Dantalion
Wielki Demon oraz Książę Piekła
Medyk, wędrowny znachor, egzorcysta
Biseksualny
Dantalion - Wielki Demon, znany również pod imieniem Dantalian. Wielki Książę Piekła, na usługach swego ojca - Szatana. Jest pierwszym Demonem zrodzonym w Gehennie, który potęgą dorównuje Lucyferowi, Belialowi oraz Lewiatanowi. Dowodzi trzydziestoma sześcioma legionami duchów, jednak od wielu stuleci ma tylko jedną podwładną, którą nazwał Amphisbaena. Dawniej, gdy przebywał w piekle, aby go przywołać potrzebna była jego pieczęć, wykonana z miedzi. Dantalion może pojawić się pod każdą postacią ludzką, niezależnie od płci. Potrafi umieścić swoją osobę we wspomnieniach każdej istoty żywej tak, by mylnie myślała, iż znają się od dawna. Potrafi również wywoływać u ludzi miłość jak i nienawiść.
Historia
Powstał z myśli Szatana, kiedy ten poprzysiągł zemstę na Bogu za strącenie go z Niebios. Dantalion miał być kimś w rodzaju głównego wykonawcy wyroku, jednak szybko okazało się, iż jest przydatny w zupełnie inny sposób. Przez połowę swojego życia zamieszkiwał Piekło jako "ambasador". Nadzorował wszystkie ważniejsze i mniej ważne decyzje Książąt, choć dwóm z nich nie uśmiechało się jego towarzystwo. Do dzisiaj bywa, że starają się go pozbyć.
Pierwsza forma Dantaliona |
Dantalion był bardziej ludzki, niż reszta jego braci. Często obserwował śmiertelny świat, zaniedbując swoje obowiązki, które później musiał nadrabiać. Zawsze zazdrościł ludziom ich beztroskiego życia szczególnie tym, którzy nie mieli pojęcia o istnieniu Świata Cieni, jednak traktował ich również jako rozrywkę. Uważał ich egzystencję za ciekawą, przez co często objawiał fanatyczne poglądy na ich temat. Zdarzało się, że śmiertelnicy usiłowali wedrzeć się do Gehenny, by odzyskać swoich ukochanych. Takimi osobnikami zawsze zajmował się Dantalion, przez swoją rozległą wiedzę, którą łapczywie poszerzał. To on był twórcą wymyślnych kar oraz surowych przepisów, których śmiałek miał się trzymać, by uwolnić ukochaną osobę. Zyskał przy tym przydomek Czarnego Skoczka ponieważ ukrywał swoje niehumanitarne oraz egoistyczne zachcianki za postawą chęci niesienia pomocy.
Druga forma Dantaliona |
Kilkaset stuleci po objęciu przez niego posady ambasadora w Piekle rozpoczęła się wojna, trwająca wiele lat. Lucyfer i Lewiatan stanęli przeciwko Hadesowi, zaciągając do wojny różne pomniejsze Demony wraz z ich legionami duchów. Dantalion stanął u boku greckiego Boga, za co został wygnany z Królestwa Demonów. Ostatecznie Wielka Czwórka położyła po sobie uszy, nakłaniana do pokoju przez Dantaliona, jednak ten nie mógł już wrócić do ich łask. Szatan pozwolił mu jednak pozostać przy pozycji ambasadora i od wielu wieków zajmuje się sprawami na Ziemi. Kara nieposłuszne Demony, które dopuszczają się czynów zabronionych w stosunku do ludzi oraz pilnuje by śmiertelnicy za bardzo nie zagłębiali się w Czarną Magię jak i Podziemny Świat. Do Gehenny może zejść tylko dwa razy do roku, podczas letniego i zimowego przesilenia, gdy Czterech Piekielnych Książąt obraduje wspólnie w sali tronowej pośrodku pałacu. Dantalion nadzoruje to zebranie, jak za dawnych lat.
Nie zdarzyło się jeszcze, by Dantalion się w kimś zakochał, chociaż jeśli chodzi o sprawy czysto łóżkowe bywało różnie. Jeśli jakiś ładny młodzieniec lub urocza panienka zainteresują go w sposób fizyczny, jest w stanie uwieść lub rozkochać ich w sobie, z czym nie miewa większych problemów. Ponieważ od wielu stuleci nie przebywał w swoim "domu" jego moc znacznie zmalała. Można powiedzieć, że "zardzewiała", jednak częściej używana z pewnością przybrałaby na dawnej sile.
Charakter
Trzecia forma Dantaliona |
Dantalion nie jest istotą cierpliwą. Łatwo się denerwuje oraz daje ponieść emocjom. Na ogół jednak jest spokojny. Pedant i perfekcjonista, który jeśli coś zaczął musi to skończyć. Zawsze wyluzowany oraz opanowany, choć kiedy się wścieka wpada w prawdziwy szał. Jest bystry oraz inteligentny, jak również nie ma problemów z wykaraskaniem się z kłopotów, w które wpada sporadycznie. Często ironiczny, niezależny indywidualista niepotrzebujący do życia nikogo. Należy do Demonów o władczym usposobieniu, które są miłe i uprzejme, jeśli tego właśnie chcą. Wyniosły, jednak w kontaktach z kobietami delikatny, o ile uzna, że tekowa panienka zasługuje na jego szacunek. Zawsze otacza go nutka tajemniczości, przez co nie wiadomo, jak zareaguje na dane słowa czy gesty.
Wygląd
Nie wiadomo na pewno, jak wygląda Dantalion. Każdy, kto ujrzał jego prawdziwą formę nie żyje, jednak nie przebywa w Gehennie ani Tartarze. Jego dusza należy do Demona, staje się żołnierzem jednego z legionów, którymi włada.
Na ogół pojawia się jako wysoki mężczyzna ubrany w czerń oraz aksamitny kapelusz, którego rondo przysłania prawe, zielone oko. Zawsze przedstawia siebie, jako mężczyznę o schludnie ściętych czarnych włosach. Można przypuszczać, że forma, którą przybiera jest jego ulubionym wyglądem. Często ludzie uznają go za bogatego arystokratę, a nie wędrowca, jednak Ma zielone i niebieskie oczy z pionowymi źrenicami oraz czarne paznokcie, zawsze ukryte pod skórzanymi rękawiczkami. Gdy przyjmuje postać najniższego mężczyzny kolor oczu zmienia się na lawendowy, a na twarzy pojawiają się blizny. Oczy Dantaliona świecą w absolutnych ciemnościach, gdy panuje tylko półmrok, pobłyskują słabym światłem, jednak potrafi zapanować nad tym. Jego postać jest smukła, z wąskimi biodrami oraz szerokimi barkami. Ma pociągłą twarz oraz uwydatnione kości policzkowe. Palce gładkich dłoni są smukłe i długie, co ułatwia mu pracę w swoim zawodzie medyka.
Na ogół pojawia się jako wysoki mężczyzna ubrany w czerń oraz aksamitny kapelusz, którego rondo przysłania prawe, zielone oko. Zawsze przedstawia siebie, jako mężczyznę o schludnie ściętych czarnych włosach. Można przypuszczać, że forma, którą przybiera jest jego ulubionym wyglądem. Często ludzie uznają go za bogatego arystokratę, a nie wędrowca, jednak Ma zielone i niebieskie oczy z pionowymi źrenicami oraz czarne paznokcie, zawsze ukryte pod skórzanymi rękawiczkami. Gdy przyjmuje postać najniższego mężczyzny kolor oczu zmienia się na lawendowy, a na twarzy pojawiają się blizny. Oczy Dantaliona świecą w absolutnych ciemnościach, gdy panuje tylko półmrok, pobłyskują słabym światłem, jednak potrafi zapanować nad tym. Jego postać jest smukła, z wąskimi biodrami oraz szerokimi barkami. Ma pociągłą twarz oraz uwydatnione kości policzkowe. Palce gładkich dłoni są smukłe i długie, co ułatwia mu pracę w swoim zawodzie medyka.
Postać: Choi Seung Hyun z Big Bang |
Dodatkowe informacje
Wierzchowiec Dantaliona |
Amphisbaena oraz jej ojciec |
***
Wątki: Zawsze, wszędzie i chętnie. Jeśli istnieje taka możliwość, proszę o rozpoczynanie, ponieważ nie mam czasu na wymyślanie niczego nowego i będę kierował się tym, co już kiedyś wykorzystałem - nie sądzę, by komuś odpowiadały oklepane historyjki.
Mam również nadzieję, że taka postać będzie odpowiadała. Nie mam koncepcji na inną, starą również tu sprowadziłem, ale nie sądzę, bym umiał się "posługiwać" Agatonem.
[ Postać bardzo mi się podoba, chociaż przyznaję, że KP przeczytałam po łebkach - nie mam zbyt wiele czasu. Właśnie z powodu braku owego czasu też raczej nie zacznę, przepraszam.
OdpowiedzUsuńZwykle marudzę na potężne postaci, ale KP jest takie ładne, że marudzenie sobie daruję. Nie chciałbyś czegoś zacząć z Wonsem?]
[...Albo Callahanem?]
Usuń[ Coż, od razu proponuję wątek z Uniquem, który ma zapotrzebowanie na wątki. A co do Necro... Kiedyś tam nim nawet zacznę, jak porządnego kopa dostanę... A kartę doczytam jutro (Pierwszy akapit zdążyłam... Juhu!) bo aktualnie siostra mi zrzędzi. I mam prośbę: Zacznij wątek do Unique, ładnie plooooseee!]
OdpowiedzUsuń[Potężny demon...Wypadałoby chyba w takim wypadku coś naskrobać. Zajmę się tym przy najbliższej okazji:)]
OdpowiedzUsuń[ Och, pomysł jest zajebisty xd. Znaczy się zaczęcie, bo nie wiem co ci się tak we łbie kotłuje xd]
OdpowiedzUsuńOch, jak szybko roznosiły się wieści o nowej męskiej dziwce... Cóż, skoro nie by to zbyt spotykany zawód...
Bardzo szybko, dzięki niskiej cenie jaką oferował za swoje drobne, delikatne ciało, zdobywał nowych klientów... Bardzo zadowolonych z jego specyficznych usług.
Tego dnia również dostał "zlecenie". Niemal białowłosy mężczyzna znalazł go i zaproponował drobną zapłatę za swe usługi.
A sam Unique, mimo dziwnego przeczucia zgodził się, co teraz przeklinał.
Stał obok o dziwno (A myślał że to niemożliwe) niższego od siebie chłopaka. Stał sztywno, zestresowany, opętany jak zwykle swą ogromną nieśmiałością i niepewnością.
Gdy zobaczył drugiego mężczyznę zaczęła go ogarniać chęć ucieczki, a by tego nie zrobić zmuszała go tylko myśl, że i tak w ludzkiej formie nie ma szans na ucieczkę, a nie chciał narażać się na złapanie, zmieniając się w potwora. Od ucieczki odwiedzała go też myśl iż nie jest tu sam... Był również ten mały rudzielec...
Cały czas wpatrywał się w mężczyznę, który go wynajął czekając na każdy jego gest, i gdy ten kazał im obu podejść, posłusznie wykonał swe polecenie, niemal umierając z przerażenia, gdy ten wyciągnął rękę w ich stronę.
Jego serce uspokoiło się jednak gdy złapał rudego.
Przysłuchiwał się tej wymianie zdań.
A gdy drugi, nieznany mu mężczyzna, znacznie pewniejszy od jego "tymczasowego pracodawcy", spojrzeniem nakazał mu usiąść, poprawiając białowłosego... Usiadł posłusznie, sztywno, niepewnie...
Unique zesztywniał bardziej, gdy poczuł dłoń nieznanego mężczyzny na swym ramieniu. Szybko jednak dostrzegł jego spojrzenie, odetchnął głęboko i postarał rozluźnić, z marnym jednak skutkiem.
OdpowiedzUsuńZrezygnowany, swe ręce ułożył na kolanach przyglądając się swoim dłoniom, jakby nagle zaczęły go niezmiernie interesować... Wyglądał trochę jak dzieciak, który narozrabiał, został przyłapany i teraz czeka na karę, bojąc się iż będzie ona okrutna.
W pewnym sensie młodzieniec bał się takiej kary. Nie raz słyszał jak kończyli ludzie z jego "profesji".
W końcu po dłuższej chwili odważył się podnieść wzrok na człowieka siedzącego obok. Dopiero teraz mógł dostrzec jego nienormalne, krwistoczerwone tęczówki, które błyskały delikatnie w słabym świetle wydzielanym przez lampę naftową.
W nich było idealnie widać strach, niepewność a nawet odrazę do samego siebie... Tak nisko upadł... Z samego szczytu spadł boleśnie, gubiąc swój honor i dumę... Stając się nikim... Tak po prostu czymś sprzedającym swoje ciało, by móc kupić sobie własne mieszkanie albo chociaż przeżyć w tym okrutnym świecie, gdzie dla słabeuszy takich jak sam Unique nie ma miejsca. Opuścił ponownie wzrok.
W myślach, których dzięki... Nie, nie bogu... Przynajmniej nie temu nowemu... Dzięki losowi, nikt nie mógł odczytać, użalał się nad sobą. nad swym marnym, bezwartościowym życiem, o swej niepotrzebnej nikomu egzystencji...
Lamentował w nich jak to tęskni za swą rodziną, niestety już od tysięcy lat martwą, jak to tęskni za swym kochanym domem, za Krainą Bogów...
Jego pesymistyczne myśli przerwało pytanie nieznajomego.Nie był pewny, czy było ono kierowane do niego, więc ponownie podniósł głowę i napotkał spojrzenie jego oczu. Zaczerwienił się lekko, będąc pewnym iż pytanie było kierowane do jego osoby.
- Mam na imię Unique, Panie...- wypowiedział cicho i lekko pochylił się w uległym ukłonie, pełnym szacunku.
Uległość i szacunek do silniejszych... To jedyne co prócz prostytuowania się i polowania potrafił młodzieniec najlepiej na świecie.
W końcu najpierw wpajali mu to Starzy Bogowie, później Uraziel, jeden z Pierwszych Aniołów, od którego uciekł w poszukiwaniu lepszej przyszłości dla siebie.
Po raz kolejny spuścił głowę speszony jego spojrzeniem. Ponownie zaczął obserwować swoje dłonie.
Szczerze? Bał się spojrzeć na mężczyznę siedzącego obok niego, a na białowłosego nie chciał.
Nie mógł znieść tego rudego chłopaka, tak bezczelnie obmacywanego, wiedząc że to on mógłby być na jego miejscu.
Pokiwał słabo głową na potwierdzenie jego pierwszego zdania. Miał za zadanie słuchać się klientów. W końcu "Nasz Klient, nasz pan!".
OdpowiedzUsuńMilczał słysząc pisk drugiego chłopaka... Współczuł mu. Szczerze i bez żadnej litości.
- M... Moja rodzina... Byłem inny niż inne dzieci, więc otrzymałem swoje imię...- wyznał cicho i zamilkł, gdy usłyszał zniecierpliwione pytanie białowłosego.
Zaczął zaplątywać czerwony kosmyk w małego warkocza, wyraźnie zakłopotany sytuacją w jakiej się znalazł.
Nie chciał wiedzieć zbyt dużo na temat o którym rozmawiali. Żaden nie wyglądał na kogoś, kto zostawia w spokoju osoby których tajemnice poznali.
Po chwili poczuł spojrzenie mężczyzny siedzącego obok siebie.
Niepewnie podniósł na niego wzrok, niemal wpadając w panikę, nie wiedząc czego ten tak usilnie go obserwuje. Może nie chciał by uciekł? A może chciał mu zrobić krzywdę?
Wzdrygnął się widząc krew na jego podbródku. Widok krwi kojarzył mu się tylko z bezsennymi nocami, po gwałcie lub torturach... Na całe szczęście jego krew mogła leczyć także i jego...
Gdy usłyszał pytanie, skierowane go niego pokręcił głową w odpowiedzi, przyglądając się tajemniczemu kamieniowi.
- Nie, nie wiem co to jest.- odpowiedział niepewnie, jakby bał się iż zostanie ukarany na swoją niewiedzę.
W sumie... To rzeczywiście bał się kary za niewiedzę...
Można to było zobaczyć w jego oczach, a także po tym, jak zaczął wiercić się na krześle.
Oczywiście wiercenie było ledwo zauważalne, jednak sam niebiesko-włosy miał pewność iż akurat Ci mężczyźni byki w stanie to dojrzeć i wykorzystać do swoich własnych, zupełnie nie zrozumiałych dla młodego boga, celów.
Teraz, wyraźnie zainteresowany owym kamieniem przysłuchiwał się ich rozmowie.
OdpowiedzUsuńCzym było "Serce Ciemności" i "Wojna Krwi"...?
Nie wiedział. Ale w jego sercu oba określenia wzmagały niepokój.
Gdy białowłosy odszedł, zabierając ze sobą tego drugiego chłopaka odetchnął. Jakoś nie miał ochoty przebywać z tamtym mężczyzną.
Gdy jednak usłyszał pytanie czarnowłosego przełknął ślinę.
- Ja... Ja mam tak zawsze...- wyznał cicho, wbijając wzrok w stół.
- Nieznajomi, którzy nie chcą moich konkretnych usług wzbudzają we mnie dziwny niepokój...- dodał.- Szczególnie wzbudzający takie reakcje u innych ludzi...- delikatnie przyłożył dłonie do ust i pochuchał na nie.
Nieco zmarzły... Jego dłonie bardzo szybko marzły, odkąd nikt, zupełnie nikt nie wierzył w jego jako boga.
- Proszę nie miej mi tego za złe i nie rób mi krzywdy przez to...- poprosił cicho i spleciony w warkoczyk czerwony kosmyk zatknął za ucho.
Wydawał się być teraz jeszcze mniejszy, drobniejszy i delikatniejszy niż jeszcze kilka minut temu.
Spojrzał na niego zdziwiony.
OdpowiedzUsuńOd... Tysiącleci nie słyszał by ktoś przysięgał na coś, niepochodzącego z religii Nowego Boga.
-N...Na Styks?- Nie wiedzieć czemu te słowa wzbudziły w nim choć trochę zaufania.
Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad czymś, robiąc typową dla tej czynności minę.
- Ja... Wierzę ci.- odparł młodzieniec i nawet słabo się uśmiechnął.- Wierzę w twoją przysięgę. Jeśli ktoś przysięga na Styks musi mówić prawdę.- był swoich słów niesamowicie pewny. Jak nigdy.
- Ja... Przez pewien czas byłem niewolnikiem... Nie wolno było mi się bać... byłem za to karany. Można by rzec, że to taki nawyk, nie dlatego iż sądzę, że chciałbyś mnie skrzywdzić.- wymamrotał.
Sam nie wiedział dlaczego wyjawił jedną z tajemnic swego życia. Niemal zadrżał na myśl o Urazielu.
Pokiwał głowy a mięśnie jego twarzy napięły się poszerzając jego uśmiech, który ładnie rozświetlił jego delikatną twarzyczkę.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję.- powiedział z wdzięcznością w oczach i głosie.- Szczerze mówiąc ton twojego głosu zaczął mnie uspokajać. Nie brzmisz jak ktoś chcący zrobić mi coś złego. Pewnie jesteś dobrym dyplomatą. Potrafisz wzbudzać zaufanie.- stwierdził i delikatnie splótł chude, drobne, lecz długie palce swych dłoni.
Jego mięśnie rozluźniły się, dając Uniqueowi przyjemną ulgę.
Zbyt długie napinanie mięśni powodowało niemiły ból. Nawet jeśli mięśnie były tak często napinane.
- I... Wybacz mi mój brak kultury i brak profesjonalizmu, ale nie przedstawiłeś mi się...- wymamrotał i lekko zarumienił.- Wiem, że jako dziwka nie powinienem się o to pytać ale... Czuję się dziwnie rozmawiając z tobą a nie znając twego imienia.- dodał.
Lekko spuścił wzrok.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję za to, iż nie uważasz mnie za gorszego i pozwalasz mi na to ale... Ja jestem gorszy. Jestem po prostu dziwką i muszę się z tym pogodzić.- stwierdził cicho, jednak nadal się uśmiechając.
- Dantalionie...? Moglibyśmy przejść w bardziej ustronne miejsce? Nie lubię rozmawiać gdy wokół tyle ludzi. Szczególnie, że twój znajomy mi nie zapłacił, tak jak obiecał więc automatycznie ktoś może mnie bezkarnie wynająć.- westchnął i oparł się ciężko na krześle.
Rozglądnął się wokół, sprawdzając czy ktoś ich nie obserwuje. Nie miał ochoty, zostać teraz wynajętym, kiedy pierwszy raz od bardzo długiego czasu zaczął z kimś normalnie rozmawiać.
Zazwyczaj nie rozmawiał ani ze zwykłymi ludźmi, a tym bardziej z klientami, którym w głowie był tylko szybki, niezobowiązujący związek za który zapłacą i zaspokoją swe pierwotne seksualne potrzeby.
Delikatnie oblizał swoje suche, bladoróżowe wargi.
Kiedy tylko zimne powietrze dotknęło jego ciała zadrżał mocno i nie zwracając uwagi na to, iż w sumie tego mężczyzny nie zna, wtulił się w niego nieco, szukając choć trochę tak uwielbianego przez niego ciepła.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie lubił chłodu.
- Tak... Miałem Ci towarzyszyć.- potwierdził cicho i westchnął cicho, czując silniejszy podmuch zimnego i nieprzyjemnego wiatru.
- Nie musisz mi płacić. Nie zbieram pieniędzy za rozmowę tylko... Za wiesz co.- oznajmił nieco bardziej stanowczym głosem.- Jutro coś upoluję, to będę miał co jeść a i może uda mi się coś sprzedać chociaż za jedną czwartą tej sumy, którą zbieram za swe ciało.- dodał.
Lekko spojrzał na zachmurzone niebo tęsknym wzrokiem. Owo spojrzenie trwało tylko kilka sekund, po czym swe spojrzenie przeniósł ponownie na twarz Dantaliona.
- Ale dziękuję za propozycję uregulowania tego długo. Nawet nie wiesz ile sama taka propozycja dla mnie znaczy.- wyznał z uśmiechem i ponownie zadrżał z zimna, co Demon zapewne mógł poczuć, ze względu iż Unique wtulał się w niego.
Westchnął cicho, gdy ten otulił go w pewnym stopniu materiałem.
OdpowiedzUsuń- Nie lubię dostawać pieniędzy za darmo. Czas kiedy z tobą rozmawiam liczę sobie jako bezpłatną przerwę w pracy...- wyznał i kopnął mały kamyk, który potoczył się kilka metrów dalej.
Jednocześnie opierał głowę o jego bok, czując się w miarę bezpiecznie.
Unique był osobą bardzo uczciwą, nigdy nie szukającą zarobku tam, gdzie nie musiał go nawet spotkać.
- Och, ale zaproszenie na herbatę oczywiście przyjmę. Miło będzie napić się czegoś ciepłego i rozgrzewającego.- oznajmił z uśmiechem i zmrużył delikatnie oczy, jednocześnie rozglądając się uważnie wokół, z przestrachem iż mógłby tu być jakiś anioł, gotów go zaatakować, zabić albo jeszcze gorzej: Złapać i zabrać przed oblicze nowego boga...
Potrząsnął głową słabo chcąc wyrzucić ze swojej głowy te okropne myśli.
Grzecznie podążał za nim aż do jego domu.
OdpowiedzUsuńSpokojnie wszedł, a po chwili obrócił się z uśmiechem obserwując mężczyznę.
- Ymmm... Obojętnie. Byleby rozgrzewała.- powiedział grzecznym tonem.- Masz bardzo fajny kapelusz.- dodał i lekko poprawił swoje długie włosy, gdyż ich położenie aktualnie nieco denerwowała młodzieńca.
- Masz bardzo ładny dom...- dodał rozglądając się wokół.
Unique sam chciałby w takim mieszkać, ale no cóż...
Jego fundusze pozwalały mu na wynajęcie jedynie małej klitki we wschodniej części miasta, posiadającej zaledwie coś co chyba miało być w zamyśle kuchnią i coś co miało być w zamyśle sypialnią.
Było w tej klitce niewiarygodnie zimno, oraz niemal wszystkie ściany porośnięte były grzybem i cudem jest iż młody bóg jeszcze się nie pochorował. A co za tym idzie umarł z powodu braku odpowiedniej opieki.
Ale w końcu nie każde stworzenie na tej okropnie wykreowanej przez Nowego Boga ziemi nie mogło żyć w dostatku i szczęściu jak to było za czasów Starych Bogów.
Pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie widziałeś "Mieszkania" w którym mieszkam ja. Najprawdopodobniej niedługo przez warunki panujące w nim zachoruję i zdechnę. W sumie mała strata dla świata. Klienci stracą tylko jedną z dziwek.- wzruszył ramionami.- A ja wolę skromniejsze domki. W Willach już się namieszkałem za czasów mojej niewoli.- wzruszył ramionami i wziął głęboki oddech. Ze spokojem usiadł na podłodze przed fotelem, twarzą w stronę mężczyzny.
Nie, nie usiadł tak dlatego bo czuł się gorszy. Usiadł tak, bo tutaj na podłodze było mu najwygodniej. Przyzwyczaił się do bardzo surowych warunków przeżycia i do wszelakich wygód ciężko było mu się teraz na powrót przyzwyczaić.
W dłonie ujął gliniany kubek i po chwili upił z niego kilka łyków przyjemnie ciepłej, rozgrzewającej go od środka herbaty.
Zadowolony zamruczał cicho i przymknął oczy.
Westchnął cicho, uważnie obserwując kobietę. Widział jej spojrzenie... Wywołało u niego gęsią skórkę wzdłuż kręgosłupa co przyjemnym uczuciem nie było.
OdpowiedzUsuń- Z tym wiąże się bardzo stara i zapomniana legenda.- wymamrotał cicho.
Szybko analizował za i przeciw opowiedzenia jej.
- Było to kilka tysięcy lat temu. W Krainie Bogów nastąpił okropny czas. Starzy Bogowie zaczęli tracić wiernych na rzecz Nowego Boga. Słabli... Aż w końcu Nowy Bóg zabił ich wszystkich nie licząc Heliosa i Luny... Oraz ich dziecka. Wyrwali wszystkim martwym bogom oraz Synowi Słońca i Księżyca skrzydła a z nich stworzył Pierwsze Anioły... Wiem że zabrzmi to niewiarygodnie, ale to ja jestem Synem Heliosa i Luny. Jestem jednym z ostatnich Starych Bogów... Nowy Bóg oddał mnie jako niewolnika Najpiękniejszemu z Pierwszych Aniołów. Na imię mu Uraziel. Uciekłem od niego jakiś czas temu. Uciekam przed nim...- wytłumaczył cicho.
Miał nadzieje iż nie wezwie on Inkwizycji... Byłoby to dla niego zgubne gdyż Uraziel ściśle współpracował z Inkwizycją od kiedy młody bóg uciekł od niego.
Gdyby dostał się w łapy Inkwizycji...
Pierwszy Anioł wiedziałby o tym pierwszy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Och, gdyby nikt nie wierzył w moją boskość, zapewne do końca straciłbym wszelkie moce i zapewne zacząłbym się starzeć.- wymamrotał cicho.
Ponownie upił kilka łyków herbaty.
- D... domyślałeś się?- był zdziwiony. I to naprawdę szczerze.- To czemuż się nie zapytałeś czy to prawda?- pokręcił głową.- Udzieliłbym Ci raczej odpowiedzi potwierdzającej. Jakoś nie widzę powodu by ukrywać to przed kimś, kto tego się domyśla...- dodał, mamrocząc cicho niepewnie spoglądając na kruka.
Nagle wszystko znowu zaczęło wydawać mu się przerażające.
W myślach jednak zwyzywał siebie od największych głupców chodzących po tej planecie.
Pokręcił głową lekko.
Postawił delikatnie gliniany kubek obok siebie by mocno się przeciągnąć.
Jego kości strzyknęły mocno i głośno, przez co młodzieniec zarumienił się delikatnym rumieńcem.
Jednocześnie zastanawiał się kim była owa kobieta...
Jej wygłodniałe spojrzenie wciąż tkwiło w jego pamięci... I nadal wywoływało dreszcze wzdłuż kręgosłupa...
Gdy usłyszał jego ostatnie słowa uśmiechnął się słabo.
- Dziękuję...- wyszeptał cicho.- Twoje słowa są dla mnie ukojeniem...- dodał.
Uśmiechnął się nieco szerzej i po chwili ziewnął zasłaniając usta dłonią.
OdpowiedzUsuń- Wiesz... Kiedyś myślałem nad tym, by znów zebrać wokół siebie wiernych i odzyskać panowanie w Krainie Bogów...- wyznał nagle.- Zemścić się za moją rodzinę i za to co Uraziel robił ze mną... I za swoje skrzydła...- wyznał cicho.- Ale to jest bezsensu. I tak nie dam rady pokonać Nowego Boga i jego armii przeklętych Aniołów...
Jego głos pod sam koniec stał się zupełnie zrezygnowany.
Jakby nie miał siły do dalszej walki.
I tak w sumie było...
Młodzieniec godził się na swój parszywy los. Był słaby... Bardzo słaby.
[Ach, na wątek to jest zawsze ochota. A co do pomysłów... U mnie jak zwykle ich brak, ale jestem pewna, że wspólnymi siłami coś wymyślimy. Możemy chociażby zacząć od tego, że ich spotkanie musi mieć miejsce po zmroku.]
OdpowiedzUsuń[No, i ślicznie. Mogłabym liczyć na zaczęcie...? Sama mam mózg wyprany od wyżyn, nizin i gór w Europie -.-]
OdpowiedzUsuńWłaściwie w mieście to pojawiła się przypadkiem, uciekając przed wysłannikami Kościoła. Wprawdzie wszyscy mówili, że ci pseudo-łowcy Dzieci Nocy nie mają szans z wampirem, ale kiedy na biedne dziecko ruszyło pięciu rosłych i potężnych mężczyzn, po prostu się wystraszyła i zaczęła uciekać. Uciekała parę ładnych dni, aż w końcu zmorzył ją głód i musiała się zatrzymać. Przypadek chciał, że stało się to akurat w tej mieścinie.
OdpowiedzUsuńPolować umiała. W końcu od niemal trzech wieków samodzielnie zapewniała sobie pożywienie. Nikt nigdy nie tłumaczył jej funkcjonowania w wampirzym świecie. Tiana sama ustaliła sobie zasady i tylko nich się trzymała.
Słysząc ciche słowa mężczyzny, uniosła spłoszony, nieco zagubiony wzrok, a kiedy jej ciemne tęczówki napotkały jego sylwetkę, napięła wszystkie mięśnie, gotując się do skoku. Nigdy przecież nie wiadomo, z kim masz do czynienia... Buzię i drobniutkie dłonie ubrudzone miała krwią mężczyzny, a sukienka... sukienka była już widocznie na nią za mała, brudna nie tylko od krwi, ale i od ziemi i traw, w niektórych miejscach nawet podarta.
- Czego pan chce...? - zapytała niezbyt grzecznie.
Widząc ostre, błyszczące kły mężczyzny, delikatnie rozluźniła mięśnie. Ona sama nigdy nie atakowała swoich pobratymców, więc wierzyła w to, że i oni tego nie zrobią, że żadna inna istota nocy nigdy jej nie skrzywdzi. Mała, biedna i naiwna istotka...! Przecież nikomu nie jest na rękę, że w mieście szaleje drobniutka, słodziutka morderczyni, która w żaden sposób nigdy nie umiała zapanować nad swoimi instynktami, a już na pewno nie nad głodem. Och, umiała przysporzyć człowiekowi kłopotów, oj, umiała...!
OdpowiedzUsuń- Nie ma na kogo polować - powiedziała cichutko, cienkim, dziecięcym głosikiem. - Ludzie są coraz mądrzejsi. Już nie wychodzą po zmroku... - dodała cicho.
To z pewnością utrudniało zadanie. Zawsze najłatwiej było zaskoczyć człowieka w ciemnej uliczce, a wymyślanie podstępów, aby wywabić ich z domów, było coraz trudniejsze i niebywale frustrowało małą Tianę.
Westchnął cicho.
OdpowiedzUsuń- Ale ja już nie mam ochoty wyprawiam żadnego marszu na Nowego Boga i jego Anielską Świtę.- wymamrotał cicho i spuścił wzrok.
Lekko zmarszczył brwi, gdy usłyszał ostatnie słowa demona.
- Przygotować pokój?- powoli podniósł się z podłogi.- Och, ale ja nie mogę u ciebie spać. Nie za darmo...- jego słowa były o dziwo pewne.- A że nie mam ci niczym zapłacić... Lepiej jak wrócę do siebie.
Unique mimo iż był biedny jak mysz kościelna i do tego miał takie niskie mniemanie o swojej osobie nadal bardzo nie lubił wykorzystywać dobroci i gościnności innych.
Musiał zapłacić za to, co dostawał: Jak nie pieniędzmi, to mięsem które upoluje... A jak nie miał ani tego, ani tego to albo nie przyjmował pomocy albo sprzedawał swoje ciało.
Niepewnie podniósł na niego wzrok, czekając na to, jak mężczyzna zareaguje na jego odmowę.
Dziewczynka uniosła główkę ku górze, po czym wlepiła w niego swoje duże, brązowe oczka, w których teraz pojawiły się iskierki szczerego zainteresowania. Ona nie znała innych sposób polowań, gdyż wywabienie ludzi z domów nigdy jej nie wychodziło. Od wieków po prostu zaskakiwała ludzi w ciemnych uliczkach i znienacka zatapiała drobne, ostre jak brzytwa ząbki w ich delikatnych, miękkich szyjach.
OdpowiedzUsuń- Więc jak...? - zapytała szczerze zainteresowana.
Nic z tego nie rozumiała, choć była stworzeniem niebywale inteligentnym i szybko kojarzącym fakty. Teraz jednak w główce miała jedną wielką, ciemną plamę. Zupełnie tak ciemną jak wszystko, co ich otaczało.
pocałunek mężczyzny zupełnie zaskoczył i zdezorientował młodzieńca.
OdpowiedzUsuńDelikatny rumieniec wślizgnął się podstępnie na jego policzki. Zawstydzony Unique spuścił wzrok i ruszył za Dantalonem.
Wsłuchiwał się w rytmiczny stukot butów Demona.
Gdy usłyszał iż owy stukot ustał również i chłopak się zatrzymał.
- K...Kąpiel? Och, chętnie... Gdzie m... mógłbym dokonać tej czynności?- zapytał cicho i oblizał suche wargi.
Jego wzrok nadal był wbity w podłogę, a rumieniec nie schodził z jego policzków.
Nie rozumiał w ogóle czemu tak zareagował na krótki pocałunek który mężczyzna uznał za zapłatę...
Było to dla niego zupełną nowością. Czasem Unique miał wrażenie iż nie zna samego siebie.
Oczy dziecka zrobiły się dwa razy większe, a mięśnie już zupełnie rozluźniły. Widać było jak na dłoni, iż mężczyzna już zdążył zdobyć zaufanie tej malutkiej istotki, która w tej chwili szła odważnie w jego kierunku, szurając po kamiennej uliczce drobnymi stópkami otulonymi jedynie niegdyś białym, teraz już czarnymi rajstopkami.
OdpowiedzUsuń- Nauczysz mnie...? - zapytała cicho, zatrzymując się parę centymetrów przed nim.
Uniosła główkę ku górze i spojrzała mu uważnie w oczy. Była zafascynowana nieznanym jej mężczyzną. Imponował jej.
Była tylko dzieckiem, a więc naiwność, ufność i bezpretensjonalność miała po prostu wpisaną w byt. Jak każde dziecko, ale tylko u niej to miało trwać w nieskończoność. Ona nigdy nie musiała się martwić problemami życia dorosłego. Dla niej cały świat był jednym, wielkim placem zabaw i... kochała to. Uśmiechnęła się uroczo, słysząc słowa mężczyzny. Nawet z umorusaną krwią buzią wyglądała bardziej jak porcelanowe, cudowna laleczka nieźli żywe, egzystując dziecko.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę...? - pisnęła cichutko i wyciągnęła w jego stronę obie dłonie, domagając się wzięcia na ręce.
Zarumienił się mocniej, gdy ten zbliżył się do niego.
OdpowiedzUsuńNieśmiało podniósł na niego wzrok.
- Dziękuję.- wymamrotał cicho i najszybciej jak się dało ruszył w stronę odpowiednich drzwi za którymi momentalnie zniknął.
Rozejrzał się po pomieszczeniu spokojnie i po chwili zaczął pozbywać się ubrań ze swego ciała.
Ładnie je złożył i odłożył na bok.
Już po chwili zanurzył się w ciepłej wodzie przymykając oczy. Czuł jak każdy jego mięsień zaczyna się rozluźniać.
Już od dawna nie zrelaksował się tak bardzo.
Po jakimś czasie wyszedł z wody i chwycił ręcznik, którym energicznie wytarł się nim, by po chwili odziać swe ciało w jedną z zbyt dużych koszul znalezionych w pomieszczeniu.
Wolnym krokiem wszedł do pustej teraz sypialni i położył się w łóżku. Bardzo szybko zasnął...
... Jednak długo nie pospał. Męczący go koszmar bardzo skutecznie wybudził go z tego błogiego stanu jakim jest sen. Wolnym krokiem zwlókł się z łóżka i lekko poprawił zbyt dużą, sięgającą mu do kolan koszulę tak by dokładnie zakrywała to co powinna.
Niepewnym krokiem ruszył do salonu, tak jak wcześniej poinstruował go mężczyzna. Dostrzegł go siedzącego na fotelu.
- Dantalionie...- zaczął niepewnie.- M... mógłbym poprosić o szklankę wody?- zapytał nieśmiało, stojąc na boso w progu pomieszczenia.
Czuł się teraz trochę jak małe dziecko, proszące swego opiekuna o coś... W sumie nie czuł się tak od... Bardzo dawna.
OdpowiedzUsuńPosłusznym krokiem ruszył za nim, co skutecznie zdradzał tupot jego bosych stup o zimne drewno.
Zupełnie nieświadomie zaczął bawić się kosmykiem swoich długich, jasnoniebieskich włosów które tak uwielbiał.
- Dziękuję...- powiedział po raz kolejny tego dnia.
Był bardzo wdzięczny mężczyźnie za to, co robił dla niego.
Jego pomoc była dla tego chłopca znacznie bardziej cenna niż dla innych ludzi, którzy nie przeżyli tego samego co młody bóg.
Jedną dłonią zawiniętą w piąstkę potarł prawe oko, co wyglądało niezwykle uroczo.
Wyglądał w tym momencie jak mały chłopiec, jak dziecko wybudzone ze snu.
Chłopak jednak nie chciał spać. Mimo zmęczenia...
Bał się bowiem powrotu tego koszmaru.
Chciało jej się śmiać. Chciała drwiąco zarżeć z namolnych myśliwych. "Idioci..." pomyślała, gdy jeden z nich był już niedaleko, ale ta odskoczyła i uderzył w drzewo "chcecie nie złapać?" -tym razem lekko odsunęła się od liny, która rzekomo miała ją spętlić "nawet dziecko zdaje sobie sprawę..." tym razem któryś zaklął głośno i usiłował ją dosiąść "...że mgły nie można uchwycić."
OdpowiedzUsuńPogrzebała kopytem w ziemi, jakby chciała się rozpędzić na łowcę i rozmyła się w powietrzu, zmieniając w najzwyklejszą przyziemną mgłę. Tym razem myśliwi próbowali ją złapać z ziemi, ale ... no proszę was. Ujmij w dłoń mgłę... Zdezorientowani, chyba przestali się użerać. A Rosemary odkryła coś jeszcze. Ktoś przyglądał się szarpaninie. Przemieniła się w konia, stając obok podglądacza. "A ty co...?" pomyślała. Zarżała cicho, aby na nią spojrzał.
Spokojnie wszedł do pomieszczenia i posłusznie zajął wskazane mu miejsce przy stole.
OdpowiedzUsuńZe słabym uśmiechem załączył mocno nogi i poprawił ponownie koszulę. Mimo iż był dziwką bardzo wstydził się swego ciała.
- Tak, dręczą mnie koszmary. Są okropne.- wyznał cicho i przymknął oczy.
Delikatnie złapał naczynie w dłonie i wypił wodę duszkiem.- Skąd wiesz, że dręczą mnie koszmary? Czyżbym w znowu krzyczał przez sen?- zapytał. Zazwyczaj podczas snu tylko jęczał cicho, jednak od czasu do czasu koszmar był tak... Okropny, zły i okrutny, iż Unique zaczynał krzyczeć i płakać głośno.
- Och, dziękuję. Z chęcią zostanę z tobą. Odeszła mi ochota na sen...- wymamrotał cicho i odstawił powoli szklankę na stół.
Był mu niezmiernie wdzięczny za tę propozycje.
Chłopak spojrzał na niego z wdzięcznością.
OdpowiedzUsuń- Jesteś wyjątkowym człowiekiem.- powiedział cicho i zaczął pod stołem machać nogami.
Cały czas wyglądał jak mały chłopiec...
Nagle w pomieszczeniu rozległo się burknięcie.
Na ten dźwięk młodzieniec zarumienił się mocno. Dopiero teraz jego żołądek zaczął dopominać się o jedzenie.
- Przepraszam.- wymamrotał cicho, nawet nie prosząc o jedzenie. Wytrzyma do rana. A wtedy zje to, co ma w swoim zapleśniałym mieszkaniu.
Speszony zaczął oglądać stół. Rysował na nim jakieś wzorki palcem wskazującym.
"I tak byś nie złapał.." pomyślała, opierając się przednimi kopytami o wierzchowca i wciągnęła mocno powietrze "Demon. Znowu demon. Ile ich tutaj.."
OdpowiedzUsuńSpoglądnęła na łowców zza krzaków. Nadal coś gawędzili, chyba starali się ją odnaleźć i nadal uporczywie próbować złapać. Popatrzyła jeszcze raz na demona i zamgliła się jeszcze mocniej. Gdy opar opadł, ukazała się jej prawdziwa postać.
-Durnie... -mruknęła, kręcąc głową. -Dzień dobry. -przywitała się grzecznie -Dlaczego, demonie, przyglądasz się idiotyzmowi ludzi?
[Ups, źle doczytałam i wydawało mi się, że nadal siedzisz na koniu. cóż..]
UsuńPodniósł lekko wzrok i ujrzał jego uśmiech oraz miskę z jabłkami.
OdpowiedzUsuń- Ym... Ja... Dziękuje... Ale nie musisz mnie dokarmiać. Jakoś wytrzymam do rana... W swoim mieszkaniu mam chyba jeszcze coś do jedzenia.- powiedział i delikatnie odsunął naczynie z owocami.
Znowu odzywała się w chłopaku ta... duma? Nie... Znowu ta część niego, która nie lubiła dostawać cokolwiek bez zapłaty...
Nie wiedział dlaczego tak jest.
Stawiał jednak na jego wychowanie, kiedy jeszcze Starzy Bogowie żyli. Wpajali mu pewne wartości których musiał przestrzegać i nawet służba u Uraziela mu ich nie wybiła z jego głowy.
Pokiwał ze zrozumieniem.
OdpowiedzUsuń- W... wiem, ale... ale ta zapłata wydaje mi się taka licha i bezwartościowa w porównaniu z tym, co ty robisz dla mnie...- wyznał jednak w końcu chwycił jabłko.
Delikatnie zatopił w nim zęby. Sok z niego spływał po jego brodzie...
Od tak dawna nie jadł czegoś równie słodkiego. Nie chciał marnować pieniędzy na niepotrzebne mu owoce...
Szczególnie iż pieniądze starczały mu ledwie na opłacenie mieszkania.
- Wiesz... Od tysiącleci nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak dobrego jak ty... Zaczynałem już wątpić, że na tym świecie istnieje jeszcze sprawiedliwość i jakakolwiek dobroć...
-Bo to tylko ludzie. Głupawe stworzenia. Gdy mnie zobaczyli rzucili się ze słowami 'złapmy go!'-znów pokręciła głową - efy spokojnie mi się skłaniają, bo dobrze znają las; demony często zwyczajnie poklepują po szyi i idą dalej; driady zawsze przywitają się i zostaną chwilę, opowiadając co w ich królestwach słychać, proszą o spokój dla lasu, a ludzie? Uciekają, albo gonią, albo starają się płoszyć... Beznadziejne -parsknęła. -I mam na imię Rosemary. 'kobieta' brzmi mi na człowieka. A pan się przyglądał. Aż tak ślepym stworzeniem nie jestem..
OdpowiedzUsuńZawsze myślała, że jedyną osobą, która może jej zaszkodzić był Jerome. Inkub, jej bezpośredni przełożony, o ile można by go tak nazwać. Dawny opiekun to może właściwsze słowo. Ale te czasy minęły wraz z chwilą, w której poczuła obecność piekielnej istoty o takiej sile, tak potężnej, że zatrzęsła się ze strachu." Lucyfer, albo któryś z nich..." przemknęło jej przez głowę. Uczucie strachu pogłębiło się, gyd minął ją mężczyzna w kapeluszu. Pogłębiło się? Nie, jej było ciężko złapać oddech. Była jedną ze starszych, dość potężną, ale jednak była tylko jednym z Łowców Dusz, nie mogła się równać z istotą, która ją przed chwilą minęła. Ale miała wrodzoną ciekawość i brak rozwagi, gdy już ciekawość ją ogarnęła. CHyba właśnie dlatego poszła w stronę, w którą udał się mężczyzna. Wolała na razie nie wiedzieć, którego z tych największych śledziła.Paranoja.
OdpowiedzUsuń-Co tutaj robisz, Dantalionie? -spytała -i jakim demonem jesteś, jeśli można zapytać, bo czuć to dość bardzo, jak dla mnie. -powiedziała, wpatrując się w koniopodobne zwierzę. -czym on jest -rzekła kładąc dłoń na jego szyi -spokojnie, stary... -mruknęła
OdpowiedzUsuń[wybacz, że tak krótko, padam...]
Jeśli ktoś pytałby się, czy w Norrheim jest jakiś szaleniec każdy mieszkaniec tego miasta, będący tutaj od przynajmniej dziesięciu lat, odpowie" Tak jest w tym mieście szaleniec". Gdy zapyta się o tożsamość tegoż szaleńca taki mieszkaniec odpowie "To ten Opętany Cmentarny Skurwysyn, Szalony Grabarz, Necro Green".
OdpowiedzUsuńNa taką właśnie reputację zapracował sobie ten wyglądający niezwykle młodo, białowłosy mężczyzna.
Był zdecydowanie inny od innych ludzi.
Spojrzenie jego jasnoniebieskich oczu było nienormalnie szalone, tak samo uśmiech jego bladoróżowych warg.
Kolor jego włosów również był niespotykany... Kto w końcu miał białe włosy? Prawie nikt...
Niezwykle niski zawsze nosił wysokie, skórzane buty na wysokich obcasach, co raczej zawsze było domeną kobiet, by dodać sobie choć tych kilka centymetrów.
Stuk. Stuk. Stuk.
Taki właśnie równomierny dźwięk wydawały obcasy owych butów na kamiennej kostce brukowej, z której wybudowana była jedna z wielu uliczek Norrheim.
Wiatr bardzo radośnie bawił się jego niezwykle długimi białymi, rozpuszczonymi włosami, których nieraz zazdrościły mu kobiety.
Wokół jego nóg falowała końcówka jego długiego, idealnie dopasowanego na jego kobiecą figurę, płaszcza.
Szedł szybko, a jego cel był prosty: Mały czarny rynek, gdzie dostać mógł składniki sprzedawane przez nieludzi dla nieludzi, czyli różnego rodzaju magiczne wisiorki, rzadkie składniki alchemiczne, księgi zaklęć, krew w butlach po winie, mączkę kostną....
Samego Grabarza interesowało tylko jedno: Przerobione w specjalnym wywarze, dość duże kości zwierzęce, który zapewniał mu łatwość krojenia ich, a jednocześnie zapewniał niewiarygodną ich wytrzymałość.
Nie, nie były mu one w żaden sposób potrzebne do magii.
Necro chciał oddać się swojej pasji: Rzeźbieniu.
Co prawda Green zazwyczaj rzeźbił w marmurze jednak teraz... Chciał zrobić małe kościane wisiorki, które idealnie będą pasowały do jego stylu.
-Nikim nadzwyczajnym. -przekrzywiła głowę, uśmiechając się lekko -duchem lasu, duchem mgieł, jak kto zwał. Jestem stróżem i tyle. -wzruszyła ramionami. -Jest piękny, -rzekła, patrząc na konia. -Widzi ?
OdpowiedzUsuńMiejsca, gdzie powinny być ślepia karykatury konia, wydawały się takie... ożywione. Jakby mimo braku oczu nadal zachowywał idealną orientacje w terenie- tak musiało być, bo przecież demon na nim jeździł.
Trzymała się w pewnej odległości, pełna obawy i ciekawości, która była już wręcz niezdrowa. Przez chwilę widziała jego twarz i wzdrygnęła się. Dantalion. Czy było dziwne, że się bała? Jej ciekawość została zaspokojona, ale nie zmniejszył się strach. On jeszcze bardziej wzrósł. Ale postanowiła czekać. Uparcie, jak dziecko. Schowała się i czekawała na rozwój wydarzeń choć wiedziała, że dla niej może się to skończyć tragicznie.
OdpowiedzUsuńGreen bardzo szybko dokonał zakupu. Oczywiście dał się jeszcze namówić na środek odstraszający szkodliwe robale od kwiatów. Widział iż jest skuteczny, ten środek kupował od lat.
OdpowiedzUsuńTak więc z zakupami w lnianej siatce ruszył ku swemu cmentarzowi.
Kochał go nad życie... W sumie był jedynym co utrzymywało go przy życiu po utracie jego kochanego brata...
Teraz zmierzał ku jego grobowi.
Zdecydowanie nie był on skromy. Grób Cerona wykonany był z pięknego białego marmuru. Obok nagrobka stały dwie figury: Szkielet zapraszający anioła do tańca. Każdy szczegół wykonany był z największą precyzją. Napisy były rzeźbione przez kilka godzin, mimo iż było to tylko Imię i Nazwisko jego brata, data urodzin i śmierci oraz krótka dedykacja od samego Necro.
Zatrzymał się właśnie przed grobem na małej, dwuosobowej drewnianej ławeczce i uśmiechnął się lekko, w typowy dla siebie szaleńczy, obłąkany wręcz sposób.
- Cześć Cery...- wymamrotał cicho i usiadł przed grobem. Wyjął jedną z kości i spokojnie zaczął w niej rzeźbić małym sztyletem który wyjął z kieszeni.
Ten sztylet zawsze miał przy sobie. W końcu nigdy nie wiadomo, czy jakaś gałąź nie zaburzy harmonii tego miejsca, czy sam Grabarz nie nabierze nagle samosadystycznych myśli. Albo ktoś go nie zaatakuje i będzie potrzebował magii opartej na krwi...
Nekromanta zdawał się zupełnie nie zauważać tego iż na cmentarzu nie jest sam.
Było jednak zupełnie inaczej: Szalony Grabarz doskonale zdawał sobie sprawę z tego iż w tym miejscu nie jest sam. Nie przeszkadzało mu to jednak.
W końcu jakiś człowiek w nocy chciał odwiedzić zmarłego? Albo chciał uciec od tłumów?
Nie obchodziło go to zupełnie, do tego czasu, dopóki nieznajoma postać nie zechce zniszczyć czegokolwiek na jego cmentarzu.
Delikatnie stukał obcasem w ziemię w tylko sobie znanej melodii. Twarde paski kości spokojnie spadały na ziemię między nogi Necro, który milczał przy grobie swego kochanego brata...
Spojrzał na niego i no cóż... Rozproszony trochę za długo przejechał sztyletem i już po chwili z drobnej rany na palcu kapała krew. Sam ból mu nie przeszkadzał. Przeszkadzała mu myśl ubrudzenia czegokolwiek.
OdpowiedzUsuńZ westchnieniem włożył palec między wargi, zlizał z niego krew i wyjął go.
- Dobry wieczór.- powiedział, obdarzając go iście szaleńczym i obłąkanym uśmiechem.
- Czegoż to pan szuka o tej porze na Moim Cmentarzu, hmm?- spojrzał na niego pytającym spojrzeniem i kontynuował rzeźbienie małej figurki która już zaczęła przypominać szkielet.
Po chwili jednak przestał i wszystko wrzucił do lnianej torby, leżącej obok ławki.
Z kieszeni płaszcza wyjął czarną wstążkę i zaczął pleść włosy w ciasnego warkocza.
- Proszę usiąść.- dodał robiąc mu odpowiednią ilość miejsca na ławeczce.
Jego palce, długie, zgrabne lecz zdecydowanie zbyt chude sprawnie przesuwały się po jego długich włosach.
W końcu warkocz był gotowy. Czara wstążka została zawiązana w ładną kokardę na jego włosach, przytrzymując je jednocześnie. Zaledwie kilka kosmyków wydostało się i opadło na jego osiemnastoletnią twarz... Wyglądał jak osiemnastolatek, kiedy to miał dwadzieścia pięć lat...
Dziwne, prawda?
Zaśmiał się niezwykle melodyjnie.
OdpowiedzUsuń- Och, tutaj jest bardzo dużo panienek.- zachichotał.- Teraz pewnie są chude jak szkielety, ozdobione biżuterią z robali, ale co tam!- pokręcił głową wyraźnie rozbawiony i założył nogę na nogę.
Zaczął przyglądać się swoim butom. W sumie nie pamiętał już, kiedy zaczął chodzić w butach na obcasach... Będzie chyba z dziesięć lat temu, po śmierci Cerona...
- Chyba, że szuka pan takiej, no wie pan. Żywej. Ale obawiam się że takiej żywej to pan tutaj nie znajdzie...-
delikatnie zerwał jednego z miliona białych kwiatów porastających cmentarz niczym biały, cudownie pachnący dywan, któremu światło księżyca dodaje niezwykłego uroku.
Necro ciągnął zadowolony cudnie pachnące powietrze.
Kochał te kwiaty... Niemal tak bardzo jak swego nieżyjącego brata.
Z niemym smutkiem spojrzał na jego grób.
Zaśmiał się delikatnie i melodyjnie. Jakim cudem on nie był kobietą? Sam tego nie wiedział.
OdpowiedzUsuń- Och, ależ nawet nie znam imienia twego, przez co kultura nakazuje mi mówić do Ciebie "pan"- oznajmił spokojnie grabarz i oblizał wargi w swym dziwnym odruchu i nawyku zarazem.
- Cóż ja tam nie odwiedzam takich miejsc jak burdele.- stwierdził.
Jego miłość była o wiele silniejsza niż popęd seksualny, który najnormalniej w świecie rozładowywał sam, zamknięty w swoim pokoju, po czym zasypiał wtulony nosem w poduszkę po swym zmarłym bracie, na której mimo iż dziesięć lat już minęło wciąż pachniała nim...
- Bardzo ładny kruk.- powiedział po chwili milczenia.- Ja jednak zdecydowanie bardziej wolę psy.- dodał.
No cóż, w końcu kiedyś miał nawet psa. Carmel był idealnym przyjacielem. I idealnym obrońcą wyszkolonym przez Cerona.
To zabawne, jak wiele sfer jego życia codziennego do tej pory zajmował jego starszy, a zarazem nieżywy brat.
[ Teraz na pewno Cię zagnę!]
OdpowiedzUsuńUnique delikatnie oblizał wargi i odłożył mały ogryzek zjedzonego już jabłka na stół. Niepewnie z miski chwycił drugi owoc i równie szybko i chętnie spałaszował go ze smakiem.
- Dziękuję.- powiedział po raz kolejny chłopiec i lekko ześlizgnął się z krzesła, podszedł do demona i... Przytulił się do niego z niezwykłą wdzięcznością, lekko przymykając oczy.
- Ja... Ja nigdy nie spotkałem tak dobrego człowieka od kiedy zostałem wyrzucony z Krainy Bogów... W sumie nigdy żadnego dobrego człowieka nie spotkałem... Wiesz... Ty jesteś pierwszy, który ugościł mnie za tak niewielką zapłatę...- wyznał cicho oddychając miarowo, cały czas wtulając się w mężczyznę.
Po chwili nieśmiało wlazł na jego kolana, wygodnie się usadawiając i oparł głowę o jego tors.
- Czy... Czy mogę tak Cię przytulać?- zapytał z nadzieją w głosie i uraczył go niepewnym spojrzeniem, jednocześnie odpowiednio poprawiając koszulę by wszytko odpowiednio zakrywała.
Sam Unique nie wiedział co go napadło. Wcześniej nigdy w życiu nie przytuliłby jakiegoś innego mężczyzny od tak, nie mówiąc już nic o siadaniu na jego kolanach...
Początkowo gdy ten położył mu dłoń na ramieniu, bał się iż ten odtrąci go... Co w sumie nie byłoby takim zdziwieniem dla tego chłopca szczególnie, że Dantalion zupełnie nie znał go jako osoby. Znał zaledwie jego zawód... A w końcu co mogłaby uzyskać dziwka przez przytulanie? Pieniądze.
OdpowiedzUsuńMłodzieńcowi jednak nie zależało na pieniądzach, a na bliskości drugiej osoby. Tak więc kiedy jednak usłyszał jego słowne pozwolenie odetchnął z ulgą i wtulił się w niego jeszcze mocniej.
- Jesteś naprawdę wyjątkowy.- wyszeptał i posłał mu nieśmiały, tak pasujący do jego młodej twarzy, uśmiech. Jego oczy błyszczały z radości... Od dawien dawna nie był z drugą istotą tak blisko bez żadnych zamiarów seksu, od strony osoby silniejszej, większej i mających bardziej dominujący charakter niż Unique.
Do jej uszu dochodziły poszczególne słowa. "Dziadku? O co chodzi?" Zapytała samą siebie, choć wiedziała, że takie pytania są jej zgubą. Podjudzała samą siebie do nadstawienia karku. Nic to. Usiadła na trawie, która już powoli zacznała tracić zielony kolor i wystawiła bladą, porcelanową twarz w kierunku ostatnich ciepłych promieni słońca. Musiała czekać, jeśli chciała zaspokoić swoją ciekawość, ale nie była na tyle głupia, by podejść zbyt blisko.
OdpowiedzUsuńKomplement wypowiedziany przez mężczyznę sprawił iż twarz chłopca ponownie pokrył delikatny rumieniec. W sumie... Dodawał on tylko urody jego delikatnej, dziecięcej twarzy, na której cały czas widniał nieśmiały uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Ja... Dotknąłem Cię, ponieważ Ci ufam...- powiedział. Demon mógł to potraktować jako pochwałę, gdyż Unique nie ufał nikomu od bardzo długiego już czasu.- To podkreśla twoją wyjątkowość.- delikatnie wgryzł się w soczysty owoc.
- JA nie jestem wyjątkowy... Dziwka nigdy nie może być wyjątkowa...- wymamrotał cicho i ponownie ugryzł jabłko.
Na jego warach zostało trochę słodkiego soku.
Po jego kolejnych słowach oraz dotknięciu warg rumieniec chłopaka wzmocnił się.
OdpowiedzUsuńZawstydzony schował twarz w jego ubraniu .
- R... Rozumiem.- powiedział cicho, czując pierwszy raz przyjemne ciepło w okolicach serca...
Dzięki demonowi zaczynał wierzyć iż rzeczywiście wierzyć że jest choć trochę wyjątkowy.
Sam usłyszał słaby tupot czyiś stóp. Niepewnie podniósł wzrok na twarz mężczyzny.
- Kto to?- zapytał niepewnie opierając lekko brodę o jego tors, tak, by patrząc w górę nie męczyć tak swojego za bardzo.
Zaskoczony pisnął krótko gdy ten wstawał mocno łapiąc go za szyję jedną ręką, a drugą przezornie poprawiając koszulę.
OdpowiedzUsuńCóż... Będąc niesionym na jego rękach czuł się... Miło. Czuł się wyróżniony i to właśnie się mu podobało.
- Jesteś silny...- wymamrotał w sumie nadal zawstydzony. Zupełnie nie zwracał uwagi na to iż to on cholernie mało waży. On w końcu widział siebie jako ze dwa razy grubszego człowieka niż był w rzeczywistości.
Faktem było to iż chłopak był niewiarygodnie zakompleksiony...
Spokojnie dawał się nieść Dantalionowi z lekkim uśmiechem na dziecięcej twarzyczce.
Skrzywił się wyraźnie na określenie "Chudzidnka" i delikatnie pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem chudy... Jestem wręcz zdecydowanie za gruby.- oznajmił pewnie, siadając wygodnie w fotel i mocno złączając swe nogi aby tylko mężczyzna nie dostrzegł nic poza tym, co Unique chciał by zobaczył...
Nie uważał się, za kogoś wartego uwagi.
Uważał iż jego uroda była niezwykle przeciętna, jego ciało zbyt grube i za niskie...
Jednak było zupełnie odwrotnie. Jego uroda była niespotykana, niesamowita. Był zbyt chudy. A jego wzrost dodawał mu tylko uroku.
Wywrócił delikatnie oczami.
OdpowiedzUsuń- Widziałem się niedawno w lustrze. I stwierdzam że jestem zbyt gruby.- oznajmił.- Aż dziwne, że moim klientom to nie przeszkadza.- stwierdził i zamilkł.
Chłopaczek delikatnie pokręcił głową w przeczącym geście.
- Nie, nie jest mi zimno...- wymamrotał, odpowiadając na jego pytanie. naciągając koszulę na kolana, czerwieniąc się mocno.
Zawstydziło go to, iż Dantalion dostrzegł jego próby zakrycia się...
Przynajmniej źle to zinterpretował. Szybko oblizał suche wargi i mocno przeciągnął. Jego kości strzyknęły głośno na co chłopak się skrzywił.
Spuścił zawstydzony wzrok.
OdpowiedzUsuń- Och... Ja... Ja teraz zaczerwieniłem się bo... bo...- przerwał na chwilę by zebrać myśli. Powiedzenie tego wcale nie było proste.- No, dziwnie to zabrzmi z moich ust ale nie lubię gdy ktoś patrzy mi się no... Tam...- delikatnie głową wskazał swoje krocze.- Zakrywałem się, by nie było tam nic widać, a ty to zauważyłeś i... No...- zamilkł i znów spłonął rumieńcem.
- Wiem, wybacz... To głupie z mojej strony...- wymamrotał i odwrócił wzrok wbijając go usilnie w podłogę, jakby tam, nagle i zupełnie niespodziewanie, dostrzegł coś niewiarygodnie ciekawego i interesującego.
Delikatnie wbił palce w oparcia fotela.
Spojrzał na niego wdzięcznie wtulając się w cudownie miękki materiał.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję.- powiedział.
Co prawda czuł się fatalnie iż nie umiał zrobić nic, czym mógłby odwdzięczyć się temu osobnikowi za jego dobroć, kierowaną w jego stronę,
Z drugiej jednak strony czuł się wspaniale iż nareszcie, choć przez chwilę był traktowany z czymś co mógł nazwać może nawet troską...
Szczerze powiedziawszy bardzo mu tego brakowało.
Delikatnie przymknął oczy.
Spojrzał na niego z niepewnym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Kultura osobista nakazuje mi dziękować za wszystko co dostanę. Lecz jeśli przeszkadza ci to, mogę przestać...- powiedział młodzieniec i podciągnął bose nogi na fotel, by okryć je kocem. Zaczynały mu bowiem bardzo marznąć, co nie było dla Uniquea zbyt przyjemnym i komfortowym uczuciem.
- Och, oczywiście że mógłbym się położyć ale...- przerwał na krótką chwilę wahając się, by zadać te pytanie.
-... Ale... Nie zostawisz mnie samego prawda?- zapytał jednak w końcu.
W jego głosie było słychać nadzieje, niepewność i pewnego rodzaju strach.
Wspomnienie poprzedniego koszmaru powracało do niego niczym bumerang, który odpychał u niego spokój.
Przez to bał się zostać sam...
Bo Koszmary i samotność to to, czego nienawidził, ale co chodziło za nim niemal cały czas.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Masz jakiś pomysł na wątek z Wonsem?]
OdpowiedzUsuń[ Callahanem chyba odejdę. Za diabła nie umiem nim grać.
OdpowiedzUsuńA Wons i wzywanie demonów? On się ich raczej boi :P Poza tym by nie umiał.]
Wysłuchał jego pierwsze słowa kiwając głową nieznacznie.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem.- powiedział i oblizał suche wargi. Palce jednej dłoni zacisnął na kocu, by ten nie zsunął się z niego przez przypadek.
Bez żadnego protestu pozwolił złapać się za rękę i poprowadzić do leżanki, na której po chwili Unique położył się spokojnie.
Ze słabym, zmęczonym nieco uśmiechem zamknął oczy układając się wygodnie na boku.
- Tęskniłem za taką troską...- wyznał cicho i jeszcze tylko na chwilę otworzył oczy, które lekko błyszczały od łez szczęścia, by spojrzeć na siedzącego obok mężczyznę.
Teraz był pewien, że nawet za czasów Starej Wiary nikt nie był dla niego aż taki dobry...
Ta myśl ogrzała jego serce. A od serca ciepło rozeszło się na całe ciało.
Chłopak ponownie zamknął oczy, jedną z dłoni, szukając dłoni Dantaliona.
Uśmiechnął się, gdy poczuł jak mężczyzna chwyta jego drobną, delikatną dłoń. Było to dla niego kolejnym zaskoczeniem.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się szerzej i śmielej.
- Dobranoc.- wyszeptał i uwolnił swój umysł od wszelkich wyśli złych, pozostawiając w nim same dobre, których po podsumowaniu tego dnia przybyło sporo.
Powoli zaczął zapadać w głęboki sen, pierwszy raz od długiego czasu spokojny, bez żadnego snu.
Nareszcie jego podświadomość pozwalała mu się wyspać.
[ Zacznij już jakąś sytuację o poranku pliiis. Najelpeij niech go czule obudzi xdddddd
:3]
Spróbujesz coś zacząć? Zobaczymy co z tego wyjdzie :P}
OdpowiedzUsuńCzuł się tak dobrze...
OdpowiedzUsuńByło mu tak przyjemnie ...
Tak ciepło...
Podświadomie czuł iż Dantalion był obok niego, cały czas trzymał jego dłoń... To sprawiało iż spał spokojnie, a żaden koszmar nie pojawił się, nawet na kilka sekund.
Całą noc uśmiechał się przez sen, a uśmiech ten rozświetlał jego delikatną twarz i sprawił iż zmęczenie niemal całkowicie z niej znikło.
W końcu usłyszał jego cichy, zachrypnięty głos, co zaowocowało wybudzeniem młodzieńca z jego snu.
Otworzył oczy, usiadł powoli i uśmiechnął się szeroko i promiennie do mężczyzny.
- Dzień dobry.- powiedział powiedział radośnie.- Całą noc tu siedziałeś?- zapytał niepewnie, zdecydowanie woląc się upewnić..
Jedną ręką chwycił swój długi warkocz, przerzucił go przez ramię i rozpuścił go. Jasnoniebieskie włosy opadły na boki jego twarzy, jego ramiona i plecy.
- Chyba nigdy nie spałem tak dobrze.- wyznał chłopiec i uśmiechnął się szeroko.
Po chwili uklęknął i delikatnie pocałował go w policzek.
- Dziękuję za wszystko.- powiedział z wdzięcznością i usiadł znowu na jego kolanach, tym razem jednak nie poprawiając koszuli.
Szczerze mówiąc zupełnie zapomniał, że oprócz niej, nie ma na sobie nic...
Pokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Tak obiecałeś... Szczerze powiedziawszy zaskoczyło mnie jej dotrzymanie. Każda inna istota poszłaby sobie, zostawiając mnie mimo obietnicy...- stwierdził opierając głowę o jego tors. Był zadowolony z faktu iż mężczyzna nie odpychał, a wręcz przeciwnie jeszcze obejmował. W takich momentach czuł, że może jednak ma jakąkolwiek, choćby najmniejszą wartość.
Dawało mu to nadzieje iż wszystko w jego marnym życiu jednak się poukłada i że jednak będzie szczęśliwym człowiekiem.
Na dźwięk słowa "Śniadanie" jego brzuch zaburczał głośno, wskazując na to iż domaga się właśnie tego posiłku.
Unique uciszył go w myślach, jednocześnie w nich go przeklinając.
Burczenie to również wywołało rumieniec na jego drobnej twarzy.
- Ś... Śniadanie? Dla mnie?- ta informacja również go zaskoczyła.
W sumie myślał iż mężczyzna będzie chciał się go pozbyć zaraz po przebudzeniu... Niesamowite, jak łatwo można było zaskoczyć młodego bóżka.
Mocno załapał się go za szyję, gdy ten podniósł się bez żadnego ostrzeżenia. Jednocześnie spojrzał na kobietę trzymającą tacę pełną jedzenia.
OdpowiedzUsuńNa ten widok jego żołądek znów zaczął się dopominać.
- Cały czas mnie zaskakujesz...- wyznał z uśmiechem młodzieniec, przenosząc wzrok ze służki na Dantaliona.
Bardzo podobało mu się to traktowanie. Było zupełnie odmienne od tego, jak zazwyczaj traktowali go inni. Czuł się wspaniale.
- Ale to dobrze. Lubię miłe niespodzianki.- dodał i i oparł głowę ponownie o jego tors.
- Nie jesteś człowiekiem.- stwierdził cichym, lecz pewnym tonem.- Na pewno nie jesteś człowiekiem. Czym jesteś?- zapytał niepewnie, przyglądając się jego przystojnej twarzy.
Spojrzał na niego znów zaskoczony.
OdpowiedzUsuń- Demon?- zamrugał oczami, jednak nawet się nie odsunął.- Cóż... Wychodzi na to, że anioły są gorsze od demonów.- wzruszył ramionkami i chwycił swój kubek z herbatą.
Upił z niego kilka łyków ciepłego płynu.
Naczynie po chwili odstawił na tacę i chwycił kromkę chleba na, którą posmarował masłem i położył na niej kawałek sera.
- Co jedzą demony? Znaczy się, nie jestem pewien, czy jecie to samo co ludzie... Ani razu nie widziałem Cię jedzącego.- stwierdził nadal z uśmiechem patrząc w jego twarz.
Jego rasa nie przerażała go. W końcu zrobił dla niego tyle dobrego... Z resztą gdyby Dantalion chciał go zabić już dawno by to zrobił.
Nie spodziewał się w sumie takiej odpowiedzi... Ale wiedział iż Demon nie zrobi mu krzywdy. Obiecał w końcu, a on zawsze spełniał wszystkie obietnice odkąd się poznali.
OdpowiedzUsuńWolno jadł kanapkę, wtulając się w Dantaliona.
Widać było iż jest zamyślony.
- Ja... Ty... No... Możesz napić się mojej krwi jak będziesz chciał...- powiedział w końcu chłopiec bardzo cichym głosem.
Uważał iż byłaby to idealna rekompensata za jego dobro, gościnność i troskę, czyli za to, czego tak bardzo potrzebował w tym momencie swego życia.
Niepewnie przeniósł na niego wzrok, kończąc swoją bardzo dobrą kanapkę z serem.
Chłopak pokiwał słabo główką, a entuzjazm który jeszcze przed chwilą błyszczał w jego oczach znikł tak samo szybko jak wcześniej się pojawił.
OdpowiedzUsuńChwycił ponownie swój kubek z herbatą i delikatnie poprawił koszulę.
- Och... Rozumiem...- wymamrotał i spuścił delikatnie wzrok.
Nie wiedzieć czemu zrobiło mu się przykro, gdy usłyszał jego odmowę. Miał wrażenie iż jego krew mimo swych niezwykłych, magicznych właściwości odpycha Dantaliona.
" Unique, uspokój się! W końcu nie zależy Ci aż tak bardzo na utracie swojej krwi!" Skarcił się szybko w myślach i zaczął powoli pić ciepły płyn, niewielkimi łykami.
Jednocześnie oparł głowę o tors mężczyzny.
Westchnął ciężko i dopił herbatę, po czym odstawił kubek na stolik i chwycił w swoje delikatne łapki kolejną kanapkę.
OdpowiedzUsuń- Tak, obiecałeś. Pamiętam i rozumiem.- wymamrotał i przymknął oczy delektując się wręcz smakiem tejże kanapki.
Cóż, Unique należał do osób bardzo wolno i dokładnie jedzących wszelkie pokarmy tylko po to, by poczuć jak dokładnie smakują.
Jako, że bardzo rzadko jadł smaczne jedzenie, było to u niego bardzo ważną cechą.
Było ją wręcz widać po jego błogiej minie.
Starał tak się zamaskować też swój smutek, wywołany myślą iż jednak jest zupełnie bezużyteczny dla ludzi zarówno jako Bóg jak i człowiek.
Młodzieniec szeroko otworzył oczy gdy wargi demona dotknęły jego ust.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę patrzył na niego zupełnie zdezorientowany, by za chwilę spłonąć ognistym rumieńcem.
Zawstydzony swoją głupią i dziecinną reakcją schował twarz w jego koszuli.
- Jestem beznadziejny.- wymamrotał niewyraźnie, zaprzeczając ostatnim słowom Demona.- Nie jestem nikomu potrzebny nawet jako dziwka. Na moje miejsce znajdzie się z pięciu innych, którzy będą w te klocki lepsi ode mnie.- dodał równie niewyraźnie co poprzednio, dalej chowając swą twarz.
Chłopak pookręcił przecząco głową i mocniej się do niego przytulił.
OdpowiedzUsuńjego koszula lekko podjechała w górę jednak chłopaczek nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
- Dziękuję... To... Bardzo wiele dla mnie znaczy.- oznajmił szerze i tym razem on lekko pocałował Dantaliona, przymykając oczy. Nie trwało to długo, gdyż młody Bóg speszył się i schował twarz w zagłębieniu szyi Demona.
Oddech Uniquea delikatnie omiótł jego szyję.
- W...wybacz, nie wiem co mnie napadło...- wymamrotał zawstydzony tym co zrobił.
Spojrzał na niego niepewnie, by po chwili znów schować ją w zagłębieniu jego szyi.
OdpowiedzUsuń- Niby dlaczego jestem niezastąpiony?- zapytał cicho, muskając wargami jego szyję.- Bez problemu można by było przelecieć kogoś innego, doznając przy tym jeszcze większej rozkoszy niż ze mną.- stwierdził i westchnął ciężko.
Lekko objął czarnowłosego mężczyznę, przymykając oczy.
- Wiesz... Ja nie chcę sprzedawać swojego ciała. Nie lubię, gdy pijani, śmierdzący faceci patrzą na mnie wygłodniałym spojrzeniem, bzykają, a potem zostawiają...- wyznał.- Z chęcią bym z tego zrezygnował ale...Nie umiem nic innego...- Przełknął ślinę.- Wiem, to brzmi jakbym był zupełnie głupi, ale ja nie umiem pisać ani czytać. Liczę tylko do dziesięciu, nie umiem nawet dobrze podłogi zamieść, nie mówiąc już o sprzątaniu. W gotowaniu... No cóż. Umiem upiec mięso nad ogniskiem, ale tak to przypalam nawet wodę. Pływać też nie umiem... A moja siła fizyczna jest równa zeru...- Wtulił się w niego mocniej.- Jestem żałosny.- dodał i zadrżał , jakby miał się zaraz rozpłakać.
Podniósł na niego wzrok, zaskoczony jego propozycją.
OdpowiedzUsuń- N...naprawdę?- zapytał z nadzieją i jeszcze mocniej się do niego przytulił, o ile było to jeszcze możliwe.
Łzy najszczerszego szczęścia pojawiły się w jego oczach i tylko cudem udawało mu się sprawić iż te krople nie spłynęły mu po policzkach.
- Dziękuję! Tak bardzo Ci dziękuję!- powiedział i ponownie pocałował go.
W sumie był w takiej euforii, że nawet nie bardzo wiedział co robi...
W końcu nareszcie los się do niego uśmiechnął, dając mu kolejną szansę na nowe życie
Pokiwał głową i uśmiechnął szeroko.
OdpowiedzUsuń- Jeny, jestem ci tak bardzo wdzięczny!- powiedział radośnie i zarzucił mu ręce na szyję.
- To kiedy będę mógł się zacząć uczyć?- zapytał radośnie.
Nie chciał już dzisiaj się uczyć tego wszystkiego.
Podobało mu się po prostu siedzenie na jego kolanach wtulając się w niego delikatnie.
Twarz Uniquea była bardzo blisko twarzy demona.
- Cały czas robisz dla mnie tyle dobrego.- wymamrotał radośnie i znów radośnie go pocałował.
Jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy, by robić takie rzeczy!
Pokiwał posłusznie głową uśmiechając się lekko.\
OdpowiedzUsuń- Rozumiem. Nie pokazywać jej, że jestem gorszy.- powiedział posłusznie i potarł prawe oko.
Po chwili przymknął oba i czołem, przed chwilą pocałowane przez demona, o jego tors.
- Dlaczego nie chcesz, by czuła się lepsza ode mnie?- zapytał niepewnie, zmieniając miejsce obejmowania z szyi na pas mężczyzny.
To, iż zadawał tyle pytań było w sumie normalne. Wykazywała tak się jego wrodzona ciekawość tłumiona przez tyle tysięcy lat, tak bezlitośnie i okrutnie...
Pokiwał głową, delikatnie się czerwieniąc.
OdpowiedzUsuń- A... ale ja nic nie umiem... Przecież ona zauważy, iż jestem gorszy od niej...- zauważył niepewnie chłopiec, lekko krzywiąc się na samą myśl iż ona mogłaby go uważać za gorszego, kiedy Dantalion uważa go za wyjątkowego.
Z westchnieniem oparł głowę o jego ramię, delikatnie przymykając oczy, zaledwie tylko je mrużąc.
- Jak myślisz, powinienem iść do burdelu, powiedzieć że kończę z tym, czy po prostu przestać tam chodzić?- zapytał się go cicho, oddychając spokojnie i miarowo.
Było to pytanie niezwykle dręczące jego biedną, wycieńczoną życiem duszyczkę.
Pokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Już idę.- powiedział z uśmiechem i jego bose stopy przybrały kierunek sypialni demona, a następnie do pomieszczenia obok niej. Tam złożone na krześle widniały jego ubrania.
Podszedł do nich radosnym krokiem.
Uśmiechał się szeroko, zadowolony... Od tak dawna nie był... W tak dobrej sytuacji życiowej.
Nareszcie miał zapewniony ciepły dom, porządne posiłki, bezpieczeństwo i stały zarobek.
To według młodego boga było niewiarygodne i niesamowite.
Nawet kilkakrotnie uszczypnął się, by upewnić się iż nie jest to sen.
Będąc pewny iż sen to nie jest, zaczął powoli rozpinać koszulę.
szybko pozbył się koszuli i ubrał na siebie swoje ciuchy.
OdpowiedzUsuńChwycił swoją wstążkę, którą szybko i sprawnie związał swoje długie włosy.
Przeciągnął się mocno i wrócił do salonu zastając tam Dantaliona.
Widząc iż owy jest zajęty usiadł na podłodze przed fotelem, krzyżując spokojnie nogi i przyglądając się mu lekko przekrzywiając głowę co dawało nieco zabawny efekt. Jednocześnie z tyłu, tuż za swymi plecami z radością podpierał się rękoma.
Zachowywał się bardzo cicho, nie chcąc przeszkadzać jego dobroczyńcy.
Spojrzał na ptaka nieco zaskoczony.
OdpowiedzUsuń- Pogłaskać?- zamrugał niepewnie i przeniósł wzrok na krótki moment na Demona, by po chwili jednak wrócić do kruka.
Chłopiec wystawił rękę w stronę zwierzęcia i po chwili głaskał go spokojnie i delikatnie, przyglądając się jego czarnym, lekko błyszczącym piórom.
Zawsze lubił zwierzęta, jednak niestety nigdy nie mógł żadnego zwierzaka mieć.
Bogowie nie zezwalali mu na to a Uraziel? Uraziel zabiłby by zwierzęta na jego oczach, gdyby wyraził chęć posiadania takowego... Zawsze bolała go myśl iż nigdy nie mógł mieć swojego własnego, pierzastego lub futerkowego przyjaciela...
Pokiwał głową, słysząc radę mężczyzny i już po chwili czule głaskał ptaka pod skrzydłami.
OdpowiedzUsuń- On jest świetny...- powiedział chłopak z uśmiechem i lekko oblizał wargi.
Lubi zwierzęta, a zwierzęta zazwyczaj lubiły jego.
Podniósł wzrok na Demona, który wyraźnie mu się przyglądał, nie przerywając głaskania ptaka.
- Czy coś się stało?- zapytał niepewnym tonem, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem.
No cóż, Unique był istotką wyjątkowo empatyczną i współczującą. A do tego martwiącą się o innych...
Słysząc jego słowa zaczerwienił się i odwrócił od niego wzrok, spuszczając głowę.
OdpowiedzUsuńNadal nie przerywał głaskania zwierzęcia.
- Um... To... To chyba dobrze?- wymamrotał ledwie zrozumiale pytanie, wolną dłonią rysując jakieś znaczki na puszystym dywanie.
Niewiarygodnym było, jak łatwo można było go zawstydzić tak bardzo iż czerwienił się po same uszy...
I ta cecha była w nim piękna.
W końcu chłopiec stwierdzając iż ręka zaczęła go boleć, przerwał pieszczenie ptaka.
Mocno się przeciągnął i zaczął masować nadgarstek.
Zarumienił się mocniej podnosząc wzrok.
OdpowiedzUsuń- Myślisz, że jestem piękny?- zapytał niewiarygodnie cicho, znacznie ciszej niż ostatnie wypowiedziane przez niego kwestie.
Dla siebie samego piękny nie był. A nawet ładny. Według siebie był przeciętny, nijaki jak nawet nie brzydki.
Ale ktoś z taką historią nie mógł nie mieć kompleksów.
Uraziel wpajał w niego przekonanie o beznadziejności młodego boga, o jego głupocie i brzydocie. O jego nie bycia wystarczająco godnym, by zostać dopuszczanym do nauki i w ogóle świata...
Przez tysiące lat by odizolowany od świata, a kary otrzymywał również za próby dowiedzenia się o nim czegokolwiek...
Tysiące lat w zamknięciu, zaledwie kilka dni by się w obcym dla siebie świecie odnaleźć...
Jak widać, nawet mu się to udało jednak kompleksy zostały w nim nadal niczym małe rany, które są co chwilę posypywane solą.
Delikatnie przysunął się do niego, by objąć go słabo.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję.- wyszeptał cicho.- Też chciałbym w sobie dostrzec cokolwiek pięknego, ale nie potrafię...- wyznał i przymknął oczy.
To była chyba jedna z przyczyn jego nienawiści do Uraziela. Zniszczył mu całą jego samoocenę, zaburzył wiarę w siebie, w swoje piękno i inteligencje.
Zniszczył go zupełnie, co do najmniejszej jego cząstki, odarł go z godności, honoru i dumy, zostawiając w nim jakieś marne strzępki tych wartości.
- Przepraszam, że nie potrafię w sobie tego widzieć.- wymamrotał i zadrżał mocno.
Unique zacisnął mocno oczy, powstrzymując zły i gorzki płacz. Swoją drobniutką twarzyczkę wtulił w jego miłą w dotyku koszulę, drżąc na całym delikatnym ciele.
OdpowiedzUsuń- N...Na prawdę?- zapytał niepewnie.- Naprawdę uwierzę w siebie? - kolejne jego pytanie było niewiarygodnie ciche. Czuł że jeśli teraz powie coś głośniej rozpłacze się na całego...
Jednak nie udało się. Kiedy podniósł na niego zaszklone przez łzy spojrzenie dużych czerwonych oczu, łzy i tak spłynęły po jego, bladych w tej chwili, policzkach.
Był taki żałosny, beznadziejny i niewarty jakiejkolwiek, nawet najdrobniejszej uwagi, a ten mężczyzna wierzył w niego!
Według młodego Boga było to działaniem głupim, bezsensowym i niepotrzebnie męczącym, ale... Zarazem miłym, sprawiającym iż w sercu od razu robi się cieplej. A co tam w sercu! W całym ciele!
Ponownie więc schował twarz w koszuli Dantaliona, obejmując go mocno w talii, nie chcąc by ten zostawiał go. Czuł się w tym momencie niczym małe, bezbronne, niewinne dziecko, nie mające żadnych sił by się bronić, potrafiące tylko szukać silniejszej istoty do tego, by ta chroniła ją przed złem.
I za tę istotę podświadomie wybierał sobie Demona. Czuł się przy nim bezpiecznie, czuł tę obronę której tak potrzebował do zaczęcia nowego życia!
- Dziękuję za twoją wiarę we mnie...- powiedział cicho uśmiechając się przez łzy.
Ponownie podniósł wzrok, wlepiając go w twarz mężczyzny. W nich można było dostrzec całą mieszankę emocji jakie odczuwał chłopiec: Strach, Radość, Szczęście, Wdzięczność...
Jego czerwony język delikatnie przesunął się po bladoróżowych wargach, gdy Unique poczuł iż są całkowicie suche.
Zamrugał oczami zaskoczony, jednak po chwili szeroko uśmiechnął.
OdpowiedzUsuń- Och, oczywiście iż chciałbym z tobą iść!- powiedział chłopak radośnie.
Niewiarygodnym było jak szybko potrafił zmieniać swoje nastroje. Nauczony został tego u Uraziela. Jak widział iż bało się, czy było smutnym potrafił zrobić coś niewiarygodnie okropnego by ten stan jeszcze pogorszyć. Uraziel uwielbiał jak się go bało...
Gdy jednak Anioł widział radość rezygnował z kar... W sumie Unique nigdy nie potrafił tego zrozumieć.
Westchnął głęboko.
Pokręcił szybko głową chcąc wyrzucić teraz te okropne wspomnienia, zadręczające go już nawet podczas snu.
Powoli ruszył za mężczyzną, mając nadzieję iż na zewnątrz jest ciepło. Chłopak nie posiadał żadnego płaszcza: Były dla niego za drogie.
OdpowiedzUsuń- Och, oczywiście. Możemy iść piechotą.- oznajmił chłopaczek spokojnie i uśmiechnął się szeroko, stając obok Demona.- A gdzie będziemy szli?- zapytał, zakładając swe wysokie, stare buty, które kupił gdzieś tam po okazyjnej cenie.
Nie ważne że były z drugiej ręki, ważne iż były wygodne, ciepłe i w dobrym stanie!
Lekko wsadził za ucho kosmyk włosów, który wydostał się z warkocza chłopaka.
Pokiwał posłusznie głową, ruszając za nim spokojnie.
OdpowiedzUsuń- Odebrać rzeczy? Rozumiem.- powiedział spokojnie i oblizał znów delikatnie wargi.
Nie rozumiał dlaczego mu tak szybko zasychały...
Nie wiedzieć dlaczego Unique miał bardzo złe przeczucia. Miał wrażenie, że zaraz stanie się coś złego.
Pokręcił jednak głową, twierdząc iż jest to zupełna głupota. Przecież tutaj, jedyne co złego mogłoby się stać, to zostać zaatakowanym przez wampira. To jednak było niemożliwe głównie ze względu na słońce.
Zamyślony kopnął sobie kamyczka. Uśmiechał się, wystawiając twarz w stronę swego ojca...
Och, jakby on chciał by jego rodzice byli z nim!
Niestety byli od niego oddaleni już na wieki. Zasmucało go to, jednak już zdołał się przyzwyczaić do tej myśli.
Unique spokojnie stał obok Demona, delikatnie się uśmiechając. Wszystkie te księgi... Bardzo mu się podobały i bardzo żałował iż zupełnie jednak nie rozumiał co jest w nich napisane.
OdpowiedzUsuńSprzedawca, który po krótkiej chwili zauważył iż do jego sklepu weszła klientela, wyprostował się i z ciepłym uśmiechem spojrzał na nich.
- Co podać?- zapytał spokojnie.
Unique, mimo iż mężczyzna trzymał go za ramie jakimś cudem schował się za postacią Dantaliona.
Zdecydowanie bał się obcych ludzi, a każdy nowy klient w burdelu sprawiał iż chciało mu się wymiotować... Ze strachu i z obrzydzenia.
Był cholernie nieśmiały i było to widać na pierwszy rzut oka.
Och, to była prawda iż chłopak poczuł jego napinające się mięśnie. Czując to, sam napiął swoje, mocno wtulając się w demona.
OdpowiedzUsuńWtem musieli obaj się zatrzymać gdy przed nimi wylądowała skrzydlata istota o krótkich złotych włosach.
- Sephiral...- wyszeptał ze strachem Unique poznając owego Anioła.
Był on bowiem prawą ręką samego Uraziela. Wielokrotnie widywał go w posiadłościach jednego z Pierwszych Aniołów.
Sephiral spojrzał z pogardą na Dantaliona.
- Oddaj to co nasze Demonie, nim spotka Cię śmierć!- powiedział i wskazał na młodego Bożka.
Unique momentalnie zaczął się wyrywać, zupełnie instynktownie oczywiście, tylko po to by zmienić formę i uciec, jednak był o wiele słabszy od Dantaliona, więc zdecydowanie wyrwać się mu nie mógł.
Gdy usłyszał głos demona zaraz przy uchu, jednocześnie czując jego ciepły oddech przestał się wyrywać. Mocno tylko objął mężczyznę wtulając się w niego i szepcząc coś w dawno już zapomnianym języku bogów.
OdpowiedzUsuńWidać było jak na dłoni jego strach. Szczególnie iż drżał jak osika.
Sephiral natomiast szybko wrócił do sowich przekonać.
- Ty głupcze! Ten chłopak należy do nas! Do samego Uraziela!- powiedział z wściekłą miną.- Oddawaj go, ty obślizgła kreaturo, nim dosięgnie się ostrze mego miecza!- dodał i wyciągnął miecz.
- Masz natychmiast oddać podarunek od Samego Pana dla mego przełożonego Uraziela, nim będę zmuszony przelać twą krew!- dodał wściekle.
Był wściekły i można to było zobaczyć po jego minie.
OdpowiedzUsuń- Uraziel nie jest upadłym, w przeciwieństwie do tych zdrajców siedzących w Gehennie.- oznajmił Sephiral z miną niezwykle dumną.- A to nie żaden degenerat tylko mała, nic nie warta kupa gówna. Nie mów, że chcesz bronić tego małego, śmiedzącego nieroba! Tego durnego śmiecia!- delikatnie oparł miecz o bruk, podpierając się na nim.
Jego mina była pełna kpiny.
- Lepiej oddaj go nam. Uraziel może wychowa go na... Coś mniej śmierdzącego.- widać było iż teraz stosuje innej taktyki.
Unique zadrżał mocniej zaciskając oczy. Łzy spływały mu po policzkach...
"Czemu Sephiral musiał mu mówić tę prawdę?" pytał siebie w myślach bożek.
Jak on nienawidził tych zarozumiałych Aniołów. Bał się ich, nienawidził ich... Ale jakiś Pierwszy Anioł powstał z piór jego skrzydeł, które wyrwano mu je w ludzkiej formie...
Czy jeśli Dantalion by się o tym dowiedział, wyrzuciłby go? Bał się iż odpowiedź będzie twierdząca...
Anioł nie był zadowolony obrotem sytuacji. Postanowił użyć jeszcze jednego argumentu, a potem wrócić do Uraziela z wieściami, iż nareszcie udało im się znaleźć czerwonookiego chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Masz zamiar bronić kogoś, którego cząstki są w Pierwszych Aniołach? Zamierzasz bronić kogoś, kto po części jest ojcem niektórych z nich? Możliwe że nawet samego Uraziela?- Anioł prychnął.- Jesteś niesamowicie szlachetny Demonie...- zaśmiał się.
Na ten śmiech Unique wydał cichy pisk i zaczął drżeć mocniej.
Wydało się! Teraz Dantalion go na pewno wyrzuci, a Uraziel bez problemu dorwie go i znów zniewoli...
Ukarze go za ucieczkę, zamknie i nie będzie karmił przez dwa tygodnie, a potem da mu jakieś paskudztwo, jak na przykład pieczony szczur.
Palcami mocno wczepił się w płaszcz swego obrońcy.
[ Wybacz, że wczoraj znikłam bez uprzedzenia ale położyłam się na chwilę i zasnęłam... Nie chciałam zasnąć!]
OdpowiedzUsuńAnioł syknął, czując ból i jednocześnie upuszczając broń.
- Obślizgłe kreatury.- warknął jeszcze, nim wzbił się w powietrze.- Z resztą nie ważne. Niedługo będzie tu Uraziel i tak jak chciałeś demonie, sam odbierze swoją własność!- powiedział wściekle i wzleciał jeszcze wyżej i jeszcze wyżej, by po chwili przybrać formę białego gołębia i odlecieć jak najszybciej z tego miejsca i zdać raport przełożonemu.
Unique mocno trzymał się kobiety, drżąc na całym ciele.
-Uraziel tu będzie...- wymamrotał cicho by po chwili znów coś mamrotać w starożytnym języku bogów.
Jego umysł nie był przytomny do końca. Przerażenie opętało go niczym najgorsza klątwa... To było najgorsze...
Momentalnie znalazł się przy demonie, wtulając się w niego.
OdpowiedzUsuń- Nic nie jest w porządku.- powiedział drżącym głosem przez łzy. On tu przybędzie... Zabierze mnie!- zadrżał, mocno obejmując go w talii.
- M... Muszę Uciec! Tak Uciec! Daleko stąd! Nie znajdzie mnie wtedy!- dodał i zaczął rozglądać się, jakby szukał najdogodniejszej drogi ucieczki.
Prawdą jest iż Unique nie myślał logicznie, myślał tylko o tym, co by zrobić by nie wrócić do oczywistej niewoli. Bał się Uraziela, sam dźwięk jego imienia przyprawiał go o dreszcze...
A ucieczka wydawała mu się w tej chwili najlepszym i jedynym rozwiązaniem. Szczególnie iż Uraziel jeszcze nie wie iż Sephiral go znalazł.
Unique zamrugał zaskoczony, wyrwany ze swych myśli o ucieczce.
OdpowiedzUsuńW brzuchu zaczęło go łaskotać, w sercu znów pojawiło się miłe ciepło a samemu chłopcu zrobiło się niewiarygodnie wręcz gorąco. Na jego drobnej twarzy znów pojawił się rumieniec...
Nie wiedząc już w sumie co robi, zaczął oddawać niepewnie jego pocałunek, wtulając się w niego zadowolony.
Kiedy mężczyzna odsunął się od niego, młodzieniec spuścił wzrok.
- Um... Wybacz... Ja... Ja byłem przerażony i... I...- nie wiedział co dalej powiedzieć.
Wstydził się swojego głupiego zachowania, swych głupich słów i swych głupich myśli...
Znowu chciał uciec niczym tchórz, zapominając iż Dantalion zapewne będzie miał nieprzyjemności związane z chronieniem go...
Musiał mu się jakoś za to odwdzięczyć.
Z westchnieniem wtulił się w demona przymykając czerwone oczy.
OdpowiedzUsuń- Ty rozumiesz? Ty chyba niczego się nie boisz! Jak możesz to rozumieć?- pokręcił lekko głową słabo się uśmiechając.
Delikatnie podrapał się po nosie, patrząc na twarz demona.
- Bardzo szybko chodzisz, wiesz?- uśmiechnął się nieco szerzej, jakby było to coś niezwykle zabawnego.
Znów czuł się zupełnie spokojnie, bezpiecznie... Wiedział, że przy tym Demonie żadne niebezpieczeństwo mu nie grozi.
Westchnął lekko całkiem teraz zamykając oczu, łapiąc go delikatnie za szyję, przytulając się do niego mocniej, by jeszcze mocniej odczuwać owe uczucia.
Pragnął bezpieczeństwa, a u niego to właśnie otrzymywał... I to bardzo, ale to bardzo mu się się podobało.
Pokręcił głową przecząco, pokazując tak iż jest zupełnie innego zdania.
OdpowiedzUsuń- Gdybyś by zwyczajny, zapewne nawet nie odzywałbym się do Ciebie, bo bym się po prostu bał. Skoro się nie boję, oznacza iż nie jesteś zwyczajny.- oznajmił, stojąc naprzeciw niego.
- Jestem pewien, że różnisz się też od innych demonów. Jestem przekonany, że żaden inny Demon nie stanął by naprzeciw jednemu z najsilniejszych Pierwszych Aniołów, by chronić Starego Boga.- oznajmił pewnie i lekko oblizał wargi.
- Ale myśl jak chcesz, tylko proszę, nie próbuj mi wmawiać później, że jestem wyjątkowy! Bo wcale taki nie jestem.- powiedział pewnym tonem i obrócił się do niego plecami.
Ruszył za nim, jednak nie wszedł w głąb pokoju. Usiadł pod ścianą zaraz obok drzwi i zaczął znudzony patrząc na podłogę.
OdpowiedzUsuń- Nie płaszczylibyście się przed nimi, nie macie powodu. Ale na pewno i Anioły i Demony macie powody, by nie wchodzić sobie w drogę. A ty broniąc mnie, wszedłeś im w drogę, krzyżując plany.- oznajmił, zupełnie ignorując drugą odpowiedź.
Po tym zamilkł.
Po prostu oparł głowę o ścianę, zamknął oczy i oddychał spokojnie, udając że śpi.
Miał nadzieje iż wtedy nie dojdzie do kłótni, której chłopiec chciał uniknąć jak aniołów.
A to, że potrafił wiele godzin siedzieć nieruchomo ułatwiało mu tylko to zadanie.
Siedział tak z zamkniętymi oczyma spokojnie, dopóki nie poczuł iż naprawdę zaczyna przysypiać. Otworzył wtedy szybko oczy, wiedząc jakimi widokami grozi mu zaśnięcie i powiercił się chwilę, by przestało być mu tak wygodnie. Wiedział, że jak będzie mu niewygodnie to wolniej zaśnie. Znał już siebie na tyle długo.
OdpowiedzUsuńZnudzony zaczął się bawić swoim czerwonym kosmykiem włosów... Starał się ignorować ssanie w żołądku, nie chcąc marudzić mężczyźnie.
Uważał iż jego potrzeby nie były na tyle ważne by zakłócać spokój mężczyzny.
Na całe szczęście jego żołądek nie odgrywał teraz koncertu burczenia i milczał... Pomagało mu to ukryć wszelkie oznaki głodu.
Pokręcił głową słabo, w przeczącym geście.
OdpowiedzUsuń- Nie.- skłamał cicho, mając wrażenie iż w tym momencie jest tutaj... zbędny.
Wolał nie denerwować Demona wiedząc iż zapewne nie jest aktualnie w najlepszym humorze.
Nie patrząc się na niego przyciągnął swe kolana do klatki piersiowej, objął ją swymi chudymi ramionami i ułożył na nich głowę lekko.
- Ale dziękuję za troskę.- dodał i lekko oblizał wargi. Nawet nie zauważył kiedy wstążka rozwiązała się, a włosy rozpuściły. Długie, jasnoniebieskie pasma, wraz z jednym czerwonym kosmykiem zasłoniły jego twarz niemal całkowicie.
Był to widok naprawdę niesamowity i niespotykany. Przynajmniej prawie nigdy nie spotykany, jak dowiódł to właśnie młodzieniec.
Niepewnie podniósł na niego wzrok. Widząc jego nieprzeniknioną minę skulił się jeszcze bardziej, bojąc się iż ten jest na niego bardzo zły.
OdpowiedzUsuń- N...nie... chce się p...położyć.- powiedział niemal piskliwym głosem.
Szybko spuścił wzrok. Miał wrażenie iż jeden z jego koszmarów dzieje się na żywo.
Uraziel nie raz stał nad nim, tak jak w tej chwili, z równie beznamiętną miną...
Zaczął delikatnie drżeć, jednocześnie szczypiąc się po rękach, aby upewnić się czy aby na pewno nie śni...
"Jakim ja jestem beznadziejnym, żałosnym tchórzem!" wrzeszczał na siebie i wyzywał siebie w myślach.
Pokiwał delikatnie głową i wtulił się w niego niepewnie.
OdpowiedzUsuń- N...nie jesteś na m...mnie zły?- zapytał nieśmiało i uniósł swe czerwone oczęta na czarnowłosego mężczyznę, patrząc wprost w jego kolorowe oczy.
Powoli się uspokajał... Prawie. Jego żołądek zaczął strajkować przeciw młodemu bożkowi i już po chwili wygrywał ballady, o tym jak to tęskni za jedzeniem.
Owe zachowanie tej części jego ciała wzbudziło w młodzieniaszku ogromne zawstydzenie.
Zawsze przerywać musiał właśnie w takich sytuacjach tę ciszę! Jakby mógł na wieki uciszył by swój brzuch jednak wiedział iż nie było to w ogóle możliwe.
Zrezygnowany chłopczyna westchnął lekko, przymykając oczy. Jego ciało powoli zaczęło się relaksować w objęciach Demona... Przestawało drżeć, przestawało być tak okrutnie napięte... Zaczynał spokojniej oddychać...
Wtulił się w Dantaliona znacznie śmielej, znów czując się przyjemnie bezpiecznie.
Wzruszył delikatnie ramionami.
OdpowiedzUsuń- Ja... Ja nie wiem...- wymamrotał cicho.- Ty... Ty wydawałeś być się zły i... I myślałem iż jesteś zły na mnie...- wyznał cicho i jedną łapką złapał się go za koszulę.
- W...wybacz. Jestem taki głupi...- westchnął cicho i jego brzuch znów zaburczał.
- Ym... Czy mógłbym dostać jabłko?- zapytał niepewnie patrząc w jego twarz. Po chwili ziewnął delikatnie zasłaniając usta dłonią.
Świetnie, teraz pokazywało się to, co chłopak przed chwilą powiedział iż nie potrzebuje.
- Zdrajca...- powiedział cicho do swojego żołądka, gdy wydał kolejne, głośne burknięcie.
Pokiwał słabo głową i wgryzł się ze smakiem w czerwony, soczysty, duży owoc. Powoli przeżuł kawałek a po chwili przełknął radośnie.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję.- powiedział z uśmiechem i oblizał wargi na których pozostało trochę lepkiego soku, po czym nieśmiało pocałował mężczyznę, dziękując za to co dla niego robił.
Może było to dziwne, iż chłopaczek tak często dziękował ale... Cóż poradzić na to iż był mu niewiarygodnie wdzięczny za to, co ten dla niego robił?
Chyba nic na to nie można było poradzić i to było właśnie piękne.
Po chwili młodzieniec przerwał pocałunek, odsuwając delikatnie swoją zarumienioną, delikatną twarz, od twarzy mężczyzny.
Delikatnie spuścił wzrok i nieco speszony swoim zachowaniem zaczął ponownie pałaszować jabłko.
Nawet nie zauważył iż sok zaczął delikatnie spływać bo jego brodzie.
Pokiwał delikatnie głową i dokończył jedzenie jabłka.
OdpowiedzUsuń- Dobrze. Najpierw jednak zjem obiad. Mój brzuch tak burczy, że nie dam rady przez niego zasnąć.- powiedział ze śmiechem i odłożył ogryzek za bok.
Po tym, mocniej wtulił się w Dantaliona przymykając oczy...
- I pomyśleć, że gdyby tamten mężczyzna nie wynajął akurat mnie, teraz zapewne znów oczekiwał na jakiegoś klienta w burdelu...- wymamrotał i sama taka myśl sprawiła iż dreszcz przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa, a twarz wykrzywiła się w zniesmaczonym grymasie.- Na całe szczęście stało się zupeeeełnie inaczej.- dodał delikatnie i zachichotał radośnie.
Zamrugał, patrząc na niego zaskoczony.
OdpowiedzUsuń- P...pomógł?- zapytał niepewnie, siadając na miękkim krześle przy stole.- Niby kto miałby mi pomóc?- lekko przechylił głowę na bok.
Jego włosy również podążyły tym śladem, opadając w dół. Jego duże, czerwone oczy wręcz błyskały niewiarygodnym zainteresowaniem.
No cóż, nic dziwnego. Ktoś właśnie nieco zmanipulował jego życie... Nie narzekał, bo wszystko wyszło mu na dobre...
Znowu delikatnie ziewnął i potarł jedno z oczu, czując iż coś mu do niego wpadło.
Zmarszczył lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- Twój ojciec?- zapytał, nie będąc pewnym, czy aby chce wiedzieć, kto jest ojcem tego Demona.
Uśmiechnął się delikatnie do jego służki gdy postawiła przed nim wazę z zupą, a następnie ponownie przeniósł na niego wzrok.
- Czemu się krzywisz?- zapytał, a w jego oczach można było dostrzec najszczersze zmartwienie.- Boli Cię coś?- jeszcze bardziej przekrzywił głowę, co wyglądało wręcz komicznie.
Nieco nieporadnie nalał sobie zupy do talerza leżącego na stole i zaczął powoli jeść posiłek. Musiał zapełnić żołądek jak najszybciej.
Szybko skończył jeść zupę i po chwili zsunął się z krzesła by podejść do demona i wdrapać się na jego kolana. Wtulił się w niego z zadowoleniem.
OdpowiedzUsuń- To coś w kieliszku niezbyt ładnie pachnie?- zapytał nagle, patrząc na jego twarz niepewnie.
Delikatnie objął go za szyję i znów ziewnął.Chyba był naprawdę zmęczony.
Delikatnie oparł głowę o jego tort mrużąc oczy.
- Cieszę się iż dane było mi Cię poznać, wiesz?- uśmiechnął się delikatnie usadawiając się nieco wygodniej na jego kolanach.
Pokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Moja krew ładnie pachnie.- wypalił nie bardzo myśląc co mówi. No cóż, nic dziwnego kiedy jego umysł był nieco zamroczony dzisiejszymi zdarzeniami.
- Znaczy się, ma właściwości magiczne... Pachnie tym zapachem który danej istocie się najbardziej podoba i smakuje tym, co danej istocie najbardziej smakuje. Dla mnie na przykład pachnie kwiatami a smakuje jak jabłko, takie bardzo słodkie.- wyznał z uśmiechem i lekko oblizał wargi.
- Dodatkowo moja krew umie leczyć...- dodał. Nie mówił mężczyźnie iż posiadał jeszcze drugą formę, w której krew miała właściwości silnie trujące...
Pokiwał ze zrozumieniem jasnoniebieską główką. Mocniej się w niego wtulił.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem.- wymamrotał cicho i zamknął oczy. Jeszcze trochę, w miarę możliwości poprawił się, po czym zaczął po prostu wygodnie siedzieć, oddychając spokojnie.
- Czy mógłbym się położyć?- zapytał niepewnie, jednak nawet nie wyrażając choćby najmniejszej chęci podnoszenia się z kolan mężczyzny.
Podobała mu się jego bliskość... Bardzo mu się podobała.
Westchnął cicho czując jego rękę głaszczącą go po plecach.
Pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie chcę spać sam... Boję się...- wyszeptał w końcu zawstydzony mocno i wtulił się w niego.
Jego twarz była czerwona ze wstydu.
- P...przepraszam, to głupie...- wymamrotał i zsunął się z kolan demona.
Zawstydzony szybko wyszedł z pomieszczenia i ruszył do sypialni, którą znalazł bez większych przeszkód.
Położył się na łóżku, pod kołdrą i zwinął w kłębek...
Po chwili zasnął niespokojnym snem, wiercąc się i cicho jęcząc... Na całe szczęście nie krzyczał.
Sen dla tego chłopaka był okropny. Wił się i płakał, wierzgał nogami, wyginał się...
OdpowiedzUsuńKołdra bardzo szybko znalazła się na podłodze.
- NIEEE!- zawył w końcu, gdy jego koszmar przybrał na sile.
Jego ubranie całe lepiło się do niego od potu. Bał się.
Przez sen jęczał i błagał kogoś o litość. Płakał.
Gorące, słone łzy spływały po jego niewiarygodnie bladych w tej chwili policzkach.
Dłońmi co chwili łapał, szarpał i puszczał prześcieradło, zupełnie jakby był poddawany jakimś wymyślnym i okrutnym torturom.
Otworzył przerażone spojrzenie, które po tym jak dostrzegł Demona zabłysły radością.
OdpowiedzUsuń- Danatlion...- wyszeptał i mocno w niego wtulił.
Musiał się uspokoić i wygonić z umysłu wszelkie złe myśli, oraz obrazy przedstawiane mu w jego koszmarze.
- Do kogo jestem podobny?- zapytał cicho, gdy w miarę się uspokoił.
Nadal jeszcze drżał delikatnie, obejmując mężczyznę ramionami mocno.
Teraz pragnął i potrzebował jego bliskiej obecności. Było to jednym potrzebnym punktem do uspokojenia się tego drobnego młodzieńca.
Cicho jęknął gdy ten wsunął dłonie pod jego koszulkę. Wtulił się w niego znacznie mocniej.
OdpowiedzUsuń- Tak... Był okropny...- wyznał i oblizał delikatnie wargi.
Przysunął się bliżej niego i pocałował delikatnie.
Zawsze zjawiał się, gdy ten go potrzebował, co było niesamowite wręcz...
Jego pocałunek po chwili stał się nieco pewniejszy. Chciał mu pokazać jak bardzo jest mu wdzięczny za poczucie bezpieczeństwa które mężczyzna mu dawał. W końcu lekko przechylił głowę w bok, by pogłębić pocałunek.
Jęknął cicho gdy ten oddał pocałunek. Nie spodziewał się po nim aż takiej czułości... Ale bardzo mu się podobało.
OdpowiedzUsuńZamruczał gdy ten ułożył go na miękkich, bardzo wygodnych poduszkach...
Delikatnie wsunął drobne dłonie pod koszulę mężczyzny kiedy Dantalion przeniósł pocałunki na szyje.
Niemal odebrało mu dech w piersi, gdy mężczyzna dotknął jego mlecznobiałej, delikatnej, gorącej skóry, swymi chłodnymi palcami.
OdpowiedzUsuńJego ciało od razu przeszedł niesamowicie gorący dreszcz cudownego podniecenia.
Właśnie... Podniecenie...
Zaczęło ono powoli ogarniać drobne ciało młodego chłopaczka, co okazywało się przez twardnienie pewnej części jego ciała... Oddychał niebywale szybko i płytko, jego policzki całe zarumieniły się.
Jego drobne dłonie jeszcze chwilę błądziły po plecach demona, by po chwili wycofać się i zacząć powoli i niezdarnie odpinać koszulę mężczyzny, guziczek po guziczku.
- D...Dantalionie...- wyszeptał gorączkowo podniecony chłopiec.- J...Ja tak... Tak bardzo... Cię potrzebuję...- dokończył chłopak.- Ja chyba...- zamilkł jednak i odetchnął cicho oblizując swe bladoróżowe wargi.
Na każdy dotyk mężczyzny reagował niewiarygodnie intensywnie, co chwila pojękując. Nigdy, ale to nigdy, przenigdy nie czuł czegoś tak... Cudownego.
Nikt nigdy nie pieścił go w taki sposób. I Uraziel i jego późniejsi klienci brali go szybko, bez ani jednej pieszczoty zadowalając tylko siebie, nie zważając na, co prawda minimalne, potrzeby Uniquea.
Teraz jednak, gdy nareszcie zaznał tego cudownego uczucia jakim jest podniecenie, czuł wręcz euforię która roznosiła jego ciało, podwajając wszelkie uczucia jakimi darzył Dantaliona.
Czuł dziwne uczucie w brzuchu... Przedziwne łaskotanie, które w sumie jednak było niewiarygodnie cudowne...
Uśmiechnął się swym delikatnym uśmiechem w bardzo wyjątkowy sposób, w który postanowił obdarowywać demona.
OdpowiedzUsuńPowoli przeciągnął wzrokiem po jego torsie, widząc jego napięte mięśnie i, według samego Unique, idealną sylwetkę.
Był zadowolony z takiego zrządzenia losu... A raczej tej wyrafinowanej manipulacji samego Szatana, dzięki której na jego drodze postawiona została najdoskonalsza, według bożka, istota stąpająca po ziemi.
- Jesteś... Cudowny...- wyszeptał oddychając nierówno chłopiec, obejmując Demona za szyję.- P...Pragnę Cię, Dantalionie.- dodał zduszonym tonem, w jego ciele zapłonął większy niż jeszcze przed momentem ogień.
Jak nigdy w życiu pragnął czyjegoś dotyku, czyiś pocałunków, czyjejś obecności... NIE! On nie pragnął CZYJEGOŚ dotyku, CZYIŚ pocałunków i CZYJEJŚ obecności!
On pragnął dotyku Dantaliona, pocałunków Dantaliona i obecności Dantaliona... I tylko jego...
Czuł, że wręcz oszalał na punkcie tego mężczyzny, który powinien być jego wrogiem naturalnym... A może nie? Może to tylko Nowy Bóg i jego Aniołowie byli wrogami mieszkańców Gehenny?
Unique tego nie wiedział i szczerze powiedziawszy miał to głęboko w poważaniu.
Teraz liczyła się tylko chwila, podniecenie i Dantalion...
Dłonie chłopca powędrowały powoli na tors mężczyzny, powoli pieszcząc go, zahaczając o jego sutki. Młodzieniec z całą masą uczuć patrzał wprost w oczy Demona.
Przyjemność jaką teraz odczuwał chłopak jest nie do opisania słowami. Każdy kolejny dotyk Dantaliona, każdy jego pocałunek i każdy ruch jego językiem po rozpalonej skórze młodego bożka wzmagały w nim niezwykłe pożądanie oraz coraz to większe pragnienie otrzymania demona tylko dla siebie, chociaż na ten krótki moment kiedy ich nagie ciała złączą się w niemal jedno... Słysząc jego ton głosu, taki cichy i zmysłowo mrukliwy, zupełnie zrezygnował z kłótni. Niemal na sam dźwięk jego głosu, cała gama podniecających jęków wyrwała się spomiędzy bladoróżowych, teraz w sumie bardziej czerwonych od pocałunków, warg chłopaczka.
OdpowiedzUsuńKiedy język mężczyzny zaczął zataczać kręgi wokół jego sutka, chłopaczek niemal krzyknął z tej subtelnej rozkoszy lekko, zupełnie nieświadomie wbił paznokcie w ramiona kochanka.
Gdy zrozumiał co zrobił, spojrzał na niego przepraszającym wzrokiem i jednocześnie rozchylił nogi, czując gładzącą wewnętrzną stronę jego uda dłoń Dantaliona, mimo materiału spodni, który w sumie nie był aż taki gruby... Wręcz przeciwnie, był dosyć cienki.
- Jestem cały twój... Bądź panem mego ciała i moich zmysłów...- wyszeptał błagalnie.
Jego czerwone oczy zasnuła mgła pierwszego w niesamowicie długim życiu podniecenia... To była dla Unique wyjątkowa chwila...
Na jego drobnym ciele pojawiły się pierwsze, niewielkie kropelki potu, który połyskiwały niczym płynne złoto w świetle słońca, leniwie wpadającego przez niezasłonięte okna sypialni. Dodawało to bożkowi niezwykłego uroku, nadawało tajemniczości, sprawiało iż stawał się czymś niezwykłym, czymś otoczonym piękną błyszczącą poświatą.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGdy pocałunki Dantaliona zeszły niżej, na podbrzusze, jęki tego młodego boga tylko przybrały na sile. Odchylił głowę mocno do tyłu, zaciskając oczy mocno, niemal płacząc z rozkoszy, którą właśnie w tym momencie odczuwał. Dziwne, przyjemnie uciskające uczucie w lędźwiach sprawiało iż chłopak pragnął tylko więcej i więcej...
OdpowiedzUsuńTeraz chciał należeć tylko do Dantaliona i być jedynym, którego Dantalion będzie dotykał. Nigdy, ale to nigdy ten drobny chłopaczek nie myślał aż tak samolubnie i egoistycznie.
Spojrzał ponownie na twarz mężczyzny i dostrzegł jego perwersyjny uśmiech i głód w jego oczach, co wzbudziło w chłopcu niekontrolowany bardzo przyjemny, ciepły dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa.
- J... Ja piękny?- nadal miał problemy z uwierzeniem w to i było to widzieć w jego oczach mimo iż prawie wszystkie pozytywniejsze emocje.
Kiedy chłopiec poczuł powolne zdejmowanie jego spodni, a następnie ocieranie się dłoni Demona o jego pachwiny... Zarumienił się niewiarygodnie mocno, wypychając biodra w stronę kochanka...
Nie kontrolował już swoich własnych reakcji, były spontaniczne i nieprzemyślane... Pierwszy raz tak się zachowywał.
Ale to z tym mężczyzną przeżywał swój PRAWDZIWY pierwszy raz. Te poprzednie razy... Nie zasługiwały na to miano i bożek żałował iż był to tego zmuszany: Albo przez silniejszego od niego Uraziela, który wręcz uwielbiał go gwałcić, albo przez trudną sytuację życiową, tuż po ucieczce od tego pieprzonego Pierwszego Anioła.
Delikatnie spojrzał na Demona gdy ten całował zachłannie jego delikatną skórę, policzki i szyję. Było to coś, co rozgrzewało jego ciało, co pobudzało jego myśli, uwalniało tę niezwykle wielką ilość bardzo szybkich wdechów i wydechów na minutę... To było coś niesamowitego! To było potrzebne temu drobniuteńkiemu chłopaczkowi w jego marnym życiu: Osoba, która będzie wobec niego tak niezwykle czuła, która będzie chciała by i on odczuwał jakąkolwiek przyjemność.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję Ci Dantalionie.- wyszeptał patrząc mu wprost w jego cudne oczy.- Dziękuję Ci za to, że jesteś...- dodał i jęknął cicho z rozkoszy gdy ten usiadł mu na biodrach, ocierając się o niego subtelnie.
Lekko zagryzł dolną wargę, kiedy mężczyzna wsunął ciepłą dłoń pod materiał cienkiej bielizny. Ręce chłopca nie pozostawały bierne na jego pieszczoty i już po chwili ponownie błądziły z uczuciem po torsie i brzuchu Demona.
Podobał mu się jego wygląd, to jak cudownie było zbudowane jego ciało.
- Jesteś taki cudowny.- wyszeptał cicho, mają na myśli i wygląd jego ciała i to w jaki sposób odnosił się do młodego bożka...
Po chwili zajęczał głośno gdy poczuł jego dłoń na swojej męskości, znów wbijając delikatnie paznokcie w skórę mężczyzny.
Unique ogarnięty przyjemnością, podnieceniem i pożądaniem ledwo oddychał gdy Dantalion pieścił czule jego penisa.
- Och...! Na wszelkie świętości!- zawył z rozkoszy próbując cały czas pchać biodra w stronę dłoni mężczyzny, jednak nie mógł gdyż mężczyzna siedząc na nich, skutecznie blokował jego wszelkie ruchy.
Zwykły dotyk tego Demona sprawiał iż był niezwykle podniecony... Dotyk tego Demona TAM sprawiał iż chłopak szalał z niezwykłej i czułej rozkoszy, którą okazywał całą swoją postawą.
Umysł chłopca nie funkcjonował teraz do końca poprawnie. Każdy najmniejszy dotyk skóry Demona przyprawiał go o gęsią skórkę... To było cudowne.
OdpowiedzUsuńNawet nie zauważył kiedy mężczyzna pozbył się swoich ciuchów do końca, ani kiedy zdjął z niego bieliznę. Gdy jednak zauważył to w końcu zarumienił się, jednak nie odwracając spojrzenia, zamglonych z podniecenia, błyszczących w świetle słońca, czerwonych oczu.
Niemal z samozachwytem, którego doświadczał pierwszy raz w życiu, obserwował łapczywe spojrzenie mężczyzny wędrujące po jego ciele.
- Zostanę...- powiedział ze słabym, uroczym uśmiechem oblizując zaczerwienione od pocałunków wargi.
Nie kłamał. Chciał zostać z tym mężczyzną już na zawsze, mimo iż zapytany o to zapewne zaczerwieniłby się i zmienił temat...
Nie przyznałby się do tego ale, chyba czuł coś do Dantaliona... Łatwo można było to rozszyfrować to z jego wyjątkowego spojrzenia, wyjątkowego uśmiechu, wyjątkowego dotyku...
Kiedy mężczyzna otarł się o jego męskość, układając się na jego klatce piersiowej zajęczał rozpustnie wprost do ucha demona.
Kolejny pocałunek demona został oddany przez młodego bożka w niesamowicie namiętny sposób. Dłonie chłopca błądziły po jego plecach.
Jego ciało zaczęło mocniej drżeć kiedy mężczyzna dotknął jego podbrzusza, zaledwie lekko je muskając.
Palec który wtargnął do jego wnętrza sprawił iż Unique wstrzymał oddech. Mocno pchnął biodrami w stronę palca jęcząc cicho i rozpustnie...
OdpowiedzUsuńNie miał najmniejszego pojęcia iż pieszczoty mogą być czynnością dającą tak wiele przyjemności! Nie wiedział iż mogą być kojarzone z seksem. Z tym pojęciem kojarzył jedynie gwałt i pieniądze...
Dopiero teraz Demon pokazywał mu co to znaczy prawdziwy seks... I podobała mu się ta "Definicja"
Zupełnie nieświadomie zacisnął mięśnie wokół długiego palca Dantaliona, jednocześnie mocno wbijając paznokcie w jego skórę. Nie robił tego specjalnie... Po prostu był niezwykle zaskoczony i podniecony. Po chwili jego dłonie przejechały w dół pozostawiając na plecach kochanka dziesięć długich, czerwonych śladów.
Nigdy nikt nie wsuwał w niego palca, co wydawało mu się teraz z początku nieco dziwne ale... O dziwo przyjemne. Jęknął więc z rozczarowaniem gdy poczuł iż palec powoli się z niego wysuwa.
- N...nie masz za co dziękować Da...Dantalionie...- wysapał drżącym głosem, nieco niewyraźnie gdyż mężczyzna przygryzł jego dolną wargę.
Sapnął zaskoczony gdy poczuł jego męskość ocierającą się o rowek między swoimi pośladkami. Och, tak bardzo chciał poczuć go w sobie!
Krzyknął z ogarniającej go rozkoszy, gdy mężczyzna "zanurzył się" w jego ciele.
OdpowiedzUsuńCzuł go tak niewiarygodnie mocno i intensywnie, jakby miał w sobie czyjąś męskość po raz pierwszy.
- Dantalionie!- wyjęczał dalej drapiąc jego plecy nie mogąc się opanować. Mimo iż ten dopiero wszedł w niego, ten już wił się z podniecenia i rozkoszy pod silnym ciałem Demona.
Z jego usta zaczęły wydobywać się słowa w języku starych bogów, oznaczające tyle co "Jak Dobrze" oraz wiązanka niewybrednych przekleństw w tym samym języku starych bogów, który za żadne skarby nie mógł powstrzymać.
- Mocniej!- wyjęczał w końcu bardzo cicho.- Chcę czuć Cię mocniej, więcej, Błagam!- zawył odchylając mocno głowę w tył.
W jego gestach i głosie było słychać jak chłopak go pragnie, jak potrzebuje... Chciał czuć go bardziej, więcej, głębiej...
Szalał z tych uczuć, które czuł pierwszy raz, były dla niego tak nowe ale zarazem i przecudowne.
Dyszał ciężko, jęcząc słodko cały czas drapiąc ciało kochanka. Ten stan... Był wyjątkowy... Niesamowity... I wiedział iż tylko ten właśnie mężczyzna był w stanie mu zafundować takie odczucia.
OdpowiedzUsuńKiedy ten otarł się o jego prostatę, paznokcie chłopca wbiły się w ciało demona jeszcze mocniej, a sam chłopiec pchnął biodrami w stronę jego męskości pragnąc więcej i więcej.
Zacisnął mocno mięśnie wokół jego penisa, zamykając oczy...
- T...Ty również jesteś cudownyyyy!- wyjęczał, ponownie czując jak Dantalion zagłębia się w jego drobnym ciele.
Och, to było takie... Wyśmienite, doskonałe!
Unique czuł coraz większy nacisk w podbrzuszu, rosnący z każdym ruchem mężczyzny.
Westchnął cicho, niewiarygodnie rozpustnie kiedy poczuł jak mężczyzna obejmuje jego penisa... Czuł się zdezorientowany nie wiedząc co robić, gdzie posuwać biodra, by wspomóc mężczyznę w jego ruchach i pieszczotach.
OdpowiedzUsuńKiedy usłyszał słowa mężczyzny ciepły... Gorący wręcz dreszcz przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa, rozchodząc się po chwili na całe ciało. Jedną dłoń niespodziewanie wplótł we włosy Dantaliona, drugą dalej jeżdżąc po plecach mężczyzny zostawiając czerwone, długie ślady wykonywane przez paznokcie jego drobnych dłoni.
Wkrótce napięcie w podbrzuszu stało się nie do wytrzymania. Unique zawył głośno z rozkoszy osiągając spełnienie, napinając każdy mięsień swojego ciała, które zaczęło mocniej drżeć z tego powodu. Po chwili opadł na łóżko dysząc ciężko. Na jego brzuchu widniała teraz gęsta, biała wydzielina.
Chłopiec, do którego rozumu dotarło bardzo szybko jakiekolwiek światło, zacisnął jeszcze na moment mięśnie na członku kochanka by pomóc doprowadzić się do takiego samego stanu, jaki to on właśnie on przeżył...
Jego oddech powoli uspokajał się łapiąc odpowiedni rytm, szybkość i głębokość. Młody bożek otworzył swe duże, czerwone ślepia i spojrzał na Demona wzrokiem zmęczonym lecz niewiarygodnie zadowolonym i spełnionym... Tak, widać było w samych jego oczach iż podobało mu się baaaaardzo... Uważał iż to co się przed momentem stało było niewiarygodne... Niesamowite... Cudowne...
OdpowiedzUsuń- Ja... Ja nigdy nie przeżyłem czegoś lepszego... T... To było idealne.- wyznał słabym szeptem i słabo pocałował mężczyznę.
Delikatnie wtulił się najpierw w mężczyznę a następnie w kołdrę.
Czuł się tak cholernie dobrze...! Był tak cudownie rozluźniony, zmęczony i uspokojony...
- Jesteś niewiarygodnym kochankiem... Nikt nigdy nie dotykał mnie w taki sposób...- wyznał.- Nikomu nie zależało na tym, by zadowolić i mnie... Ty jesteś pierwszym Dantalionie...- wyznał z uśmiechem zamknął ponownie oczy.
Chłopiec delikatnie wtulił się w demona, układając dłoń na jego ciepłym, wspaniale zbudowanym torsie. Westchnął cicho słysząc jego słowa.
OdpowiedzUsuń- Chciałbyś mi jeszcze sprawiać przyjemność?- spojrzał na niego zaskoczony jego słowami. Jednak zaskoczenie w jego głosie idealnie niemal maskowało zmęczenie.
Cały czas wlepiał w niego spojrzenie.
- Och... Dzisiaj miałem zacząć naukę...- przypomniał sobie nagle, delikatnie odsunął od mężczyzny i usiadł powoli.
Jeszcze na moment spojrzał na niego.
- Ja... Ja...- zaczął, nie bardzo wiedząc jak powiedzieć to, co chciał mu przekazać. Bał się odrzucenia... Bał się iż mężczyzna będzie zły gdy to powie i wyrzuci go, a on będzie cierpiał...- Z resztą nie ważne...- skończył odwracając zarumienioną mocno twarzyczkę.
Jego wzrok delikatnie utkwił w oczach mężczyzny, kiedy to jego policzki znów czerwieniły się mocno.
OdpowiedzUsuń- Ja... C...Chyba Cię kocham...- wyszeptał i odwrócił zawstydzony wzrok. Bał się iż Dantalion zaraz się zdenerwuje, wyrzuci go, zbeszta... Nie chciał tego.
Wziął głęboki wdech, czując słodki a zarazem ostry zapach namiętności jaka przed chwilą miała tutaj miejsce.
Niepewnie oblizał wargi.
- J... Ja nigdy nie widziałem Konwalii. Starzy Bogowie nie wypuszczali mnie poza teren Krainy Bogów, a Uraziel poza teren swego domu... Tam nie było kwiatów.- wyznał chcąc wyraźnie zmienić temat.
Unique delikatnie wtulił się w silne ramiona mężczyzny wzdychając rozkosznie na jego słowa. Słabo objął go ramionami czując pod opuszkami palców jego idealnie gładką skórę.
OdpowiedzUsuń- Wybacz, nie jestem przyzwyczajony do okazywania takich uczuć i po prostu boję się reakcji wszystkich...- wyznał cicho, biorąc głęboki, spokojny wdech.
Ciągle unoszący się w powietrzu zapach namiętności, mieszał się z zapachem demona, dzięki czemu stawał się niezwykle otumaniającą młodego bożka substancją. Ze słabym uśmiechem oblizał swoje wargi, mrużąc czerwone oczęta.
D... Dla mnie? Specjalnie dla mnie?- Młodzieniec nie mógł ukryć zaskoczenia na słowa mężczyzny, które były dla niego niewiarygodne... I cudowne.- Och, Ja... Ja bardzo tego chcę! To cudowne będzie spędzać czas w takim kolorowym, pięknie pachnącym ogrodzie! A jak ty będziesz spędzał tam czas ze mną...!- jego oczy zamgliły się, gdy chłopiec zamilkł i zaczął spokojnie marzyć. Po chwili jednak zamknął je mocniej się w niego wtulając, by po niecałych pięciu minutach zasnąć na siedząco w jego objęciach, nie przejmując się tym iż tego dnia miał zacząć się uczyć.
Spał niewiarygodnie dobrze i słodko. Ani jeden koszmar nie pojawił się w jego umyśle... A co tam! Pierwszy raz od bardzo dawna nawiedzały go bardzo dobre sny.
OdpowiedzUsuńOddychał spokojnie, wtulając się rozkosznie w demona.
Obudziły go dopiero promienie słońca padające mu prosto na twarz.
Powoli otworzył swoje duże, lśniące oczy i uśmiechnął się widząc śpiącego Dantaliona.
Był to niebywałe urzekający i piękny widok... Coś niesamowitego...
Z zadowoleniem wtulił twarz w zagłębienie jego szyi, którą po chwili omiótł ciepłym oddechem. Czuł się przyjemnie bezpiecznie...
Spojrzał na jego twarz delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Witaj...- powiedział z uśmiechem do demona i niepewnie pocałował jego wargi. Jego nagie ciało, wtulało się w ciało demona, będąc całkowicie rozluźnionym.
- O wiele lepiej mi się śpi, gdy jesteś obok, wiesz?- zapytał cichutko, układając drobną dłoń na jego torsie.
Jego oczy wpatrywały się w przystojną twarz demona z niemym zachwytem wypisanym na młodej twarzy.
Westchnął cicho, gdy usłyszał burczenie żołądka.
- Przepraszam.- wymamrotał cicho rumieniąc się mocno, jednocześnie wdychając zapach mężczyzny z radością. Uspokajał go, koił zmysły a nawet nieco otumaniał.
Wtulił się w niego mocniej powoli i głęboko oddychając. Jego mina wyrażała niezadowolenie na samą myśl wyjścia spod ciepłej kołdry i opuszczenia silnych ramion Dantaliona. Było mu teraz zbyt dobrze...
OdpowiedzUsuń- Mam w nosie śniadanie.- oświadczył pewnym tonem, a jego brzuch wyrażając pełny i niewiarygodnie ostry sprzeciw zaburczał głośno i zajadle.- Jest mi zbyt ciepło pod kołdrą i zbyt miło w twych ramionach, by teraz iść na śniadanie.- dodał i zamyślił się krótko.
- Z resztą... Nie chcę chodzić nago po domu, a nie uśmiecha mi się noszenie brudnych ubrań które miałem na sobie przez ostatnie kilka dni.- skrzywił się nieznacznie, po czym westchnął i delikatnie zmrużył oczy.
- Kocham Cię...- dodał cicho i niepewnie, wręcz nieśmiało.
Podobało mu się ciepło mężczyzny, jego troska i opieka, którą ten go otaczał.
Było dla niego coś zupełnie wspaniałego.
Zamruczał delikatnie, gdy ten przyciągnął go do siebie. Jego twarz teraz wyrażała pełne zadowolenie z tej sytuacji.
OdpowiedzUsuń- Śniadanie do łóżka...? Świetnie... Bardzo chętnie. To w sumie bardzo wygodne i romantyczne...- zachichotał, po czym zarumienił gdy zauważył iż mężczyzna przygląda mu się.
- Możesz? Och, to z chęcią skorzystam. Twoje koszule są bardzo wygodne.- oznajmił, czując jego usta na swoim ramieniu.
- Och, nie oczekuję od Ciebie miłości. Demony nie są do tego stworzone, jeśli się nie mylę... To jednak nie zmieni moich uczuć względem Ciebie, Dantalionie...- wyszeptał nadal się uśmiechając, jednak jego uśmiech teraz był taki jakiś... Smutny...
- Jeśli nie w Języku Elfów, Bogów czy Demonów, to może da się to powiedzieć w języku Ludzi?- zapytał cicho odwracając nieco przygaszony wzrok.
Zamrugał oczami, szczerze zaskoczony jego słowami. Był zadowolony jednak z tej informacji... ogrzała jego serce. Powoli chwycił w dłonie koszulę demona, którą ubrał zadowolony, po czym odebrał kromkę chleba.
OdpowiedzUsuń- Skoro to podpada pod obsesję... To znaczy, że będziesz o mnie strasznie zazdrosny?- zapytał niepewnie, po czym wgryzł się w kromkę ciepłego chleba ze smakiem, a następnie przysunął się do demona, wtulając w niego.
- Wiesz, u ciebie w domu, czuję się lepiej niż w Krainie Bogów...- wyznał z uśmiechem.
Prawdą było, że tam miał wszystko czego zapragnął ale... Brakowało mu troski, prawdziwej miłości, a nawet czegoś tak błahego jak ogród pełen kwiatów...
Teraz to wszystko miał dostarczone i to nie w Niebie, a na zwykłej, ludzkiej ziemi.
Zachichotał i pokręcił delikatnie, ledwie zauważalnie głową, przeżuwając powoli kolejny kęs kanapki. Po chwili przełknął ją ze smakiem.
OdpowiedzUsuń- Tam nie było źle... To w końcu kraina Mlekiem i Miodem płynąca ale... Bogowie bali się, że będę tak bezczelny jak moi rodzice, że będę łamał ich zakazy więc w ogóle nie wypuszczali mnie z głównej świątyni... Oraz nie dopuszczali mnie do żadnej nauki.- wyznał i wtulił się w niego.- Oni zajęci sprawami Ziemi, nie mieli dla mnie czasu i ja... Czułem się bardzo samotny. Wiem, że minęło już kilka tysięcy lat ale bardzo dobrze to pamiętam...- przymknął oczy, kończąc pyszną kanapkę.
- Mógłbym jeszcze?- zapytał uśmiechając się niepewnie.
Pokiwał głową delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Nie musisz przepraszać. Sam nie bardzo rozumiem ich zachowanie... Ale kochałem ich... Byli moją rodziną i zawsze starali się bym czuł się szczęśliwy...- delikatnie chwycił kolejną kromkę chleba, którą zaczął jeść ze smakiem.
- Dantalionie, moja kultura nie istnieje już od... Od tysiącleci... Jestem jej marną pozostałością, tak samo jak ruiny niektórych miast i świątyń...- przerwał zastanawiając się nad czymś.- Ja teraz staram się dopasować do sytuacji. Podgiąć swoje potrzeby pod to, co dostaję, na co mogę sobie pozwolić...- wtulił się w niego mocno po czym dokończył jeść kromkę pięknie pachnącego chleba.
Spojrzał na niego z bólem w oczach.
OdpowiedzUsuń- Wróciłbyś do Gehenny i zostawił mnie samego...- wyszeptał cicho po czym delikatnie od niego odsunął. Bolała go myśl, że znów mógłby byś sam, zdany na samego siebie, uciekając przed Urazielem...
Zadrżał delikatnie, czując że stracił zupełnie apetyt.
- Niby gdzie jest to miejsce, ta utopia dla mnie? W Piekle? Tam gdzie wszystkie wierzące we mnie dusze?-pokręcił głową i delikatnie skulił się odwracając wzrok. Delikatnie drżał, jednak było to prawie niezauważalne. Po chwili przymknął oczy oblizując suche wargi.
Westchnął.
OdpowiedzUsuń- Wierzący w Nowego Boga i jego "świętą" świtę się nie liczą... A wiara tych z zaświatów nie daje mi nic... Uwierz.- wymamrotał cicho.- Jestem pewien, że kilkaset osób wierzy... Inaczej nie pozostałoby mi aż tyle mocy. Ale wiesz... Ich wiara w końcu zaniknie, jak inkwizycja dowie się o ich wyznaniu a wtedy...- szczerze powiedziawszy nie wiedział co się wtedy stanie. Zniknie? Umrze? Czy po prostu straci każdą moc prócz zmieniania się w potwora? A jeśli ta trzecia opcja, to może przestanie kontrolować tę moc?
Potrząsnął głową delikatnie.
- W sumie nawet nie obchodzi mnie czy ktoś wierzy we mnie, czy nie... Ja chce po prostu żyć z tobą... Żyć będąc bezpiecznym i kochać... To wszystko...- wyznał i ponownie w niego wtulił.
Młodzieniec spojrzał na mężczyznę niewiarygodnie mocno wzruszony. Jego drobne ramionka oplotły go w talii po czym sam nieśmiało go pocałował.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję Dantalionie. Tak bardzo Ci dziękuję!- powiedział i wtulił się w niego mocniej, opierając głowę o jego tors, oddychając spokojnie.
Czuł jego cudowny zapach, ciepło jego ciała, jego troskę... Doprowadzało go to do niezwykłego szczęścia, do dzikiej euforii której nigdy w swoim życiu nie czuł...
- Kocham Cię, wiesz?- spojrzał na niego błyszczącymi oczyma.
Unique delikatnie zamruczał czując miękkie opuszki jego doskonałych, długich palców. Z gardła Bożka wydobył się cichy, rozkoszny pomruk zadowolenia, gdy demon gładził lekko jego gładką skórę na plecach, przyprawiając go tak o przyjemnie ciepły dreszcz idący wzdłuż kręgosłupa. Spokojnie oddał jego delikatny, rozkoszny tak słodki pocałunek... Uwielbiał pocałunki tego mężczyzny!
OdpowiedzUsuń- Za słabe określenie? Jakoś nigdy jeszcze nie okazywałeś swojej obsesji na moim punkcie, kochanie.- powiedział cicho, ze słabym, bladym uśmiechem. Tak, zabrzmiało to iście prowokująco. ale młodzieniec musiał być całkowicie pewny jego uczucia.
W końcu skąd miał pewność, że zapach jego krwi nie uwiódł mężczyzny? Skąd miał pewność, że gdy w końcu znudzi mu się zapach konwalii po prostu uczucie Dantaliona zniknie...?
To nie był brak zaufania. Wręcz przeciwnie! Ufał mu jak nikomu innemu, ale... Bał się iż znowu straci wszystko co kochał. Wiedział, że tym razem gdyby ktoś odmówiłby mu miłości, lub w okrutny sposób by mu ją wydarł z rąk, nie przeżyłby tego. Właśnie tego obawiał się najbardziej, odkąd poczuł miłość do Dantaliona... Okropnej, przeszywającej jego ciało i umysł samotności. Nie chciał być znowu sam, ze swoimi uczuciami, problemami i Urazielem na karku. Wzbudzało to w nim niewysłowione przerażenie...
Strach wywołany myślą iż mógłby stracić swego ukochanego, lub że ten mógłby go zostawić sprawił iż chłopiec poczuł łzy pod powiekami. Lekko drżąc zamknął oczy, by powstrzymać zdradzieckie, piekące słone krople, po czym lekko przetarł oczy dłońmi.
Cichy jęk który wydobył się spomiędzy jego bladoróżowych warg, szybko został stłumiony przez cudowne wargi jego kochanka. Chłopaczek delikatnie zarzucił wątłe ramionka na jego szyi, oddając jego pocałunek ignorując zupełnie błyszczące słone łzy, które powolnie spływały po jego chudej bladej twarzyczce, zupełnie nieproszenie wychodząc z kanalików łzowych chłopców, powoli zmierzając na jego podbródek, bu powoli opadać na kołdrę i nogi bożka. Jednak to były tylko te nagromadzone w oczach chłopca. On nie chciał już płakać uspokojony jego zapewnieniami i niezwykle czułym pocałunkiem.
OdpowiedzUsuń- Kocham Cię Dantalionie...- wyszeptał wprost w usta ukochanego nie przerywając cudnego pocałunku.
Zamruczał niechętnie, wyrażając tak jakiś sprzeciw.
OdpowiedzUsuń- Nie chce mi się. Już dawno nie mogłem sobie tak z rana poleniuchować... A jeszcze nigdy z tak przystojnym i kochanym mężczyzną.- wyznał cichym szeptem wprost do jego ucha opierając głowę na jego ciepłym torsie, cichy pomruk wydobył się z jego gardła.
Jego błogostan przerwało mocne, ale zarazem delikatne pukanie do drzwi... Dwa razy, trzy razy, jeden raz... Jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Znał ten styl pukania! Słyszał go miliardy razy i jedyna osoba która tak pukała...
- Uraziel...- wyszeptał cicho, i niemal poczuł jak dwie podłużne blizny na jego plecach płoną żywym ogniem. Nie miał pojęcia jak dowiedział się o dokładnym miejscu jego przebywania i tego jakim cudem znalazł się tutaj tak szybko... Ale cholernie się bał. Całe jego ciało zaczęło drżeć niewiarygodnie.
[ Och, mogłeś powiedzieć na krzykopudle, żeś coś do mnie napisał! A tak nawet nie wiem, czy chciało ci się czekać 3 dni, bo tej karty nie sprawdzałam xd. Hmm. Wiesz, mi bez różnicy. Ważne, żeś jest i będziemy pisać :).]
OdpowiedzUsuń[Jeny, ile trzeba się narobić by usiąść do kompa ^^. czekam na odpis niecierpliwie!]
OdpowiedzUsuń