To był jeden z tych okropnych, ponurych dni, kiedy to świat
zdawał się być pogrążony w smutku i beznadziei. Ludzie chodzili zatłoczonymi uliczkach
Norrheim przygarbieni i niewiarygodnie smutni, jakby właśnie odebrano im całą
radość z życia.
Tylko jeden człowiek zdawał się wyłamywać z tego schematu i
od razu przez to było widać iż nie jest stąd.
Był wysoki, szczupły i dobrze zbudowany, a jego twarz
wyrażała głębokie zadowolenie. Zielone, inteligentne oczy błyszczały radośnie
nawet na widok wydostającego się z kominów dymu. Duży, przypominający nieco
orli dziób nos dodawał charakteru jego kwadratowej szczęce i nieco groźnej
twarzy.
Na jego plecy opadały związane w koński ogon kruczoczarne,
lśniące nawet podczas tak okropnej pogody, włosy.
Jego krok był szybki i zdecydowany, jakby wiedział gdzie
iść, mimo iż był tylko przyjezdnym.
Zdecydowanie wzbudzał dotąd uśpione zainteresowanie
mieszkańców miasteczka, które wzrastało z każdą chwilą, z każdym pokonanym
przez owego osobnika krokiem.
Wywołane ono zostało z wielu względów, jednak zdecydowanie
głównym był cel jego odwiedzin: Cmentarz.
Bardzo szybko wśród ludu można było usłyszeć takie epitety
jak „świr” lub „szaleniec” jednak tylko długo mieszkająca tu osoba, lub
szczegółowo zaznajomiona z historią owego miejsca, a raczej z najbliższą
historią rodziny zajmującą się tym oto cmentarzem, mogła wiedzieć iż w tymi
słowami nie określano nieznajomego, który właśnie zatrzymał się przed wielką,
okazałą, misternie zdobioną bramą cmentarza.
Jego duża dłoń powoli zacisnęła się na jednym z prętów
okazałej bramy i pchnął, ze zdziwieniem stwierdzając iż bardzo gładko to
poszło… Owa brama była bowiem regularnie oliwiona, by nie zakłócać spokoju
zmarłym.
Dopiero teraz owy mężczyzna poczuł dreszczyk grozy. Zrobiło
się bowiem niewiarygodnie zimno, jakby sama śmierć stała mu za plecami a,
wykonane w naturalnej wielkości dorosłego człowieka, stojące na postumentach
figury aniołów patrzyły na niego bez jakiejkolwiek litości.
Osobnik owy jednak, mimo ponurego klimatu tego miejsca był nim
niewiarygodnie zafascynowany. Rozglądając się wokół jednocześnie podziwiał
pięknie i dokładnie wykonane nagrobki oraz figury oddychając głęboko, ze
zdziwieniem stwierdzając iż nie czuje żadnego odoru śmierci… Po prostu go tu
nie było, mimo iż Pani Mroku otaczała go teraz z każdej strony. Był teraz
pewien iż osoba, która zajmuje się tym miejscem kochała je ponad wszystko i być
może uda mu się tę miłość wykorzystać.
Jednak nie przyszedł tutaj tylko oglądać te cmentarne dzieła
sztuki, lecz przyszedł tu by znaleźć pewną osobę, która była omijana w tym
miasteczku bardziej niż kulawy lis z wścieklizną.
- Gdzie on może być?- zapytał samego siebie mężczyzna
niskim, głębokim, wręcz przyjemnym dla ucha głosem. Przystanął delikatnie
drapiąc się po głowie.
- Kto?- usłyszał za sobą melodyjny, delikatny, męski głos.
Zaskoczony obrócił się szybko i gwałtownie, o mało nie wywracając się na
wysypaną żwirem, cmentarną alejkę. Teraz przed sobą widział niższego od siebie,
białowłosego młodzieńca, o wyraźnie szalonym wyrazie twarzy i roziskrzonych,
jasnoniebieskich oczach.
Nawet nie usłyszał jak owy chłopak szedł, mimo iż owy miał
buty na obcasie.
Był zaskoczony tym widokiem. Szczerze powiedziawszy pierwszy
raz widział osobnika płci męskiej noszącego takie buty… Co tam! Wyglądającego
niemal jak kobieta!
- Emmm… Tutejszy Grabarz, Necro Green… Nie wiesz gdzie on może
być?- czarnowłosy mężczyzna niespokojnie obserwował nieznajomego młodzieńca,
który teraz szeroko się uśmiechnął i przestąpił z nogi na nogę.
- Och! Tak się składa, że wiem gdzie on jest!- powiedział
niebieskooki obracając się wokół własnej osi. Przybysz nie wiedział jak
zareagować na jego zachowanie… Wydawało się takie… Nienormalne, dziwne… Nieco
chore.
- Yhmmm… To może powiesz mi gdzie on jest?- zaproponował
ostrożnie mężczyzna, na co przez moment zdawało mu się iż chłopak wybuchnie
niekontrolowanym, szaleńczym śmiechem.
-Właśnie przed tobą stoi!- oznajmił i klasnął w dłonie.-
Necro Green, zawsze do usług.- dodał kłaniając się nisko, tak że jego idealnie
białe włosy niemal dotykały ziemi.
Czarnowłosy był coraz bardziej… Cóż, zmieszany tą sytuacją.
- Ymmm… No… Taaa…-
ponownie podrapał się po głowie zakłopotany.- Więc… Nazywam się Gabriel Knox i
jestem jednych z agentów Organizacji Magów Valnwerdu…- oznajmił na co uśmiech
Greena zmalał znacznie.
- Znowu robicie spis magów naszego „cudownego” kraju?-
młodzieniec był zniesmaczony samą myślą iż będą chcieli znowu spisywać jego
dane osobowe… Zupełnie jakby twierdził
iż jest to czynność zupełnie zbędna i zbyt niebezpieczna dla wszystkich magów.
Gdyby taka lista dostała się w ręce inkwizycji…
- Nie. Nie tym razem, panie Green. Tu chodzi o coś
poważniejszego niż ten głupi spis.- oznajmił Gabriel, tym razem przechodząc na
poważny ton.
- No proszę! Cóż może być dla waszego OMV poważniejsze niż
spis!- w głosie jasnowłosego brzmiała wyraźna kpina i ironia. Powiedzmy sobie
szczerze: Necro nie tolerował tej śmiesznej organizacji. Nie była im zupełnie
potrzebna, tak naprawdę tworzyła niepotrzebne problemy.
- Otóż, panie Green, informacja iż magowie istnieją jest
bliska wydaniu się i…- zaczął Gabriel, jednak szaleńczy śmiech Grabarza przerwał
mu w najmniej spodziewanym momencie. Wyraźnie rozbawiony jego słowami Green
patrzył na niego z pobłażaniem.
- Panie Knox, wszyscy wiemy, że zarówno kościół, jak i
Inkwizycja wie o naszym istnieniu, tylko nieco źle je… hmmm… Interpretuję, że
tak się wyrażę.- młodzieniec pokręcił głową, po czym wolnym ruchem oblizał
wargi. Było to jego odruchem. Pewnym było to iż Green obliże swe wargi, tak
samo jak to iż w zimie spadnie śnieg.
- Tak to prawda. Ale tu nie chodzi już o niepewne gadanie iż
istniejemy, tylko o odkrycie się grupy magów, którzy chcą otwarcie zaatakować
kościół i inkwizycję.- Knox był wyraźnie zniesmaczony zamiarami tych oprychów.
- Idioci. Przecie to jest samobójstwo… Z resztą, co mnie to
obchodzi? Nie należę do grupy tych magów. Szczerze powiedziawszy zwisa mi to i
powiewa.- oznajmił Necro znudzonym tonem, odwracając się i wolnym krokiem
ruszając w stronę wyjścia z cmentarza.
- Oni mają siedzibę niedaleko Norrheim!- powiedział szybko
agent OMV, jednak te słowa nadal nie ruszały młodego Nekromanty.
- Nadal mi to zwiiiisa!- zaśpiewał wymyślając do tego jakąś
melodię.
-Ich Nekromanci chcą użyć tego cmentarza do zaopatrywania
swoich wojsk w trupich żołnierzy!- krzyknął żałośnie Knox i to wyraźnie
poskutkowało. Green zatrzymał się w miejscu i odwrócił się w stronę mężczyzny.
-ŻE CO! MOJEGO CMENTARZA?!- te słowa wzbudziły w Necro
niepohamowany wewnętrzny gniew i niewiarygodną rządzę zemsty za ich tak… Tak… BARBARZYŃSKIE myśli!
- Tak, twojego cmentarza. Nie popuścisz im, prawda?- Gabriel
wbił w niego wzrok przepełniony nadzieją.
- NIGDY! Nie pozwolę tym skurwielom zniszczyć mojego
pięknego cmentarza! Mojego cudownego cmentarza! NIE POZWOLĘ!- tupnął nogą,
dzięki czemu wyglądał niezwykle dziecinnie.-Zapraszam do siebie Knox. Tam
omówimy plany jak zniszczyć tych okropnych niszczycieli cudzego dorobku życia.-
oznajmił i ponownie skierował się ku wyjściu z cmentarza, nawet nie oglądając
się czy mężczyzna idzie za nim. Agent OMV nie mając większego wyboru ruszył za
młodzieńcem szybkim, zdecydowanym i zadowolonym krokiem.
~~*~~
Necro spokojnie wprowadził nowo poznanego mężczyznę do
obszernej kuchni swego dużego domu.
Knox był szczerze zdumiony tak… Przytulną atmosferą tego
domu. Ogień wesoło trzaskał w palenisku, oblewając całe pomieszczenie
przyjemnym ciepłem. W powietrzu unosił się cudowny zapach świeżego chleba.
Cała kuchnia było urządzona w dobrym guście. Duży dębowy
stół, mogący śmiało pomieścić z osiem osób stał po środku pomieszczenia, a
wokół niego niczym jego ochrona stały dębowe, obite miękkim materiałem,
krzesła. Przy dwój prostopadłych do siebie ścianach stały ładne szafki i
szuflady, bardzo ładnie i dokładnie zdobione.
Wszyscy jego dotychczasowi lokatorzy myśleli iż robił to
jakiś znany rzeźbiarz, a Necro nie wyprowadzał ich z błędu. Prawdą było iż owe
meble były kupione bardzo tanio, lecz ich stan estetyczny był fatalny, lecz
Grabarz korzystając ze swych umiejętności artystycznych odnowił je i ładnie
ozdobił, dzięki czemu były wspaniałą częścią jego kuchni.
Nekromanta z uśmiechem usiadł na jednym z blatów, pokazując
swemu gościowi iż może zająć miejsce przy stole. Knox skorzystał z propozycji i
już po chwili siedział sztywno na krześle.
- Więc jaki masz plan, Knoxyyyy?- powiedział niezwykle
dziecinnym tonem Grabarz, z iście szatańskim uśmiechem, na który Gabriel tylko
się skrzywił delikatnie.
- Bal.- powiedział tylko mężczyzna, jakby jego słowa miały
wszystko wyjaśniać. W odpowiedzi Necro spojrzał na niego jak na kompletnego
idiotę.
- Bal… Rymuje się z Wal… Czyli mam ci przywalić i to
rozwiąże wszystkie problemy…? Genialny plan! Jakże złożony w swej prostocie!-
zażartował młodzieniec po czym zaśmiał się lekko na co Knox pokręcił głową z
dezaprobatą.
- Aleś ty zabawny Green! Normalnie zwalasz z nóg.- oznajmił
agent OMV, wywracając oczami.- Chodziło mi o to, że owa grupa magów wyprawia
bal w swojej siedzibie. Tak się cudownie składa iż mam zaproszenie.- dodał i
wyciągnął ze swojej torby odpieczętowany, jednak zwinięty pergamin.
- Hmm… Ten plan jest równie genialny… Tylko jest mały
problem… Jak na JEDNO zaproszenie, wejdzie DWÓCH mężczyzn?- Green spojrzał na
niego z politowaniem.
- Osoba towarzysząca!- oznajmił dumnie Knox, na co Necro
westchnął ciężko.
- A tobie nie wydałoby się dziwne, gdyby na jedno
zaproszenie weszło dwóch mężczyzn, proszę Cię, Knox. Myśl trochę, nie będę
robił tego za Ciebie…- stwierdził niebieskooki kręcąc głową.
- Uh… Racja. Dobra, coś wymyślę jeszcze w tym temacie.-
wymamrotał i wyciągnął kolejny kawałek pergaminu, tym razem pusty, atrament i
pióro. Szybko coś zanotował.- Dobra. Tu się wyłożyłem. Ale resztę planu mam
opracowaną idealnie!- oznajmił zadowolony mężczyzna patrząc na młodzieńca
radośnie.
- Słucham Cię, wielki i niepokonany strategu.- ironia aż
kapała z ust białowłosego. No cóż… Nie był pozytywnie nastawiony na tę akcję.
Udział brał w niej tylko ze względu na swój ukochany cmentarz.
Gabriel szybko wyciągnął z torby jakieś plany i rozłożył je
na stole.
- Tutaj jest główne wejście. Właśnie nim będą wchodzić
goście.- oznajmił Knox, pokazując małą przerwę w linii, mającą symbolizować
ścianę, do której prowadziły zabazgrane węglem schody.- Przez chwilę będziemy
na Sali Balowej, udając gości. Po jakimś czasie ulotnimy się…- w tym momencie
pokazał trzy mniejsze plany, na których zaznaczone były jakieś punkty. W
prawych dolnych rogach pisało: „-1”,
„1” oraz „2”. Nekromanta bardzo szybko domyślił się iż są to numery pięter.-… I
w miejsce tych czarnych kropek podłożymy Czasowe Kule Energii… Jak uciekniemy,
one zrobią buum! Pałacyk się zawali i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie.-
Agent OMV klasnął w dłonie dumny ze swego planu.
- No dobrze… A co jeśli nas złapią?- zapytał Necro bez
większego entuzjazmu.
- Och, na to przygotujemy zaklęcie SOS.- wyjaśnił ze
spokojem Gabriel.
- Zaklęcie SOS?- W tym momencie Grabarz był zdezorientowany.
Nie wiedział zupełnie co to jest zaklęcie SOS… W żadnej księdze nie było czegoś
takiego opisanego!
- Och, to bardzo proste zaklęcie. Jakieś słowo na jakiś czas
tworzymy pewnym przekaźnikiem między nami. Wypowiadając je w sytuacji
zagrożenia druga osoba wie, gdzie dokładnie znajduje się petent potrzebujący
pomocy.- wyjaśnił Gabriel i złożył plany.
- Coś jeszcze, czy na tym na razie kończy się twój jakże
genialny plan?- Necro zeskoczył z blatu wdychając cudowny zapach świeżego
chleba, po czym zapalił kilka świeczek, widząc iż słońce powoli zachodzi.
- Kończy się. To powinno zmieść tych głupców z powierzchni
ziemi. Niemal niemożliwym jest by jakikolwiek człowiek, czy to obdarzony
magiczną mocą, czy też nie, przeżył ten wybuch i tony kamiennych cegieł
spadających na niego. To jest wręcz nierealne!- oznajmił Gabriel powoli wstając
z krzesła.- Dobrze więc… ja muszę iść wynająć jakiś pokój do mieszkania na ten czas.-
dodał jeszcze zielonooki ze spokojem.
- Och, możesz wynająć pokój u mnie. Jest tańszy i lepszy od
tych w gospodach.- wyznał spokojnie Green.- No… i będziemy mogli się szybciej
kontaktować.- dodał ze słabym uśmiechem.
- Dobrze więc.- powiedział i rzucił mu sakiewkę. – Pokazuj
mi ten pokój.
Green pokiwał spokojnie głową i zaprowadził go do jednego z
wolnych pokoi.
~~*~~
Dzień chylił się ku końcowi. Wiele sprzedawców już zamykało
swoje sklepy, ludzie powoli wracali do ciepłych domów, a zastępowały ich
bezdomne koty, które mogły wyruszać teraz na polowanie pewne, że nie zaskoczy
ich żaden bezdomny kundelek.
Słońce świeciło jeszcze ostatnimi promieniami, ale mimo to
było mroźno i nieprzyjemnie. Niektórzy ludzie aż nawet współczuli tutejszemu
Grabarzowi wiedząc, że zapewne teraz kopie nowy dół, lub przesiaduje przed
grobem zmarłego brata. Były to jednak osoby nieliczne, których serca nie były
jeszcze skażone miejscową nienawiścią do tej niezwykle dziwnej osoby.
Knox natomiast spokojnie spacerował pustoszejącymi uliczkami
miasteczka, zrezygnowany i speszony po raz czwarty mijając tę samą wystawę
sklepową. Od kilku godzin spacerował po mieście w poszukiwaniu jakiegoś
genialnego pomysłu w odmętach swojej wyobraźni, która teraz jednak płatała mu
figle i nie chciała się włączyć.
Nie mógł uwierzyć w to, że nie posiada właśnie teraz żadnego
szalonego, niebezpiecznego ale jakże skutecznego planu na dostanie się ich obu
do zamku.
Przemknięcie się jednego z nich przez jakieś tajne wejście
było niemożliwe: Wszystkie będą tej nocy jeszcze bardziej strzeżone niż
zazwyczaj…
Ani zaklęcie pomniejszające… W końcu ten, na którego
zaklęcie będzie rzucone, może rozkurczyć się w każdej chwili…
Zrezygnowany oparł się o wykonaną z kamiennych cegieł
ścianę, mrużąc oczy, kiedy to promienie zachodzącego słońca padły wprost na
jego twarz. Nieco zirytowany odwrócił wzrok, który teraz padł na jedną z wielu
witryn sklepowych… I nagle w jego głowie narodził się właśnie jeden z
genialnych planów. Wolnym krokiem podszedł do szyby, wpatrując się jak
urzeczony w wystawę. Pewny już swych zamiarów wszedł do sklepu. Powitał go
przyjemny półmrok oraz szeroki uśmiech sprzedawcy.
- Dzień Dobry, ja chciałbym poprosić o…
- Tę z wystawy?- przerwał mu starszy, niski mężczyzna,
którego głowa była już przyprószona siwizną.- Widziałem jak pan na nią
patrzył.- dodał, widząc zaskoczone spojrzenie Gabriela.
- Rozumiem.- powiedział nieco zmieszany. Jak mógł o tym nie
pomyśleć wcześniej?
Sprzedawca wolnym krokiem wyszedł zza lady i podreptał do
wystawy, by zdjąć z niej ową rzecz. Po chwili wrócił i zaczął ją powoli
pakować.
- Wie pan? Do tego będzie pasować jeszcze…- przerwał
związując mocno sznurkiem szary papier, po czym schylił się i wyciągnął coś
spod lady.- To i to. A to wręcz potrzebne!
Agent OMV był wyraźnie zadowolony.
- Niech będzie.- powiedział.- Pakuj pan.- dodał na co
sprzedawca pokiwał głową i zapakował owe produkty do trzech osobnych paczek.
- Dziękuję za zakup.- staruszek uśmiechnął się do Knoxa, na
co on z uśmiechem, położył mu na ladzie sakiewkę pełną złota, a następnie
chwycił cztery paczuszki.
- Och, nie ma za co! Do widzenia!- powiedział po czym
wyszedł ze sklepu, żegnany przez dźwięk małego dzwoneczka.
~~*~~
Wieczór nastał niespodziewanie szybko. Wiatr hulał na
zewnątrz, świszcząc i bawiąc się radośnie gałęziami drzew. Gdzieś, jakaś sowa
właśnie budziła się do życia pohukując cicho, gdzieś tam jakiś świerszcz zaczął
swój wielki koncert. Grabarz i agent OMV znajdywali się w ciepłej kuchni
domostwa Greena, do której przez okna zaglądała Luna i jej przyjaciółki:
gwiazdy. Necro tym razem wyraźnie zdenerwowany chodził w tę i z powrotem,
natomiast Knox zajmował z zadowoloną miną siedział przy stole.
- Nie ma mowy Knox! Choćbym miał spłonąć na stosie tego nie
zrobię!- oznajmił pewnym tonem Grabarz przystając na chwilę, by posłać
Gabrielowi wściekłe, przepełnione nienawiścią spojrzenie.- Nawet o tym nie
marz…- dodał i zmrużył niebezpiecznie oczy, wykrzywiając swą dotychczas ładną,
młodzieńczą twarz w paskudnym grymasie.
- Błagam Cię, Green.- wyjęczał cicho Knox, patrząc na
młodzieńca błagalnie.
- Nie! Dlaczego właśnie ja?- Nekromanta zdawał się być czymś
niezwykle urażony.
- Bo ty jesteś
bardziej…hmm…Przystosowany fizycznie do tej trudnej roli. Błagam Green, to
nasza jedyna szansa na dostanie się do środka. Chcesz by wszyscy magowie
spłonęli na stosach?- ton mężczyzny był niemalże błagalny. Od tego młodzieńca
teraz zależało powodzenie jego bardzo trudnej i niebezpiecznej misji, a ten
najwyraźniej nie był chętny do współpracy.
- Mam w nosie magów. Mnie nie mają szansy wykryć. Nawet
księgi mam ukryte tak, że choćby chcieli znaleźć to nie znajdą.- prychnął tylko
białowłosy i znów zaczął chodzić po całej kuchni.-
- Jesteś cholernym egoistą, wiesz?- westchnął cicho Knox
opierając głowę na jednej z dłoni. Green zaśmiał się na jego słowa.
- Wiem i jestem z tego dumny.- powiedział młodzieniec niemal
z dumą wypinając pierś. Gabriel prychnął cicho i sam powoli się podniósł.
- Dobra, jak chcesz. Ale potem nie narzekaj jak zniszczą ci
twój cmentarz. To będzie tylko i wyłącznie twoja wina.- Knox powoli odwrócił
się w stronę wyjścia z pomieszczenia.
- Stój…!- w głosie Necro słychać było iż w końcu poddał się.
Jego mina wyrażała zupełny brak nadziei.- Niech Ci będzie. Zrobię to dla
swojego cmentarza…- oznajmił i opadł bez sił na krzesło.- Dawaj to.
Knox zadowolony klasnął w dłonie, po czym niemal podbiegł w
stronę Nekromanty, jednocześnie chwytając swoją torbę. Szybko pogrzebał w niej,
po czym wyjął cztery owinięte w szary papier paczki.
- Wiedziałem, że się zgodzisz jeśli przypomnę Ci cenę twego
egoizmu.- powiedział rozbawiony zielonooki lekko odgarniając kosmyki czarnych
włosów, które opadły na jego twarz.
- Jesteś cholernym manipulatorem, wiesz?- tym razem Green
wyraził swoje niezadowolenie słowami mężczyzny.
- Wiem i jestem z tego dumny.- oznajmił Knox, naśladując
poprzednią postawę Necro, w związku z czym w jego stronę poleciało kolejne
nienawistne spojrzenie.- Ale kontynuując. Otwieraj paczki, chcę wiedzieć czy ci
się spodoba!- dodał wyższy mężczyzna pocierając dłonie.
Necro niemal z obrzydzeniem otworzył największą paczkę,
spokojnie odwiązując sznurek. Już po chwili jego oczom ukazał się miękki, miły
w dotyku zielony materiał. Powoli rozłożył go, starając się trzymać go jak
najdalej od siebie.
- Nienawidzę Cię za to, że skazujesz mnie na tak okrutne
poniżenie…- powiedział Grabarz krzywiąc się na widok… Balowej sukienki.
Cholernej, balowej sukienki.
- Wiesz, na pewno będzie Ci w niej do twarzy, My Lady…- stwierdził
czarnowłosy ledwo powstrzymując śmiech.
Necro już nie komentując otworzył drugą paczkę, w której
znajdywał się gorset. Na jego widok na twarz młodzieńca wpłynęło jeszcze
większe obrzydzenie.
- Ohyda. Jak kobiety mogą to nosić?- pokręcił głową, odkładając
go na bok, po czym rozpakował ostatnie paczuszki. Buty i naszyjnik, czyli
uwieńczenie jego jakże cudownego stroju.
- Dobra, pozostaje jeszcze jeden problem. Piersi… Nie
posiadasz takowych.- zauważył niezwykle „inteligentnie” Knox, na co Necro
prychnął głośno.
- No dziwne gdybym miał piersi…- pokręcił głową.-
Wiedziałem, że w Organizacji Magów Valnwerdu pracują idioci, ale nie sądziłem,
że aż tacy.- białowłosy wywrócił oczami.
- Nie obrażaj mnie!- oburzył się niezmiernie agent OMV na
co Green zachichotał lekko, jednocześnie
oblizując powoli swe bladoróżowe wargi.
- Och, to nie obraza tylko szczera prawda. Niby z Ciebie
mag, a o głupim zaklęciu iluzji nie umiesz nawet pomyśleć!- Green dobitnie
wywrócił oczami, po czym przeciągnął się delikatnie. Gabriel wydawał się być
zawstydzony i nieco zły na siebie głównie dlatego, że sam nie wpadł na ten
pomysł.- Dobrze, ja idę przymierzyć te cholerstwo.- oznajmił podnosząc się z
krzesła, chwytając wszelkie otrzymane przez mężczyznę klamoty, po czym ruszył w
stronę swej sypialni, która niegdyś należała do jego brata.
- Och, to dobry pomysł.- powiedział i ruszył za nim. Necro
zmierzył go wzrokiem tak pogardliwym, jakby właśnie zobaczył jakiegoś
karalucha.
- A ty gdzie idziesz?- zmrużył podejrzliwie oczy,
zatrzymując się przed drewnianymi schodami. Wyższy mężczyzna spojrzał na niego
zupełnie zbity z tropu tym pytaniem.
- Em… Pomóc Ci w przebraniu się.- powiedział lekko mrugając
oczami. Jego słowa wzbudziły w Necro śmiech.
- Och, jakiż ty szlachetny!- prychnął ironicznie Nekromanta,
po czym wywrócił dobitnie oczami.- Wyobraź sobie iż umiem sobie poradzić. Nie
jestem jakimś łamagą. Do tego umiem myśleć i używać magii do tak prozaicznych
czynności.- dodał i ruszył na górę, zostawiając osłupiałego agenta OMV na dole.
Spokojnie zamknął drzwi na klucz, marudząc pod nosem jaki to
świat jest niesprawiedliwy i okrutny, po czym z pomocą zaklęć ubrał gorset,
długą suknie balową oraz wisiorek.
Ne jego nogach po chwili widniały zielone, kobiece
pantofelki a jego włosy były ułożone w wyrafinowaną i złożoną fryzurę.
Dodatkowo na jego twarzy widniał lekki makijaż. Na sam koniec rzucił proste
zaklęcie iluzji i wrócił do mężczyzny.
Knox był zupełnie zaskoczony efektami przebrania swego
współpracownika. Szczerze powiedziawszy nigdy nie spodziewałby się iż
jakikolwiek mężczyzna mógłby wyglądać jak kobieta.
Teraz jednak stał przed nim Necro, którego gdyby w tym
momencie zobaczył na ulicy, w życiu by nie poznał… To było niesamowite.
- Wiesz Green… Jesteś zdecydowanie gotowy na bal.
~~*~~
Na niebie nie było ani jednej chmury. Ten wieczór
zdecydowanie należał do tych „Cudownie Romantycznych”. Księżyc rzucał na ziemię
swą jasną, piękną poświatę oświetlając tak drogę podróżującym.
To tych podróżujących należeli teraz Necro i Gabriel ubrani
w odpowiednie na te okazje stroje.
Necro wydawał się być obrażony na cały świat, ludzi, boga… A
na Gabriela to już w szczególności. Z niezwykle naburmuszoną miną siedział
tyłem do swego tymczasowego współpracownika, obserwując przez małe okienko
mijane nocne krajobrazy, które pomagały mu w odciągnięciu myśli od poniżenia,
jakiego musiał doznawać.
Po jakimś czasie pojazd zatrzymał się. W powietrzu unosiła
się piękna muzyka, mącona jedynie rżeniem koni.
Gabriel wysiadł pierwszy otwierając swemu towarzyszowi drzwi,
oraz podając rękę w geście niesienia pomocy przy wysiadaniu. Green chcąc, nie
chcąc przyjął pomoc oferowaną mu przez mężczyznę, głównie ze względu iż musiał
wypaść w swej roli przekonywająco… Och, jakież to było poniżające!
Agent OMV ruszył w stronę pięknego pałacyku, spokojnie
służąc swej „partnerce” ramieniem. Green wyglądał jakby z chęcią przyjmował
jego „wspaniałomyślną” pomoc… No cóż, Necro mimo iż był okropnym egoistą,
talenty aktorskie posiadał chociaż w minimalnym stopniu.
- Zaproszenie.- powiedział wysoki, postawny mężczyzna o
niezwykle tępym wyrazie twarzy, który najwyraźniej robił tu za ochroniarza.
- Alexander Smith.- powiedział podając mu pergamin.- Wraz z
osobą towarzyszącą.- dodał wskazując na uroczo uśmiechającego się Necro.
Ochroniarz przez chwilę wpatrywał się w papier, po czym
odsunął się, pokazując wielkie, masywne drzwi.
Obaj przybysze powoli weszli do środka, wprost do
olbrzymiej, pięknie wystrojonej Sali Balowej, na środku której pary pogrążone
były w tańcu. Tutaj muzyka całkowicie zagłuszała odgłosy z zewnątrz.
- Nienawidzę Cię, wiesz o tym?- wymamrotał Grabarz, kiedy to
jego współpracownik zapraszał go do tańca. Musieli w końcu wyglądać naturalnie…
- Tak, wiem… Wiem…- wymamrotał Knox wywracając ledwie
zauważalnie oczyma, po czym porwał go do wolnego tańca.
Przetańczyli kolejne kilka utworów, co chwilę posuwając się
w stronę odpowiednich drzwi. Kiedy znaleźli się za nimi, Necro odetchnął z
ulgą.
- To było straszne…- wyszeptał oddychając ciężko, po czym
zdjął kobiece buty. Mimo iż do obcasów był przyzwyczajony… To i tak nadal na
pantofelkami nie przepadał. Wolał swoje ukochane czarne, wysokie buty…
- Też tak sądzę… Mimo, że świetnie tańczysz.- powiedział za
co został obdarzony wściekłym spojrzeniem Nekromanty.
Powoli ruszyli w stronę pierwszego punktu, gdzie mieli
podłożyć Kulę Energii. Dotarli właśnie do rozwidlenia korytarzy.
- TAM SĄ!- usłyszeli tylko ryk i obejrzeli się za siebie.
Stała tam grupka magów, na czele z tym tępym osiłkiem sprzed wejścia.
- Kurwa. Ja ściągam ich uwagę, ty podkładaj „ładunki”-
syknął Necro, rzucając w magów butami.- Złapcie mnie, jeśli potraficie tępe
półgłówki!- wrzasnął głośno po czym puścił się biegiem, widząc że wszyscy
ruszają właśnie za nim. Przyrzekł sobie, że nigdy więcej nie wpakuje się w takie
okropne gówno!
Kilka świetlistych promieni minęło go, w tym jeden dokładnie
o cal minął jego głowę. Przeklinał siarczyście pod nosem, tworząc dosyć sporą
kulę energii, rzucając ją im pod nogi. Mała eksplozja spowodowała drastyczne
zmniejszenie się liczby osób, które go ścigały.
Bardziej przejęty pościgiem niż patrzeniem pod nogi potknął
się o własną sukienkę. Było to chyba najszczęśliwszym co go tego dnia spotkało,
ponieważ jedno z zaklęć przeleciało mu dzięki temu nad głową.
Szybko pozbierał się jednak nie nacieszył się długo swym
szczęściem. Poczuł ból w całym ciele, po czym stracił nad nim kontrole. Jego
umysł zaczął robić się zupełnie ciemny, a ostatnią myślą jaka w nim zabrzęczała
było „Kurwa, zaklęcie ogłuszające”
~~*~~
Świadomość bardzo powoli i boleśnie powracała do umysłu
młodego Nekromanty. Zaczynał czuć niewiarygodnie niewielki ciężar swojego
ciała, nieprzyjemne mrowienie w kończynach i przeraźliwe zimno, zupełnie jakby
był nagi… Zaraz! Jest nagi!
Powoli otworzył oczy z cichym jękiem, czując okropne
pulsowanie głowy. Jak… On… Nienawidził… Zaklęć… Ogłuszających…
- Och! Widzę, że nasz gość się obudził.- powiedział cichym
sykiem mężczyzna stojący przed przykutym do ściany młodzieńcem.- Ty musisz być
Necro Green racja? Słyszałem o tobie. Powiedzmy sobie szczerze, masz niezłą
reputacje niezrównoważonego psychicznie, opętanego szaleńca.- mag zaśmiał się
chłodno, na co grabarz splunął mu pod nogi.
Mężczyzna warknął gardłowo, po czym wymamrotał groźnie
brzmiące słowa. Po chwili całe ciało Necro ogarnął okropny ból. Ten jednak
zamiast wrzeszczeć z bólu, zaczął się szaleńczo śmiać.
- Och proszę, pan wytrzymały…- powiedział nieznajomy,
chwytając w dłoń nóż i z rozmachu wbijając go w bok Greena, po czym polno i
boleśnie wyjmując go, powoli obracając nim w jego ciele. Młodzieńca jednak to
zupełnie nie ruszało. Nadal się śmiał i śmiał co doprowadzało chłopaka do
szaleństwa.
- Memento Mori… śmieciu…- wyszeptał między falami opętanego
śmiechu. Coraz bardziej wściekły mężczyzna przyłożył nóż do części ciała Necro,
której żaden mężczyzna nie chciał by stracić.
W tym momencie jednak zamarł, wypuścił nóż z ręki i upadł z
łoskotem na podłogę,
- No nie mogłeś tego powiedzieć wcześniej! Zobacz jak
wyglądasz! Cały we krwi!- Knox wyminął ciało nieprzytomnego mężczyzny i krótkim
zaklęciem uwolnił młodego Nekromantę, łapiąc go w odpowiedniej chwili.
Spokojnie posadził go na krześle stojącym obok, zarzucając mu na ramiona swój
płaszcz.
- Nie mogłem… To było zbyt zabawne, bym to tak szybko
przerywał. Ale w sumie zjawiłeś się idealnie.- stwierdził Necro zachrypniętym
od opętanego śmiechu głosem.
- Tia… Gdybym przybył o kilka sekund za późno, byłbyś
wykastrowany…- powiedział ze śmiechem Gabriel, po czym pomógł wstać Necro i
ruszył z nim w stronę jednej ze ścian.
- Nie mógłbym mieć dzieci… To takie straszne…- Grabarz
wywrócił dobitnie oczami, a z jego słów wręcz kapała ironia.
Sam agent OMV zaśmiał się cicho naciskając jeden z kamieni
na ścianie, co sprawiło iż ściana pchana jakimś dziwnym mechanizmem obróciła
się wraz z nimi w stronę tajemnego przejścia.
Na jego końcu stał kolejny osiłek. W jego stronę osłabiony
Necro posłał słabą kule energii, która skutecznie jednak zwaliła go z nóg. Knox
spokojnie wyprowadził Necro na zewnątrz prowadząc do karocy.
- Nigdy więcej nie zakładam sukienki.- oznajmił Necro
spokojnie siadając po chwili w jej środku. Za nim wsiadł jego współpracownik,
który jednocześnie nakazał woźnicy jechać. Gdy byli w bezpiecznej odległości
wypowiedział jakieś ciche słowa i rozległo się kilka wybuchów, a następnie huk
walącego się zamku.
- Niech nie żyje bal!- powiedział cicho Green i zamknął
oczy. Gabriel z westchnieniem nie zważając na protesty młodzieńca odchylił
kawałek płaszcza i przyłożył dłoń do rany, szepcząc niezrozumiałe słowa. Rana
momentalnie się zasklepiła, nie zostawiając po sobie żadnego śladu.
~~*~~
Obaj mężczyźni stali przed domem Grabarza naprzeciwko
siebie. Popołudniowe słońce delikatnie oświetlało ich zadowolone twarze, jakiś
ptak śpiewał radośnie, na ulicach wschodniej części miasta panował gwar, a z
ogrodu Nekromanty niosły się słodkie zapachy świeżych kwiatów.
- Aż szkoda się żegnać.- stwierdził cicho agent OMV patrząc
na Necro.- Tak dobrze mi się z tobą pracowało.- dodał z uśmiechem, który
młodzieniec odwzajemnił w bardzo typowy dla siebie sposób.
- Nie licząc tej sukienki, też dobrze mi się z tobą
pracowało.- stwierdził Green i oblizał swoje bladoróżowe wargi, jednocześnie przestępując
z nogi na nogę.
- Dobrze. Muszę wracać niestety. Żegnaj Necro, przyjacielu…-
powiedział Knox i odwrócił się na pięcie.
- Żegnaj Gabrielu.- odpowiedział mu Green z uśmiechem po
czym dodał tak cicho by nikt tego nie usłyszał:- Przyjacielu…
dzieńca, o wyraźnie szalonym wyrazie twarzy i roziskrzonych, jasnoniebieskich oczach.
OdpowiedzUsuń- popraw bo to boli.
Oprócz tego, było kilka błędów interpunkcyjnych, gdzie aż się prosi, żeby wstawić przecinek, ale już mi umknęły a jest późno i nie chce mi się szukać.
Jeśli chodzi o błędy gramatyczne i językowe tych było zaledwie garstka, jednak nie rzucały się bardzo w oczy. Zresztą, takie błędy popełnia każdy.
Sama fabuła i wątki rozwinięte świetnie,cholernie mi się opowiadanie podobało. Końcówka, nie wielu pewnie zrozumie jej prawdziwe przesłanie , ale JA WIEM i JA DZIĘKUJĘ :D
No, to by było na tyle :D