Czerwone wino
Chciałabym móc powiedzieć, że jestem kim jestem i w pełni to
akceptuję. Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko co zdarzyło się w moim życiu
koniec końców przyniosło mi szczęście. Chciałabym móc powiedzieć wiele rzeczy.
Ale mowa jest przekleństwem, które ma wielką moc. Każde słowo zawiera tysiące
znaczeń, a tak wiele osób spycha je do tego jednego, według nich najbliższego
prawdzie. A prawda jest względna. Właśnie dlatego mówiąc, powinniśmy trzymać
się faktów, być jak najbliżej prawdy. I dlatego też nie powiem, nie akceptuję w
pełni to, kim jestem, że wszystko co zdarzyło się w moim życiu miało pozytywne
konsekwencje. Nie powiem, bo zahaczyłabym o kłamstwo. Więc co mogę powiedzieć?
A co chcecie wiedzieć? Mogę potraktować to jako ankietę, kwestionariusz
osobowy, gotową tabelkę do wypełnienia.
Imię i nazwisko: Unda Meer
Wiek: Liczony w setkach, blisko 700, z wyglądu dwudziestolatka.
Rasa: Demon i nimfa
wodna w jednym (hybryda)
Umiejętności: całkowita kontrola nad wodą i ogniem, niewielki
wpływ na pogodę (zjawiska związane z wodą. Nie, nie wywołam burzy bez pomocy)
Wygląd: Brązowe oczy, rude włosy, 175cm wzrostu, szczupła.
Kokosowe
cappuccino
Tak wyglądałby mniej więcej mój kwestionariusz osobowy. Nieco
bardziej szczegółowo? Jeszcze przez wiele lat będę wyglądać jak
dwudziestolatka, może nawet młodziej według niektórych. I zawsze będzie widać,
kim jestem. Brązowe, właściwie głęboko czekoladowe oczy są rzadko spotykane u
nimf wodnych, co ewidentnie świadczy o tym, że jestem mieszańcem. Lekko
kręcone, właściwie falowane, czy też jak kto woli wijące się włosy, w rudawym kolorze.
Moja cera jest wręcz nienaturalnie blada, kolorem i fakturą przypomina
porcelanę, jedwab. Szczupła sylwetka w połączeniu z całą resztą zdaje się być
nierealna, eteryczna do bólu. Nie kryję tego. Nigdy nie byłam i nie będę
skromna. Bo po co ukrywać coś, za co inni daliby wiele, jeśli nie wszystko?
Cytryna z
miodem
Słodko. Bardzo słodko. Do pewnego momentu. Trochę kwaśno i
nagle znowu słodko. Mieszanka smaków, wyzwanie dla zmysłów, przyjemność z
domowej apteczki. Niby wszystkim znana, do przewidzenia, ale przecież każdy
miesza składniki w innych proporcjach. Ja lubię tę bardziej kwaśną wersję.
Dlaczego? Wieczne pytania, próby odpowiedzi. Charakter można opisać przez
podanie ulubionych rzeczy. Ponoć. Podobno. Jeśli tak, to ja jestem mieszanką
kwasu i słodyczy.
Zielona
herbata z miętą
Mięta… Każdy czuje do kogoś miętę. Ja też. Ciekawe,
dlaczego właściwie miętę, a nie na przykład cynamon, lub goździki, albo
bazylię. Rozmyślania zwykle prowadzą donikąd, bo na temat mięty jako symbolu
ludzkich i nie ludzkich skłonności jest zagadką chyba dla wielu, jako, że osoba
która zna pochodzenie tego związku frazeologicznego pewnie już dawno zginęła w
zakamarkach, a raczej próżni ludzkiej pamięci. Wracając do tematu. Wbrew
pozorom nie jestem tak bezuczuciowym stworzeniem, jakby to się mogło wydawać. Mogę
nawet powiedzieć, że jestem bardzo uczuciową istotą, ale to jest właściwe chyba
wszystkim osobom, które po raz pierwszy od lat, w moim przypadku setek lat,
poznały smak miłości i przyjaźni.[Karta pochodzi z innego bloga,co nie zmienia faktu, że ta postać jest od początku do końca stworzona przeze mnie. Na blogu Miasto Straceńców, prowadziłam postać Eire, do której pewnie kiedyś wrócę ]
[Undaaaaa! Ciebie to się tutaj nie spodziewałam...]
OdpowiedzUsuń[Shirith Quarri nie znasz? Oj nieładnie, zaraz chyba jakąś burzę wywołam...]
OdpowiedzUsuń[No jasne, też pytanie! Masz jakąś koncepcję, gdzie mogą się spotkać?]
OdpowiedzUsuńLyn stała na pomoście, wpatrując się w swoje drgające odbicie. Jej sylwetka na wodzie była ciemna i rozmazana, ale plamy krwi na prostej szarej sukience były widoczne aż za dobrze.
OdpowiedzUsuńPlamy były zwyczajnym efektem ciężkiego dnia w miejskim szpitalu, kiedy strażnicy miejscy znaleźli tego pogryzionego przez psy chłopca, ale błąkający się po portowej dzielnicy rybacy już mieli na to wytłumaczenie. Lyn widziała, jak wielu z nich spluwało pod nogi, po czym niepostrzeżenie usiłowali umknąć z jej pola widzenia. Przyzwyczajona do wrażenia, jakie wywierają na ludziach jej włosy, oczy i ogon, dziewczyna kwitowała to wszystko spokojnym wzruszeniem ramion. Tyle że teraz, cała pokryta krwią tego biednego dzieciaka, wyglądała na wampirzycę wracającą właśnie z łowów. Nie miało znaczenia, że pora była jeszcze zbyt wczesna, ludzie w Norrheim bywali bardziej czujni i podejrzliwi, w końcu musieli od ładnych paru lat dzielić ulice i oberże z istotami, które widziały w nich posiłek albo robaki do rozgniecenia.
[Spróbowałam, chociaż wyszło średnio...]
[Ciekawa karta i postać. Jakieś pomysły na wątek, ewentualnie powiązania?]
OdpowiedzUsuń