudowłosa została z powrotem wrzucona do wozu, jednak już związana, a raczej obwiązana, jak baleron. Wszystko działo się przed bramami miasta, więc draby nie mogły spokojnie dokończyć swój proceder, nie niepokojeni przez nikogo. No prawie.
OdpowiedzUsuńW chwili zniknięcia dziewczyny, na drogę wytoczył się kolejny wóz, z napisem na plandece: "Mary i synowie. Garnki, rondle, artykuły żelazne." i z starszą kobietą na koźle poganiającą dwa muły.
Łysy, który wcześniej złapał więźniarkę, otrzepał dłonie i poszedł do wozu zagadać. Alazar musiał podlecieć kilka gałęzi bliżej, by usłyszeć o czym rozmawiają.
- Ano, wóz nam się zepsuł i właśnie go naprawiam. Widzę, że sprzedajecie artykuły żelazne. Macie może żelazną sztabę do osi?
- Ano mamy, mamy. Reinald! Dawaj szybko to żelazne koło, które kupilim w poprzednim mieście! - baba się odwróciła i krzyknęła w głąb wozu. Po chwili wyszedł facet chudy jak patyk, ciągnąc za sobą żelazne kółko i powiązany stos gwoździ do niego.
- Nie drżyj się tak matka. Munie obudzisz.
- Tak, tak. Ta twoja żonka nie pomaga, to nie powinna sypiać w tym wozie.
- Munia jest w ciąży, matka. Nie może pracować. Poza tym w Idleheim zostaję razem z nią, tylko nas tam dowieź.
Chłopak wymawiając ostatni słowa, wręczył żelazne przedmioty łysemu i odszedł z powrotem do wozu.
- No to ilem winny, dobra kobieto.
- A nie. Tylko dziesięć srebrników. Zresztą tak dobrze się zachowujesz młody człowieku, że nawet dorzucę jeszcze coś od siebie. Trzymaj.
Kobieta chwilę pogrzebała po kieszeniach kiecy i wyciągnęła owinięty w materiał przedmiot. Był on podłużny i raczej krótki, więc Alazar niespecjalnie wiedział, co może być w środku. Jednak zobaczył, że materiał zdobi pewien herb. Coś podobnego do błyskawicy z wypalonym pod nią "W".
Eluari znów zerknęła niespokojnie za siebie.
OdpowiedzUsuń-Nie wiem- przyznała -To jakieś głupie przeczucie. Spowodowane strachem... Nic więcej.
Nie wierzyła we własne słowa. Nie czuła się pewnie nawet w lesie, terenie, który uważała za swój.
-Uważam po prostu, że powinniśmy już iść - wyjaśniła -Nie zatrzymywać się i nie stać w miejscu. Tak dla bezpieczeństwa. Mogą być wszędzie.
Wyciągnęła przypięty do pasa krótki nożyk. To nie była broń, służył jej do ścinania ziół. Ostrze, mimo, że z łatwością mogło ciąć lżejsze zbroje, było krótkie, wymagało maksymalnego zredukowania dystansu w walce. Do drugiej ręki salamandra wzięła swój sierp.
Może jedynie popadała w nieuzasadnioną panikę, ale nadmiar ostrożności wydawał się lepszym rozwiązaniem od głupiej śmierci.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń